12

Aleksiei

Zabrałem Elodie do naszej sypialni. Pozwoliłem dziewczynie wybrać coś do ubrania, abyśmy mogli wyjść na zewnątrz. Chciałem pokazać jej ogród, aby następnie przejść z nią po pałacu i pokazać jej moje ulubione miejsca oraz pokoje, w których mogłaby spędzać wolny czas.

Bolało mnie patrzenie na nią tak cierpiącą. Spodziewałem się, że telefon do ojca wywoła u niej takie emocje, jednak nie spodziewałem się, że ten podstarzały skurwysyn zacznie wyzywać swoje dziecko. Ten popierdoleniec zaczął wyzywać przy mnie swoją córkę od szmat i kurew. Elodie daleko było do dziwki. Była najukochańszą osobą, jaką poznałem, a tak okrutnie ją pokarałem. 

Patrzyłem, jak moja niewolnica mechanicznie wybiera ciepłe legginsy, bluzę, szalik, kurtkę i czapkę. Nie pytała mnie nawet o bieliznę. Miałem zamiar coś dla niej przygotować, ale byłem tak przejęty rozmową telefoniczną z Chicago, że przypomniałem sobie o majteczkach dla Elodie dopiero, gdy była już ubrana.

Stałem przy oknie. Wpatrywałem się w spadający z nieba śnieg. 

W porównaniu z Elodie, byłem pieprzonym szczęściarzem. 

Miałem dwójkę rodziców, których kochałem i którzy akceptowali to, jaką drogą kariery zawodowej wybrałem. 

Miałem również brata, którego kochałem i który był dla mnie ogromnym wsparciem. 

Miałem olbrzymi dom, który zawsze był dla mnie zbyt pusty, dlatego "adoptowałem" Matve, Zaviera i Nathaniela, aby nie czuć się samotnym, przy okazji chcąc im pomóc. 

Miałem również mnóstwo pieniędzy, których nie wydałbym do końca swojego życia. Mogłem mieć absolutnie wszystko ze swoim statusem i sławą, która się wokół mnie rozwinęła. Kobiety lgnęły do mnie jak opętane, ale po śmierci Seraphiny nie byłem w stanie z żadną się związać. Uważałem kobiety za dziwki, które "zakochiwały się" we mnie tylko dlatego, że miałem pieniądze i byłem słynnym egzekutorem rosyjskiej mafii. Dlatego pragnąłem mieć niewolnicę. 

Elodie Russo, teraz znana jako niewolnica, była idealną kandydatką na tą pozycję. Polubiłem spędzać z nią czas. Nie byłem z nią długo, ale w swojej pracy nauczyłem się, jak odczytywać ludzi na podstawie ich zachowań, których obserwatorem wcale nie musiałem być przez taki długi czas.

To, czego dopuściłem się dzisiaj na Elodie w salonie letnim było karygodne. Powinienem lepiej wiedzieć o tym, że to będzie dla niej zbyt wiele, jednak moje ego kazało mi i tak posunąć się do tego okropnego aktu.

Pozwoliłem moim służącym się nad nią seksualnie znęcać. Może nie było to znęcanie, gdyż Elodie była po prostu pieszczona, ale zabawa szybko wymknęła się spod kontroli. Korek analny w jej tyłku nie był planowany, a tym bardziej nie planowałem tego, aby moja niewolnica miała odgrywać rolę kota. Wiedziałem, że Nathaniel i Zavier mieli swoje dziwne upodobania, które spełniali z dziwkami, które im co jakiś czas załatwiałem, ale nie spodziewałem się, że postąpią tak z moją dziewczynką. 

Miałem zamiar spędzić resztę dzisiejszego dnia na rozpieszczaniu Elodie. Chciałem jej pokazać, że nie byłem takim potworem, za jakiego mnie miała. Musiałem zdobyć jej zaufanie, jednak to, jak zachowała się przy telefonie do Chicago jasno pokazało mi, że już zaczynała mi ulegać. 

Elodie padła przede mną na kolana i wtuliła się w moje nogi płacząc, gdy ja rozmawiałem z Alberto Russo. Potrzebowała mojego wsparcia. 

Nie mogłem powiedzieć, że wiedziałem, co czuła. Moi rodzice żyli i byli w dobrym zdrowiu, podczas gdy rodzice spisali ją na straty.

Byłem pewien, że gdyby matka Elodie żyła, życie mojej niewolnicy byłoby łatwiejsze. Russo jednak z pewnością kazał ją zamordować dlatego, żeby kobieta nie przeszkadzała mu w interesach. Niektóre działania mafii zadziwiały mnie po dziś dzień, choć przecież byłem w tym świecie od urodzenia.

Podszedłem do mojej niewolnicy, gdy ta już się ubrała. Musiałem przyznać, że ciuchy, które dla niej kupiłem, wyglądały na niej urokliwie. Kurtka w kolorze żółtym może nie pasowała do jej jasnej karnacji i blond włosów, ale w pamiętniku Elodie, którego zdjęcia przesłał mi jej popierdolony tatuś wyczytałem, że dziewczyna lubiła neonowe kolory tylko po prostu nie miała możliwości noszenia ich, gdyż ojciec wymagał od niej, aby ubierała się skromnie i żeby córka nie rzucała się w oczy. 

- Podoba ci się ten strój? 

Elodie spuściła wzrok. Nie podobało mi się, że różowy szalik zasłonił jej obrożę, ale zdrowie dziewczyny było dla mnie ważniejsze niż to, jak się prezentowała. Nie kłamałem gdy mówiłem jej, że miałem dla niej zapewnioną opiekę zdrowotną. Elodie jej potrzebowała, gdyż była człowiekiem, a nie tak, jak myślał jej ojciec - towarem. 

- Ładne kolory, panie. Nie gryzą się?

- Jeśli ci się podoba, to jest najważniejsze. Mogę kupić ci jeszcze jakieś ubrania, kotku. Wystarczy, że usiądziemy kiedyś przy laptopie i coś dla ciebie wybierzemy. 

- Nie ma potrzeby, panie - wyszeptała słabym głosem. Jej oczy były zapuchnięte od płaczu. 

Kurwa, musiałem poprawić jej humor, który tak koncertowo spierdoliłem.

- Chcę cię rozpieszczać, maleńka. Zasłużyłaś na to.

Elodie zwróciła wzrok w stronę okna. Była wykończona, ale nie mogłem pozwolić jej położyć się do łóżka, w którym zamartwiałaby się nad swoim życiem. Chciałem za wszelką cenę oderwać ją od tego, co działo się w jej głowie.

- Nie zasługuję na nic dobrego, panie. Mój ojciec mnie nie kocha. Moja siostra myśli, że nie żyję. Nie mam już nikogo.

- Masz mnie.

Dziewczyna spojrzała na mnie, jakbym postradał zmysły. Może miała rację, a nawet na pewno ją miała, ale nie zwróciłem jej na to uwagi. Elodie cierpiała, ale nie byłem jedynym winowajcą jej tragedii. Jej popierdolony tatusiek również ponosił za to winę. 

Mógłbym dobić Elodie i powiedzieć jej, dlaczego jej ojciec mi ją ofiarował, ale nie mogłem jeszcze tego zrobić. Nie chciałem jej wyznać, że gdybym jej nie wziął, tatuś zamordowałby ją, wcześniej pozwalając swoim podwładnym ją zgwałcić. 

Elodie była dziewicą i nią miała pozostać przez długi czas. Byłem bardziej niż pewien, że teraz, gdy porozmawiała już z ojcem i chłopakiem, w którym się ślepo zakochała, nie będzie próbowała uciec.

- Masz mnie - powtórzyłem, opierając swoje czoło o jej czoło. Wziąłem jej twarz w dłonie i pogładziłem suche policzki kciukami. - Nie zranię cię. Już przeprosiłem za to, co odwaliłem dzisiaj w salonie. Chodźmy do ogrodu, piękna. Przewietrzysz umysł i zobaczysz, jak piękny jest twój nowy dom. 

- Mam iść za tobą na czworakach, panie?

- Nie - warknąłem, nie będąc zły na nią, ale na siebie.

- Dobrze. Dziękuję, panie. Nie ukrywam, że kolana już mnie trochę bolą. Nie jestem przyzwyczajona do tak częstego klęczenia, ale wierzę, że uda mi się ciebie zadowolić i niebawem będę w stanie klęczeć dłużej.

Kurwa. Kurwa. Kurwa.

Ależ ja byłem popierdolony.

Wyciągnąłem Elodie z pokoju. Szedłem powoli, aby dziewczyna mogła na spokojnie rozejrzeć się wokół siebie i spojrzeć na swój nowy dom z innej perspektywy. Mój mały pałac mógł ją przerażać, gdyż były to wnętrza odznaczające się ogromnym przepychem. Dom, w którym Elodie mieszkała przez całe swoje życie był skromny. Skrywał jednak mnóstwo tajemnic, o którym ona nie miała pojęcia.

Tatusiek Elodie był pieprzoną gnidą. Nie tylko prywatnie, ale również zawodowo.

Musiałem wyrwać ją z tego dziwacznego i niebezpiecznego środowiska. Nie, żeby mój dom w Rosji miał być dla niej lepszym azylem, ale tutaj przynajmniej była bezpieczna. Może byliśmy porąbani i mieliśmy swoje odchyły, ale wiedziałem, że nigdy jej nie skrzywdzę. Elodie będzie bezpieczna, a ja będę ją chronił do ostatniego tchu.

Mimo tego, że coś się dzisiaj we mnie złamało, nie zamierzałem przerwać tresury mojej niewolnicy. Już jutro planowałem dla niej coś, co na pewno będzie dla niej trudne, ale musiała przejść przez ten etap, abym mógł mieć pewność, że Elodie była właściwą osobą we właściwym miejscu. 

Zeszliśmy na dół. Nathaniel właśnie sprzątał kuchnię. Rzucił na nas okiem. 

Nie umknęło mojej uwadze, że Elodie mocniej zacisnęła palce na mojej dłoni. Przeczuwałem, że między mną a moimi służącymi nawiąże się dystans. Mimo, że dziewczyna starała się przystosować do nowej sytuacji, towarzyszył jej wstyd.

Przy wyjściu ubrałem płaszcz i zimowe buty. Elodie popatrzyła na mnie pytająco, zanim wyszliśmy z domu.

- Coś nie tak, skarbie?

- Ubierz czapkę, panie.

Uniosłem brwi. Elodie szybko zdała sobie sprawę, że niechcący wydała mi rozkaz.

- Przepraszam, ja...

- Masz rację. Jest zimno. Nie chcemy, żebym się przeziębił, prawda?

Elodie uśmiechnęła się lekko, co było dla mnie dużym zaskoczeniem. Zgodnie z tym, co powiedziała, założyłem czapkę. Wygrzebałem jakąś z szafy, choć nawet nie byłem pewien, czy aby na pewno należała do mnie. Nigdy bowiem nie nosiłem czapek, gdyż nie wyobrażałem sobie poważnego mafijnego egzekutora w zimowej czapeczce. Jednak skoro moja niewolnica tego chciała, musiałem ją ubrać, prawda?

Kiedy wyszliśmy z domu, Elodie stanęła w progu.

Widziałem z tym, jak walczyła, aby się nie rozpłakać. Niewola na pewno była dla niej trudna, ale na pewno lepsza niż życie z Alberto Russo.

Gdybym miał dziecko nigdy nie nazwałbym go w taki sposób, w jaki Alberto nazwał Elodie. To było karygodne. Ten facet nigdy nie powinien mianować się ojcem, ale było, jak było.

- Wyjdźmy, maleńka. Nie ma tu żadnych dzikich zwierząt. Nikt cię nie skrzywdzi.

- Nie masz psa, panie?

- Nie. Aż tak cię to dziwi?

Wzruszyła ramionami. Pociągnąłem ją za rękę do przodu, abyśmy wkroczyli na ścieżkę, która pokryta była miękkim puchem. 

Elodie oglądała moją posiadłość z zaciekawieniem. Patrzyła na pokryte śniegiem drzewa, wsłuchiwała się w śpiew ptaków, które jakimś cudem nie skryły się gdzieś w cieple, a także obserwowała mur, którym otoczony był mój dom. 

- Latem nie jest tu bardzo ciepło, ale kwiaty pięknie kwitną. Lubisz zajmować się ogrodem?

- Tak, panie. Nawet przed tym, jak tata zabrał mnie do pokoju, w którym czekał na mnie Matve, podlewałam kwiaty. Mam nadzieję, że się nimi zaopiekuje, gdy mnie nie będzie. Nie chciałabym, aby zwiędły.

Zacisnąłem palce na jej drżącej dłoni. Obserwowałem jej profil. Była cholernie smutna. 

- Wiosną zasadzimy tutaj takie kwiaty, jakie tylko ci się wymarzą.

- Naprawdę? 

Oczy Elodie zaświeciły się podekscytowaniem. Uśmiechnęła się do mnie, choć czułem, że nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że się to robiła. 

- Oczywiście. Teraz zabiorę cię w bardzo ważne dla mnie miejsce.

Mówiąc to, pociągnąłem Elodie dalej.

Lubiłem dbać o swój ogród w wolnym czasie. Nie byłem egzekutorem dwadzieścia cztery godziny na dobę. W ostatnich miesiącach w mafii panował spokój i zabiłem tylko pięć osób. Trochę nudziło mi się w domu, ale wiedziałem, że od dziś już nigdy nie będzie mi się nudzić. Miałem przecież kogoś, o kogo musiałem dbać i czułem, że się w tym spełnię. 

Zabrałem Elodie do miejsca, które było w tym domu od kiedy byłem dzieckiem. Początkowo to mój ojciec się nim zajmował, ale już jako mały chłopiec byłem nim zafascynowany. Przesiadywałem tutaj długimi godzinami. Jako syn szefa mafii nie mogłem spędzać wolnego czasu z innymi dziećmi bawiąc się z nimi, dlatego musiało mi wystarczyć bawienie się w samotności tutaj. 

Wprowadziłem Elodie do ptaszarni. Moje ptaszki odwróciły ciekawsko łebki w jej stronę. Dziewczyna wydała z siebie dźwięk wyrażający zaciekawienie i zachwyt. Czułem, że lubiła zwierzęta. Jeśli będzie chciała psa, adoptuję go dla niej. Dam jej wszystko, czego zapragnie.

Moje ptaki miały tutaj idealne warunki do życia. Dbałem o nie z najwyższą czułością, a gdy wyjeżdżałem, opiekował się nimi Zavier. Podobnie jak ja, kochał zwierzęta i potrzebował kontaktu z nimi, aby nie oszaleć w tym świecie pełnym zła i zawiści.

Zaprowadziłem moją niewolnicę do ogromnej klatki, w której żyły moje papugi.

- To Jackie - wyznałem, kiedy niebieska papuga podfrunęła do nas i usiadła mi na ręce, którą wsunąłem w przestrzeń między kratkami. Jackie dziubnęła mnie w rękę i spojrzała na mnie jak na wariata, jakby pytając się, dlaczego nosiłem czapkę i wyglądałem w niej jak ostatni idiota. - Moja pierwsza ptaszynka. - To modroara hiacyntowa. Ma trzydzieści dwa lata.

- Trzydzieści dwa lata? 

Elodie była zszokowana wiekiem papugi. Moja Jackie miała pożyć jeszcze przynajmniej dwadzieścia lat, więc wierzyłem, że wspólnie się zestarzejemy i moje dzieci, jeśli się ich doczekam, będą mogły poznać moja ukochaną papugę. 

- W sumie mam osiemnaście papug. Jackie jest jednak wyjątkowa. Była ze mną w najtrudniejszych chwilach mojego życia. Kocham ją.

Podprowadziłem dłoń Elodie tak, aby Jackie mogła się z nią zapoznać. Papuga usiadła na ręce mojej niewolnicy i usłyszałem coś od mojej papugi.

- Co ona powiedziała? - spytała Elodie, wyraźnie zaciekawiona.

- Nazwała cię po rosyjsku piękną. 

- Naprawdę? Panie, czy możemy do nich wejść? 

Skinąłem głową. Otworzyłem wejście do klatki i pozwoliłem mojej dziewczynce wejść do środka. Niektóre papugi mogły być w stosunku do niej ciekawskie i mogły jej również nie ufać, dlatego stanąłem za plecami Elodie, aby moja ptaszki zauważyły, że nie miały się czego obawiać. 

To ja byłem gorszym potworem niż moja niewolnica. 

- To jest najpiękniejsza papuga, jaką w życiu widziałam.

Elodie powoli zbliżyła się do mojej ary żółtoskrzydłej o imieniu Petro. Ukucnęła przed papugą, która odpoczywała na gałęzi drzewka. Wyciągnęła łagodnie rękę w jej stronę, a Petro wtulił się główką w dłoń mojej dziewczynki.

Kiedy Elodie się zaśmiała, moja serce zaczęło się radować. Nigdy nie sprawiłem nikomu tyle radości. Uzależniłem się od jej śmiechu, choć usłyszałem go tylko przez krótki moment. 

Obserwowanie kobiety, która mogła być matką moich dzieci, a także moich papug, które były dla mnie wszystkim, było niesamowite. Jeszcze bardziej niesamowite było jednak to, że Elodie odwróciła się do mnie i posłała mi uśmiech pełen wdzięczności.

Nie ma za co, maleńka. Uwierz mi, nie ma za co.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top