17
Aleksiei
- Załatwimy sprawę z kartelem meksykańskim w przyszłym tygodniu, a za miesiąc możemy zająć się zabójstwem Nicolasa Dantego. Myślę, że nie powinno być z tym większego problemu.
Upiłem łyk whisky. Tata chciał poczęstować alkoholem również Elodie, ale wpierw chciałem przeprowadzić na niej badania, aby sprawdzić, jaki był stan jej zdrowia. Nie wierzyłem dokumentacji, którą dał mi Alberto Russo, ojciec mojej niewolnicy. Badania Elodie wyglądały na sfałszowane, a nic nie było dla mnie tak ważne, jak zdrowie mojej kobiety.
- Uważasz, że poradzisz sobie z tym sam? Jeśli będziesz potrzebował pomocy, mogę zaciągnąć do roboty kilku moich ludzi.
Uśmiechnąłem się do ojca, kręcąc przecząco głową.
- Nie ma potrzeby. Poradzę sobie sam. Mogę polecieć do Włoch z Matve albo Nathanielem.
- Nie chcę być niegrzeczny, synu, ale co wtedy zrobisz z nią?
Od jakichś dwudziestu minut rozmawiałem z ojcem po rosyjsku. Elodie przez cały czas siedziała na mnie okrakiem. Palcami przeczesywała moje włosy. Jej oddech znacznie się uspokoił. Miałem wręcz wrażenie, że moja niewolnica poczuła się spokojnie i bezpiecznie w naszym towarzystwie.
Elodie znała mnie jeden dzień, a już tak wiele się między nami wydarzyło. Cieszyłem się, że małymi kroczkami zaczynała mi ufać. Sam ze swojej strony starałem się dawać jej tyle swobody, ile tylko mogłem. Pozwoliłem jej jechać na przednim siedzeniu mojego samochodu. Nie miała skutych rąk, ani opaski na oczach. Mogła w każdej chwili wyskoczyć z wozu, ale nawet tego nie spróbowała. Byłem jej za to wdzięczny.
Samochód oczywiście nie pozwoliłby jej otworzyć drzwi, gdyż je zablokowałem, ale doceniałem to, że Elodie tak starała się mi zaufać. Z pewnością nie było to dla niej łatwe w szczególności po tym, jak perfidnie potraktował ją ojciec, ale miałem nadzieję, że odbuduję pewność siebie mojej niewolnicy.
- Nie wiem jeszcze, co z nią wtedy zrobię - wyznałem, odpowiadając na pytanie ojca. - To będzie dopiero w przyszłym miesiącu. Nie mam pojęcia, na jakim etapie wtedy będziemy.
- Możesz przywieźć Elodie do naszego rodzinnego domu. Twoja mama na pewno się nią zachwyci.
Uśmiechnąłem się lekko. Pocałowałem Elodie w policzek. Dziewczyna odsunęła się ode mnie nieznacznie tak, aby spojrzeć mi w oczy.
- Wracamy do domu, kochanie?
- Chyba tak, mój panie.
Ojciec prychnął, ale starał się zamaskować swoje rozbawienie kaszlem. Posłałem mu piorunujące spojrzenie. Nie chciałem, aby Elodie poczuła się przy nim nieswojo. Owszem, Maksim Ivanov miał swoje demony i się z nimi obnosił, ale wierzyłem w to, że będzie dobry dla Elodie.
Znałem tą dziewczynę jeden dzień, a już zakładałem, że staniemy się rodziną. Może było to z mojej strony nierozsądne, ale nie wyobrażałem sobie życia z kimś innym. To, że Elodie była ze mną przez niecałe dwadzieścia cztery godziny nie znaczyło wcale, że już wcześniej jej nie obserwowałem.
Od kilku miesięcy byłem w stałym kontakcie z Alberto Russo. Ojciec Elodie wysyłał mi zdjęcia swojej córki. Niejednokrotnie po nocach masturbowałem się, patrząc na fotografie przedstawiające moją niewolnicę podlewającą kwiaty, tańczącą w ogrodzie i czytającą książki na hamaku. Elodie była tak różna od Seraphiny. Była młoda, niewinna i miała w sobie ten urok, którym moja pierwsza kobieta nie mogła się poszczycić.
Mimo swojej niewinności i strachu, Elodie potrafiła ulegać i świetnie na tym wychodziła. Wiedziałem, że wiele rzeczy, które miały czekać ją w niewoli, miało być dla niej trudnych, ale nie zamierzałem z tego zrezygnować. Potrzebowałem władzy nad drugim człowiekiem, aby czuć, że byłem żywy.
Teoretycznie mogłem zrezygnować z mojego planu traktowania Elodie jako mojej niewolnicy, ale nie chciałem jej rozbestwić. Znając jej spolegliwy charakter, raczej nie robiłaby mi problemów i nie próbowałaby uciec do Chicago, gdybym zdjął jej obrożę z szyi, ale wyglądała w niej tak kurewsko podniecająco, że stawał mi nawet, kiedy siedziałem w gabinecie mojego ojca.
Pomogłem mojej dziewczynce wstać. Chwyciłem ją za smycz i pomogłem jej ubrać kurtkę, szalik oraz czapkę. Otuliłem ją tak, aby nie było jej zimno i nie zachorowała. Już w domu miałem zamiar rozebrać ją do naga i cieszyć się jej ciałem, ale nie mogłem pozwolić chodzić jej półnagiej na zewnątrz, gdzie było tak cholernie zimno. Mi to nie przeszkadzało, ale Elodie nie przywykła do takiej pogody.
- Miło było cię poznać, piękna - rzekł ojciec, pochylając się, aby pocałować moją niewolnicę w wierzch dłoni.
- Mi również było miło pana poznać, panie Ivanov. Dziękuję, że był pan dla mnie tak uprzejmy i nie wyśmiał mnie pan. Dużo to dla mnie znaczy.
Tata wziął Elodie w ramiona. Przytulił ją z takim uczuciem, jakie kierował zwykle do mnie. Nie poczułem się na ten widok zazdrosny, gdyż w przeciwieństwie do Elodie, miałem aż zbyt dużo miłości rodzinnej. Ten widok sprawił natomiast, że moje żelazne serce zmiękło.
- Zawsze możesz na mnie liczyć, kochana. Jeśli zechcesz skopać swojemu ojcu tyłek, nie wahaj się ze mną skontaktować. Liczę, że Aleksiei niebawem pozwoli ci poznać jego matkę.
Elodie uśmiechnęła się i ukradkiem wytarła łzę widoczną w kąciku jej oka. Pocałowałem moją niewolnicę w policzek i pociągnąłem ją za sobą.
Nasz dobry humor nie mógł potrwać długo. Kiedy bowiem wyszliśmy na korytarz, spostrzegłem zmierzającego w naszą stronę Dymitra, który na smyczy prowadził swoją niewolnicę z Holandii. Patricia miała w ustach knebel i podążała za swoim panem na czworakach.
Owinąłem smycz Elodie ciaśniej wokół swojej dłoni, zmuszając dziewczynę, aby zbliżyła się do mnie. Nie protestowała. Zdobyła się nawet na to, aby położyć dłoń na mojej piersi i wtulić się w mój bok.
- Aleksiei! Znów na siebie wpadamy! Pokaż no mi swoją niewolnicę!
Elodie spojrzała z przerażaniem na klęczącą przed nami dziewczynę. Dopiero teraz zauważyłem, że Patricia miała w tyłku korek analny z doczepionym pluszowym ogonem kota. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Nie, żebym sam nie miał ochoty zobaczyć Elodie w czymś takim. Jakby nie patrzeć, z pomocą Matve, Nathaniela i Zaviera zobaczyłem moją niewolnicę w tak uroczym korku analnym, ale widok przerażonej niewolnicy Dymitra sprawił, że poczułem żal.
- Jesteś piękna, kotku - wychrypiał Dymitr, obserwując z zaciekawieniem neonową kurtkę Elodie. Posłał mi pytające spojrzenie. Nie odpowiedziałem nic. - Twój pan na pewno wybrał mądrze. Podobasz mi się, ale jak widzisz, mam już moją niewolnicę. Sprawuje się coraz lepiej, choć czasami muszę ją ukarać, aby przywołać ją do porządku. Mam nadzieję, że ty nie sprawiasz swojemu właścicielowi problemów, czyż nie, księżniczko?
- Musimy już iść - powiedziałem ostro, ciągnąc Elodie za smycz. Dziewczyna potknęła się o własne nogi.
- Nie musisz być taki nieuprzejmy, Aleksiei! Mam ci przypomnieć, że dzieliłem się z tobą moją dziwką w przeszłości? Jak ona miała na imię? Ach, Mina!
Przewróciłem oczami. Pozdrowiłem Dymitra po rosyjsku, a następnie wyszedłem z domu, nieźle wkurwiony.
Pomogłem Elodie wsiąść do samochodu. Założyłem na ręce moje ulubione skórzane rękawiczki, w których czułem się jak prawdziwy mafijny boss i ruszyłem z miejsca. Wyjechałem na główną ulicę nieco zbyt szybko. Byłem wkurwiony, ale gdy Elodie położyła dłoń na moim udzie i posłała mi błagające spojrzenie, zdjąłem nogę z gazu.
Kurwa, ależ ja byłem nieodpowiedzialny. Nie powinienem wyładowywać swojego gniewu na samochodzie. Bezpieczeństwo było dla mnie najważniejsze. Wystarczyłaby chwila nieuwagi, a mógłbym spowodować wypadek.
- Przepraszam, kotku. Nie lubię Dymitra. To wszystko.
- Co takiego ci zrobił, panie?
Czułem się coraz dziwniej z tym, że Elodie nazywała mnie swoim panem. Myślałem, że nie będę miał problemu z tym, aby być dla niej surowym, ale chyba się przeceniłem.
- Na pewno chcesz o tym usłyszeć? To nie postawi mnie w dobrym świetle.
Elodie spojrzała za okno. Z zaciekawieniem obserwowała osiedle, którym przejeżdżaliśmy. Mieszkali tutaj najbardziej wpływowi ludzie dla naszej organizacji. Dla mojej niewolnicy na pewno żadnym zaskoczeniem nie było to, na jak bogate wyglądały tutejsze domy, gdyż sama wychowywała się w luksusie, ale zapewne była po prostu ciekawa, jak wyglądało życie w Rosji.
- Chcę poznać każdą część ciebie, panie. Żaden człowiek nie jest ideałem. Każdy ma swoje wady. Zdaję sobie sprawę, że to, czym się zajmujesz nie jest legalne ani napawające dumą, ale proszę, opowiedz mi o sobie. W zamian ja powiem ci coś z mojego życia, dobrze?
Nie potrzebowałem większej zachęty. Zacisnąłem więc dłonie mocniej na kierownicy i skręciłem w prawo, aby znaleźć się na drodze prowadzącej prosto do naszego domu.
Nie mojego. Naszego.
- Po stracie Seraphiny nie potrafiłem się pozbierać. Coraz częściej sięgałem po alkohol i pojawiałem się w klubach ze striptizem. Ojciec widział, że działo się ze mną coś niedobrego i postanowił, że trzeba przydzielić mi ochroniarza. Stał się nim Dymitr. Znam go od dziecka, więc wierzyłem w to, że facet będzie pilnował, abym nie robił żadnych głupot, ale on mnie tylko do nich zachęcał.
Zacisnąłem zęby, wspominając nasze wspólne chwile spędzone w klubie z dala od miasta, w którym nikt nie wiedział, kim był Aleksiei Ivanov.
- Dymitr zachęcał mnie do spożywania coraz to większej ilości alkoholu. Kiedy mój tata dzwonił do niego i pytał, jak się sprawowałem, Dymitr za każdym razem odpowiadał, że byłem grzecznym chłopcem. Poklepywał mnie po plecach i śmiał się, kiedy kobiety pracujące w klubie zaczęły mnie obłapiać. Byłem zranionym i zdradzonym facetem, więc pozwoliłem im działać. Nie jestem z tego dumny, ale dziewczyny zaciągnęły mnie do pokoju znajdującego się na tyłach klubu i tam się z nimi zabawiałem. Nie pieprzyłem ich. Nie pozwoliłem im wejść na mojego fiuta, ale lizały go i ssały, a ja pozostawałem temu bierny. Potrzebowałem nic nie czuć, a one mi to ułatwiły.
Elodie kiwała głową. Wsłuchiwała się w moją historię, ale na mnie nie patrzyła. Podziwiała widoki, a może szukała drogi ucieczki na lotnisko, na którym mogłaby wsiąść w pierwszy samolot lecący do Chicago. Na szczęście zabezpieczenia na mojej posesji były najlepszej jakości, dlatego jakby się nie starała, moja niewolnica nie mogła ode mnie uciec.
- Byłem sobą zawiedziony, a jeszcze bardziej byłem wściekły na Dymitra, ale nie mogłem powiedzieć o wszystkim ojcu. Dymitr pracuje dla niego od lat i mimo, że ma swoje zboczenia, jest cenionym pracownikiem Bratwy. Nienawidzę go za to, że wybiera na swoje niewolnice młode i przestraszone dziewczyny. Każdy z pozostałych członków organizacji stara się w miarę możliwości uprowadzić kobietę, która jest w stanie zakochać się w swoim panu, a Dymitr jest pieprzonym sadystą. Bije swoje niewolnice, głodzi je, ale jest przy tym dla nich dobry. Głaszcze je, przytula i traktuje jak ulubione zwierzątka.
- Boże, to straszne. Tak mi żal tej dziewczyny, którą widzieliśmy.
Nie chciałem dłużej rozmawiać o Dymitrze ani o interesach.
Poczułem, że nie byłem dobrym panem dla Elodie. Może byłem hipokrytą, ale miałem wrażenie, że byłem dla niej zbyt dobry, co nie czyniło ze mnie dobrego pana dla niej.
Pan powinien cechować się surowością i powinien wiedzieć, kiedy zachować chłód. Tymczasem ja zbliżyłem się do mojej niewolnicy, opowiedziałem jej o swoich interesach, pozwoliłem jej zadzwonić do ojca i przytulałem ją, choć powinienem był pokazać jej, że jestem zimnym draniem.
Włączyłem radio. Nie byłem w stanie znieść panującej w samochodzie ciszy, ale nie mogłem też wytrzymać bez muzyki.
Elodie skrzywiła się, kiedy usłyszała rap dobiegający z głośników. Spojrzała na mnie prosząco. Wyłączyłem muzykę.
- W takim razie zabawiaj mnie rozmową, kotku.
- Nie jestem zbyt zabawną osobą, aby cię zabawiać.
To wystarczyło, abym się roześmiał.
- Podoba mi się twoja relacja z ojcem, panie. Kochacie się. Szkoda, że nie mogę mieć tego, co ty.
- Ależ możesz.
- Naprawdę?
Uniosła brwi zaskoczona, a ja pokiwałem głową.
- Oczywiście, kochanie. Wystarczy, że minie trochę czasu, a moi rodzice cię pokochają.
- Skąd taka pewność? Przecież jestem twoją niewolnicą, a nie narzeczoną.
Oderwałem jedną rękę od kierownicy. Odsunąłem nią szal z szyi Elodie. Popukałem kilka razy w obrożę, którą dziewczyna nosiła na szyi. Jej palce odruchowo podążyły w tym kierunku i spoczęły na obroży.
- To właśnie jest ta pewność, skarbie.
- Nie rozumiem, panie.
Miała prawo mnie nie rozumieć, ale ja byłem tu po to, aby jej wszystko wytłumaczyć.
- Widzisz, kochanie. W naszym świecie zakładanie obroży na szyje kobiet świadczy o tym, że stajemy się ich właścicielami i nikt nie ma prawa ich ruszyć. Niektórzy mężczyźni dopinają plakietkę ze swoim imieniem do obroży swojej niewolnicy. Inni tatuują swoje imiona na ciałach swoich laleczek. Dla mnie obroża nie jest jednak równoznaczna z tym, czym jest dla większości facetów. Zakładając ci na szyję obrożę, zobowiązałem się do ochrony twojej osoby. Do dbania o twoje zdrowie psychiczne i fizyczne. Do tego, aby szkolić cię na przykładną niewolnicę i nigdy cię nie opuścić.
Elodie zmarszczyła brwi. Skupiła wzrok na swoich kolanach.
- Będę robił wiele rzeczy, które ci się nie spodobają, kotku. Zapewne nieraz pomyślisz, że jestem draniem bez serca, ale mi i tak będzie na tobie zależeć. Dlatego pamiętaj, że gdy poczujesz, iż masz mnie dość i chciałabyś uciec, wiedz proszę, że będę cię kochać jako swoją niewolnicę. Jako swoją własność.
- Kochać?
Skinąłem głową.
- Kochać, bo każdy człowiek zasługuje na miłość, a ty zasługujesz na nią w szczególności.
Nie musiałem nic więcej mówić. Elodie najwyraźniej zrozumiała przekaz i gdy to się stało posłała mi promienny uśmiech, który sprawił, że stałem się twardy, jak skała.
- Kiedy wrócimy do domu, chciałbym lepiej poznać twoje ciało, niewolnico. Pozwolę ci poznać również moje. Dziś nie przekroczę twoich granic. Zrobię wyłącznie to, na co mi pozwolisz. Zgadzasz się?
Przełknęła ślinę. Pokiwała jednak głową i wypowiedziała słowa, które tak wiele dla mnie znaczyły.
- Tak, panie. Zaufam ci.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top