26

Elodie

Moja złość szybko przerodziła się w ciekawość. 

Kiedy Aleksiei zapowiedział, że zostawi mnie na kilka godzin ze swoim ojcem, poczułam wściekłość. Przygotowałabym się na przybycie Maksima, gdybym wcześniej wiedziała, że przybędzie. Mężczyzna zastał mnie więc w legginsach i bluzie, choć jakby nie patrzeć, gdy spotkaliśmy się wczoraj, wcale nie wyglądałam lepiej. Miałam na sobie neonową żółtą kurtkę i rzucałam się w oczy.

Maksim zamknął drzwi papugarni. Podszedł do ogromnej klatki, w której ptaki żyły jak w raju. 

Ojciec Aleksieia wyglądał inaczej niż wczoraj. Nie chodziło o to, że jego twarz wyglądała inaczej, ale jego ubranie znacznie różniło się od tego, które miał na sobie wczoraj. 

Zamiast garnituru, Maksim Ivanov ubrany był na sportowo. Na nogach miał dresowe spodnie i podobnie jak ja, ubrany był w czarną bluzę z kapturem. Miał na sobie czarną kurtkę i szary szalik. Wolałam go w garniturze, ale dzięki temu, że był ubrany swobodniej, nie czułam się przy nim taka speszona.

- Czy wie pan, gdzie pojechał mój pan? 

Maksim cmoknął z niezadowoleniem. Odsunęłam się od niego na kilka kroków, co nie umknęło uwadze mężczyzny. Spuściłam więc wzrok, nie chcąc jeszcze bardziej się pogrążyć.

- Nie musisz nazywać mojego syna panem, słoneczko. Rozumiem, że macie swoje zasady, ale przy mnie nie musisz się pilnować. Nie dam ci żadnej kary. To nie mój fetysz.

Odwróciłam wzrok. Spojrzałam na żółtą papugę, która trzymała się z boku. Patrzyła na mnie zaciekawionymi oczami. 

- Wie pan więc, gdzie pojechał Aleksiei?

- Chodźmy stąd, Elodie. Przejdźmy się do ogrodu.

Maksim zarzucił mi na ramiona kurtkę, którą przewiesiłam wcześniej przez oparcie krzesła znajdującego się w papugarni. Mężczyzna obtoczył mi szyję szalikiem i założył mi na głowę czapkę. Byłam mu wdzięczna za to, że był dla mnie tak uprzejmy, gdyż znacznie pomagało mi to przełamać nieśmiałość. Wciąż czułam dystans do Maksima i nie chciałam go skracać, ale doceniałam to, że ojciec Aleksieia był dla mnie taki dobry. Alberto Russo, którego przez lata uważałam za ojca, nigdy nie otulał mnie kurtką tak, jak robił to Maksim. Nigdy nie patrzył na mnie jak na kogoś cennego. Byłam dla niego tylko transakcją. 

Po tym, jak zostałam ubrana, Maksim chwycił mnie za rękę. Skinął głową w stronę drzwi. Może postąpiłam głupio, ale pomachałam do papug. Polubiłam te zwierzaczki i gdybym mogła, spędziłabym z nimi więcej czasu. To nie oznaczało jednak, że nie byłam ciekawa tego, co miałam usłyszeć z ust Maksima. 

Mężczyzna zaprowadził mnie na tyły domu. Wcześniej mnie tutaj nie było, dlatego zdziwiłam się ogromnie, gdy ujrzałam znajdujące się pośród drzew jezioro.

Maksim zaprowadził mnie na pomost. Zapatrzył się w piękny widok rozpościerający się przed nami. Oczami wyobraźni widziałam, jak w ciepłe dni będę wrzucać Aleksieia do jeziora i się z nim bawić. 

Zarumieniłam się, przypominając sobie, jak wcześniej uszczypnęłam go w tyłek. Nie potrafiłam opanować śmiechu, kiedy Aleksiei spojrzał na mnie zaskoczony. To była piękna chwila nie tylko dlatego, że w końcu mogłam dotknąć tego krągłego pośladka, ale również dlatego, że po raz pierwszy szczerze uśmiechnęłam się przy moim panu.

- Aleksiei ma kłopoty z alkoholem. 

Uniosłam brwi. Spojrzałam pytająco na Maksima. Mężczyzna odwrócił wzrok w moją stronę i uśmiechnął się pokrzepiająco.

- Dlatego pojechał do miasta? Chciał się upić?

Ojciec Aleksieia pokiwał twierdząco głową. Westchnął ciężko. 

- Usiądźmy, dziecinko. 

Podeszliśmy do ławki stojącej przy brzegu jeziora. Maksim z łatwością mógłby mnie wrzucić do lodowatej wody, aby mnie tam utopić, jednak nie bałam się go. Ufałam mu, co może było naiwne, ale nie miałam już nic do stracenia. 

Usiedliśmy na ławce. Maksim nie puścił mojej dłoni ani na chwilę. Nie miałam rękawiczek, wiec miałam zimne dłonie, ale Maksim z radością je ogrzewał, trzymając je w swoich rękach. 

- Po tym, co Aleksieiowi zrobiła Seraphina, mój synek się załamał. Często sięgał po alkohol. Widziałem, co się z nim działo, dlatego wspierałem go z całych sił. Nie mogłem jednak kontrolować każdego aspektu życia mojego dziecka. Niemniej problem z alkoholem się ustabilizował. Aleksiei nie pije już tak często. Po prawdzie, ostatnio pił cztery miesiące temu. Zawsze mówi mi o tym, kiedy zamierza się upić. Wie, że potrzebuję mieć wiedzę, co się z nim dzieje. Gdybym stracił Aleksieia, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Miłość rodzica jest czymś niewiarygodnie silnym, słonko. Jestem pewien, że Nikita niebawem da ci to, czego nie dał ci ten pieprzony Alberto.

Mimo, że nie mogłam doczekać się spotkania z moim biologicznym ojcem, w tej chwili tym, czym martwiłam się najbardziej, był Aleksiei. 

Nie chciałam, aby stała mu się krzywda. Aleksiei pojechał do miasta samochodem. Gdyby po drodze coś mu się stało, nie wybaczyłabym sobie, że nie potrafiłam go zatrzymać. 

Gdybym wcześniej wiedziała, że mój pan jedzie do miasta po to, aby znieczulić smutki, zrobiłabym wszystko, żeby go zatrzymać. Nie krępowałabym się nawet tym, że Maksim był obok. Skoro ojciec Aleksieia widział mnie w moich słabych chwilach i miał świadomość tego, jaka była relacja łącząca mnie i jego syna. 

- Czy Aleksiei cierpi?

Maksim pogładził kciukiem wierzch mojej dłoni.

- Co masz na myśli, słoneczko?

- Czy jest coś, z czym Aleksiei się zmaga? Czy on denerwuje się tym, że tu jestem? 

Mężczyzna odwrócił głowę tak, aby móc patrzeć na taflę zamarzającego w zimnie jeziora. Poczułam, że chłód zaatakował brutalnie moją twarz, która musiała być już różowa. Nie powstrzymało mnie to jednak przed tym, aby dalej tutaj siedzieć, gdyż Maksim był najlepszą osobą, od której mogłam dowiedzieć się więcej o moim panu.

- On się denerwuje, że Nikita może mu cię odebrać. 

Zmarszczyłam brwi. Musiałam wstać, gdyż czułam, że to wszystko mnie przytłacza. 

Objęłam się rękami. Chodziłam w te i we w tę przy brzegu jeziora. Weszłam na pomost. 

Maksim wstał z ławki i do mnie podszedł. Mężczyzna położył dłonie na moich biodrach. Zdziwił mnie ten gest, ale pozwoliłam mu na to.

Ojciec Aleksieia był przystojnym mężczyzną. Nie podobało mi się to, że w domu, który odwiedziłam wczoraj z moim panem, Maksim zachowywał się tak swobodnie w towarzystwie tych niewolnic. Dziwiło mnie też to, że zobaczyłam jakiegoś faceta koło pięćdziesiątki, który prowadził na smyczy przerażoną niewolnicę. Tego było zbyt wiele, dlatego w pewnym momencie poczułam się po prostu przytłoczona. Potrzebowałam to wszystko z siebie wyrzucić, jednak nie byłam pewna, czy Maksim był właściwą osobą, z którą mogłam o tym porozmawiać. 

Mężczyzna, podobnie jak Aleksiei, odznaczał się dominującym charakterem. Maksim przyciągnął mnie bliżej siebie tak, że wtuliłam twarz w jego ramię. Otoczył mnie rękami w pasie, trzymając blisko siebie. 

Uspokajałam oddech. Było mi coraz lżej, a wszystko to zawdzięczałam właśnie jemu.

- Dlaczego Aleksiei się boi, że Nikita mu mnie odbierze? Czy Nikita chce mnie stąd zabrać? 

- Cukiereczku, nie martw się o to - wyszeptał miękko Maksim, kołysząc mnie w objęciach. - Nikita nie zabierze cię stąd siłą. Może próbować cię przekonywać do tego, żebyś zamieszkała z nim, ale to dobry człowiek, który cię do niczego nie zmusi. Możesz zostać tutaj. Aleksiei na pewno będzie szczęśliwy, mając cię przy sobie, bo bardzo mu na tobie zależy. 

- Wie pan, dlaczego trafiłam do Aleksieia, a nie do Nikity?

- Nie panuj mi, kochanie. Możesz mi mówić po imieniu. Zabiorę cię do domu. Nie chcę, żebyś mi tutaj zmarzła, kruszynko.

Maksim chwycił mnie za rękę i zaprowadził do domu. Tam pomógł mi zdjąć kurtkę. Ściągnęłam buty i zdjęłam czapkę, po czym podążyłam za mężczyzną do biblioteki. Po drodze minęliśmy Nathaniela. Uśmiechnął się do mnie łagodnie i poszedł dalej.

Kiedy znaleźliśmy się w bibliotece, Maksim usiadł w fotelu. Rozparł się na nim wygodnie. Chciałam zaproponować mu coś do picia, ale przecież nie byłam mieszkanką tego domu. Przebywałam tutaj tymczasowo, nie mając pojęcia, co stanie się ze mną za kilka dni, gdy poznam Nikitę. 

Podeszłam więc do kominka. Otuliłam się kocem i usiadłam na podłodze. Nie czułam się źle, siedząc w ten sposób przed Maksimem. Przyzwyczaiłam się do znajdowania się na podłodze. Kiedy klęczałam przy Aleksieiu, czasami towarzyszyło mi uczucie upokorzenia, ale w głębi serca czułam się z tym naprawdę dobrze. Potrzebowałam jego dominacji, gdyż dzięki niej czułam się bezpieczna. 

- Jesteś piękna, Elodie. Cholernie piękna. W tej obroży ci do twarz. Nie uraziłem cię, prawda?

Pokręciłam przecząco głową. 

- Chyba przyzwyczaiłam się już do tej obroży. Początkowo było mi wstyd z nią paradować, ale polubiłam ją. 

Mężczyzna uśmiechnął się i pokiwał głową. 

- Cieszy mnie to. Nie podoba mi się, że moi pracownicy zajmują się porwaniami kobiet, aby później uczynić z ich niewolnice, ale jest to niezmienna część naszego biznesu. Wiele z tych dziewczyn zaczyna postrzegać niewolnictwo jako coś wspaniałego. Czasami korzystam z ich towarzystwa, ale nigdy nie uprawiam z nimi seksu, skarbie. Nie zrobiłbym tego mojej żonie. Kocham ją nad życie.

Uśmiechnęłam się, kiedy na twarzy Maksima zobaczyłam coś na kształt tęsknoty. Szatyn zapatrzył się w widok za oknem, a ja w tym czasie doszukiwałam się w jego profilu podobieństw do Aleksieia. Było ich mnóstwo, ale na pierwszy rzut oka najbardziej rzucały się piegi.

- Myśli pan, że Aleksiei byłby w stanie mnie pokochać? 

Maksim zaśmiał się krótko. Nie byłam pewna, czy odebrać to jako dobry czy zły znak.

- Oczywiście, słoneczko. Aleksiei ma dobre serce, ale jest trochę połamane. Gdybym mógł wskrzesić Seraphinę tylko po to, aby torturować ją za to, co zrobiła mojemu synowi, nie wahałbym się ani chwili. Nienawidzę tej kobiety, choć zmarła lata temu. Zostawiła jednak Aleksieiowi pamiątkę w postaci braku pewności siebie. Bałem się, że mój syn już nigdy nie pozna kobiety, z którą chciałby ułożyć sobie życie, ale potrzebował tylko czasu. Na pewno się dogadacie, Elodie. Jesteś dla niego stworzona. 

Uśmiechnęłam się. Zamaskowałam uśmiech kocem, otulając nim twarz.

Słowa Maksima dały mi nadzieję i uradowały mnie. Może nie wszystko było jednak stracone. 

Do drzwi ktoś zapukał. Podniosłam głowę z ciekawością. Gdybym była tutaj sama, z pewnością spanikowałabym, jednak mając obok siebie Maksima, czułam się bezpieczna. 

Do środka wszedł Zavier. Spojrzał na nas z zainteresowaniem.

- Muszę jechać po pana Aleksieia do baru Slavy. Chciałem tylko pana o tym poinformować. 

- Jadę z tobą!

Wstałam, zrzucając z siebie koc. Obaj mężczyźni spojrzeli na mnie, jakbym oszalała, ale było mi wszystko jedno. Musiałam osobiście pojechać po mojego pana, aby pokazać mu, jak mi na nim zależało.

- Kotku, bez obrazy, ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.

Podeszłam do Zaviera. On z całej czwórki najbardziej mnie przerażał. Te tatuaże wyryte na jego czaszce potrafiłyby wystraszyć niejedną osobę, jednak już wiedziałam, że Zavier nie był taki straszny, na jakiego wyglądał. 

- Pojadę tam. Maksim, mogę? 

Odwróciłam się do ojca Aleksieia. Ten przygryzł dolną wargę i uśmiechnął się krzywo.

- Jasna sprawa, jeśli ja też pojadę. 

- Pan Aleksiei będzie miał komitet powitalny - zauważył Zavier, puszczając mi oczko.

Uśmiechnęłam się i klasnęłam w dłonie jak mała dziewczynka. Zavier pokręcił głową z politowaniem, ale nie przestał się uśmiechać. 

Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Zavier otworzył Astona Martina. Wsunęłam się na przednie siedzenie, nie zważając na to, że Maksim będzie musiał siedzieć z tyłu. Uwielbiałam sportowe samochody, a jako, że Aleksiei miał ich cały garaż, zamierzałam czerpać z tego tyle, ile się dało. 

- Zapnij pasy, kotku - poprosił Zavier, po czym posłał Maksimowi przepraszające spojrzenie. Ten jednak wzruszył ramionami i uśmiechnął się do mnie w lusterku wstecznym. Czułam, że ten gość mnie polubił. 

Cóż, z wzajemnością. 

- Możesz zobaczyć Aleksieia w nieciekawym stanie, dziecinko - zauważył Maksim, nie chcąc robić mi nadziei na to, że mój pan rzuci mi się w ramiona, gdy mnie zobaczy. - Kiedy jest pijany, Aleksiei potrafi zachowywać się wulgarnie. Wiem, że cieszysz się na to, że go zobaczysz, ale nie bierz do siebie, jeśli Aleksiei powie coś, co cię zrani. Uprzedzam cię, słoneczko.

Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że Maksim będzie miał cholerną rację. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top