2

Elodie

Przez całą drogę na lotnisko płakałam rzewnymi łzami. Matve ani razu na mnie nie nakrzyczał. Czułam jednak, że wkrótce miało się to zmienić, gdyż nikt nie był w stanie wytrzymać takiego natężenia płaczu. 

Nie protestowałam, gdy po dojechaniu na miejsce mężczyzna wyciągnął mnie z samochodu i wniósł mnie na pokład samolotu. Zdjął mi opaskę z oczu i skuł ręce z przodu mojego ciała, aby było mi wygodniej. Nogi zostawił skute w kostkach.

Rosjanin usiadł obok mnie. Obserwowałam ze strachem pozostałą trójkę jego towarzyszy. Każdy kolejny mężczyzna wyglądał coraz straszniej. Wszyscy patrzyli na mnie jak na kawałek mięsa. 

- Matve, błagam cię. Dam ci wszystko, co mam. Mój tata ma duże pieniądze i...

Mężczyzna chwycił w dłoń mój podbródek. Ścisnął tak mocno, że zabolało. Po moim policzku spłynęła łza, którą Matve starł kciukiem. 

- Maleńka, mam ci przypomnieć, że to twój ojciec był osobą, która oddała cię w niewolę? 

- Dlaczego? Czy coś z tego rozumiesz?

Załoga samolotu, która w niczym swoim wyglądem nie przypominała pięknych stewardess, którymi otaczał się mój ojciec podczas swoich lotów, zamknęła drzwi, dotarło do mnie, że to był koniec. Gdybym miała o co walczyć, może spróbowałabym się stąd wydostać, jednak skoro własny ojciec spisał mnie na straty, nie mogłam liczyć na niczyją pomoc. Tata w życiu kierował się dobrem swoich interesów, a dopiero na drugim miejscu stawiał swoją małą rodzinkę. Wydał Birdie za mąż, a ja zostałam z nim, mając nadzieję na lepszą przyszłość. 

Gdybym spróbowała uciec od Matve i poprosić o pomoc chociażby Alessio, spotkałaby mnie za to surowa kara. Tata może mnie kochał, ale nie zawahałby się, aby mnie zabić, gdybym uciekła z rąk człowieka, w które mnie oddał.

Spojrzałam za okno, aby po raz ostatni popatrzeć na panoramę Chicago. Czułam, że nigdy więcej nie wrócę do Stanów. Miałam nadzieję, że moje życie tak szybko się nie skończy, gdyż naprawdę nie chciałam umierać w tak młodym wieku, mając tyle planów w zanadrzu. Wiedziałam, że marzenia o bezgranicznej miłości z cudownym mężczyzną zostały przekreślone, ale wciąż chciałam walczyć. 

Matve chwycił mnie za rękę. Musiałam trzymać jego dłoń obiema rękami, gdyż na nic innego nie pozwalały mi skute nadgarstki.

Kiedy samolot wzbił się w powietrze i mój widok przesłoniły gęste chmury, wbiłam spojrzenie w swoje kolana. Były pokryte gęsią skórką. Nie miałam na sobie wiele ubrań, więc wiedziałam, że w Rosji, o której dotychczas słyszałam tylko z opowieści Alessio, będzie mi bardzo zimno.

- To nie twoja wina, że cię to spotkało. Nie myśl, że łatwo jest mi porywać niewinne dziewczyny i sprzedawać je do niewoli. Gdybym nie musiał, nie robiłbym tego, ale mój ojciec również mnie sprzedał.

- Co takiego?

Zaskoczyło mnie to. Nie wiedziałam, czy mogłam wierzyć w jego słowa, gdyż Matve póki co by dla mnie nikim więcej, jak wrogiem, ale skoro sam zdecydował się podtrzymać ze mną rozmowę, byłam gotowa chwycić się brzytwy, aby dowiedzieć się od niego najwięcej, jak to możliwe.

Rosjanin odchylił głowę na oparcie fotela. Ścisnął moje palce i uśmiechnął się smutno. Może wciąż był czyimś podwładnym, ale jako mężczyzna, na pewno miał w tym brudnym świecie większe możliwości, niż ja. Nie sądziłam, że kiedyś zostanę zabawką jakiegoś bogacza, któremu mój ojciec wisiałby pieniądze. To było niemożliwe. 

- Mój ojciec też miał długi, maleńka. Miałem siedemnaście lat, gdy zostałem sprzedany mojemu panu, któremu służę do dziś. 

- Ile lat masz teraz?

- Dwadzieścia dziewięć. Jestem więc w niewoli już od dwunastu lat. Na początku było mi ciężko przyzwyczaić się do zabijania ludzi, ale z czasem zrozumiałem, że to moje jedyne wyjście, aby przetrwać. 

- Kim jest twój pan? Czy to do niego trafię, jeśli...

Te słowa nie potrafiły mi nawet przejść przez gardło. Na myśl o tym, że po wylądowaniu w Rosji trafię do mężczyzny, który będzie traktował mnie jak seksualną niewolnicę, czułam obrzydzenie. Bałam się, że nie będzie delikatny. Byłam dziewicą i miałam głęboką nadzieję, że podaruję siebie mężczyźnie po raz pierwszy w czasie mojej nocy poślubnej. Miałam ogromny żal do ojca za to, że mi to uniemożliwił. 

Nie wierzyłam w jego bajkę dotyczącą tego, że zapomniał o oddaniu komuś pieniędzy. Nikt nie działał tak zgodnie z harmonogramem, jak mój tata. Był pewny siebie i jego interesy były dla niego wszystkim. Coś mi w tej historii nie pasowało, ale nie miałam czasu na zastanawianie się, gdzie tkwił szczegół, gdyż Matve kontynuował opowieść o tym, jaka miała czekać mnie przyszłość w niewoli.

- Mój pan nazywa się Aleksiei Ivanov, ale nikt nie ma prawa do niego mówić po imieniu. Ma trzydzieści jeden lat. 

- Czyli służysz mu, odkąd miał dziewiętnaście lat?

- Dokładnie - wyznał Matve, uśmiechając się pod nosem. - Traktuję Aleksieia jak mojego boga. Jest dla mnie wszystkim, gdyż oprócz niego nie mam nikogo. Mój pan dał mi dom, pracę i bezpieczeństwo. 

- W takim razie dlaczego mówisz, że jest taki zły?

Nie rozumiałam, dlaczego rozmawiałam z moim porywaczem tak swobodnie. Może po części utożsamiałam się z Matve, gdyż on, podobnie jak ja, został oddany do niewoli przez ojca. Byłam jednak pewna, że Matve nigdy nie służył tajemniczemu Aleksieiowi seksualnie, co z pewnością miało spotkać mnie. Na samą myśl o tym zaciskałam nogi, jakby chcąc chronić to, co zostawiłam dla mężczyzny, za którego wyszłabym za mąż.

- To potwór, maleńka. Dlatego mam nadzieję, że kupiec, który zaoferował, że zapłaci za amerykańską niewolnicę, stanie się twoim panem. To dobry człowiek. Nazywa się Rodion Romanov. Ma czterdzieści lat i...

- Czterdzieści lat?!

Matve się zaśmiał, a ja zapłakałam. To nie mogła być prawda.

Nagle zaczęłam szarpać się z pasami bezpieczeństwa. Mój oddech niebezpiecznie przyspieszył. Krew wrzała w moich żyłach, napędzając mnie do działania.

Matve zawołał kogoś znajdującego się na tyłach samolotu. Jakiś Rosjanin z wytatuowaną czaszką do nas podbiegł. Chwycił mnie za ramiona, przygniatając moje plecy do oparcia fotela. Wolną ręką, która była niewyobrażalnie silna, chwycił mnie za podbródek. Matve w tym czasie skuł mi ręce za plecami. Kiedy kajdanki były na swoim miejscu, Matve sprowadził mnie z fotela na klęczki tak, abym klęczała na podłodze między rozkraczonymi nogami mojego porywacza. Spojrzałam błagalnie w jego oczy, szukając w nich pomocy. 

Nie mogłam przecież trafić do niewoli do jakiegoś czterdziestolatka. Ten facet zniszczyłby mnie w chwili, w której by mnie zobaczył. Nie twierdziłam, że Aleksiei, czyli pan Matve, byłby lepszym wyborem. Żadna z opcji nie była dla mnie do przyjęcia. 

Rosjanin z tatuażami na głowie trzymał mnie mocno za ramiona, wbijając w moją skórę palce. Drżałam ze strachu, ale pokornie opuściłam głowę, pokazując moim oprawcom, że nie stanowiłam dłużej zagrożenia. 

Wytatuowany gość mnie puścił. Matve z kolei wplótł palce w moje włosy. Pogłaskał mnie łagodnie.

- Bądź posłuszna. Nie chcę cię karać, skarbie. 

- Zrobię dla ciebie wszystko. Wypuść mnie, Matve. Poradzę sobie w Rosji. Mój tata ma tam znajomych, którzy na pewno mi pomogą i...

- Dziewczyno, czy ty wiesz, co się stało?

Spojrzałam na niego zszokowana. 

- Twój pierdolony tatuś cię sprzedał. Nie masz po co wracać do domu, bo twój dom już nie istnieje. W Chicago nie byłabyś bezpieczna, rozumiesz to? Twój ojciec posłałby za tobą swoich ludzi, którzy gdyby cię znaleźli, zgwałciliby cię, a potem zabili. To wszystko z rozkazu twojego skurwiałego tatusia. Dociera do ciebie to, że nie masz już nikogo, maleńka? Twój pan będzie jedyną osobą, która będzie się o ciebie troszczyć, jeśli oczywiście będziesz mu posłuszna. Dlatego proszę, dziewczyno. Nie rób sobie tego. 

Klęczałam na podłodze przed Matve jeszcze przez jakiś czas. W końcu kolana zaczęły mnie pobolewać, a krew przestała krążyć. Chwiałam się, dlatego mój oprawca pomógł mi usiąść w fotelu. Przypiął mnie do niego pasami. Nie siedziało mi się wygodnie, mając ręce skute za plecami, jednak nie odważyłam się poprosić Rosjanina o to, aby skuł mi ręce z przodu ciała. Postanowiłam, że zniosę to, co dla mnie przygotowano w milczeniu. 

Nigdy nie byłam silna. Tata wychowywał mnie na grzeczną laleczkę wypełniającą jego rozkazy. Kiedy znajomi ojca nas odwiedzali, przynosiłam im kawę i napoje alkoholowe. Zawsze musiałam być ubrana w ładną sukienkę i mieć rozpuszczone, umyte i pachnące włosy. Dostałam kategoryczny zakaz dotyczący tego, że nie mogłam się malować. Nawet mój czas wolny był wypełniony rozkazami ojca.

Birdie miała więcej swobody. Mimo, że była starsza i szybciej wyszła za mąż, jej ukochany Leonardo pozwalał jej na o wiele więcej. Mogła podróżować po świecie, spotykać ciekawych ludzi i nieraz opowiadała mi o dzikim seksie, jaki uprawiała z mężem. Zazdrościłam jej i cieszyłam się, że życie tak jej się ułożyło. 

Miałam nadzieję, że mojej siostrzyczce będzie sprzyjać szczęście, gdy ja będę walczyła o przetrwanie. Wiedziałam, że nigdy więcej nie zobaczę Birdie i Leonarda, ale życzyłam im wszystkiego, co najlepsze. 

Lot dłużył mi się niemiłosiernie. Burczało mi w brzuchu z głodu i z nerwów. Matve jednak nie zaproponował mi nic do zjedzenia. 

Zanim wylądowaliśmy w Rosji po godzinach płaczu i błagania o pomoc, Matve założył mi na oczy opaskę. 

- Masz się zachowywać, maleńka. Nie chcę odpowiadać przed szefem za twoje nieposłuszne zachowanie. Pojedziemy do Rodiona, a gdy transakcja zostanie sfinalizowana, zostawię cię u niego. Nigdy więcej mnie nie zobaczysz, Elodie.

- Błagam cię, Matve!

- Milcz. Nie proś o pomoc. Nie proś o łaskę. Jesteś dziewicą?

- Boże...

- Tak czy nie?

Pokiwałam twierdząco głową. Matve westchnął ciężko, jakby zrobiło mu się mnie żal.

- Przykro mi. Na pewno nie będzie delikatnie, ale oddaj się Rodionowi. Pokaż mu, że będziesz dla niego dobra. Nie walcz z tym. Uległość jest kluczem do sukcesu. Chyba nie będzie ci tak trudno ulegać, skoro zostałaś wychowana na posłuszną laleczkę, prawda?

W głosie Matve nie słyszałam złośliwości. On po prostu dawał mi rady, abym jak najdłużej przetrwała w niewoli. Doceniałam to, choć i tak go nienawidziłam za to, że zabrał mnie z domu. 

Mój kat zakleił mi usta taśmą. Wziął mnie na ręce i wyniósł z samolotu, aby wsadzić mnie do samochodu, który musiał zostać podstawiony pod maszynę. Zamknął za nami drzwi i kazał jednemu ze swoich wspólników ruszyć. Mężczyźni rozmawiali między sobą po rosyjsku, więc nie wyłapałam ani jednego słowa, które mogłabym zrozumieć. To bolało, ale postanowiłam godnie przyjąć swoją niewolę. 

Skoro nie miałam już domu ani kogokolwiek, kto przejąłby się moim losem, musiałam zdać się na łaskę mojego nowego pana. Pozostało mi wierzyć, że Rodiom, kimkolwiek był ten czterdziestolatek, będzie dla mnie dobry. Może gdy będę grzeczna, uda mi się nawiązać z nim nić porozumienia. Starałam się trzymać tego skrawka nadziei.

Kiedy jechaliśmy do domu Rodiona, Matve nic nie mówił. Gładził mnie dłonią po udzie. Czekałam ze strachem na moje nowe życie, ale uznałam, że kolejne prośby o pomoc skazane były na niepowodzenie i nie było sensu, abym błagała moich porywaczy o litość, której i tak nie mieli zamiaru mi okazać. 

- Jesteśmy na miejscu, maleńka. Pamiętaj o moich słowach.

Zostałam wyciągnięta z samochodu. Matve zaniósł mnie na rękach do domu człowieka, który miał odmienić moje życie.

- Jesteście. Czy to ona?

Usłyszałam chropowaty, nieprzyjemny głos. Drgnęłam w ramionach mojego porywacza. Matve nie pocieszył mnie w żaden sposób, co było zrozumiałe.

- Tak. Możemy wejść, Rodionie.

- Nie.

- Nie?

Boże. Co się działo? Czy miałam zostać zabita? 

- Dlaczego, panie Rodionie? Czy niewolnica panu nie pasuje?

- Jest za gruba.

Nie rozumiałam tego. Czy on uważał mnie za grubą? 

Miałam sto siedemdziesiąt trzy centymetry wzrostu i ważyłam osiemdziesiąt kilogramów. Może nie byłam najszczuplejsza, ale nie uważałam siebie za osobę grubą. Czy jednak to, że Rodion uważał mnie za niewystarczającą dla siebie, było dla mnie zbawieniem czy jednak nie?

- Czyli mam ją stąd zabrać? Rodionie, następna dostawa ze Stanów będzie dopiero za miesiąc. 

- Zaczekam - warknął mężczyzna, zamykając drzwi z trzaskiem. 

Matve pocałował mnie w czoło. Ukołysał mnie w ramionach, jakbym była małym dzieckiem. Zaniósł mnie z powrotem do samochodu i bez słowa skierowanego do mnie, zadzwonił do kogoś. 

Usłyszałam imię Aleksieia, do którego zapewne miałam trafić, skoro nie wpisałam się w ramy piękna Rodiona. Zacisnęłam zęby i spuściłam wzrok.

Rozmowa przebiegała po rosyjsku. Matve mówił spokojnie, natomiast słyszalny po drugiej stronie Aleksiei krzyczał. To nie mogło tak się skończyć. Nie mogłam trafić pod skrzydła tego tyrana. Moim jedynym pocieszeniem było to, że w mojej niewoli obecny będzie Matve. Może on poradzi mi, jak wejść w łaski jego pana i uczynić moją niewolę możliwą do wytrzymania.

- Maleńka?

Uniosłam wzrok, choć przez opaskę nie widziałam nic. W ciemności jednak odnajdywałam spokój. Mój zmysł wzroku był wyciszony, ale pozostałe były aż nadto wyostrzone. 

- Tak, Matve? 

- Jedziemy do twojego nowego pana. Przygotuj się, bo...

- Bo?

Wypuścił głośno powietrze i objął mnie ramieniem, przyciągając mnie do swojej piersi.

- Bo będzie ci ciężko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top