54
Elodie
Minął tydzień od dnia, w którym Birdie i Alberto odeszli z tego świata.
W ciągu tych siedmiu dni wydarzyło się wiele dobrego, ale również złego. Aleksiei był przy mnie przez cały czas, aby mnie wspierać. Czasami oddawał się w moje władanie, ale częściej to ja mu ulegałam. Mój apetyt seksualny wzrósł po stracie dziewictwa. Stałam się nienasycona, co mojemu panu oczywiście odpowiadało.
Na razie nie mogłam spotykać się z Leonardo. Przez ten tydzień musiał pokazać Bratwie, że naprawdę był jej lojalny. Maksim przywitał Leonardo z otwartymi ramionami, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.
Po tragicznych wydarzeniach Ivan i Nikita byli dla mnie dużym wsparciem. Przyjeżdżali do naszego domu, rozmawiali ze mną i troszczyli się o mnie tak, jak nie mogli robić tego przez ostatnie lata.
Kiedy dopytywałam o to, co stało się z Alessio, Aleksiei początkowo mi nie odpowiadał. Pytałam więc Nikity, jednak on również nie mógł mi nic powiedzieć. Obiecał mi, że gdy przyjdzie na to pora, mój ukochany mi o wszystkim powie.
Dziś nadszedł dzień, w którym mogłam po raz pierwszy od zabójstwa Birdie zobaczyć się z Leonardo. Cieszyłam się, że Aleksiei zawiezie mnie do siedziby Bratwy. Podobno wieczorem miało odbyć się tam spotkanie, w którym mój pan musiał wziąć udział. Wówczas moją niańką miał być Hayes jako, że Victor również musiał być obecny na tym spotkaniu. Trochę się obawiałam, że ten wiecznie napalony chłopak znów mnie oblegnie, ale nie miałam prawa dyskryminować Hayesa. Ten człowiek przeżył piekło w irańskiej niewoli. Było mi go niesamowicie szkoda, ale cieszyłam się, że odzyskał spokój i bezpieczeństwo.
Wsiadłam do samochodu, znajdując się na miejscu pasażera. Aleksiei zajął miejsce za kierownicą. Znów miał na sobie skórzane rękawiczki, a ja niemal doszłam, widząc go w nich.
- Nakarmiłaś papugi, skarbie?
Pokiwałam twierdząco głową.
- Kotku, czy jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić?
Mieliśmy nadmiar czasu, gdyż do siedziby Bratwy mieliśmy przyjechać na siedemnastą. Uśmiechnęłam się więc porozumiewawczo do Aleksieia. Od tygodnia nie zdjął z szyi czerwonej obroży. Wyglądał w niej obłędnie. Podobało mi się w nim takie połączenie dominującego z uległym.
Aleksiei objął dłonią mój kark w dominującym geście. Uniósł wyczekująco brwi.
- Czy mógłbyś, proszę, zrobić mi palcówkę, mając na sobie te rękawiczki?
- Chodź tutaj, zboczuszku.
Mój pan poklepał się po udach. Odpięłam pas bezpieczeństwa i przeniosłam nogę nad udami Aleksieia. Usiadłam na nim, moszcząc się wygodnie.
- Jesteś bardzo niegrzeczną dziewczynką, kotku. Wyzwoliłem w tobie seksualnego demona.
- Jestem twoim najwspanialszym dziełem, panie. Czyż nie?
Lubiłam się z nim droczyć. Śmianie się w towarzystwie Aleksieia było czymś, co kiedyś wydawało mi się niedoścignionym marzeniem.
W domu w Chicago rzadko bowiem mogłam się śmiać. Kiedy odwiedzała mnie Birdie, śmiałyśmy się do upadłego, jednak gdy wyjeżdżała, Alberto karał mnie za śmiech. Musiałam być mu posłuszna i zawsze gotowa do służenia jemu i jego przyjaciołom.
Po śmierci Alberto czułam ulgę. Wiedziałam, że w końcu byłam bezpieczna. Jeśli przyszłoby co do czego, oddałabym swoje życie za bezpieczeństwo moich bliskich. Ochroniłabym Aleksieia, Nikitę i Ivana, gdyż to oni byli najbardziej narażeni na niebezpieczeństwo ze strony Alberto Russo. Skoro jednak człowiek, który mianował się moim ojcem przez wiele lat już nie żył, nie musiałam się niczego obawiać.
Aleksiei przygryzł moją dolną wargę, ciągnąc ją w swoją stronę. Trochę zapiekło, ale podobało mi się to.
Mój pan wsunął mi rękę w majtki. Drgnęłam niespokojnie.
- Cichutko, kochanie. Chyba nie chcesz, żebym przerwał, prawda?
Pokręciłam przecząco głową.
To było zupełnie nowe i elektryzujące doznanie. Aleksiei w ciągu ostatnich kilku dni namiętnie robił mi palcówki, ale gdy pieprzył mnie w tych swoich seksownych skórzanych rękawiczkach, miałam wrażenie, że z przyjemności odlecę w kosmos.
- Kto cię pieprzy?
- Ty, panie - wychrypiałam, nadziewając się na jego dwa palce jak zachłanna dziewczynka.
- Do kogo należysz?
- Do ciebie, panie.
- Czyje stopy dzisiaj wyliżesz, gdy wrócimy do domu?
Nie wytrzymałam. Zaśmiałam się, na co Aleksiei również parsknął śmiechem. Nie spodziewałam się, że taką radość będzie mu sprawiało rozśmieszanie mnie w momentach, w których byłam niebezpiecznie blisko orgazmu.
- Twoje, panie. Tylko twoje!
- Grzeczna dziewczynka. Zasłużyłaś na spełnienie.
Aleksiei wsuwał we mnie jednostajnym ruchem dwa palce, kciukiem pieszcząc moją łechtaczkę. Przytrzymywałam się jego ramion. Było mi tak dobrze. Nie myślałam, że pieszczoty ciała mogły być tak ekstatyczne. Gdybym wcześniej wiedziała, jak przyjemne mogło być życie, zaczęłabym oglądać się za chłopcami wcześniej. Jeśli jednak bym to zrobiła, nie poznałabym Aleksieia.
Może byłam szalona, ale wierzyłam, że wszystko w życiu działo się po coś. Uważałam, że każdy z nas miał szansę na lepsze życie. Czasami trzeba było zaczekać na zmianę sytuacji, jednak nieraz warto było wziąć sprawy w swoje ręce, gdyż żaden człowiek nie żył wiecznie.
Doszłam z imieniem mojego pana na ustach. Moje uda drżały jeszcze przez jakiś czas. Aleksiei cierpliwie zataczał dłonią koła na moich plecach. Kiedy wyjął palce z mojej cipki, wsunął je sobie do ust. Patrzyłam jak zahipnotyzowana na moją wilgoć pokrywającą skórzane rękawiczki. Mój pan wylizał je do czystości, po czym wytarł chusteczką higieniczną.
Wróciłam na miejsce. Aleksiei uśmiechnął się krzywo, gdy ze schowka wyjęłam buteleczkę perfum. Matve kupił je dla mnie wczoraj. Nie chciałam przyjąć prezentu, gdyż uważałam, że niczym sobie na niego nie zasłużyłam, ale Matve po prostu zostawił perfumy na stole kuchennym i poszedł do siebie. Nie byłabym sobą, gdybym mu nie podziękowała. Poszłam więc za nim i przytuliłam go mocno, dziękując za to, że przyjął mnie do rodziny.
Popsikałam się perfumami, aby ukryć zapach podniecenia. Kiedy ruszyliśmy z miejsca, wyjrzałam za okno i uśmiechnęłam się szeroko.
- Myślisz, że mogliśmy pomóc Birdie?
Aleksiei zacisnął mocno dłonie na kierownicy. Może niepotrzebnie go o to zapytałam, ale potrzebowałam rozmowy o swojej siostrze, która w rzeczywistości wcale nie była moją rodziną. Wychowywałam się jednak z Birdie i wspólnie przeżyłyśmy naprawdę wiele. Zapomnienie o niej z dnia na dzień było niemożliwe. Poza tym, mimo tego, czego chciała się dopuścić, Birdie była człowiekiem. Należało ją wspominać. Może byłam zbyt dobra, gdyż to, że chciała mnie zabić było okrutnym czynem, ale moje współczujące serce nie potrafiło przejść do porządku dziennego po wydarzeniach sprzed tygodnia.
- Nie, kochanie. Nie mogliśmy jej pomóc. Płynęła w niej krew Alberto. To był pieprzony szaleniec.
Wyjrzałam za okno. Poczułam w kącikach oczu łzy, ale musiałam przyznać Aleksieiowi rację.
- Powiesz mi, co stało się z Alessio?
- Elodie, na pewno chcesz o nim mówić? Myślałem, że wolałabyś zamknąć ten temat.
- Muszę wiedzieć, co się z nim stało. Ivan powiedział mi, że nagrał jakieś wideo dla mnie z Alessio w roli głównej, ale podobno nie pozwoliłeś mu mi go pokazać.
Czułam, że stąpałam po cienkim lodzie, ale ta niewiedza mnie dobijała.
Mój pan wziął głęboki wdech. Nie patrzyłam na niego, gdyż bałam się, że się rozpłaczę. Emocje buzowały we mnie z ogromną siłą. Pragnęłam się uspokoić, ale niestety to było ode mnie silniejsze.
- Wysłałem Alessio do Włoch - wyznał Aleksiei, a ja zacisnęłam dłonie w pięści, martwiąc się, jak będzie brzmiała dalsza część wypowiedzi. - Ma bezwzględny zakaz wjeżdżania na terytorium Stanów Zjednoczonych, więc nie wróci już do Chicago. Przez rok będzie obserwowany przez ludzi, którym ufam. Alessio będzie na celowniku, więc ci nie zagrozi.
- Dlaczego go nie zabiłeś?
Odważyłam się spojrzeć na Aleksieia. Zacisnął mocno szczękę. Wyglądał tak, jakby miał sobie połamać zęby.
- Nie chcę cię denerwować, panie. Przepraszam.
- Nie przepraszaj, Elodie. Nie masz powodu, aby przepraszać za ciekawość. Rozumiem, że czułaś coś silnego do Alessio.
- To przeszłość. Kocham tylko ciebie i nigdy w to nie wątp, panie. Byłam zauroczona Alessio jako nastolatka, która nie miała innych chłopców wokół siebie. Mówiłam ci już, że Alberto celowo zatrudnił Alessio, aby mną z łatwością manipulować. Nieraz zdarzało się, że Alberto groził mi tym, że jeśli nie wykonam jakiegoś zadania, on zrobi Alessio krzywdę. Dlatego byłam mu posłuszna i robiłam wszystko, co chciał. Byłam głupia, ale nie było wokół mnie nikogo, kto mógłby mi zwrócić uwagę.
- Kurwa, kochanie...
Pokręciłam przecząco głową. Moje oczy zaszły łzami, a w gardle pojawiła się gula. Uznałam, że powinnam chwilę pomilczeć, aby się uspokoić. Mówienie o uczuciach było ważne, ale ostatnimi czasy moje życie aż zanadto skupiało się na emocjach.
Przypomniałam sobie chwile, w których Alessio był dla mnie uprzejmy. Czasami wieczorami graliśmy w karty, a niekiedy pływaliśmy razem w basenie. Rozmawialiśmy długimi godzinami. Zwierzałam mu się ze swoich sekretów. Uważałam go za swojego przyjaciela. Przez lata żyłam w błędzie. Dopiero gdy przyszło co do czego, dowiedziałam się, że wszystko, co łączyło mnie z Alessio, było kłamstwem. Ubzdurałam sobie, że mnie lubił, podczas gdy w rzeczywistości mną gardził.
Nienawidziłam Alessio, ale nie życzyłam mu śmierci. Był jedynym żyjącym człowiekiem, z którym była związana moja przeszłość. Miałam również Leonardo, ale jego spotykałam rzadziej. Nie byłam do niego tak przywiązana, jednak cieszyłam się, że Bratwa go wysłuchała i oszczędziła.
- Nie zabiłem go, bo bałem się, jak to na ciebie wpłynie.
Spojrzałam na Aleksieia z ciekawością. Nic nie mówiąc, położyłam rękę na jego dłoni. Uśmiechnęłam się do niego, gdy na mnie spojrzał.
- Kocham cię. Nigdy w to nie wątp.
Kiedy dojechaliśmy do siedziby Bratwy, byłam już spokojna. Cieszyłam się, że dowiedziałam się, co stało się z Alessio. Wiedziałam, że te rozmowy również dla Aleksieia były trudne, ale udało nam się zamknąć temat.
Gdy weszliśmy do środka, w holu powitał nas Maksim. Mężczyzna mocno mnie przytulił, nazywając mnie swoją córeczką. Nikita, który to usłyszał, szturchnął szefa Bratwy w bok. Przez chwilę bałam się, że Maksim się zezłości i wywiąże się tu krwawa jatka, ale w Bratwie większość osób była bardzo mocno ze sobą związana i takie żarty były na porządku dziennym.
Aleksiei wraz z Fiodorem i Grigorijem poszedł do głównego salonu. Mój pan spojrzał na mnie pytająco, jakby chcąc się dowiedzieć, czy dam sobie radę. Skinęłam tylko głową i pomachałam do niego, aby się nie martwił.
Zauważyłam, że w kącikach jego oczu pojawiły się zmarszczki. Pewnie był to efekt niewyspania i zmartwień towarzyszących mu w ostatnim czasie. Obiecałam sobie, że gdy będziemy mieć chwilę wolnego, zaopiekuję się nim. Jeśli nie będzie chciał mi się poddać, przykuję go do łóżka kajdankami. Na pewno nie będzie miał nic przeciwko.
- Siostrzyczka!
Nie zdążyłam się nawet odwrócić, aby spojrzeć, skąd dochodził ten głos, gdy Ivan porwał mnie w objęcia i okręcił wokół własnej osi. Gdy postawił mnie na podłodze, odwróciłam się w jego ramionach. Moim oczom ukazał się zabójczo seksowny uśmiech.
- Stęskniłam się za tobą, braciszku.
- Zaczekaj! Mam coś dla ciebie!
Ivan pobiegł na górę. Spojrzałam pytająco na Maksima i Nikitę. Zapewne mieli ciekawsze rzeczy do roboty niż niańczenie mnie, ale nie wyglądali, jakby im to jakoś szczególnie przeszkadzało.
Nagle Ivan zszedł z góry z bukietem fiołków. Podał mi go, uśmiechając się szeroko.
- Z jakiej to okazji?
Blondyn wzruszył nonszalancko ramionami. Jeśli miałabym opisać, jak w mojej wyobraźni wyglądał książkowy niegrzeczny chłopiec, pokazałabym zdjęcie mojego brata.
- Ostatnio to ty dałaś mi kwiaty, więc postanowiłem ci się odwdzięczyć, słonko. Mam nadzieję, że ci się podobają.
Łzy wzruszenia napłynęły mi do oczu. Gdybym wiedziała, że miałam w Rosji tak cudownego brata, uciekłabym od Alberto już lata temu. Straciłam mnóstwo czasu na odgrywaniu roli posłusznej córeczki tatusia, kiedy mój prawdziwy ojciec znajdował się w innym kraju.
- Są piękne. Dziękuję.
Pocałowałam brata w policzek. Zaciągnęłam się zapachem fiołków. Ivan zaproponował, że wstawi kwiaty do wody. Obiecał, że potem się jeszcze zobaczymy. Pobiegł z powrotem na górę i pomachał do mnie radośnie. Kto by pomyślał, że tak umięśniony i wytatuowany bad boy będzie taki milutki?
- Jesteś gotowa, córeczko?
Odwróciłam się do Nikity. Czekał na mnie wraz z Maksimem.
Biorąc uspokajający oddech, przywołałam na twarz uśmiech i pokiwałam głową.
Czekało mnie spotkanie z osobą, której zawdzięczałam życie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top