47
Elodie
Upadłam na kolana. Spojrzałam przed siebie tępym wzrokiem, nie czując w sobie nic oprócz bezdennej pustki.
To, że było mi przykro, było niedopowiedzeniem roku. Czułam się zdradzona, oszukana i skrzywdzona. Po prostu nic nie rozumiałam.
Aleksiei uklęknął obok mnie. Złożył starannie list mojej mamy na cztery części i schował go do kieszeni spodni. Objąwszy mnie ramieniem, mój pan pocałował mnie w czubek głowy. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, ale gdy zauważył, że milczę, w końcu się odezwał.
- Kochanie? Mogę ci jakoś pomóc?
Powoli wstałam. Aleksiei był przy mnie, aby podtrzymać mnie w razie, gdyby moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Byłam mu wdzięczna za to, że tak mnie wspierał, ale istniała rzecz, którą musiałam zrobić sama. Nie mogłam w nieskończoność wysługiwać się moim panem. Był dla mnie, aby mnie chronić i o mnie dbać, ale nie byłam bezmyślną laleczką, której jedynym zadaniem byłoby rozkładanie nóg przed mężczyzną.
Gdy znalazłam się przy klęczącym Alberto Russo, uderzyłam go z całej siły w policzek. Ręka mnie zapiekła, ale widok głowy mężczyzny odskakującej na bok był wart cierpienia.
Aleksiei mocno zacisnął dłoń na moim ramieniu, a Nikita zaśmiał się, mrucząc pod nosem, że był dumny ze swojej córki. Ivan z kolei szarpnął za włosy Alessio, gdy ochroniarz próbował uratować Alberto przed moim kolejnym ciosem. Nie spodziewał się jednak, że dla niego również miałam prezent.
Poczułam cudowne oczyszczenie, gdy spoliczkowałam Alessio. Chłopaka, którego kiedyś kochałam naiwnie wierząc w to, że będziemy wspólnie budować przyszłość. Gdy przyszło co do czego, Alessio pokazał mi, że miał mnie w głębokim poważaniu.
- Elodie, co...
- Zamilcz - warknęłam na niego, czując satysfakcję, widząc strach w jego oczach.
- Nie będziesz mi mówiła, co mam robić.
Kiedy Ivan usłyszał te słowa z ust Alessio, uderzył go w tył głowy. Alessio jęknął i posłał Ivanowi pełne nienawiści spojrzenie. Mój brat jednak nie pozwolił sobie na takie zachowanie, dlatego chwycił mocno Alessio za włosy i trzymał głowę Włocha tak, aby ten musiał patrzeć mi w oczy.
Przy Maksimie, Nikicie, Aleksieiu i Ivanie czułam się bezpieczna. Gdybym była z Alberto i Alessio sam na sam, z pewnością miałbym opory przed tym, aby zachowywać się w taki sposób, jednak gdy byłam z nimi, czułam pewność siebie i siłę. Coś, czego nie wpoił mi mój "ojciec". Były to wartości, które poznałam dopiero po uwolnieniu się z Chicago. Miałam ochotę się śmiać, zdając sobie sprawę z tego, że to Aleksiei był osobą, która nauczyła mnie, jak być silną. Można było uznać to za dziwaczne, że w niewoli nauczyłam się czegoś, co powinnam przyswoić jako wolna osoba.
To był ten moment. Doskonała chwila, aby wyznać mężczyznom, którzy byli obecni w moim życiu przez lata, co przy nich czułam. Wątpiłam, że taka okazja miałaby zdarzyć się jeszcze kiedykolwiek w przyszłości, dlatego wzięłam sprawy w swoje ręce.
Ukucnęłam przed Alberto i Alessio. Obaj mieli na policzkach czerwone ślady po mojej dłoni. Uśmiechnęłam się z satysfakcją.
Czułam dłonie Aleksieia na moich ramionach. Mój pan był tutaj, aby mnie obronić. W końcu nie musiałam zwracać uwagi na to, czy byłam idealną córeczką, którą Alberto chciał, abym dla niego była.
- Pofatygowałeś się do Rosji specjalnie po to, aby dać mi ten list?
Alberto zmarszczył brwi. Nie podobało mu się, jak lekceważąco się do niego odzywałam, ale nie mógł zwrócić mi uwagi. Nie, gdy byłam otoczona mężczyznami, którzy zginęliby po to, aby mnie chronić.
- Chciałem cię zobaczyć. Musiałem się upewnić, że moja dziewczynka ma się dobrze, ale najwyraźniej niepotrzebnie się przejmowałem. Szybko zakochałaś się w swoim właścicielu, ale czego mogłem się po tobie spodziewać? Wychowałem cię na uległą laleczkę bez mózgu i nią się stałaś.
Nikita kopnął Alberto w plecy. Ten syknął, a ja się uśmiechnęłam.
- Masz rację w jednej kwestii. Zakochałam się w moim właścicielu, ale nie zrobiłam tego dlatego, że wychowałeś mnie na niemyślącą kobietę. Twoje metody nie mogły być w ogóle uznane za wychowywanie mnie. Widziałam w tobie silnego mężczyznę i chciałam w przyszłości być tak niezależna, jak ty. Zauroczyłam się Alessio, ale wiem, że trzymałeś go przy mnie tylko dlatego, abym nie miała do ciebie pretensji za to, że zamknąłeś mnie w domu jak jakiegoś więźnia. Mam do ciebie żal, że odseparowałeś mnie od mojego prawdziwego taty i brata. Zachowałeś się żałośnie i wiem, że czeka cię za to kara.
- Co masz na myśli?
Spojrzałam na Nikitę i Ivana, stojących za plecami naszych drogich gości. Ojciec dał mi znać wzrokiem, że był gotów zrobić dla mnie wszystko. Ivan uśmiechał się sadystycznie, oblizując usta, jakby czekając na rozlew krwi. Zanim miało do tego dojść, musiałam poprosić o zgodę Maksima, gdyż to on był szefem Bratwy. Musiałam również porozmawiać z Aleksieiem, aby sprawdzić, jaki on miał pogląd na tą sprawę.
Zanim jednak miało do tego dojść, chciałam powiedzieć Alberto i Alessio wszystko, co leżało mi na sercu.
- Okłamywałeś mnie przez całe życie - kontynuowałam, kierując swoje słowa do człowieka, w którym przez lata widziałam swojego ojca. - Zniszczyłeś mnie. Kazałeś zgwałcić i zabić mamę na moich oczach. Już teraz wiem, dlaczego Birdie nie była tak przerażona, jak ja. Miała inną mamę. Kobietę, którą kochałeś. Byłam dla ciebie nagrodą za hańbę, jaka spadła na moją mamę. Nigdy nie wybaczę ci tego, czego się dopuściłeś, ale jako, że w końcu mam szansę żyć według własnych zasad, nie zamierzam tracić czasu na nienawiść.
- Własnych zasad? Jesteś pieprzoną niewolnicą!
Nikita uniósł nogę i z całej siły kopnął Alberto w tył głowy. Zdziwiłam się, że mężczyzna nie stracił przytomności, ale przynajmniej stracił równowagę. Zakołysał się i oparł dłonie o trawę, starając się utrzymać pozycję.
- Jestem niewolnicą i jestem z tego dumna. Za to chciałam ci podziękować, Alberto. Oddałeś mnie do niewoli, ale znalazłam tutaj szczęście. Mam nadzieję, że gdy wrócisz do Chicago, przejrzysz na oczy. Przekaż, proszę, pozdrowienia ode mnie dla Birdie. Nie ważne, że ich nie chce. Była moją siostrą przez wiele lat i mimo wszystko, kocham ją.
Odsunęłam się od Alberto, kończąc z nim. Zbliżyłam się na kolanach do Alessio. Objęłam dłońmi jego zaczerwienioną od mojego uderzenia twarz. Uśmiechnęłam się, wodząc palcami po jego pięknym obliczu, w którym nie tak dawno temu się kochałam.
Aleksiei odchrząknął znacząco, jakby się niecierpliwił. Wiedziałam, że nie podobało mu się to, iż dotykałam Alessio, ale skoro miało to być moje pożegnanie dla tego mężczyzny, musiałam uczynić je pamiętnym.
Widziałam w jego oczach odrazę. Poczułam wściekłość na samą siebie za to, że straciłam tyle lat na kochaniu się w kimś, kto był dla mnie obcy.
- Alessio - wyszeptałam, wkładając mnóstwo uczucia w wypowiedzenie jego imienia. - Wiesz, że byłam w tobie zakochana, prawda? To już jednak nic nie znaczy. Kiedy poznałam mojego pana, dotarło do mnie, czym jest prawdziwa miłość. Nie było mi łatwo i wielokrotnie chciałam się poddać, ale gdy się zakochałam, przepadłam na wieki.
Brunet marszczył brwi. Otwierał usta, aby coś powiedzieć, ale zaraz potem je zamykał. Nie pozostało mi wiele do powiedzenia, dlatego chciałam załatwić to za jednym zamachem.
- Chciałabym ci podziękować za to, że otworzyłeś mi oczy. Kiedy zostałam oddana przez Alberto Aleksieiowi, byłam przerażona. Miałam nadzieję, że przyjdziesz mi z pomocą i uratujesz mnie jak książę w lśniącej zbroi, ale myliłam się. Śmiałeś się i czerpałeś radość z tego, że moje życie się kończy. Byłeś moim ochroniarzem, ale również powiernikiem moich sekretów. Kochałam się w tobie przez lata tylko po to, aby gdy przyszedł odpowiedni moment, przekonać się, jakim kłamcą byłeś. Życzę ci wszystkiego dobrego, Alessio. Niech ci się wiedzie. Mam nadzieję, że twoje spowite mrokiem serce pokaże, że nie jest takie okrutne, jakim mi je zaprezentowałeś.
Na pożegnanie pocałowałam Alessio w policzek. Mój pan mruknął z niezadowoleniem.
Kiedy jednak wstałam, zarzuciłam ręce na szyję Aleksieia. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością. Czułam się tak, jakby jakiś niewidzialny ciężar zniknął z mojej piersi.
- Maksim?
Ojciec Aleksieia podszedł do mnie jak na rozkaz. Spojrzałam mu w oczy.
- Chciałabym, abyś w jakiś sposób ukarał Alberto i Alessio za to, co mi zrobili. Tylko niech kara nie będzie zbyt surowa. Wystrasz ich tak, aby nigdy więcej nie wracali do Rosji.
Mężczyzna zaśmiał się, kręcąc głową z niedowierzaniem. Aleksiei również wyglądał na zaskoczonego.
- Co tylko sobie życzysz, księżniczko. Czy chciałabyś na to popatrzeć?
- Nie trzeba. Pojedziemy z Aleksieiem do domu i odpoczniemy.
- W takim razie życzę wam udanego wspólnego czasu.
Skinęłam głową z wdzięcznością w stronę Maksima. Zanim Aleksiei pociągnął mnie do samochodu, którym tutaj przyjechaliśmy, podeszłam jeszcze do Ivana. Czułam na sobie spojrzenia Alberto i Alessio, ale nie zwracałam na nich uwagi. Traktowałam ich tak, jak oni traktowali mnie przez lata. Patrzyli na mnie tylko wtedy, gdy mieli na to ochotę.
Ivan przechylił głowę na bok, obserwując mnie z krzywym uśmieszkiem. Odciągnęłam brata na bok, poza zasięg słuchu pozostałych. Położywszy dłonie na jego piersi, spojrzałam w jego zabójcze niebieskie oczy.
- Niech to będzie prezent ode mnie dla ciebie.
- Prezent? - spytał, kładąc dłonie na rękach, które opierałam na jego torsie.
Pokiwałam energicznie głową, będąc pewną, że Ivanovi spodoba się, cokolwiek Maksim zaplanował.
- Maksim zezwolił na tortury Alberto i Alessio. Upuść trochę krwi, braciszku. Tylko ich nie zabijcie, dobrze?
Ivan zaśmiał się tak głośno, że przyciągnął na siebie uwagę pozostałych. Byłam zdziwiona, że Alberto i Alessio nie próbowali uciekać. Bałam się, że to była cisza przed burzą. Nie wyobrażałam sobie, aby chcieli się na nas zemścić, bo nie mieli za co. To oni zniszczyli moje życie, a nie ja ich. Znałam jednak Alberto i wiedziałam, że miał wiele asów w rękawie. Mógł chcieć zniszczyć Bratwę, ale póki co, zachowywał się potulnie jak baranek.
- Nie martw się, Elodie - wymruczał mi do ucha Ivan. Gdybym go nie znała, bałabym się go. Był niebezpieczny, ale cieszyłam się, że miałam takiego brata. - Nagram, jak będą płakać i prosić o litość, a później ci to wyślę. Baw się dobrze z Aleksieiem, byle nie za dobrze.
Nie patrząc na pozostałych, chwyciłam Aleksieia za rękę. Pociągnęłam go do samochodu, a gdy odjechaliśmy z parku, wzięłam głęboki oddech.
Mój pan nic nie mówił, a ja byłam mu wdzięczna za tą chwilę spokoju. Potrzebowałam jej, aby nie oszaleć. Byłam z siebie dumna, że zachowałam taki spokój przy ludziach, którzy kiedyś znaczyli dla mnie tak wiele, a dziś nie znaczyli już nic. Modliłam się w duchu o to, aby Alberto i Alessio nie mieli żadnego planu B. Gdyby któryś z nich odważył się skrzywdzić Ivana, Nikitę bądź Maksima, skończyłoby się to dla nich marnie. Może moje umiejętności torturowania były na poziomie zerowym, ale byłam pewna, że gdyby przyszło co do czego, byłabym zdolna do przelania krwi w bardzo bolesny sposób.
Wbijałam wzrok w swoje palce. Mimo, że wcześniej byłam nabuzowana energią, powoli zaczęło to ze mnie schodzić. Czułam niepokój i żałowałam, że nie zostałam na miejscu. Chciałabym patrzeć, jak wsiadają do samolotu i wylatują z Rosji. Wtedy byłabym spokojna.
Odwróciłam głowę w bok, czując łzy napływające mi do oczu. Zdałam sobie sprawę ze swojej bezsilności. Dotarło do mnie również, co należało zrobić.
Mimo, że nienawidziłam Alessio i Alberto, nie życzyłam im śmierci. To byłoby z mojej strony okrutne, ale tak działał ten świat. Nie powinnam mieć skrupułów, skoro Alberto nie zawahał się, aby zlecić swoim ludziom gwałt na mojej mamie i jej zabójstwo. Bałam się jednak, że gdy wypowiem swoje obawy na głos, mój pan zrobi wszystko, aby mnie uszczęśliwić. Choć życie z konsekwencjami tej decyzji byłoby dla mnie katorgą.
- Kochanie? Co się dzieje?
- Aleksiei...
Mój pan zjechał na pobocze, jakby wyczuwał, że działo się ze mną coś niedobrego.
Kiedy mój pan zaparkował, odpiął mój pas bezpieczeństwa. Chwycił mnie w biodrach i przeniósł tak, że usiadłam na nim okrakiem.
Po moich policzkach spłynęły łzy. Aleksiei westchnął ciężko, obejmując dużymi dłońmi moją twarz. Pocałował mnie w czubek nosa.
- Chodzi o Alberto? Zranił cię? Kotku, ja...
- Musicie ich zabić.
Aleksiei spojrzał na mnie z niedowierzaniem, ale również czymś, czego nie potrafiłam określić. Może była to duma ze mnie, ale mogło mi się wydawać. Jak bowiem ktoś mógł być dumny z osoby, która życzyła komuś śmierci?
- Dlaczego? Czy wiesz coś, czego my nie wiemy?
- Oni was skrzywdzą - wychrypiałam, uderzając lekko dłonią w pierś mojego ukochanego. - Nie zawahają się, aby coś wam zrobić. Nie przeżyłabym tego, dlatego, proszę. Zawróćmy się. Jedźmy do parku, póki nic nikomu się nie stało. Musicie ich zabić!
Aleksiei przyciągnął mnie do swojej piersi. Przytulał mnie mocno. Rzucałam się przez dłuższą chwilę, będąc sama gotowa poprowadzić samochód, aby jak najszybciej wrócić na miejsce, z którego odjechaliśmy dziesięć minut temu. Czułam, że coś było nie tak. Dziwiłam się, że Aleksiei z taką łatwością zostawił Alberto i Alessio z pozostałymi. Czy on nie widział tego, co widziałam ja?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top