40
Fiodor
Zaniosłem Biance kakao. Otuliłem jej ramiona kocem i usiadłem obok niej na przeciwko kominka.
- Smakuje ci?
Dziewczyna pokiwała energicznie głową. Zamruczała z przyjemności, gdy ciepłe kakao rozgrzało ją od środka. Ostatnio robiłem kakao, gdy byłem małym chłopcem. Obawiałem się więc, czy Biance posmakuje, ale wszystko, co jej przyrządzałem, jej smakowało.
- Jest świetne. Dziękuję, Fiodor.
Uśmiechnąłem się kącikiem ust. Dziewczyna jednak wydawała się być nieusatysfakcjonowana.
Kiedy objęła delikatną dłonią mój kark, byłem gotów całować jej stopy z wdzięczności. Bianca była prześliczna i z łatwością mógłbym się w niej zakochać. Była młodziutka i powinna znaleźć sobie chłopaka w swoim wieku, a nie takiego starego gościa, jakim byłem ja. Może trochę przesadzałem, ale uznałem, że chodzenie z nastolatką nie byłoby odebrane dobrze w Bratwie.
Owszem, wielu moich kolegów z pracy posiadało seksualne niewolnice, ale nigdy nie uważałem sobie za kogoś, kto również potrzebowałby czegoś takiego. Miałem Zoję, która uszczęśliwiała mojego penisa za każdym razem, gdy ją o to prosiłem. Była doskonałą kochanką, ale paskudną suką. Cieszyłem się, że ta kobieta zdechła i to ja byłem mężczyzną, który dokonał tego dzieła ostatecznego. Nie mógłbym jednak nigdy powiedzieć o tym Biance, gdyż wówczas jej czułe spojrzenie, którym mnie zawsze obdarzała, zniknęłoby na zawsze.
- Czymś się martwisz. Mogę coś dla ciebie zrobić?
Jej słowa nie były podszyte seksualną prośbą. Byłem pewien, że gdybym poprosił, abym Bianca zrobiła mi masaż, bez chwili zawahania przystąpiłaby do tego. Nie mogłem jednak jej wykorzystywać, choć cholernie mocno chciałem poczuć jej drobne rączki na moim ciele.
- Chodzi o ciebie, słoneczko.
- O mnie?
Zmarszczyła brwi i podniosła się do klęczenia. Objęła obiema dłońmi moją twarz, uprzednio odkładając kakao na podłogę.
- Musisz wrócić do domu, Bianco - wyjaśniłem, mówiąc to z bólem serca. - Nie mogę trzymać cię w Rosji. Muszę dziś skontaktować się z twoimi rodzicami, aby uzgodnić z nimi, czy będą mogli odebrać cię z lotniska w Meksyku. Bardzo mi przykro, ale musimy się rozejść, słoneczko.
- Nie.
- Nie?
Bianca weszła mi na kolana. Usiadła na mnie okrakiem. Nie powinienem jej na to pozwolić, ale podobało mi się to, jak ta nastoletnia królewna starała się mnie zdominować.
- Jesteś mężczyzną moich marzeń, Fiodor.
- Nie znasz mnie, kochana - wyszeptałem z żalem, chwytając ją za nadgarstki.
- To niczemu nie przeszkadza. Proszę, Fiodor. Daj nam szansę. Wiem, że jestem od ciebie młodsza i naiwna, ale podobasz mi się. Nie chcę, aby życie przelatywało mi przez palce. Błagam, nie odsyłaj mnie do domu. Chcę zobaczyć się z rodzicami, aby pokazać im, że jestem cała i zdrowa, ale pragnę też ciebie. Czy naprawdę aż tak ci się nie podobam, że chcesz się mnie pozbyć?
- Bianco, przecież wiesz, że nie o to chodzi.
- Nie?
Pokręciłem przecząco głową.
Zaśmiałem się, gdy Bianca sięgnęła do mojego paska, do którego przypięty był pistolet, a także kajdanki. Dziewczyna założyła mi kajdanki na nadgarstki. Zaśmiałem się, gdy widziałem, jak stara się dobrze je zapiąć. Udało jej się, z czego byłem dumny.
- Co próbujesz zrobić, słoneczko?
- Zatrzymam cię.
- Tutaj? W moim domu? Kochanie, muszę cię zasmucić, ale każdy, kto tu mieszka, zrobi wszystko, aby mnie uratować. Choć nie jestem pewien, czy chcę się od ciebie uratować.
Bianca się zaśmiała. Poprawiła się na moich kolanach, a mój penis stanął. Dziewczyna cichutko się zaśmiała, a jej policzki pokryły się ładnym rumieńcem.
- Nigdy nie miałam mężczyzny - wyjaśniła, kładąc dłonie na mojej piersi. Nie była nachalna, a w jej ruchach widać było niepewność. - Jak każda dziewczyna z mojej klasy, chciałam mieć chłopaka. Wiesz, każda nastolatka wkrótce pragnie poznać kogoś, kto będzie patrzył na nią jak na księżniczkę. Marzyłam o wielkiej miłości, ale te marzenia zostały mi odebrane w chwili, w której zostałam uprowadzona. Bałam się, że to koniec. Przeczytałam wiele powieści o porwaniach, w których uprowadzona dziewczyna zakochiwała się w oprawcy, ale wiedziałam, że tak nie wygląda prawdziwe życie. Byłam pewna, że mój pan, do którego trafię, wykorzysta mnie seksualnie, a gdy mu się znudzę, zabije mnie albo sprzeda.
Przełknąłem ciężko ślinę. Chciałem wpleść palce w brązowe włosy Bianki, ale przypomniałem sobie, że miałem na nadgarstkach kajdanki.
Ach, moja niegrzeczna dziewczynka. Oddanie takiego skarbu byłoby dla mnie bardzo bolesne.
- Kiedy mnie uratowaliście, poczułam się jak ta księżniczka, którą uratował książę. Spojrzałam w twoje oczy i przepadłam. Nie wiem, dlaczego tak się poczułam, skoro nie widziałam nawet twojej twarzy przez kominiarkę, którą nosiłeś, ale wystarczyło mi spojrzenie w twoje oczy. Zauroczyłam się tobą, Fiodor.
- Słoneczko, co ja mam z tobą zrobić?
Bianca westchnęła ciężko. Odwróciła wzrok w stronę telewizora, w którym leciała jakaś komedia romantyczna po rosyjsku.
W jej ślicznych oczach ujrzałem łzy. Chciałem je zetrzeć. Uniosłem więc dłonie do jej twarzy i na tyle, na ile pozwalał mi łańcuch łączący bransolety kajdanek, objąłem jej buźkę w kształcie serca obiema rękami.
- Nie mogę czegokolwiek na tobie wymuszać - odrzekła, wzruszając bezradnie ramionami. - To tylko głupia miłostka, Fiodor. Nie przejmuj się mną. Masz rację. Powinnam wrócić do domu. Do Meksyku. Zapomnieć o tobie.
Nagle dziewczyna się załamała. Oparła czoło na moim ramieniu. Zgniotła moje skute ręce między naszymi ciałami. Zarzuciła mi ręce na szyję i wtuliła się we mnie tak mocno, że niemal poczułem, jak nasze serca się ze sobą splatają.
Mimo, że poznałem Biancę kilkadziesiąt godzin temu, poczułem przy niej coś, czego nigdy nie czułem przy Zoji.
Zoja była manipulantką. Zależało jej na pieniądzach i dobrym seksie. Flirtowała z każdym członkiem Bratwy. Miałem świadomość, że często wskakiwała członkom organizacji do łóżka. Przymykałem jednak na to oko, gdyż miałem słabość do tej kobiety. Bratwa jej potrzebowała, a co za tym szło, ja również jej potrzebowałem.
Jednak teraz, gdy Zoja nie żyła, a los zesłał mi Biancę, miałem wrażenie, że to był dar od życia. Szkoda, że życie tak ze mnie zakpiło, stawiając na mojej drodze dziewczynę, która nie mogła być moja.
- Rozkujesz mnie, słoneczko?
Skinęła głową. Płacząc, sięgnęła po klucz kajdanek i mi je zdjęła. Gdy miałem już wolne ręce, objąłem jedną z nich tył głowy Bianki, a drugą jej plecy. Dziewczyna mimowolnie wypięła w moją stronę piersi. Jęknęłam cicho, obserwując te piękne cycki, które okryte były jedynie moją koszulką.
Sutki Bianki stanęły na baczność. Miałem ochotę wziąć je w usta i sprawić, aby były czerwone z przyjemności.
- Musimy polecieć do Meksyku. Polecimy tam razem.
Na moje słowa Bianca otworzyła szeroko oczy. Gdy już chciała zacząć klaskać ze szczęścia jak mała dziewczynka, chwyciłem ją za dłonie. Przyciągnąwszy je do swoich ust, złożyłem pocałunki na jej rączkach. Bianca rozchyliła usta i zacisnęła nogi na moich udach. Nie mógłbym zrobić jej krzywdy po tym, jak została brutalnie zgwałcona, ale marzyłem o tym, aby wsunąć się między jej uda.
Pochyliwszy się, złożyłem pocałunek na szyi Bianki. Brunetka stęknęła.
- Zabiorę cię do rodziców, ale najpierw do nich zadzwonimy. Polecimy tam najszybciej, jak się da. Opowiesz rodzicom, co cię spotkało. Bianko, chciałbym z tobą być, ale...
- Ale?
Jej oczy pełne były błagania. Złamało mi to serce.
- Mam pracę w Rosji. Nie mogę zrezygnować z Bratwy. Gdybym z niej odszedł, spotkałaby mnie śmierć. Szef nie ma litości dla żadnego z nas. Mogę obiecać ci, że będę co jakiś czas do ciebie przyjeżdżał. Zaopiekuję się tobą i upewnię się, że nigdy więcej nie spotka cię krzywda.
Bianca pocałowała mnie rozpaczliwie w usta. Zmiażdżyła mi brutalnie wargi w pocałunku. Tego było zbyt wiele.
- Daj mi to, Fiodor.
- Co mam ci dać, słoneczko?
- Daj mi siebie.
Popatrzyłem na jej zatroskane oblicze. Bolało mnie patrzenie na nią, gdy tak cierpiała, ale musiałem patrzeć na naszą sytuację jasno, a nie skupiać się na uczuciach. Emocje grały pierwszorzędną rolę w naszej krótkotrwałej relacji, co nie było dobre. Musiałem więc pójść po rozum do głowy.
Bianca widziała we mnie bohatera, gdyż uratowałem ją przed niewolą. To ja byłem pierwszą osobą, którą zobaczyła w czasie akcji ratunkowej, która tak właściwie miała być akcją przejęcia narkotyków od Meksykanów. Gdyby zobaczyła Aleksieia jako pierwszego, to w nim by się zakochała.
Nie chciałem robić z niej wariatki, ale znałem objawy, które towarzyszyły osobom uwolnionym z niewoli. Bianca rzucała mi się w ramiona i patrzyła na mnie jak na księcia z bajki, którym nie byłem. Było mi jej szkoda, dlatego się nią zaopiekowałem, ale towarzyszyło temu coś więcej.
Nie mogłem powiedzieć, że się w niej zakochałem, bo to nie była prawda. Nauczyłem się, aby uważać na swoje uczucia, żeby nie zostać zranionym. Po latach pracy dla Bratwy byłem postrzegany jako zimny sukinsyn, ale nieliczni wiedzieli, co działo się w mojej głowie, gdyż to, co przeżyłem w przeszłości, zniszczyło mnie doszczętnie.
Bianca nie zasługiwała na cierpienie. Miała przed sobą całe, spokojne życie. Zamierzałem pilnować jej niczym anioł stróż, ale nie mogłem z nią być. Musiałbym zatrzymać ją w Rosji, gdybym zechciał, aby stała się moja na zawsze. Nie byłem taki, jak Dymitr, który nieustannie porywał nowe niewolnice dla siebie, które były nim przerażone. Nie byłem również jak Aleksiei, który uratował Elodie mimo, że była córką naszego wroga - Alberto Russo.
Byłem kimś, kto nie zasługiwał na miłość, a już na pewno nie zasłużyłem sobie na tak śliczną i niewinną dziewczynę, jaką była Bianca.
- Nie chcę cię tracić - wychrypiała przez łzy brunetka, całując mnie desperacko po całej twarzy. - Proszę, nie opuszczaj mnie, Fiodor. Wiem, że muszę wrócić do domu, ale...
- Fiodor?
Niemal poderwałem się z podłogi, gdy w drzwiach zobaczyłem Grigorija. Mężczyzna spojrzał na Biancę siedzącą na mnie okrakiem i posłał jej czuły uśmiech. Nie przejął się tym, że tak ciągnęło mnie do tej dziewczyny.
- Zaczekasz na mnie, słoneczko?
Otuliłem Biankę kocem, podałem jej do ręki kakao i wyszedłem na korytarz.
- Co jest? - spytałem Grigorija, który trzymał telefon w dłoni i patrzył na mnie z nietęgą miną.
- Dzwoniłem do Meksyku. Chodzi o rodziców Bianki.
- Co z nimi?
Grigorij westchnął ciężko. Położył dłoń na moim ramieniu, jakby chciał mnie pocieszyć. Nie podobało mi się to, ale czułem, że gdy usłyszę, co przyjaciel ma mi do powiedzenia, będzie źle.
- W okolicy, w którym mieszka Bianca, wybuchła bomba. Prawdopodobnie została podłożona przez ludzi, którzy ją porwali. Z tego, co się dowiedziałem, z tamtego osiedla zniknęło również pięć innych dziewczyn. Ich rodziny zostały zabite, aby nie szukały swoich córek i sióstr. Tak mi przykro, Fiodor, ale Bianca nie może wrócić do Meksysku.
- Co, kurwa?
- Wysłałem tam już ludzi - wyjaśnił, zaciskając palce na moim ramieniu. - Na razie nie mów nic dziewczynie, to są to niepotwierdzone informacje. Dopiero nasi informatorzy, którzy dotrą do Meksyku najwcześniej za kilkanaście godzin, potwierdzą albo zaprzeczą.
W mojej głowie powstała pustka.
Bianca prawdopodobnie straciła rodzinę. Jeśli to była prawda, musiałem się nią zaopiekować.
Zsunąłem się po ścianie na podłogę. Usiadłem na niej i przyciągnąłem nogi do piersi. Spojrzałem niewidzącym wzrokiem przed siebie, zdając sobie sprawę, że byłem największym szczęściarzem na świecie, jednocześnie będąc ukaranym.
Grigorij przede mną ukucnął. Posłał mi przepraszające spojrzenie. Facet pewnie zdążył zauważyć, że poczułem do Bianki coś więcej. Powinienem lepiej chronić swoje uczucia, ale...
- Kurwa. To koniec.
- Fiodor? O czym ty mówisz?
Podniosłem spojrzenie na Grigorija. Wyostrzyłem wzrok i wypowiedziałem słowa, które miały spełnić się w najbliższej przyszłości.
- Zostanę opiekunem Bianki. Nie wypuszczę jej z rąk. Już nigdy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top