59
Elodie
Byłam na statku. Czułam kołysanie i słyszałam szum wody.
Otworzyłam niechętnie oczy, marząc o tym, aby móc pogrążyć się w głębokim, spokojnym śnie. Byłam zdenerwowana, a moje serce biło jak szalone, choć dopiero przed chwilą odzyskałam przytomność. Moje ciało było obolałe. Największy dyskomfort czułam między nogami, czyli tam, gdzie nie tak dawno temu zawitał Alessio.
Podniosłam się zamroczona. Rozejrzałam się wokół. Znajdowałam się w celi, w której był tylko jeden mebel. Było nim niewygodne łóżko, na którym leżałam. Byłam naga i zmarznięta. Kocem miałam przykryte nogi.
Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ale musiałam zacząć działać. Dlatego zmusiłam się do wstania. Kosztowało mnie to wiele wysiłku jako, że mój organizm był osłabiony po dwóch zastrzykach usypiających. Nie wiedziałam, czy taka dawka aby na pewno była bezpieczna dla mojego organizmu, lecz musiałam wierzyć, że wszystko będzie dobrze.
Gdy dotarłam do krat ciągnących się od podłogi do sufitu, chwyciłam w dłonie zimny metal. Zmęczona poddałam się i opadłam na kolana, obijając je sobie o betonową podłogę. Statkiem kołysało delikatnie, co oznaczało, że musiał być on duży, a co za tym idzie, bardziej stabilny.
Spojrzałam na to, co znajdowało się za kratami celi. Był to długi korytarz, a ja nie mogłam zobaczyć jednego ani drugiego jego końca. Przed sobą miałam tylko ścianę tak pozbawioną sensu życia jak ja.
- Pomocy...
Po moich policzkach spłynęło kilka łez. Bezsilność dała się we znaki. Nawet gdybym próbowała stawiać się mojemu oprawcy, nie dałabym rady go pokonać. Po pierwsze, znajdowaliśmy się na statku, z którego jedyną ucieczką mogłoby być dla mnie utopienie się. Po drugie, moje ciało było w opłakanym stanie. Drżałam, a mięśnie mnie bolały. Byłam pewna, że nie przeszłabym nawet widocznego z celi korytarza o własnych siłach.
Zaczęłam potrząsać kratami celi, jakby to miało mi w czymś pomóc. Swoim zachowaniem musiałam kogoś zaalarmować. Usłyszałam bowiem zbliżające się do mnie kroki.
Zawyłam głośno, gdy przed sobą zobaczyłam Alessio. Mężczyzna uśmiechał się do mnie uroczo, jakby przypatrywał się jakiemuś zwierzątku. Przechylił głowę na bok, a dłonie wsunął do kieszeni czarnych spodni opinających jego nogi. Miał na sobie ciepłą czarną bluzę, za którą oddałabym wiele. Miałam, co prawda, koc, ale to było upokarzające. Alessio powinien bardziej o mnie zadbać, skoro teoretycznie tak mu na mnie zależało. Już wcale nie ufałam temu mężczyźnie, ale wiedziałam doskonale, co musiałam robić, aby go zadowolić.
Wielu mężczyzn lubiło kobiety, które były do bólu uległe. Aleksiei sam był takim facetem, jednak potrafił oddzielić swoją dominującą naturę od bycia człowiekiem. Ulegał mi, gdy czuł taką potrzebę, a ja z radością przejmowałam nad nim kontrolę. Zwykle były to krótkie chwile, gdyż oboje wiedzieliśmy, że w głębi serca to ja najbardziej z naszej dwójki potrzebowałam uległości. Niemniej Aleksiei nie traktował mnie jak posłusznej laleczki, podczas gdy Alessio właśnie taką chciał mnie widzieć.
Było mi wstyd tak korzyć się przed Alessio, ale musiałam zacisnąć zęby i zrobić to, co mogło pomóc mi przetrwać niewolę. Dlatego złożyłam dłonie jak do modlitwy i patrząc na mężczyznę jak na najprzystojniejszą istotę na świecie, zmusiłam się do całkowitej uległości. Już i tak straciłam dumę, gdy mężczyzna mnie zgwałcił. Domyślałam się, że jeszcze nieraz miały czekać mnie takie tortury, jednak wierzyłam, że jeśli trochę go ugłaskam, Alessio zobaczy we mnie człowieka, a nie zabawkę do seksu.
- Proszę, pomóż mi.
- Och, motylku. Jak słodko prosisz. Chyba nie mam wyboru.
Mężczyzna wyjął z kieszeni bluzy klucz. Otworzył moją celę. Nie miałam sił, aby się z niej wyczołgać, więc pozwoliłam, aby Alessio wszedł do środka. Gdy zasunął za sobą kraty, serce podeszło mi do gardła. Potwornie się bałam, ale przecież znałam tego człowieka nie od dziś. Wiedziałam, czego można było spodziewać się po Alessio. Nie znałam jego demonicznej strony, ale ten mężczyzna towarzyszył mi od lat. Wierzyłam, że odnajdziemy nić porozumienia, która będzie dla mnie jednym ratunkiem w niewoli.
Alessio wziął mnie na ręce. Objęłam ledwo żywymi nogami go w pasie. Ręce zarzuciłam mu na szyję. Westchnęłam ciężko, czując się tak, jakby całe życie uleciało z mojego ciała.
Mój porywacz usiadł na brzegu łóżka. Posadził mnie na sobie okrakiem. Jedną dłoń zsunął na dół moich pleców, a drugą objął mój kark. Chwytając mnie dwoma palcami za obrożę, odchylił moją głowę nieznacznie w tył, abym była zmuszona patrzeć mu w oczy.
- Moja Elodie. Jak ci się spało?
Nie byłam pewna, czy naprawdę oczekiwał ode mnie odpowiedzi na tak absurdalne pytanie.
- Jak daleko od Rosji jesteśmy?
- Płyniemy już trzy godziny, skarbie.
Trzy godziny dzieliły mnie od mojego pana. Uzmysławiając sobie, że na wodzie Aleksiei na pewno mnie nie znajdzie, spuściłam głowę i wybuchłam płaczem.
- Słoneczko, nie martw się o nic. Teraz już jesteśmy razem. Nic ci nie grozi.
- Ty mi grozisz!
Nie było to mądre, aby krzyczeć na Alessio, lecz byłam tak wystraszona i wściekła, że nie potrafiłam zatrzymać emocji w sobie.
- Wiem, że się obawiasz, ale nie masz czego. Uwierz mi na słowo, aniołku. Zdaję sobie sprawę, jak bardzo cię skrzywdziłem, ale musiałem posmakować twojej cipki. Jesteś tak słodka, jak sobie to wyobrażałem. Teraz nic już nie stoi nam na przeszkodzie.
Alessio oszalał. Ten człowiek mnie nienawidził. Gardził mną i życzył mi wszystkiego, co najgorsze. Gdybym wcześniej zniknęła z Chicago, może nie żywiłby do mnie tak silnej nienawiści, ale przez to, że musiał opiekować się mną tak długo, patrzył na mnie tylko z pogardą.
Coś zmieniło się w jego umyśle nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Alessio po tym, jak mnie zgwałcił, stał się czuły i opiekuńczy. Mówił o naszej wspólnej przyszłości, jakby był we mnie zakochany. Działało to na moją korzyść, jednak nie opuszczało mnie wrażenie, że mój oprawca stał się niepoczytalny. Taki człowiek był niezwykle niebezpieczny, ale póki mnie przytulał i z czułością szeptał mi do ucha, że wszystko się ułoży, moje nieustannie przerażone ciało nie trzęsło się tak niemiłosiernie.
- Jak długo będziemy jeszcze płynąć?
- Kilka godzin, skarbie - odparł, nie udzielając mi żadnej konkretnej informacji.
- Gdzie płyniemy? Alessio, powiedz mi, proszę...
- Zmierzamy do Japonii, kochanie.
Wbiłam paznokcie w plecy Alessio, jednak mężczyźnie najwyraźniej to nie przeszkadzało. Potrzebowałam zadać mu trochę bólu, gdyż chciałam aby Alessio choć trochę poczuł cierpienie, które czułam ja.
- Co tam z nami będzie? Co planujesz ze mną zrobisz? Sprzedasz mnie? Będę czyjąś dziwką?
- Ach, Elodie. Zawsze byłaś taka niewinna i urokliwa.
Wtuliłam twarz w ramię mężczyzny. Zaszlochałam tak głośno, że słychać było mój płacz na całym statku.
- W Japonii zatrzymamy się u mojego przyjaciela - wyjaśnił, pocierając okrężnym ruchem moje plecy. - Ma na imię Yashiro. Znamy się jeszcze z czasów szkoły. Wiesz, zanim stałem się pracownikiem Alberto, chodziłem do państwowego liceum. Nie wiedziałem, jaką drogę obiorę w przyszłości. Yashiro stał się członkiem Yakuzy, a ja dołączyłem do mafii Chicago. Nie stało się to tak, jak tego chciałem, ale lepiej być ochroniarzem niż być kimś obcym. Ustawiłem się, zdobyłem pieniądze, a teraz mogę wreszcie być wolny.
Alessio był wolny przez całe życie. Nie mógł odejść z pracy dla Alberto, ale nie był zamknięty w czterech ścianach tak, jak ja. Mógł wyjeżdżać do miasta, kiedy tylko chciał, a także odwiedzał kluby ze striptizem i burdele, o czym informowała mnie Birdie. Nieraz popijał wieczorami piwo z Leonardo na tarasie, a gdy chciałam do nich dołączyć, Alberto odganiał mnie stamtąd. Mimo, że Birdie mogła spędzać z nimi czas, ja byłam zawsze traktowana jak Kopciuszek. Nikt mnie nie chciał. Miałam tylko służyć.
Życie sobie ze mnie zakpiło. Odebrało mi mamę, tatę i brata. Przez całe życie egzystowałam w niewiedzy, nie mając pojęcia, że moje życie powinno toczyć się w Rosji. Nikita i Ivan pokazali mi, jak dobre serca mieli. Byli dla mnie wsparciem i pomogli mi niesamowicie, gdy trafiłam do Aleksieia. Pokochałam ich. Byłam wdzięczna za chwile spędzone z nimi, ale żałowałam, że nie było ich więcej.
- Wiesz, kiedy twój braciszek mnie torturował, miałem ochotę ukręcić temu sukinsynowi pierdolony łeb - zaśmiał się, a ja zacisnęłam powieki, modląc się o to, aby moim bliskim nic złego się nie stało. - Pozwalał sobie na zbyt wiele. Nagrał jeszcze pieprzone wideo, na którym miałem cię przeprosić. Co za popierdolony skurwiel. Jak dobrze, że nie będziesz miała już z nim kontaktu, serduszko.
- Alessio, puść mnie.
Mężczyzna uniósł ręce w górę. Uśmiechnął się jednak szyderczo, gdyż oboje wiedzieliśmy, że mimo, iż mnie puścił, tak naprawdę nie byłam wolna.
Zsunęłam się z kolan mężczyzny. Wylądowałam na podłodze. Próbowałam wstać, ale byłam tak słaba, że nie potrafiłam się podnieść.
- Może skorzystamy z tego, że jesteś na kolanach, słońce?
- O czym ty...
Zanim zdążyłam zapytać, co chciał ze mną zrobić, Alessio zsunął spodnie do kostek, ściągając również bokserki. Wyskoczył z nich naprężony penis. Mężczyzna wbił palce w mój kark i przyciągnął moją twarz do swojego przyrodzenia. Zacisnęłam usta w wąską kreskę, nie chcąc pozwolić, aby wsunął mi do nich swojego kutasa. Alessio był jednak niezrażony moim oporem. Wodził czubeczkiem fiuta wokół moich ust, uśmiechając się z wyższością.
- Otwórz usteczka. Jeśli nie weźmiesz mnie do buzi, powalę cię na czworaka i wypieprzę twoją dupkę. Od ciebie zależy, gdzie wolałabyś mnie mieć. Choć ostrzegam, że nie będę się pierdolił w tańcu i wejdę w ciebie mocno i brutalnie.
Kiedy Alessio mocno zacisnął palce na moim karku, odruchowo otworzyłam usta. Porywacz wykorzystał moment mojej słabości i wsunął mi się do ust. Poczułam go głęboko w gardle, dlatego towarzyszył mi odruch wymiotny.
Zaczęłam uderzać mężczyznę po udach, szarpiąc się z nim, ale im mocniej walczyłam, tym głębiej Alessio wsuwał mi penisa do ust. Spojrzałam na niego z dołu załzawionymi oczami.
- Wyglądasz rozkosznie, dziecinko. Twoje łzy mnie podniecają, wiesz?
Pokręciłam błagalnie głową, ale Alessio nie miał dla mnie litości. Zaczął poruszać rytmicznie biodrami. Kazał mi pieścić swoje jądra dłońmi.
Sięgnęłam dna. Nigdy nie czułam się tak bezwartościowa. Nie wiedziałam, dlaczego pozwalałam mu robić te wszystkie poniżające rzeczy, ale strach skutecznie sprawił, że stałam się bezbronną marionetką w jego rękach. Robiłam to, co chciał, aby nie zostać skrzywdzoną bardziej.
Penis brutalnie wdzierał się w moje usta. Chciałam, aby ten koszmar jak najszybciej się skończył. Dlatego zaczęłam pracować językiem. Zasysałam policzki na kutasie, pragnąc jak najszybciej dotrzeć do końca.
- Kurwa!
Alessio wytrysnął spermę w moje gardło. Wyszedł szybkim ruchem z moich ust, ale nie pozwolił mi wypluć spełnienia. Chwycił mnie mocno za szczękę, patrząc na mnie prowokująco.
- Połknij.
Kiedy przełknęłam, zaczęłam się krztusić. Uderzyłam mojego oprawcę w udo. Jego kutas wciąż dyndał mi przed twarzą. Może teraz miał zamiar zgwałcić mnie od tyłu. Było mi wszystko jedno. Odkąd byłam małą dziewczynką, byłam uczona tego, aby się poddawać.
Uległość była częścią mnie. Zwykle się jej opierałam, nie chcąc, aby ludzie widzieli we mnie laleczkę posłuszną "ojcu". Uległość była jednak darem, który pielęgnowałam przy Aleksieiu. Mój pan wyłuskał ze mnie to, co najpiękniejsze. Pokazał mi, że poddawanie się drugiemu człowiekowi nie było uwłaczające. Każdy miał swój sposób na radzenie sobie ze stresem, a moim było oddawanie się pod rozkazy Aleksieia. Nigdzie nie czułam się bardziej wolna niż pod władczą ręką mojego króla.
- Uspokój się, Elodie. Pójdziemy się umyć, dobrze?
- Nigdzie z tobą nie idę! Zostaw mnie w spokoju! Nienawidzę cię!
Alessio chwycił mnie za przedramiona. Próbowałam walczyć, ale to była jak walka ze ścianą.
- Chcę, żebyś zdechł, skurwielu! - krzyknęłam mu prosto w twarz. - Chciałam cię chronić! Prosiłam Aleksieia i Maksima, aby cię nie zabijali! To dzięki mnie żyjesz! Pragnęłam zrobić dla ciebie coś dobrego! Gdybym wiedziała, że porwiesz mnie po to, aby mnie gwałcić, sama bym cię zabiła!
- Teraz będziesz miała do tego okazję, niewolnico.
To nie był głos Alessio. To nie były jego słowa.
Spojrzałam za kraty celi. Otworzyłam szeroko oczy. Moje serce przepełniła nadzieja i niedowierzanie. Jak to było możliwe?
Mój pan, Aleksiei Ivanov, stał w korytarzu z bronią wycelowaną w głowę Alessio. Uśmiechał się jak król, którym dla mnie był. Miał na sobie czarną koszulkę z długim rękawem, czarne spodnie i ciężkie buty. Na jego szyi niezmiennie znajdowała się czerwona obroża.
Po lewej stronie Aleksieia stali Maksim i Nikita. Po prawej natomiast znajdowali się Victor i Hayes.
Przyszli tu po mnie. Byli tu po to, aby mnie uratować.
Wszystko następnie działo się bardzo szybko. Aleksiei otworzył kraty celi, po czym obezwładnił Alessio, odrywając go ode mnie. Mój porywacz krzyczał i bluźnił, ale mój pan wraz ze swoim ojcem wkrótce związali go jak najprawdziwszego więźnia. Maksim i Nikita podnieśli Alessio, który szarpał się mimo tego, że na jego rękach i nogach znajdowały się wrzynające się w skórę sznury. Patrzył na mnie z nienawiścią, jakbym to ja była winna temu, że statek został zaatakowany przez Bratwę.
Alessio został wyprowadzony z celi. Victor został przy mnie i Aleksieiu. Brat mojego pana był zabójczo seksowny, ale nie można było się temu dziwić, skoro był klonem Aleksieia. Na samą myśl o tym zachciało mi się śmiać.
- Księżniczko...
Aleksiei padł przy mnie na kolana. Przyczołgałam się do niego resztkami sił. Objęłam go mocno w pasie, policzek wtulając w jego pierś. Płakałam głośno, trzęsąc się, ale będąc wdzięczna, że ten koszmar się zakończył.
Mój ukochany pocałował mnie w czubek głowy. Czułam, jak się trząsł. Było mi go szkoda. Kochałam go i bolało mnie to, gdy cierpiał.
Odrywając się lekko od Aleksieia, objęłam dłońmi jego seksowną twarz. Spojrzałam na ogromnego siniaka widocznego przy jego skroni, a także opuchnięte i zaczerwienione oczy. Pocałowałam go w czubek nosa, co wywołało u mojego pana śmiech.
- Teraz zabawimy się w panią i niewolnika. Elodie, zniszczymy wspólnie tego skurwiela?
Na to pytanie istniała tylko jedna odpowiedź. Była niezgodna z moim sumieniem, ale czasami trzeba było posunąć się o krok dalej żeby żyć tak, jakby jutra miało nie być.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top