30

Aleksiei

Nadszedł dzień odbicia przemytu narkotyków, który miał mieć miejsce na terenie naszej organizacji przestępczej. 

Wyjechałem z domu o szóstej rano, zostawiając Elodie pod opieką Matve. Nie wiedziałem, czy się nie pozabijają, ale w ostatnich dniach dotarło do mnie, że nie mogłem trafić na cudowniejszą kobietę niż moja niewolnica. Wciąż miałem w głowie obrazy z chwil spędzonych w bibliotece. Pozycja pieska Elodie była czymś, o czym do tej pory mogłem tylko fantazjować, ale ten, kto nie sięgał po marzenia, był zwyczajnym tchórzem. 

W wyznaczonym miejscu miałem spotkać się z Grigorijem, Aleksandrem, Michaiłem, Fiodorem, a także Nikitą. 

Zacisnąłem dłonie na kierownicy astona martina. Do celu zostało mi mniej niż pięć minut. Nigdy wcześniej nie bałem się spotkania z Nikitą, bo ten facet był moim dobrym kumplem mimo, że dzieliła nas różnica wieku około dwudziestu lat. Mogłem na nim polegać i wiedziałem, że Nikita nigdy celowo by mnie nie zranił, ale obawiałem się, że gdy dowie się, jak perwersyjne rzeczy wyprawiałem z jego córeczką, złoi mi dupę. 

Usłyszałem dzwonek telefonu. Włączyłem tryb głośnomówiący.

- Synku? Wszystko u ciebie w porządku?

Uśmiechnąłem się lekko, rozluźniając się. 

- Tak, tato. Będę na miejscu za dwie minuty. 

- Cieszę się, Aleksiei. Posłuchaj, wiem, że dzisiaj Elodie spotka się z Nikitą. Chciałbym dać ci znać, że jeśli będziesz potrzebował pomocy albo będziesz czuł, że ziemia osuwa ci się spod stóp, będziesz mógł na mnie liczyć. 

Maksim był najlepszym ojcem, o jakiego mogłem poprosić. Mimo, że miałem prawie trzydziestkę na karku, on traktował mnie jak małego chłopca. Nie lubiłem być traktowany jak dziecko, ale miłość taty była czymś tak silnym, że nie potrafiłbym kiedykolwiek poprosić go o to, aby przestał do mnie codziennie wydzwaniać, aby zapytać mnie, co było u mnie słychać. 

- Dzięki, tato. Dam znać, kiedy będzie po akcji.

Rozłączyłem się, gdy zauważyłem, że dojeżdżam na miejsce spotkania.

Wyszedłem z samochodu. Założyłem na dłonie skórzane rękawiczki. Nie chciałem brudzić sobie rąk krwią, a byłem pewien, że trochę jej się dzisiaj przeleje.

Podszedłem do świętej czwórki Bratwy, czyli Fiodora, Grigorija, Aleksandra i Michaiła. Zazwyczaj w akcjach brała udział również Zoja, ale jej dni chwały się skończyły. Kobieta spoczęła na cmentarzu należącym do naszej rodziny. Nikt nie miał do Fiodora pretensji o to, że zabił Zoję. Wczoraj zlikwidowano nawet człowieka, z którym Zoja współpracowała i z którym nas zdradzała. Włoch zdechł z ręki samego Fiodora. 

- Jak było wczoraj? Dobrze się bawiłeś? 

Po twarzy Fiodora widać było, że miał za sobą ciężki dzień. Miał cienie pod oczami, ale na jego twarzy obecny był ten charakterystyczny uśmieszek.

- Zgwałciłem sukinsyna maczetą, więc było w porządku.

Wybuchnęliśmy śmiechem. Cóż, takie pomysły nie były u nas rzadkością. 

Czekaliśmy na Nikitę. Jak zawsze był punktualny.

Kiedy na miejsce zbiórki podjechało czerwone ferrari, wiedziałem już, kto siedział za kółkiem wozu.

Nikita Popov wyszedł z cholernie drogiego samochodu, który nabył przed dwoma tygodniami. Zmierzyłem go wzrokiem, starając się doszukać na jego twarzy oznak niepokoju. Nikita był jednak pewnym siebie sukinsynem, który twardo stąpał po ziemi. Gdybym nie był z nim po jednej stronie, martwiłbym się o swoje życie. Nikita był uważany za jednego z najstraszniejszych ludzi do tortur. Nie miał litości. Potrafił złamać każdego człowieka, dlaczego czasami dziwiłem się, że to nie jego ojciec wybrał na egzekutora Bratwy.

Skurczybyk przywitał się z każdym podaniem ręki. Gdy podszedł do mnie, uśmiechnął się przyjaźnie i poklepał mnie po plecach.

- Nie mogę się doczekać, aż poznam moją córeczkę, Aleksiei. Czekałem na ten dzień całymi latami.

Posłałem Nikicie cień uśmiechu. Nie byłem pewien, czy cieszyłem się z tego, że pozna dziś Elodie, czy raczej cholernie się tym martwiłem. 

Nie powinienem mieć żadnych obaw. Nie po tym, jak przedwczoraj Elodie wyznała mi, że się we mnie zakochiwała. 

Chciałem chronić tą cudowną istotkę całym sercem. Moje emocje do Elodie były coraz silniejsze. Może znałem ją tylko od kilku dni, ale zdążyłem się do niej przywiązać. Mógłbym spędzić całe życie u jej stóp jako jej niewolnik. Niestety sprawy nie mogły być tak proste. Gdy wszystko zdawało się być w jak najlepszym porządku, przychodził huragan o imieniu Nikita, który mógł wszystko zepsuć. 

Nie mogłem nastawiać się tak negatywnie. Elodie zasługiwała na poznanie swojego ojca, ale wiedziałem, co będzie się za tym ciągnęło.

Nikita miał kilka spraw, o których jego córka powinna jak najszybciej się dowiedzieć. Bałem się, że mężczyzna będzie starał się przed nią to wszystko zataić, ale uznałem, że Nikita powie Elodie całą prawdę. Po wszystkich kłamstwach, jakimi latami karmił ją Alberto Russo, Elodie zasługiwała na spokój, poczucie bezpieczeństwa i miłość. 

Posłałem Nikicie nikły uśmiech. Przeczuwałem, że mężczyzna wiedział, iż się bałem. 

- Aleksiei, chodźmy na chwilę na bok.

Pokiwałem głową potulnie jak baranek. Kurwa, przy Elodie stałem się miękką pizdą. 

Odeszliśmy kilka kroków dalej tak, aby święta czwórka nas nie słyszała. Nikita poklepał mnie po ramieniu, a ja odsunąłem się od niego dalej, nie chcąc, aby mnie dotykał. 

- Nie zabiorę ci jej.

Przeczesałem palcami swoje włosy. W dłoni ściskałem kominiarkę. 

- Wiem, Nikita. Po prostu w ciągu ostatnich dni wiele się między nami wydarzyło. Zbliżyliśmy się do siebie i...

- Czy możesz mnie przez chwilę posłuchać, Aleksiei?

Nie miałem większego wyboru, więc pokiwałem głową. 

Nikita oparł się o maskę swojego wozu. Skrzyżowałem ręce na piersi, chcąc pozostać pewnym siebie Aleksieiem Ivanovem, gdyż na swoją reputację pracowałem ciężko odkąd byłem nastoletnim chłopcem. 

- Gdybym miał wybrać mężczyznę, z którym chciałbym, aby moja córeczka wzięła ślub, byłbyś to ty.

Kurwa. Tego to się nie spodziewałem. 

- Znam cię od wielu lat, Aleksiei. Ufam ci bezgranicznie. Współpracujemy ze sobą i wiemy o sobie naprawdę wiele. Zdaję sobie sprawę, że po tym, co zrobiła ci ta pizda Seraphina, zamknąłeś się na kobiety. Było mi przykro patrzeć na to, co się z tobą dzieje. Nie bez powodu poprosiłem właśnie ciebie o to, abyś zaopiekował się Elodie. Wiedziałem, że coś między wami zaiskrzy i cholernie mnie to cieszy.

Byłem w szoku. Nie spodziewałem się po tym dominującym mężczyźnie takich słów. 

- Nikita. Ja... Kurwa, nie wiem, co powiedzieć. 

Blondyn się uśmiechnął. Uszczypnął mnie w tyłek, jak to miał w zwyczaju robić przed każdą akcją. 

- Wierzę, że będziesz traktował moją córeczkę tak, jak na to zasługuje. Oprócz niej i mojego syna nie mam nikogo więcej. Wiem, że przepierdoliłem ponad dwadzieścia lat, nie mogąc pomóc własnemu dziecku, ale nadrobię to. Możesz być pewien, że będę dla Elodie takim ojcem, jakiego sobie wymarzy i nigdy nie pozwolę, abym stał się dla niej ważniejszy niż ty.

Z tymi słowami nabrałem wiary w to, że będzie dobrze.

Uśmiechnąłem się i westchnąwszy z ulgą, wróciłem do pozostałej czwórki, nie mogąc doczekać się akcji.

Przeszliśmy kilometr na południe. Tędy za osiem minut miały przejeżdżać dwa samochody wypełnione narkotykami. Mój ojciec chciał, abyśmy je odbili i zawieźli do siedziby Bratwy czyli domu, w którym Elodie była przed kilkoma dniami. 

Za każdym razem przed akcją byłem podekscytowany, ale nigdy nie byłem podjarany tak, jak dzisiaj.

Następne dni miały być trudne, ale interesujące. Dziś Elodie miała poznać swojego ojca, a zapewne za kilka dni będzie jej dane poznać swojego brata, o którego istnieniu nie zdawała sobie sprawy. Na pewno będzie trudno zorganizować z nim spotkanie ze względu na sytuację, w jakiej się znajdował, ale dla Bratwy nic nie było niemożliwe na terenie, na którym rządziliśmy. 

Miałem zamiar zabrać Elodie do mojego rodzinnego domu, aby poznała moją mamę. Wiedziałem, że mama zakocha się w mojej księżniczce od pierwszego wejrzenia. Mama była aniołem, nie człowiekiem. Starała się polubić nawet Seraphinę, jednak moja pierwsza dziewczyna nikomu nie przypadła do gustu.

Elodie natomiast wszyscy lubili. Roztaczała wokół siebie tak przyjazne ciepło, że człowiek nie był w stanie jej nie lubić. Elodie była prawdziwym aniołkiem, a skoro miałem pozwolenie jej ojca na to, aby kontynuować z nią związek, nie potrzebowałem do szczęścia niczego więcej.

- Jesteś gotowy, Aleksiei?

Z myśli wyrwał mnie głos Michaiła. Skinąłem do niego głową i uśmiechnąłem się jak dzieciak, któremu w życiu niemal wszystko się udawało.

- Jestem gotów jak nigdy wcześniej, kurwa.

Kiedy samochody Meksykanów wyjechały zza rogu, przystąpiliśmy do ostrzału. 

Kulami przebiliśmy opony samochodów. Jeden z pojazdów zaczął kręcić się po drodze jak pieprzony bączek. Gdy się zatrzymał, podbiegłem do niego i strzeliłem w głowę kierowcy. Mężczyzna siedzący na miejscu pasażera wyciągnął spluwę, ale nie zdążył we mnie strzelić. Odebrałem mu życie szybko, a potem razem z Grigorijem podbiegłem do tylnych drzwi dostawczego samochodu. Otworzyliśmy je bez większych problemów tylko po to, aby na podłodze dostrzec nasz cel.

Przy drugim wozie wybuchła awantura. Kazałem Grigorijowi zaczekać na mnie tutaj, a sam pobiegłem do Nikity, Fiodora, Michaiła i Aleksandra. 

- Kurwa, co tu się odpierdala?!

Dwóch facetów leżało na asfalcie martwych. Fiodor zabił jednego z nich, a Aleksandr drugiego. Nikita i Michaił podeszli do tylnych drzwi, aby sprawdzić, czy nasz towar znajdował się we właściwym miejscu. Michaił jednak jęknął, a wtedy zrozumiałem, że coś było nie tak.

Oprócz narkotyków obecnych w samochodzie znajdowała się tutaj również dziewczyna. Miała brązowe włosy i wielkie oczy. Była związana. Miała w ustach knebel i patrzyła na nas wielkimi oczami ze strachem. 

Fiodor powoli podszedł do dziewczyny. Uniósł ręce w górę, pokazując jej, że nie miał zamiaru jej skrzywdzić. Dziewczyna kręciła błagalnie głową, prosząc nas o to, abyśmy zostawili ją w spokoju.

Brunetka była naga. Na udach miała ślady krwi. Wymiociny podeszły mi do gardła, ale nie mogłem pozwolić sobie się zerzygać. 

Patrzyłem, jak Fiodor ściąga kominiarkę. Odezwał się do dziewczyny po hiszpańsku, jakby domyślając się, że takim językiem się posługiwała.

Obserwowałem z ciekawością ich działania. 

Fiodor zdjął dziewczynie knebel. Pogładził ją krótko po policzku i znów uniósł ręce do góry. Brunetka patrzyła na nas i na niego. Dyszała ciężko i zanosiła się płaczem. Boleśnie przypominała mi Elodie. Była taka wystraszona i skrzywdzona. Elodie jednak w przeciwieństwie do niej nie została zgwałcona. Matve potraktował ją ulgowo w trakcie uprowadzenia. 

- Co z nią? - spytał Aleksandr, gdy Fiodor rozwiązał dziewczynę i wziął ją ostrożnie na ręce. Porwana kobieta wtuliła się rozpaczliwie w Fiodora, jakby ten był jej wybawcą. Poruszył mnie ten widok. Oczami wyobraźni widziałem ją i Fiodora w przyszłości. Może byłem niepoprawnym romantykiem, ale nikt z nas nie zasługiwał na miłość tak, jak właśnie Fiodor.

To on przeszedł piekło z Zoją. Kłamliwą suką, z którą współpracowaliśmy tylko dlatego, że miała w sobie urok. Była niezaprzeczalnie piękna, ale pusta i nielojalna, co zakończyło się jej śmiercią. 

- Została uprowadzona dwa dni temu. Zgwałcili ją i chcieli sprzedać jakiemuś rosyjskiemu handlarzowi prochów. Ma na imię Bianca i ma dwadzieścia lat.

Dwadzieścia lat. Kurwa. 

- Zabierz ją do samochodu. W bagażniku mam koc. Zawieziemy ją do szefa.

Jako, że Nikita był najstarszy z nas, słuchaliśmy się go.

Zostałem przy narkotykach z Aleksandrem i Nikitą. Michaił oraz Grigorij poszli razem z Fiodorem, aby pomóc mu zająć się Biancą. Niewinną dziewczyną, która została uprowadzona po to, aby zostać sprzedaną. 

Nienawidziłem tego świata. Byłem jego częścią, ale tak cholernie go nienawidziłem. 

Nie mieliśmy czasu na zastanawianie się nad tym, jak pomóc Biance. Musieliśmy zająć się dragami i to właśnie zrobiliśmy. 

Przenieśliśmy towar do naszych samochodów. Zostawiliśmy martwych Meksykan na drodze. Splunąłem na jednego z nich. Brzydziłem się tymi skurwysynami. 

Zajęło nam to wszystko tylko kilka minut. Gdy byliśmy już gotowi do podróży do siedziby Bratwy, wsiadłem do astona martina. Zanim odjechałem, w dach mojego pojazdu ktoś zastukał. Otworzyłem więc okno, widząc za nim Aleksandra. Spojrzałem na niego pytająco. 

- Aleksiei, myślisz, że Fiodor będzie dla niej odpowiednim opiekunem? 

Uśmiechnąłem się i skinąłem głową.

- Nikt nie będzie dla niej lepszy niż Fiodor.

Z tymi słowami odjechałem z miejsca z piskiem opon. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, ale w mojej pracy nic nigdy nie było pewne i to była jedna z niewielu zalet życia w Bratwie. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top