37

Elodie

Założyłam różową sukienkę. Uczesałam włosy, aby układały się w fale na moich ramionach oraz wykonałam delikatny makijaż. Stanęłam boso przed lustrem i spojrzałam się w swoje odbicie, biorąc głęboki oddech.

Czarna obroża oplatająca moją szyję gryzła się z tak romantycznym strojem, ale nie przeszkadzało mi to. Mimo, że wczoraj naszły mnie wątpliwości co do tego, czy będę dobrą niewolnicą dla Aleksieia, to po wyjaśnieniu sobie wszystkiego, dotarło do mnie, że nie mogłam trafić na lepszego pana. 

- Jesteś gotowa, kotku? 

Aleksiei wszedł do garderoby. Ubrany był w elegancki garnitur. Czułam się przy nim jak mała dziewczynka, mając na sobie różową sukienkę, jednak podobała mi się. Lubiłam rzucające się w oczy kolory, gdyż dzięki nim czułam się pewniejsza siebie. Miałam okazję nosić je dopiero, gdy trafiłam do niewoli, co wskazywało na to, że Alberto naprawdę nie był dla mnie dobrym ojcem. Lub raczej zastępcą ojca, gdyż moim jedynym i prawdziwym tatą był Nikita. 

Mój pan stanął za moimi plecami. Położył dłonie na moich ramionach i pochyliwszy głowę, pocałował mnie w szyję, w miejsce tuż nad obrożą. 

- Chyba możemy już jechać. Myślisz, że twoja mama mnie polubi? 

- Ona cię pokocha. Zobaczysz, że będzie traktowała cię jak córeczkę. Nie przeraź się więc jej naskakiwaniem, bo możesz mieć jej dojść po kilku chwilach.

Uśmiechnęłam się. Odwróciłam się do Aleksieia i zarzuciłam mu ręce na szyję. Wspięłam się na palce stóp, aby pocałować mojego pięknego pana w usta.

- Gdybyśmy mieli czas, rzuciłbym cię na łóżko i wylizał twoją cipkę. Szkoda, że musimy już jechać, ale obiecuję, że gdy nadejdzie okazja, mój język zerżnie twoją pizdę tak, że się nie pozbierasz.

Zaśmiałam się. Aleksiei strzelił mi w tyłek, za co posłałam mu pełne nagany spojrzenie. On jednak tylko przygryzł dolną wargę, powstrzymując się przed tym, aby nie wybuchnąć śmiechem. 

Zeszliśmy na dół. W holu czekał na nas Matve. 

- Zawiozę was - wyjaśnił, widząc moje zmieszanie.

- Nie możemy jechać sami? 

Matve posłał mi pełne smutku spojrzenie. Nie chciałam go w żaden sposób urazić, ale wolałam jechać do rodziców Aleksieia tylko z moim panem. Pokręciłam więc przecząco głową i wydukałam przeprosiny.

- Nic nie szkodzi, cukiereczku - odrzekł Matve, zakładając mi różową kurtkę, którą nie wiedziałam, skąd wytrzasnął. W tym stroju czułam się jak landrynka, a jakby tego było mało, miałam jeszcze różowe cienie na powiekach. Prezentowałam się jak laleczka Barbie i miałam nadzieję, że nie przesadziłam i mama Aleksieia nie spojrzy na mnie jak na jakąś lafiryndę, która chciała okręcić sobie jej syna wokół palca. Nie byłam taką kobietą i nigdy bym tego nie zrobiła. 

- Matve nie wiezie nas tam bez powodu - wyjaśnił Aleksiei, gdy oboje byliśmy już ubrani. Mój pan założył nawet czapkę, za co podziękowałam mu uśmiechem. Podobało mi się, że od czasu do czasu mnie słuchał. To było upajające. - Kiedy Maksim zacznie proponować nam alkohol, nie wyjdziemy stamtąd trzeźwi i ktoś będzie musiał nas odwieźć. Teoretycznie moglibyśmy nocować w moim domu rodzinnym, ale nie wyobrażam sobie dobierania się do ciebie, gdy mama będzie za ścianą. Zostałem wychowany w wolnej rodzinie, ale seks za ścianą? Nie, to by nie przeszło.

Wsiedliśmy do jednego z drogich wozów Aleksieia. Każdego dnia jechałam innym i byłam tym podekscytowana. Alberto nie pozwalał mi z nim wyjeżdżać nawet do miasta, o co wielokrotnie go prosiłam. Mogłam jechać do centrum tylko raz w miesiącu i to po to, aby iść do sklepu kupić sobie podpaski. Alberto poprosił kiedyś Alessio o to, aby je dla mnie kupował, ale ochroniarz nie chciał tego robić. Wówczas nie wiedziałam, że po prostu było mu wstyd kupować podpaski, ale z czasem zrozumiałam, że chłopak, w którym się kochałam, był zwykłą gnidą.

Kiedy jechaliśmy w odwiedziny do rodziców Aleksieia, przez cały czas trzymałam dłoń na udzie mojego pana. Szatyn co chwila całował mnie po szczęce, a ja czerwieniłam się na policzkach i patrzyłam, czy Matve obserwował w lusterku wstecznym to, co działo się na tylnej kanapie. Na szczęście nie miało to miejsca, ale nie mogłam rzucić się na Aleksieia i pozwolić mu robić ze mną, co chciał. 

Spojrzałam w jego zabójcze niebieskie oczy. Westchnęłam z rozkoszą.

Jakim cudem ktoś tak piękny został moim mężczyzną? Jak to się stało, że Aleksiei Ivanov się we mnie zakochał? 

- Podoba ci się to, co widzisz?

Zaśmiałam się, kręcąc głową. 

- Nie mogę pozwolić, abyś obrósł w piórka, dlatego nie będę prawiła ci komplementów. 

Aleksiei mruknął z niezadowoleniem. Objął dłonią mój kark, a ja poddałam się w jego rękach jak plastelina. 

Mój pan przycisnął usta do mojego policzka. 

- Zniszczysz mój makijaż! 

- Jezu, kobieto. Nie bądź jedną z tych, dla których makijaż jest najważniejszy. Wcale go nie potrzebujesz, bo jesteś śliczna. 

- Wiesz, tobie za to przydałaby się obroża. Ta czerwona bardzo mi się podobała. 

Nagle Aleksiei wsunął dłoń do kieszeni spodni. Gdy wyciągnął z niej wspomnianą przeze mnie czerwoną obrożę z dzwoneczkiem, zaczęłam się śmiać jak wariatka.

- Boże, ty ją tu masz! Mam ci ją założyć? 

- Uznałem, że będzie to sprawiedliwe. Skoro ty jesteś moją niewolnicą, a ja twoim niewolnikiem, musimy oboje nosić obroże. Gdy moja mama zobaczy nas w obrożach, raczej się nie zdziwi. Jest świadoma perwersji, które mają miejsce w Bratwie. Nie popiera ich, ale skoro jest kobietą, nie ma prawa do sprzeciwu. Niemniej Maksim jest dla niej stosunkowo łagodny. Kocha ją. 

Aleksiei podał mi obrożę. Odwrócił się i pozwolił, abym założyła mu ją na szyję. Gdy spojrzał mi w oczy, musiałam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Bowiem widok mojego pana w obroży w połączeniu z garniturem był komiczny. 

Doceniałam to, co dla mnie robił. Wcale nie musiał zakładać obroży. Dokonał tego dla mojej satysfakcji i mojej radości. 

Oparłam policzek na ramieniu Aleksieia. Wtuliłam się w niego i z uśmiechem na ustach czekałam na poznanie jego rodziny. 

Dojechaliśmy na miejsce po około godzinie jazdy. Dom rodzinny Aleksieia był naprawdę okazały. Przypominał pałac, co zresztą było cechą charakterystyczną dla rosyjskich domów, które odwiedziłam do tej pory.

- Zapraszam, kochanie.

Dzwoneczek przytwierdzony do obroży Aleksieia dawał o sobie znać. Matve starał się ukryć uśmiech. Mi również było trudno się nie śmiać, ale jak mogłabym wyśmiewać się z Aleksieia, skoro obrożę założył dla mnie?

Podeszliśmy do drzwi razem z Matve. Nie spodziewałam się, że on również wejdzie z nami do środka, ale byłoby to niegrzeczne, aby zostawić go w samochodzie, czekającego na nas. Mimo początkowych nieporozumień, polubiłam go. Był częścią rodziny Aleksieia, więc musiałam go zaakceptować. To ja byłam tutaj w końcu kimś obcym i musiałam dostosować się do panujących wokół warunków. 

- Synu, jesteś. 

W drzwiach pojawił się Maksim. On również, podobnie jak Aleksiei, ubrany był w garnitur. Uśmiechał się na nas widok, a gdy zobaczył widoczną na szyi swojego syna obrożę, kącik jego ust uniósł się jeszcze wyżej. 

- Cóż to za niespodzianka? Czyżbyś polubił, gdy ktoś tobą rządzi?

- Tylko Elodie może mną rządzić, tato. Jestem z tego dumny. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, abym to nosił. Wiem, że to dosyć ostentacyjny kolor i dzwoneczek robi swoją robotę, ale Elodie lubi tą obrożę i chciałem sprawić jej przyjemność. 

- Ależ skąd! Noś sobie, co chcesz, synku! Wejdźcie do środka. Matve, witaj.

- Dzień dobry, panu. Mam nadzieję, że nie będę wam przeszkadzał. 

- Jesteś częścią tej rodziny, Matve. Wiesz, że zawsze jesteś tutaj mile widziany. 

Kiedy weszliśmy do środka, moim oczom ukazał się hol, który odznaczał się przepychem. Zobaczyłam żyrandol wiszący nad naszymi głowami, a także ciężkie dywany we wzory pokrywające niemal całą powierzchnię podłogi. 

Maksim zaprowadził nas do jadalni. Długi stół był zastawiony jedzeniem i piciem. Nigdy nie widziałam takiej uczty mimo, że Alberto często urządzał wystawne przyjęcia dla swoich wspólników. Zwykle jednak im usługiwałam jako ślicznie ubrana dziewczynka, którą mogli dotykać i posyłać jej pełne perwersji uśmiechy, więc nigdy nie miałam okazji zjeść niczego tak dobrego. 

Nagle do jadalni weszła piękna kobieta. Była wysoka i jakby tego było mało, miała na nogach szpilki. Ubrana była w białą sukienkę sięgającą kolan. Na głowie miała błyszczącą opaskę, a jej blond włosy były skręcone w sprężynki. Makijaż miała śliczny. Nie dziwiłam się, po kim Aleksiei odziedziczył urodę. Jego matka wyglądała jak modelka i nie zdziwiłabym się, gdyby nią była. 

- Elodie, jesteś prześliczna! Miło mi cię poznać! Jestem mamą Aleksieia!

Kobieta mnie uściskała. Westchnęłam z ulgą, czując się niemal tak, jakby to moja mama mnie ściskała. 

Nie przytulałam jej od lat. Nie miałam już okazji tego zrobić. Moja mama nie żyła i było to winą Alberto Russo. 

Nie chciałam płakać, dlatego gdy odsunęłam się od kobiety, uśmiechnęłam się do niej. Mama Aleksieia chwyciła w dłonie moją twarz i delikatnie przesunęła kciukami po moich policzkach. Dotknęła również kółeczka przytwierdzonego do obroży. Zawstydziłam się i gdy już chciałam się od niej odsunąć, poczułam dłonie Aleksieia na moich ramionach. Mój pan przycisnął swoją pierś do moich pleców, a gdy dzwoneczek przy jego obroży zadzwonił, jego mama spojrzała na niego.

- Widzę, że jesteście w relacji pana i uległej. Chyba, że się mylę. Skoro ty też masz obrożę, synku, to czy oznacza to, że też jesteś niewolnikiem? 

Mama Aleksieia nie spojrzała na nas jak na zboczeńców. Wykazała się zainteresowaniem i wyrozumiałością. Uspokoiłam się, gdy usłyszałam jej spokojny głos, który był po prostu zaciekawiony, a nie pełen pogardy. 

- Tak, mamo. Jesteśmy swoimi niewolnikami. Polubiłem rolę pieska Elodie.

- Och, dzieci. Nie myślcie, że z Maksimem czasami się w to nie zabawiamy. Nie musicie się niczego krępować. Nie w tym domu. Teraz siadajcie już. Matve, ty też przyszedłeś! Jak mi miło!

Kobieta podeszła do Matve i ucałowała go w oba policzki.

Usiedliśmy przy stole. Mama Aleksieia usiadła u szczytu stołu. Maksim usiadł obok swojej żony, a także obok mnie. Po mojej prawej stronie siedział Aleksiei, a dalej Matve. Po drugiej stronie stołu znajdowały się również dwa krzesła, jednak były puste. Zastanawiałam się, czy na kogoś czekaliśmy. Nakrycia stołu przygotowane dla niespodziewanych gości były jednak widoczne. Wystraszyłam się, że pojawi się tu ktoś, kogo nie znałam, ale skoro miałam przy sobie ludzi, przy których czułam się bezpieczna, nie mogłam się niczego bać. 

Maksim podał wszystkim szampana. Wznieśliśmy toast. Dzwoneczek Aleksieia zadzwonił, gdy mój pan popijał szampana. Spojrzałam pytająco na niego.

- Możesz się napić, kotku. Teraz, gdy noszę obrożę, jesteśmy na równi sobie. Nie musisz mnie pytać o zakazy i nakazy. 

Uśmiechnęłam się i skinąwszy z wdzięcznością głową, wypiłam szampana. 

Kiedy myślałam już, że możemy zacząć jeść, usłyszałam dzwonek do drzwi. Zacisnęłam palce na widelcu i spojrzałam pytająco na Aleksieia. Mój pan zacisnął mocno zęby i nie odwzajemnił mojego spojrzenia. 

- Zaraz do was wrócę! - krzyknęła radośnie mama Aleksieia, podbiegając do drzwi niemal w podskokach. 

- Co się dzieje? Aleksiei...

- Kurwa, ależ się cieszę, że was widzę!

Odwróciwszy się w tył, doznałam szoku.

W wejściu do jadalni stało dwóch mężczyzn. Jeden z nich był przystojnym brunetem. Ubrany był w czarną koszulkę z krótkim rękawem oraz postrzępione dżinsy. Na szyi miał choker, który mógł być obrożą, ale nie musiał nią być. Szyję i ręce mężczyzny pokrywały tatuaże. Jego brązowe oczy wpatrywały się we wszystkich zgromadzonych przy stole. Mimo tego, że był ciekawy i patrzenie na niego sprawiało przyjemność, to człowiek stojący obok niego sprawił, że moje serce na chwilę się zatrzymało, a potem zaczęło bić jak szalone. 

To był brat bliźniak Aleksieia. Mężczyzna wyglądający dokładnie tak, jak mój pan. Z tą jednak różnicą, że na przy krawędzi oka miał tatuaż przedstawiający krzyż. 

- Aleksiei! Przywitaj braciszka!

Mój pan wstał. Przytulił się do swojego rodzeństwa, a ja musiałam wyglądać jak ryba wyciągnięta z wody, której brakowało powietrza, dlatego miała otwarte usta. 

- Miło cię widzieć, Victor. 

Victor. Piękne imię dla pięknego mężczyzny. 

Czy to było w porządku, że wszyscy członkowie tej rodziny byli tak piękni? 

- Czy to twoja...

- Tak. To moja kobieta. Poznajcie się. 

Wstałam na drżących nogach. Podeszłam powoli do mężczyzny, który wydawał mi się nierzeczywisty. Nie spodziewałam się, że na świecie istniał ktoś, kto wyglądał jak mój ukochany. Dwóch Aleksieiów? Jezu, chyba zmoczyłam majtki.

- Witaj, moja laleczko - rzekł Victor, całując mnie w dłoń. Jego spojrzenie zawisnęło na mojej obroży. Mężczyzna lekko się uśmiechnął. - Miło mi cię poznać. Wiedziałem, że Aleksiei w końcu cię zdobędzie. Chciałbym ci kogoś przedstawić, Elodie.

Wytatuowany chłopak do nas podszedł. Kiedy myślałam, że poda mi dłoń, aby się przedstawić, ten chwycił Victora za kark i przycisnął swoje wargi do jego ust. Podarował mu pełen czułości i namiętności pocałunek, nie krępując się obecności swojej rodziny.

- Hayes, motylku - wychrypiał kochanek Victora, całując mnie w usta na powitanie. - Mnie również miło cię poznać. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top