43
Bianca
Leżałam na boku, wpatrując się tępo w ścianę.
Moi rodzice nie żyli. Umarli dlatego, że zostałam uprowadzona.
Poczucie winy mnie zabijało. Bałam się, że moje życie właśnie dobiegło końca. Życie uleciało z mojego ciała, pozostawiając tylko pustą powłokę. Nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, że zostałam na tym świecie sama, ale takie były fakty.
Przed kilkoma dniami zostałam porwana z mojej dzielnicy, w której mieszkałam od urodzenia. Szłam do domu po zajęciach ciągnących się do późnych wieczornych godzin. Nagle zostałam wciągnięta do samochodu, który zatrzymał się obok mnie nawet nie wiedzieć kiedy. Coś ostrego zostało wbite w moją szyję, a potem poczułam, jak ktoś związuje mi ręce i nogi. Zasnęłam w przeciągu kilkunastu sekund, a gdy się obudziłam, zaczął się mój koszmar.
Ocknęłam się w zimnej furgonetce. Pojazd gwałtownie się zatrzymał w chwili, w której uniosłam powieki. Zdałam sobie sprawę, że byłam związana i zakneblowana.
Ktoś otworzył drzwi, a moje oczy zaatakowało światło. Zauważyłam, że wokół mnie znajdowały się przezroczyste woreczki z białym proszkiem. Jako, że mieszkałam w dzielnicy, w której handel narkotykami był na porządku dziennym, poznałam ten towar. Sama nigdy nic nie brałam, gdyż nie miałam zamiaru marnować sobie życia. Nie chciałam umierać tak młodo jak Javier, jeden z moich kolegów z liceum, który przedawkował i odszedł z tego świata w wieku siedemnastu lat.
Przed sobą ujrzałam potężnego mężczyznę. Był wysoki i miał dużo mięśni. Miał ciemne włosy i mnóstwo tatuaży. Wyglądał strasznie.
Moje ciało owiał chłód, gdy lodowate powietrze wtargnęło do wnętrza furgonetki. Zza pleców mężczyzny wyłonił się drugi facet. Zaśmiał się.
- Witaj, chica. Zabawimy się?
Pokręciłam przecząco głową, patrząc błagalnie na obu mężczyzn. Oni jednak weszli do środka furgonetki. Zanim się obejrzałam, jeden z nich chwycił mnie za ramiona. Siłą położył mnie na podłodze pojazdu. Ręce skute za plecami boleśnie wbijały się w moje ciało, ale to nic nie znaczyło w porównaniu z tym, co miało się za chwilę wydarzyć.
Krzyczałam przez knebel. Łzy spływały po moich policzkach, ale mężczyzn tylko to nakręcało. Śmiali się i rozmawiali ze sobą po hiszpańsku, nic nie robiąc sobie z mojego cierpienia i strachu.
- Jesteś dziewicą, maleńka? Mam nadzieję, że tak. Mój kutas zaraz wbije się mocno w twoją cipkę. Będziesz czuła mnie w tej ciasnej piździe przez wiele dni. Nawet po tym, gdy trafisz do swojego właściciela, który będzie cię traktował jak szmatę, bo nią właśnie jesteś, dziewczynko.
Moje nogi zostały rozwiązane. Dostałam w twarz, kiedy zaciskałam uda, gdy jeden z mężczyzn próbował mi je siłą rozszerzyć. Kopałam i szarpałam się, ale kiedy kolejny cios spadł na moją twarz, na chwilę mnie zamroczyło.
- Jesteś taka sucha. Dziewczyno, tak mi ciebie szkoda, ale nie mam czasu cię nawilżać. Wejdę w ciebie ostro i zerżnę cię tak, że zapamiętasz to do końca swojego żałosnego życia.
Mężczyzna wbił się we mnie jednym, mocnym i przeszywającym ruchem. Krzyknęłam głośno przez knebel tkwiący w moich ustach. Nigdy nie czułam takiego bólu. Moja błona dziewicza została rozerwana bez żadnego przygotowania. Mój pierwszy raz miał być moim gwałtem. To było trudne do zniesienia, ale musiałam być dzielna. Musiałam przeżyć, bo miałam dla kogo żyć. Starałam się więc myśleć w tej trudnej chwili o moich rodzicach. Ludziach, którzy byli dla mnie wszystkim i dla których musiałam przeżyć ten koszmar.
Facet wbijał się we mnie raz po raz. Jego jądra uderzały o moje pośladki. Drugi facet wyjął mi z ust knebel. Gdy już chciałam wziąć głęboki oddech, który pomógłby mi przetrwać ten koszmar, Meksykanin wsadził mi swojego kutasa w usta. Nigdy nie obciągałam żadnemu chłopakowi jako, że mój tata stanowczo zakazywał mi chodzić na randki, więc było mi trudno. Dusiłam się tym penisem, podczas gdy drugi atakował moją już nie dziewiczą cipkę.
Nagle poczułam, jak mężczyzna, który rżnie moje usta, spuszcza mi się do gardła.
- Połknij wszystko, suko. Łykaj spermę swego pana.
Kiedy na moim nosie zacisnęły się dwa palce, odcinając mi dopływ powietrza, musiałam jak najszybciej przełknąć spermę.
- Grzeczna kurewska. Szybko cię sprzedamy. Panowie lubią takie posłuszne dziwki.
Porywacz, który mnie gwałcił, również we mnie doszedł. Splunął mi na brzuch i śmiejąc się, wyszedł ze mnie jednym, gwałtownym ruchem. Zabolało mnie to i zapiszczałam.
- Niezła jesteś, suczko - oznajmił, związując mi nogi w kostkach. - Może później też cię zerżniemy? Odpocznij, bo przyda ci się dużo siły do tego, co ma dla ciebie nadejść, niewolnico.
Od dnia, w którym moja niewinność została odebrana w tak bestialski sposób, minęło kilkadziesiąt godzin. W tym czasie zostałam uratowana przez rosyjską mafię nazywaną Bratwą. Moim bohaterem został Fiodor. Wiedziałam o nim tylko, jak miał na imię i ile miał lat. Nie powiedział mi o sobie nic więcej, ale wcale nie odczuwałam potrzeby, aby cokolwiek wiedzieć. Moje naiwne serduszko zakochało się w Fiodorze. Pragnęłam go całą sobą.
Przed chwilą usłyszałam jednak wieści, które potraktowałam jako karę za to, że fantazjowałam o Fiodorze. Mój wybawca przyszedł do mnie i oznajmił, że moi rodzice zginęli w wybuchu domu. Nie byli oni jedynymi ofiarami, gdyż zginęło jeszcze kilka innych rodzin, którym porwano dzieci, aby te trafiły do niewoli.
Fiodor leżał za moimi plecami. Czułam od niego alkohol, ale po jego zachowaniu mogłam wywnioskować, że whisky nie przytłumiło jego zdolności logicznego rozumowania. Mężczyzna przyciskał pierś do moich pleców i obejmował mnie w pasie. Nic nie mówił, a ja płakałam, zastanawiając się nad tym, co ze mną teraz będzie.
Odwróciłam się powoli do Fiodora. Nie chciałam mu się narzucać. Wcześniej przegięłam, skuwając go kajdankami i siadając na nim okrakiem. Nigdy się w ten sposób nie zachowywałam, dlatego musiałam go za to przeprosić. Byłam jednak w takim szoku i niedowierzaniu, że gdy otworzyłam usta, żadne słowa z nich nie wypłynęły.
- Nie mów nic, słoneczko - poprosił mój zabójczo przystojny bohater, ścierając kciukiem łzy spływające po moim policzku. - Jestem tu z tobą. Razem przez to przejdziemy.
- Nie musisz tego dla mnie robić - wychrypiałam, zmuszając się do uśmiechu. Oszukiwałam samą siebie, udając przed Fiodorem, że byłam silna, ale nie mogłam pozwolić, aby ten piękny gangster martwił się o kogoś tak nic nieznaczącego, jak ja.
- Naprawdę sądzisz, że byłbym w stanie wyrzucić cię za próg domu? Nie jestem takim potworem, Bianco.
- Nie to miałam na myśli! - zaprotestowałam.
- Spokojnie. Jestem przy tobie. Nic ci nie grozi.
Fiodor otoczył mnie ramionami. Przyciągnął mnie do swojej piersi. Wtuliłam twarz w jego koszulę, a ręce zacisnęłam na jego włosach.
Nigdy nie doświadczyłam takiej bliskości z mężczyzną. Nie umawiałam się z chłopakami, nie poznawałam nowych przyjaciół, a jedynym sensem mojego życia była pomoc rodzicom. Jako jedyna córka, miałam duże wymagania wobec siebie. Chciałam przynosić do domu jak najlepsze oceny ze szkoły. Pragnęłam, aby rodzice byli ze mnie dumni. W tym wszystkim zapomniałam o sobie.
- Nie wiem, co mam zrobić, Fiodor. Po co mam żyć, skoro nie mam rodziny? Gdzie mam się podziać?
- Zostaniesz tutaj. To nie podlega dyskusji. Gdybyś wyszła na zewnątrz bez mojej zgody, mogłoby to się skończyć tragicznie. Nie zapominaj o tym, do jakiej organizacji należę, słonko. Stąd nikt nie wychodzi żywy bez zgody szefa. Teraz, skoro twój dom już nie istnieje, nie pozwolę ci wrócić do Meksyku. Do diabła, zostałaś stamtąd porwana! Nigdy tam nie wrócisz!
Fakt, że Fiodor podniósł głos, nie sprawił, że poczułam strach. Ufałam mu. Wiedziałam, że ten człowiek mnie nie skrzywdzi.
Poczułam przyjemne ciepło na sercu, gdy mężczyzna tak zacięcie o mnie walczył. Nie musiał tego robić, bo nic dla niego nie znaczyłam, ale może się myliłam. Może Fiodorowi jednak troszeczkę na mnie zależało. Jeśli tak było, byłam największą szczęściarą na świecie.
- Fiodor...
- Podobasz mi się, Bianco - wyznał, a moje serce zabiło szybciej. - Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale cholernie mi się podobasz. Jeśli mi na to pozwolisz, chcę chronić cię przed złem tego świata. Sam nie jestem jednak dobry i wiem, że nie będziesz ze mną szczęśliwa, jeśli nie powiem ci prawdy o sobie. Nie chcę tego mówić, bo porządnie spierdoliłem własne życie, ale musisz mnie wysłuchać. Jeśli to nie sprawi, że ode mnie uciekniesz, będzie to znaczyło, że nasza relacja ma szansę się udać. Nie będę cię jednak winił, jeśli postanowisz się poddać. Wtedy opiekę nad tobą przejmie inny członek Bratwy, a ja...
- Zaczekaj.
Odsunęłam się od niego. Uniosłam się na łokciu. Fiodor podniósł się, aby usiąść wygodnie na łóżku. Plecami oparł się o wezgłowie, a ręce złożył na kolanach. Pochylił głowę. Widziałam, jak jego dolna warga drżała. Chciałam mu jakoś pomóc, ale bałam się, że gdy usłyszę to, czego tak Fiodor bał się mi powiedzieć, zacznę widzieć w nim kogoś, kogo nie chciałabym tam widzieć.
Oprócz Fiodora nie miałam na tym świecie już nikogo. Musiałam więc o niego zawalczyć. Co więcej, chciałam tego. Nie czułam się przymuszona, aby z nim być, gdyż zaczęło mi na nim zależeć. Gdyby Fiodor dał mi szansę, abym została jego kobietą, zrobiłabym wszystko, aby nigdy nie pożałował tej decyzji. Każdego dnia opiekowałabym się nim i pozwalała robić to, o czym do tej pory tylko fantazjowałam. Moje marzenia stałyby się rzeczywistością.
Moi rodzice nie żyli, więc dla nich nie musiałam już walczyć. Było to okrutne i serce mnie bolało, gdy uświadamiałam sobie, że nie mogłam nawet pochować własnych rodziców, ale takie było życie. Meksyk nie był bezpiecznym miejscem do życia. Dotychczas myślałam, że wszystko to, co złe, przytrafia się innym,, a nie mnie. Nie spodziewałam się, że i moje życie zostanie zniszczone w mgnieniu oka.
- Opowiedz mi o tym. Proszę, Fiodor.
- Znienawidzisz mnie - wyszeptał, ściskając w dłoniach pościel.
- Nie zrobię tego. Uratowałeś mnie. Gdyby nie ty, byłabym martwa.
Fiodor pokręcił przecząco głową. Chciał się ze mną spierać, ale kiedy pocałowałam go w policzek, spojrzał na mnie z uczuciem i wziął głęboki oddech.
- Zabiłem moją kobietę.
Między nami zapanowała cisza.
Starałam się przetworzyć to, co powiedział mi Fiodor. Zastanawiałam się nad powodami, dla których mógł dopuścić się takiego czynu. Może nie znałam Fiodora przez długi czas, więc nie miałam prawa go bronić, ale nie wydawało mi się, aby był w stanie zrobić komuś umyślnie krzywdę, jeśli ta osoba nie byłaby czemuś winna.
- Miała na imię Zoja - kontynuował, a kiedy zobaczyłam samotną łzę spływającą po jego policzku, moje serce zamarło. - Wydawało mi się, że ją kocham, ale po prostu lubiłem ją pieprzyć. Zoja dawała mi wszystko, czego potrzebowałem, ale tak naprawdę brała wszystko dla siebie. Weszła w szeregi Bratwy, aby śledzić dla swojego włoskiego kochanka. Donosiła mu o tym, co się tutaj działo, a ja o niczym nie wiedziałem. Pozwalałem Zoji flirtować niemal z każdym członkiem Bratwy, gdyż jej ufałem. Byłem zakochanym szczeniakiem, ale kiedy prawda dotycząca zdrady wyszła na jaw, zamordowałem ją strzałem między oczy. Teraz już znasz prawdę. Dalej chcesz być z takim potworem, słoneczko?
Nie zastanawiałam się długo nad tym, co robiłam.
Usiadłam okrakiem na udach Fiodora. Mężczyzna spojrzał na mnie, jakbym zachowywała się co najmniej nieracjonalnie. Miałam to jednak gdzieś.
Położywszy dłonie na jego ramionach, pocałowałam go w usta. Przygryzłam dolną wargę mojego wybawcy, a dłonie wplotłam w jego jedwabiście miękkie włosy. Całowałam go żarliwie, pragnąc więcej, ale nie czując się jeszcze na siłach, aby do czegokolwiek doszło.
- To nie twoja wina - wyszeptałam, masując jedną ręką przód spodni Fiodora. - Zabiłeś ją, bo tak było trzeba. Zoja was zdradziła. Zasłużyła na śmierć.
Nie wierzyłam w to, jak okrutne słowa wychodziły z moich ust, ale była to najszczersza prawda. Rozumiałam, że organizacja w stylu mafii rządziła się swoimi prawami. Jeśli ktoś zdradził, należało się go bezwzględnie pozbyć. Nie było od tego odstępstw.
- Jestem potworem. Nie boisz się mnie?
- Nie - wyjaśniłam, całując go w czubek nosa. Fiodor uśmiechnął się czule, gdy niepewnie wsunęłam mu rękę w spodnie. Objęłam palcami jego penisa ukrytego w bokserkach i ścisnęłam, aż mężczyzna jęknął gardłowo. - Nie jesteś potworem. Jesteś moim obrońcą. Moim bohaterem. Nie pozwolę ci mnie od siebie odtrącić. Powiesz słowo, a odejdę, ale jeśli ty również mnie chcesz, pozwól mi być twoją kobietą. Błagam, Fiodor.
- Kurwa...
Zaśmiałam się. Odchyliłam się lekko w tył, aby rozkoszować się widokiem różowych policzków Fiodora.
- Podoba ci się to? Nigdy nie robiłam facetowi dobrze, ale mogę się dla ciebie postarać, mój piękny Rosjaninie.
- Nie wypuszczę cię. Masz rację. To byłaby cholernie wielka strata.
Zaśmiałam się, kiedy Fiodor chwycił mnie w biodrach i przekręcił nas tak, że teraz to ja pod nim leżałam. Mój niezwykle seksowny mężczyzna przygwoździł mi nadgarstki do materaca łóżka. Wsunął się między moje nogi i położywszy się na moim ciele, posłał mi uśmiech, od którego moje serce się roztopiło.
- Jesteś moja, Bianco. Oficjalnie witam cię w szeregach Bratwy, moja dziewczyno.
Mimo, że przeżyłam piekło, trafiłam w ręce człowieka, który stał się dla mnie wszystkim tym, o czym mogłam marzyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top