49

Elodie

Jechaliśmy do siedziby Bratwy. W czasie jazdy Aleksiei dał mi swój telefon i poprosił, abym zadzwoniła do Fiodora. Mężczyzna, którego widziałam raz w życiu, odebrał, a ja przełączyłam połączenie na tryb głośnomówiący.

- Aleksiei? Co się dzieje? 

- Czy do domu dojechał Maksim, Nikita, Ivan i nasi goście?

- Ach, tak!

Ulżyło mi, słysząc spokojny głos rozmówcy. Westchnęłam, patrząc z ulgą na Aleksieia.

- Wiesz, co się z nimi dzieje? 

- Są w lochach. Zabawa chyba dobiegła końca, bo chwilę temu widziałem Grigorija i Michaiła. Wyszli stamtąd z szerokimi uśmiechami, więc domyślam się, że bawili się nieźle. Chcesz, żebym coś jeszcze dla ciebie zrobił? Mam pójść do twojego ojca i przekazać mu, że zadzwoniłeś? 

- Nie będzie takiej potrzeby - odparł Aleksiei, machając ręką, choć przecież Fiodor go nie widział. - Do zobaczenia za dziesięć minut. 

Rozłączyłam się. Odłożyłam telefon do przegródki na napój. Odchyliłam się w fotelu i wbiłam wzrok w drogę ciągnącą się w nieskończoność. 

Bębniłam palcami o uda. Rozglądałam się na boki, jakby to miało mi w czymś pomóc. Stresowałam się ogromnie tym, że Alberto miał jakiś plan B, który mógłby nas zniszczyć. Nie miałby skrupułów, aby zabić Maksima, Nikitę czy Aleksieia. Alberto nienawidził Rosjan i Bratwy, czego nie rozumiałam. Kierował się w życiu tylko zemstą za coś, co na dobrą sprawę wcale nie było wielką sprawą. 

- Kotku? Powiedz mi, czego się boisz?

Spojrzałam na profil Aleksieia. Było dziś pochmurnie. Pogoda zdawała się ze mnie kpić. Czułam się jak te smętne chmury widoczne na niebie, na które każdy narzekał, pragnąc choć odrobiny słońca. 

- Nie wydaje ci się to za proste? Alberto i Alessio przylecieli do Rosji tylko po to, aby dać mi list? Czy naprawdę nie widzisz, że coś jest nie tak?

- Jeśli się nad tym zastanowić, możesz mieć rację. Jednak skoro Maksim, Nikita i Ivan wzięli ich w obroty, na pewno nie przyjdzie im do głowy, aby zrobić coś lekkomyślnego. Alberto może poszedł po rozum do głowy i chciał dostać karę za to, co zrobił tobie i twojej matce. Nie wierzę w nagłe nawrócenia, ale może coś w tym jest, skoro nie protestował, gdy nasi ojcowie zabierali ich do siedziby Bratwy. 

Pokiwałam głową, przyjmując słowa Aleksieia. Trochę się uspokoiłam, ale nie zmieniło to faktu, że przeczuwałam, iż coś wisiało w powietrzu.

Zostało nam siedem minut do celu. Patrzyłam na zegarek tak długo, że aż dostałam oczopląsu. Nie podobało mi się to, co się ze mną działo. Chciałam wrócić bezpiecznie do domu, gdzie razem z Aleksieiem moglibyśmy się sobą zająć. Potrzebowałam uklęknąć u jego stóp i poczuć, że był tu przy mnie, aby mnie chronić. Tym razem rola pani Aleksieia zeszła na bok. Znacznie lepiej czułam się, gdy to on sprawował nade mną kontrolę, co nie zmieniało faktu, że czułam się silna, kiedy mój pan pozwalał mi się zdominować. 

Skręciliśmy w prawo. Ta ulica bezpośrednio prowadziła do siedziby Bratwy. Westchnęłam z ulgą, widząc na zegarze, że zostały nam jeszcze cztery minuty do celu.

- Kurwa!

Aleksiei przeklął, a ja krzyknęłam, gdy nagle samochód zaczął kręcić się dookoła jak jakiś bączek. Chwyciłam się rozpaczliwie fotela. Obraz przed oczami mi się zamazywał. Bałam się, że to koniec. Nie chciałam jeszcze umierać. Nie przeżyłam z Aleksieiem nawet swojego pierwszego razu. Nie wzięłam z nim ślubu. Mogliśmy zrobić tak wiele, więc dlaczego życie chciało tak okrutnie z nas zakpić? 

- Nie!

Coś przestrzeliło nam koła. Chwyciłam się kurczowo przedramienia Aleksieia, chcąc być przy nim, gdy zginiemy. Wierzyłam, że nawet w życiu po śmierci nasze dusze się odnajdą, aby na wieczność być ze sobą. 

Samochód zwalniał, albo miałam takie wrażenie dlatego, że umierałam. Zamknęłam rozpaczliwie oczy, szykując się na to, że spadniemy z urwiska, które rozpościerało się po prawej stronie, ale nic takiego nie nastąpiło.

Gdy się zatrzymaliśmy, zaczęłam szybko oddychać i płakać. Spojrzałam na Aleksieia. Mój pan był cały, choć szok w jego oczach sprawił, że straciłam grunt pod stopami. Bałam się, że stanie się coś bardzo złego. Przecież nie wpadliśmy w poślizg dlatego, że na drodze był lód, bo jego tam zwyczajnie nie było. Poza tym, ktoś przestrzelił nam koło, co poczułam wyraźnie.

- Jesteś cała? Kurwa, kochanie....

- Tam jest samochód.

Pokazałam na pojazd znajdujący się przed nami. Nikt z niego nie wyszedł, ale auto zasłaniało nam drogę. 

- Boże, oni chcą nas zabić! Aleksiei...

- Zostań w samochodzie.

- Co? 

Skrzywiłam się, kiedy zobaczyłam, jak mój pan sięga po broń znajdującą się w schowku. Przeładował ją i chwycił za klamkę samochodu, gotów z niego wyjść.

- Nie rób tego! Jeśli zginiesz, ja też umrę!

Nie musieliśmy długo czekać na rozwój wydarzeń. Ze stojącego na przeciwko nas samochodu wyszły bowiem dwie osoby. 

To nie mogła być prawda. Czy aby na pewno nie umarłam i nie miałam jakichś dziwnych retrospekcji? 

Przed nami stanęli Birdie i Leonardo. Moja siostra i jej mąż. 

- Ja pierdolę, czy to...

Skinęłam głową na niedokończone pytanie Aleksieia.

Nie zwracając uwagi na mojego ukochanego, wyszłam z samochodu. Usłyszałam jakieś groźne rosyjskie słowo wychodzące z ust mojego pana. Wiedziałam, że był na mnie zły, ale niedowierzanie nie pozwoliło mi siedzieć w samochodzie, podczas gdy przed sobą miałam dziewczynę, z którą dzieliłam się swoimi największymi sekretami i której mówiłam o swoich fantazjach erotycznych dotyczącymi Alessio.

Birdie uniosła pistolet do góry, kiedy zobaczyła, że do niej podchodzę. Czułam za plecami obecność Aleksieia. Mój pan celował bronią w Leonardo i Birdie, podczas gdy ja uniosłam ręce do góry w poddańczym geście. 

Stanęłam w odległości dwóch metrów od nich. Leonardo celował w Aleksieia, a Aleksiei w niego. Birdie w kolei miała cel wymierzony na mnie, choć przecież nie miałam czym się bronić. 

- Co tutaj robicie? O co chodzi?

Nie znosiłam tego, że mój głos zabrzmiał tak bezbronnie. Nie potrafiłam jednak nic na to poradzić. 

Po moich policzkach spłynęły łzy, gdy Birdie szyderczo się ze mnie zaśmiała. Pokręciła głową z niedowierzaniem. 

- Nie spodziewałam się, że tak szybko ulegniesz swojemu właścicielowi, siostrzyczko.

- Birdie, ja...

- Milcz! 

- Nie waż się tak odzywać do mojej kobiety! - krzyknął na Birdie Aleksiei. Nie patrzyłam na niego, wbijając wzrok w fałszywą siostrę, jednak wcale nie musiałam na niego patrzeć, aby się domyślić, jak ogromna furia była wymalowana na jego twarzy.

- Twojej kobiety? - spytała Birdie, fukając jak obrażone dziecko. Leonardo uśmiechnął się kpiąco. Nie poznawałam go. Myślałam, że mnie lubił, ale najwyraźniej się myliłam. 

- Po co tutaj przyjechaliście? Czego od nas chcecie? - spytał Aleksiei, starając się nie pokazać po sobie nerwów. Gdyby nie moja obecność, na pewno zabiłby Birdie i Leonarda, ale powstrzymywał się przed tym tylko dlatego, że bał się, iż nie zdąży zabić ich obojga w wystarczająco krótkim odstępie czasu uniemożliwiającym im skrzywdzenie mnie. 

- Tak standardowe pytania od kogoś o tak niezachwianej reputacji, panie Ivanov? 

- Birdie, nie mów do niego z taką kpiną!

- Zamknij mordę, suko! - krzyknęła Birdie, a ja uniosłam dłonie wyżej, gdy zobaczyłam, jak dziewczyna unosi pistolet na wysokość mojej głowy. - Tolerowałam cię przez przez tyle pieprzonych lat, ale po co to robiłam, skoro odpłaciłaś mi się tak paskudnym zachowaniem?! Chciałaś mieć tatę tylko dla ciebie! Byłaś jego księżniczką!

- Mam ci przypomnieć, kogo traktował jak księżniczkę? - spytałam, czując furię wypełniającą stopniowo moje ciało. - To ty dostałaś męża, podczas gdy dla mnie Alberto nie miał żadnych planów! Podkochiwałam się w Alessio, podczas gdy oboje się ze mnie naśmiewaliście! Zostałam zamknięta w domu jak jakaś niewolnica!

- Teraz też nią jesteś! Powiedz mi, jak dużego chuja ma twój pan? Bolało cię, gdy cię pieprzył? Mam nadzieję, że tak było, dziwko!

Nagle stało się coś, o czym nie fantazjowałabym w najśmielszych snach.

Leonardo odwrócił się przodem do Birdie. Spojrzał jej głęboko w oczy, po czym położył dłoń na karku dziewczyny, aby przyciągnąć ją do namiętnego pocałunku. Moja siostra była skonsternowana, ale poddała się pieszczotom męża. Zarzuciwszy mu ręce na szyję, zaczęła całować go z pasją i ogromną miłością. 

Aleksiei wystawił przed siebie dłoń, gdy zobaczył, że chcę podejść do dwójki tak bliskich mi osób. Pokręcił przecząco głową, prosząc mnie niemo o to, abym została w miejscu.

Otworzyłam usta ze zdziwienia, gdy zobaczyłam, jak Leonardo przykłada lufę pistoletu do piersi Birdie. Dziewczyna była tak zaaferowana pocałunkiem, że zdała sobie sprawę z tego dopiero w chwili, w której padł strzał.

Oczy mojej siostry otworzyły się szerzej, a usta uchyliły jakby w niedowierzaniu. Patrzyłam, jak Leonardo spływa łza po policzku. Pocałował Birdie w czoło i spojrzał jej w oczy.

- Przepraszam, ale musiałem cię powstrzymać, moja wariatko - wychrypiał pełnym emocji głosem Leonardo, trzymając Birdie mocno w ramionach tak, aby ostatnie chwile swojego życia spędziła przy ukochanym mężu. - To, co chciałaś zrobić Elodie i Aleksieiowi było niedopuszczalne. Nie poznawałam cię przez ostatnich kilka dni, dlatego posunąłem się do ostateczności. Nie oczekuję wybaczenia, ale wiedz, że jest mi cholernie przykro, żoneczko.

Leonardo padł na kolana, gdy z ciała Birdie uleciało życie. Patrzyłam, jak mężczyzna z całych sił obejmuje martwe ciało mojej siostry. Płakał wniebogłosy, kołysząc ją w ramionach. 

Sama padłam na kolana. Aleksiei nie mógł mnie pocieszyć, gdyż na muszce miał Leonardo.

Nie wiedziałam, co się działo. To było niemożliwe, ale...

Jedno było pewne. Birdie Russo nie żyła.

- Co ty odpierdoliłeś? 

Głos Aleksieia był spokojny i wyważony. Podszedł powoli do Leonardo. Patrzyłam na nich, modląc się w duchu o to, aby nikomu nic się nie stało.

- Musiałem ją zabić. Ona chciała, abym zgwałcił Elodie, a potem poszatkował jej ciało na małe kawałeczki. Nie mogłem jej tego zrobić. Kochałem Birdie, ale była szalona. Elodie nigdy nie zrobiła mi nic złego, więc wybór był oczywisty.

- Odsuń się od niej. Uklęknij przede mną i spleć palce dłoni na karku.

Leonardo ostrożnie odłożył martwe ciało Birdie na asfalt. Chciałam się do niego przyczołgać, ale byłam w zbyt wielkim szoku, aby cokolwiek zrobić. Mogłam tylko wpatrywać się w jej bezbronne ciało i szeroko otwarte oczy, które były bez życia.

Obserwowałam Leonardo, który posłusznie uklęknął przed Aleksieiem. Uniósł ręce do góry i splótł je na karku. Aleksiei przycisnął lufę pistoletu do czoła Leonardo. Chciałam krzyczeć z prośbą, aby go nie zabijał, ale nie ufałam swojemu głosowi. Mogłam tylko wierzyć w to, że mój pan odczyta z moich myśli to, co najważniejsze i nie pozwoli umrzeć osobie, która ochroniła mnie czynem ostatecznym.

- Oddam się w wasze ręce - oznajmił Leonardo, patrząc w oczy Aleksieia. - Zrobię wszystko dla Bratwy. Możecie mnie torturować. Możecie mnie zniszczyć. Zróbcie ze mną wszystko, ale błagam, nie zabijajcie mnie.

- Wyrzekniesz się swojej mafii? 

- Tak. Zrobię to bez wahania. Stanę się dezerterem, ale chcę żyć, dlatego błagam o litość, panie Ivanov. Wiem, że jestem dla pana wrogiem i ma pan pełne prawo mnie nienawidzić i żądać mojej śmierci, ale niech to, co zrobiłem swojej żonie, będzie dla pana dowodem tego, jak lojalny będę Bratwie. Poddam się przysiędze krwi. Zrobię wszystko.

Moje nogi odmawiały posłuszeństwa, ale musiałam coś zrobić. Widziałam bowiem wahanie na twarzy Aleksieia. Nie chciałam, aby zabił Leonardo, a byłam pewna, że był w stanie to zrobić. 

Ominęłam ciało Birdie, która patrzyła w niebo tępym wzrokiem. Zbliżywszy się do Aleksieia, chwyciłam go łagodnie za przedramię. Mój pan nie odwrócił wzroku od swojej potencjalnej ofiary, co rozumiałam. 

- Aleksiei, odpuść mu. Leonardo mnie uratował. 

- Będziemy musieli go ze sobą zabrać i zamknąć w celi, dopóki nie uzyskamy najważniejszych informacji. Jesteś pewna, że możemy mu zaufać? 

Padłam przed Leonardo na kolana. Bolał mnie jego widok w tym stanie. Mężczyzna płakał, a nigdy tego przy nas nie robił. Był wesoły, zabawny, rozmowny i towarzyski, więc wyobrażanie sobie Leonardo w cierpieniu było dla mnie niepojęte. Dlatego ten obraz tak mnie bolał.

Nie zważając na ewentualne konsekwencje, objęłam drżącymi rękami Leonardo. Sam nie mógł mnie przytulić przez to, że Aleksiei kazał mu mieć ręce uniesione do góry. 

Czułam, jak spazmatycznie drżało ciało mężczyzny. Ja również płakałam. Mimo, że straciłam siostrę, upewniłam się, że jej mąż był dobrym człowiekiem. 

- Poddam cię czemukolwiek - wyjaśnił Leonardo, biorąc drżący wdech. - Jestem gotów udowodnić swoją lojalność na dowolny sposób. Oddaję się w ręce Bratwy, prosząc tylko o łaskę. Nie chcę umierać, mając przed sobą tyle lat życia. Wiem, że jestem pieprzonym sukinsynem, który zabił swoją żonę, ale zrobiłem to po to, aby chronić kogoś, kto ma lepsze serce niż Birdie. Dlatego kłaniam się pokornie i oddaję w wasze ręce, Bratwo. Zrobię, cokolwiek mi rozkażesz, panie Aleksieiu Ivanov. 

Odwróciłam się nieznacznie, aby spojrzeć na mojego pana. Aleksieiowi drżała ręka, w której trzymał pistolet. Bił się ze swoimi myślami, a gdy się odezwał, moje serce się uradowało.

- Chyba mam pewien pomysł, jak mógłbyś przejść inicjację, Leonardo.

Jeśli to nie potwierdzało, jak dobrym człowiekiem był mój pan, to nie wiedziałam, co jeszcze musiał zrobić, aby pokazać wszystkim, jak wartościowy był. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top