4

Elodie

Dostałam klapsa. Kolejnego. I jeszcze jednego.

Nie zgodziłam się wylizać Aleksieiowi butów. Nie mogłam pozwolić na to, aby mnie tak upodlił. Dlatego mój pan podniósł mnie z podłogi i przełożywszy mnie przez biurko, zaczął uderzać w moje pośladki raz za razem.

Płakałam. Krzyczałam o litość, ale on jej dla mnie nie miał. Aleksiei traktował mnie jak zabawkę. Moja pupa coraz bardziej bolała. Wiłam się i próbowałam odsunąć, ale wtedy Aleksiei chwycił mnie tak, że między pośladkami czułam twardość napierającego na jego spodnie penisa.

Rosjanin dał mi ostatniego klapsa i pozwolił mi osunąć się na kolana.

Gdy na powrót przede mną stanął, a ja miałam w zasięgu wzroku jego buty, wiedziałam już, że musiałam się tak poniżyć. 

Przez to, że miałam ręce skute za plecami, nie potrafiłam utrzymać balansu. Niemniej udało mi się powoli pochylić do podłogi. Mój właściciel trzymał mnie za włosy, gdy się zniżałam. Nie wiedziałam, czy robił to z troski, abym nie upadła na twarz, czy chodziło o to, że trzymając mnie w ten sposób, miał nade mną władzę. 

- Buty twojego pana powinny być dla ciebie świętością, niewolnico. Kiedy twój pan oferuje ci do wylizania swoje buty, powinnaś czuć się dumna. 

Wystawiłam język. Zamknąwszy oczy, aby nie widzieć swojego upodlenia, przesunęłam językiem po bucie mężczyzny. 

Aleksiei nie mówił, że mam przestać, dlatego polizałam jego drugi but. Martwiłam się, czy jego buty aby na pewno były tak czyste, na jakie wyglądały. Nie chciałam się czymś zarazić. Brzydziłam się tego, co robiłam, ale starałam się dzielnie wykonać zadanie.

- Liż. Dobrze ci idzie.

Zapłakałam ze wstydu. Kontynuowałam jednak rozkaz. 

- Pięknie. Teraz możesz znów przede mną uklęknąć, niewolnico.

Mężczyzna przeniósł swój fotel tak, aby mógł usiąść na nim przede mną. Klęczałam więc między rozkraczonymi nogami Aleksieia. Rosjanin objął dłonią mój policzek i spojrzał mi w oczy. Kciukiem pogładził moje drżące wargi, które przed chwilą dotykały drogich skórzanych butów.

Patrzyłam w oczy tego potwora, starając się doszukać w nim człowieczeństwa. Aleksiei wyglądał jednak jak enigma. Jego oczy pełne były pogardy i zimna, ale w jego delikatnym dotyku czułam, że może nie był takim monstrum, jakiego w moich oczach stworzył Matve. 

- Elodie. Ładne imię, ale wiesz, że nie będziesz go już potrzebowała, prawda?

Przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. 

- Na moje pytania zawsze odpowiadasz zgodnie ze swoimi przekonaniami, niewolnico. Nie chcę uczynić z ciebie bezmózgiej dziwki, która ślepo będzie wykonywała moje polecenia. Masz prawo głosu, ale oczekuję od ciebie szacunku. Zawsze masz obowiązek tytułować mnie swoim panem. Chcę, abyś do moich poddanych, w tym do Matve, zwracała się słowami "mój władco" albo "mój królu". Zrozumiałaś?

- Tak, panie - wyszeptałam, czując szpilkę wbijającą mi się w serce.

- Jesteś uległa, co widać - ciągnął, chwytając mnie za szczękę. - Twój tatuś ładnie cię wyszkolił. 

Przymknęłam powieki, czując kolejną falę łez. Nie chciałam, aby Aleksiei widział mnie tak słabą, ale po co miałam ukrywać przed nim to, jak się czułam? 

Nie trafiłam tu z własnej woli. To była wina mojego ojca. 

- Dlaczego nic nie powiesz? Dlaczego nie walczysz? 

- Po co mam z tobą walczyć, panie? - spytałam, uśmiechając się do niego boleśnie. Nie chciałam, aby się na mnie zdenerwował, ale potrzebowałam z nim porozmawiać. - Nie będę kłamać i mówić, że się ciebie nie boję, panie. Obawiam się ciebie i tego, co mnie tutaj czeka. Przez dwadzieścia trzy lata czekałam na dzień, w którym mój ojciec wyda mnie za mąż. Nie przypuszczałam, że zamiast męża, znajdzie mi pana. 

Aleksiei słuchał mnie uważnie. Marszczył ciemne brwi. Wyglądał jak posąg wykuty w skale. Był bezdyskusyjnie piękny, ale również niedostępny i zimny jak lód.

- Kiedy dzisiaj tata powiedział mi, że idę do niewoli, nie wierzyłam w to. Zobaczyłam siedzącego w fotelu Matve i ojca, który wycelował do mnie z broni. Powiedział, że jeśli nie pójdę z Matve z własnej woli, sam mnie obezwładni i odeśle do Rosji.

Mój głos drżał niemiłosiernie. Płakałam, targana spazmami, ale mój pan mnie słuchał. Przypatrywał mi się zagadkowo. 

- Wciąż w to wszystko nie wierzę, panie. Dobrze widzisz, że jestem uległa. Masz rację. Nie potrafię sprzeciwiać się mężczyznom, ani z nimi walczyć, dlatego jestem pewna, że będziesz ze mnie zadowolony, panie. Nie mam po co walczyć. Tata mnie nie chce. Jestem dla niego towarem, którego się pozbył, gdy nadszedł na to czas. Pragnę ci tylko powiedzieć, panie, że jestem dziewicą. Dlatego błagam. Błagam z całego serca, aby choć ten jeden raz, mój pierwszy raz, był łagodny. Panie, ja...

- Za dużo mówisz.

Zacisnęłam usta. Spuściłam wzrok. 

- Pokażę ci wszystko w swoim czasie, niewolnico. Rozumiem, że cierpisz, ale życie to nie bajka. Nie jesteś pieprzoną księżniczką, a ja nie jestem twoim księciem. Nie musisz udawać, że mnie szanujesz. Widzę, że się mnie cholernie boisz, ale uwierz mi, że jeszcze nie pokazałem ci, jak możesz się mnie bać. 

Nie rozumiałam jego słów. Nie musiałam jednak długo czekać na to, aby się przekonać, co miał na myśli.

Aleksiei wstał. Podszedł do biurka i wyjął z szuflady skórzany naszyjnik wyglądający na choker. Zmarszczyłam brwi, gdy z nim do mnie podszedł.

- To jest obroża, która czyni z ciebie moją niewolnicę. Założę ci ją na szyję. Masz obowiązek zawsze ją nosić. Jeśli spróbujesz ją zdjąć, czekają cię bolesne konsekwencje. Wystarczy jedno potknięcie, a twoje losy w moim domu staną pod znakiem zapytania. 

Mężczyzna nie czekał na moją odpowiedź. Zapiął mi "obrożę" na szyi. Czułam wyraźnie jej ucisk, ale ozdoba nie utrudniała mi oddychania. 

- Wygodnie? Mam poluźnić? 

W jego głosie nie było cienia złośliwości.

- Nie, panie. Jest w porządku.

- Doskonale. Po domu masz chodzić na czworakach. Ewentualnie, gdy ci na to pozwolę, będziesz mogła chodzić na nogach. Teraz przypnę ci smycz. 

Smycz? Miałam być dla niego kimś w rodzaju psa?

Płakałam, kiedy szatyn przykuł mi smycz do kółeczka znajdującego się przy obroży. Pociągnął mnie za smycz i zaśmiał się krótko, gdy straciłam równowagę. 

- Rozkuję ci ręce. Jeśli spróbujesz zrobić mi krzywdę, czeka cię kara. Karą za pierwsze przewinienie jest bolesny gwałt. Karą za drugie jest chłosta do krwi. Natomiast karą za trzecie jest śmierć. 

Kiedy Aleksiei rozkuł mi ręce, schowałam twarz w dłoniach. Trzęsłam się niemiłosiernie. Płakałam spazmatycznie, krzycząc ile sił w płucach.

Aleksiei położył dłoń na mojej głowie. Przeczesywał mi palcami włosy. Przyciągnął moją głowę do swojej nogi tak, że oparłam policzek na jego udzie. 

Nie byłam w stanie stwierdzić, jak długo płakałam. Mój pan jednak nie nakrzyczał na mnie za to. Był przy mnie tak długo, dopóki się nie uspokoiłam. 

- Teraz zabiorę cię w miejsce, w którym nauczysz się pokory. To niezbędny element twojego szkolenia na niewolnicę. Wiem, że będzie ci ciężko, ale musisz nauczyć się mi ufać. Zaufanie to najważniejszy element relacji pana i niewolnicy. 

Aleksiei szarpnął mnie za smycz. Pamiętając jego słowa, zaczęłam kroczyć za nim na czworakach. Było to upokarzające, ale nie mogłam się podnieść. 

Byłam prowadzona po ciemnym dywanie, który rozłożony był na całej długości ciągnącego się w nieskończoność korytarza. Aleksiei nie szarpał mnie za smycz. Pozwalał mi iść obok jego nogi swoim tempem. 

Myślami powędrowałam do mojej ukochanej siostrzyczki. Jedynej osoby na tym świecie, której na mnie zależało.

Tęskniłam za Birdie. Nie chciałam myśleć długo nad tym, że nigdy więcej jej nie zobaczę, ale tęsknota za nią była silniejsza ode mnie. Płakałam nie tylko dlatego, że już nigdy więcej miałam się z nią nie spotkać, ale również dlatego, że zdałam sobie sprawę, iż nie miałam już nikogo.

Aleksiei był oschły. Nie znałam go długo, ale poczułam, że oprócz tego, iż był zimnym tyranem, miał w sobie cząstkę dobroci. Gładził mnie bowiem z czułością po głowie. Zaczekał, aż się uspokoję, a dopiero potem wyprowadził mnie ze swojego gabinetu. 

Nie chciałam go wybielać ani usprawiedliwiać. Był w końcu moim porywaczem. Moim oprawcą. Moim więzieniem. 

Zatrzymałam się w progu drzwi, kiedy przed sobą zauważyłam coś przypominającego trumnę.

Aleksiei położył dłoń na mojej głowie. Spojrzałam na niego pytająco. Jeśli chciał mnie zamknąć w tym pudle, postradał zmysły. Za nic się na to nie zgodzę. 

- To test zaufania, niewolnico - wyjaśnił spokojnie, ciągnąc mnie za smycz w stronę pudła - trumny. Spojrzałam na nie ze strachem. Wieko było odchylone na bok. 

Boże, za co mnie tak pokarałeś? 

- Wejdź tam. Połóż się na plecach. Pamiętaj o moich zasadach. Pierwsze okazanie nieposłuszeństwa to...

- Brutalny gwałt - dokończyłam, mówiąc te słowa drżącym głosem. 

- Chyba nie chcesz, abym kazał mojej służbie wypierdolić cię do krwi. Dlatego wejdź posłusznie do pudła.

Aleksiei zaciskał wargi. Jego szczęka była napięta. Palce trzymające koniec mojej smyczy były mocno zaciśnięte, a knykcie białe. 

Modląc się w duchu o przetrwanie i litość ze strony mojego pana, wpełzłam do pudła, starając się nie nazywać go w myślach trumną. 

Położyłam się na plecach. Pudło było na mnie o wiele za duże. Wkrótce jednak zrozumiałam, dlaczego było takie długie.

- Unieś ręce. Skuję ci je. 

Mój pan przykuł mi ręce do haka znajdującego się nad moją głową. Nigdy wcześniej nie miałam na sobie kajdanek. Czasami o nich fantazjowałam, ale były to raczej zwykłe, metalowe kajdanki, a nie skórzane, służące do wielokrotnych erotycznych uniesień. 

Starałam się unormować oddech, kiedy mężczyzna związywał mi nogi sznurem. Byłam w pełni zdana na jego łaskę. To było traumatyczne. Miałam nadzieję, że Aleksiei nie zamknie mnie w tym pudle. Bałam się, że postanowi się mnie pozbyć, zakopując mnie w swoim ogrodzie w tej trumnie. 

Gdy byłam już unieruchomiona, Aleksiei ukucnął obok mnie. Objął dłonią mój policzek. Spojrzałam w jego niebieskie oczy. Wzrokiem prosiłam go o pomoc. 

- Zasłonię ci oczy, niewolnico. Pozwolę ci również zdecydować, czy wolisz zostać zakneblowana czy preferujesz mieć zablokowany nos. Będziesz mogła oddychać tylko jednym sposobem. Co więc wolisz?

Miałam wybrać, czy zostanę zakneblowana czy mój nos zostanie odcięty od możliwości nabierania powietrza?

Niby jakim sposobem te działania miały pomoc w moim treningu na niewolnicę? 

- Panie...

- Wybieraj, bo inaczej sam wybiorę. 

- Mój nos. Wolę mieć zablokowany nos.

Była to rozsądna opcja. Gdybym wybrała knebel, nie mogłabym mówić. Dlatego zgodziłam się na zablokowanie mojego nosa. Myślałam, że nie będę panikować, ale kiedy Aleksiei zacisnął na moim nosie zacisk pływacki, zaczęłam szybciej oddychać i płakać rzewnymi łzami.

- Proszę, panie...

Pokręcił przecząco głową. Zacmokał z niezadowoleniem. 

- Nie skrzywdzę cię, niewolnico - wyszeptał, gładząc mnie po piersiach. Ścisnął w palcach sutek, na co zapiszczałam. Czasami sama siebie pieściłam, ale robiłam to tak rzadko, że nawet nie potrafiłam stwierdzić, co sprawiało mi przyjemność. Jednak to, co robił mój pan, nie było ani trochę przyjemne. - Jestem twoim panem, co zobowiązuje mnie do dbania o ciebie. Niczego ci u mnie nie zabraknie. Jak już mówiłem, nie będę traktował cię jak nierozumnej suki, która będzie służyła tylko jako worek na moją spermę. Będziesz miała zapewnioną opiekę zdrowotną. Nigdy nie będziesz głodna ani spragniona. Będziesz miała dach nad głową, a to wszystko w zamian za twoją oddaną służbę. Musisz spróbować mi zaufać. Nikt nie powiedział, że to będzie prosta i przyjemna droga, ale uwierz mi, że niebawem uznasz, iż to był dobry wybór, aby mi się poddać.

Aleksiei zasłonił mi oczy opaską. Gdy nic nie widziałam, moja panika wzrosła jeszcze bardziej. Oddech przyspieszył, a krew krążyła w żyłach jak szalona. 

Usłyszałam, jak mężczyzna zamyka wieko pudła. Stałam się jego więźniem. Zaczęłam szarpać się z kajdanami, ale to powodowało ból w moich nadgarstkach i kostkach.

- Nie! Panie, nie zostawiaj mnie!

Nie usłyszałam, czy Aleksiei wyszedł, czy jednak ze mną został. Żadna z opcji nie zdziwiłaby mnie.

Nie wątpiłam w to, że mój oprawca był sadystą. Obserwowanie mojego strachu i bezbronności na pewno podziałałoby na niego jak magnes. Z drugiej strony jednak Aleksiei musiał być zajętym człowiekiem ze względu na swoje interesy, więc siedzenie ze mną mogłoby być dla niego bezowocne.

- Proszę...

Panika przesiąkła moje ciało. Było mi tak zimno. 

Musiałam opanować płacz, aby się nie zadławić łzami. Ciemność sprawiała, że czułam się bezsilna. 

- Nienawidzę cię, tato! - krzyknęłam w nicość, walcząc z kajdanami u rąk i nóg. - Nienawidzę cię z całego serca! Zniszczyłeś mnie, a ja chciałam tylko, żebyś mnie kochał! Już nigdy nie chcę cię widzieć!

Wrzeszczałam na cały głos, uwalniając się z negatywnych emocji. Było ich we mnie tak wiele, że żadna ilość wyklinania ojca i krzyczenia w przestrzeń nic by nie zmieniła. Jednak otaczająca mnie ciemność, niska temperatura mojego ciała i niemożność swobodnego oddychania sprawiła, że stawałam się laleczką w rękach Aleksieia.

Nie wiedziałam, jak długo już tu leżałam. Otaczająca mnie cisza była nie do zniesienia. Być może już jakiś czas temu Aleksiei zakopał mnie pod ziemią, gdzie miałam zgnić. 

Na moim ciele pojawiły się dreszcze. Pociłam się niemiłosiernie. Było mi niedobrze, ale nie mogłam zwymiotować, gdyż zadławiłabym się tym.

Bardzo chciało mi się sikać, ale nie mogłam przecież zsikać się pod siebie i w tym leżeć. Nigdy nie czułam się tak upokorzona.

- Błagam, mój panie. Wróć po mnie. Obiecuję, że będę grzeczna. 

Pan jednak nie wracał i nie zapowiadało się na to, aby w najbliższym czasie miał przyjść uratować mnie z opresji, w którą sam mnie wpędził. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top