11
Elodie
Odsunęłam się nieznacznie od Aleksieia. Unikałam patrzenia mu w oczy, dlatego spuściłam wzrok. Mój pan nie zmuszał mnie, abym na niego spojrzała. Głaskał mnie po nagim ramieniu, a chwilę temu odesłał stąd Matve, Nathaniela i Zaviera. Powiedział coś do nich po rosyjsku, a oni nas opuścili.
Spojrzałam na widok za oknem. Wysokie drzewa pokryte były śniegiem, który nieustannie sypał na ziemię. Była to piękna i romantyczna sceneria. Dałabym wiele, aby móc przeżywać te chwile z kimś, kogo kochałam.
- Chciałabyś zadzwonić do swojego ojca, kotku?
Zmarszczyłam brwi. Przeniosłam wzrok na boleśnie przystojną twarz Aleksieia. Rosjanin zdawał się mówić poważnie.
- Dlaczego miałbyś mi na to pozwolić, panie?
- To proste - wyjaśnił, zakładając mi za ucho kosmyk włosów. - Chciałbym, żebyś miała możliwość porozmawiania z nim. To nie będzie długa rozmowa. Będę przy niej obecny, więc telefon będzie nastawiony na tryb głośnomówiący. Nie pozwolę, żebyś powiedziała na mnie coś złego, ale dam ci kilka minut z tatą.
- Dlaczego?
Szatyn uśmiechnął się do mnie łagodnie.
- Za poprawne zachowanie przewiduję nagrody, niewolnico.
- Przecież nie zachowałam się poprawnie - odparłam, wspominając chwile, w których trójka służących Aleksieia się nade mną znęcała. Było mi wstyd, że Matve wsunął mi w usta swojego kutasa, a Zavier wsunął mi do tyłka korek analny. Nathaniel nie zdążył zrobić wiele, ale jego działania i tak mnie upokorzyły. - Nakrzyczałam na ciebie, panie. Zwyzywałam cię.
- To moja wina, że dopuściłem do takiej sytuacji, kociaku - wychrypiał, składając pocałunek na moim policzku. Zadrżałam pod wpływem dotyku jego miękkich warg. - Jako twój pan powinienem wpierw skupić się na poznaniu twojego ciała. Nigdy nie miałaś kontaktów seksualnych z mężczyzną, co powinienem był wziąć pod uwagę zanim przystąpiłem do tych zabaw. Zachowałem się nieodpowiedzialnie i za to przepraszam. Zamierzam jednak nadrobić to, co zniszczyłem. Zaczniemy szkolenie na spokojnie. Dziś zadzwonisz do ojca, a potem zabiorę cię do ogrodu i pokażę ci posiadłość. Pragnę poważnej relacji z tobą, moja mała niewolnico.
Nie pojmowałam toku myślenia Aleksieia, lecz skoro postanowił być dla mnie miły, musiałam się tego trzymać.
Bardziej niż bliskości z Aleksieiem bałam się rozmowy z tatą. Miałam świadomość tego, że mój pan wszystkiemu będzie się przysłuchiwał i nie będę mogła powiedzieć o nim złego słowa, ale musiałam między słowami poprosić tatę o to, aby mnie uratował.
Mogłam mu obiecać, że będę dobrą córką. Mogłam przysiąc, że wyjdę za jakiegokolwiek mężczyznę, którego dla mnie wybierze. Mógłby być to nawet starszy ode o trzydzieści lat facet. Byłam w stanie zrobić wszystko, aby tylko wrócić do domu, do swojej siostrzyczki i do złotej klatki, której tak nienawidziłam, ale za którą bym teraz zabiła.
Zastanawiałam się również nad ostatnimi słowami Aleksieia. Stwierdził, że chciałby ze mną poważnej relacji. Co to według niego oznaczało?
Przecież nie mogłam się stąd uwolnić. Nie mogłam wyjść i uciec do Stanów, więc co miał na myśli?
- Zaczekaj, niewolnico.
Aleksiei posadził mnie w fotelu. Sam wyszedł na chwilę z pokoju. Dziwiłam się, że nie bał się zostawić mnie tutaj samej, abym nie narozrabiała, ale co mogłam zrobić? Przykuć się do łańcuchów? Wsadzić sobie korek analny do tyłka? A może spróbować nim wybić mojemu katowi oko?
Rosjanin wrócił po krótkiej chwili. W dłoni trzymał telefon z długą antenką. Pamiętałam, że mój ojciec miał taki telefon, gdy byłam małą dziewczynką.
Mój oprawca usiadł na oparciu fotela. Położył mi dłoń na ramieniu. Wykręcił numer mojego ojca, ale jeszcze nie nawiązał połączenia. Czekał na mój znak.
- Nie podpuszczasz mnie, panie?
- Nie, skarbie - wyjaśnił spokojnie, całując mnie w czubek głowy.
- Boję się.
- Boisz się zadzwonić do swojego ojca? Człowieka, z którym nie rozstawałaś się przez tyle lat swojego życia?
Aleksiei miał rację. Moje obawy były nieuzasadnione, jednak to nie zmieniało faktu, że się bałam. Byłam przerażona, że tata powie coś, co mnie zaboli. W końcu nie krępował się, aby wycelować mi pistoletem w głowę. Groził, że sam pomoże Matve mnie obezwładnić. Byłam dla niego niczym. Towarem, którego się pozbył, gdy przestałam być dla niego wygodna. Zostawił mnie na pastwę losu. Nie obchodziło go to, czy przeżyję. Nie martwił się o to, czy mój pan mnie zgwałci. Byłam dla niego tym, czym była dla niego moja mama. Niczym.
- Skarbie, jeśli nie chcesz dzwonić...
- Zrobię to, panie - wyszeptałam, kiwając głową.
Ivanov kliknął zieloną słuchawkę. Kiedy usłyszałam dźwięk nawiązywania połączenia, zaczęłam się trząść.
- Alberto Russo.
- Tato?
Po drugiej stronie zapanowała cisza. Aleksiei położył dłoń na moim karku, jakby próbował dać mi wsparcie.
- Skąd ty do mnie, kurwa, dzwonisz?
Ojciec nigdy nie odezwał się do mnie w taki sposób. Nigdy przy mnie nie przeklinał.
- Tatusiu, proszę...
- Uciekłaś od niego, suko?
Moje ręce zaczęły drżeć. Oczy zaszły łzami. Spojrzałam pytająco na Aleksieia, jakbym to od niego chciała uzyskać odpowiedź, dlaczego ojciec był dla mnie tak niedobry. Mój pan zacisnął usta w wąską linię i spojrzał na mnie ze współczuciem. Byłam ciekawa, czy w ogóle odezwie się podczas tej rozmowy, ale byłam mu wdzięczna, że póki co nie dał o sobie znać. Mój tata najprawdopodobniej zachowywałby się z szacunkiem, gdyby rozmawiał z Aleksieiem, ale dla mnie nie miał za grosz współczucia.
Nie chciałam, aby udawał. Pragnęłam zobaczyć, jaka była jego prawdziwa twarz.
- Dalej jestem w niewoli, tato. Chciałabym cię tylko prosić o...
- Zamknij mordę, pieprzona kurwo! - krzyknął ojciec, na co skuliłam się, choć przecież tata znajdował się po drugiej stronie globu. Aleksiei przesunął dłoń na moje plecy i głaskał mnie po nich jednostajnym ruchem. - Mam w dupie to, o co chcesz mnie poprosić, jebana szmato! Wychowywałem cię przez tyle pieprzonych lat! Łożyłem na twoje wychowanie! Jesteś dla mnie nikim więcej jak popierdoloną suką, której nie chcę nigdy więcej widzieć!
- Tato...
- Nie jestem już twoim ojcem! Nie masz rodziny! Sprzedałem twojej ukochanej siostrzyczce bajeczkę, że nie żyjesz! Wiesz, że za dwa dni urządzamy twój prowizoryczny pogrzeb, mała suko? Dla nas już zdechłaś!
- Tatusiu, proszę! Wysłuchaj mnie!
- Nigdy więcej do mnie nie dzwoń. Mam nadzieję, że twój właściciel odpowiednio cię wytresuje. Dla mnie już nie istniejesz i mam nadzieję, że wbiłaś sobie tą informację do tej pustej łepetyny. Teraz, kiedy ciebie tu nie ma, w końcu mogę w pełni skupić się na interesach. Aby jeszcze bardziej umilić ci dzień, moja popierdolona córeczko, Alessio jest tu ze mną i pragnie cię pozdrowić.
Moje serce biło jak szalone. Krew w żyłach krążyła w zastraszającym tempie. Oddychałam zbyt szybko. Gdyby nie obecność Aleksieia i jego czuły dotyk na plecach, nie przeżyłabym tego.
- Cześć, księżniczko.
- Alessio...
To był on. Mój kochany mężczyzna, do którego moje serduszko biło z miłością, choć on nigdy by mnie nie pokochał.
- Muszę przyznać, że patrzenie na ciebie, gdy zostałaś porwana, było rozkoszne. Wyrywałaś się tak słodko.
- Alessio, może ty mi pomożesz?
- Mam ci pomóc?
Śmiech po drugiej stronie był jak ukłucie prosto w serce. Z mojego oka wypłynęła samotna łza. Zsunęłam się z fotela i uklękłam przed Aleksieiem.
Sama nie byłam pewna, dlaczego to zrobiłam. Być może potrzebowałam poczuć, że ktoś ma nade mną kontrolę. Zdawałam sobie sprawę, że sama dawałam Aleksieiowi powód, aby się ze mnie wyśmiewał, ale on potraktował to poważnie. Położył dłoń na mojej głowie i zaczął przeczesywać mi włosy. Patrzył mi w oczy swoimi niebieskimi ślepiami. Podsunął telefon bliżej mnie.
- Alessio, zawsze bardzo cię lubiłam. Podobałeś mi się i...
- Zakochałaś się we mnie jak jakaś pieprzona nastolatka. Nie rozumiałem cię, ale pochlebiało mi to. Niemniej twój ojciec ma rację, księżniczko. Byłaś dla nas tylko utrudnieniem, ale i zabawką. Obserwowanie twojej miłości do mnie było zabawne. Muszę jednak przetrzeć ci oczy, Elodie. Nigdy nie byłaś dla mnie niczym więcej jak tylko zadaniem do wykonania. Ochraniałem cię, bo za to dostawałem pieniądze. Życzę ci wszystkiego dobrego w niewoli, maleńka. Nigdy nie zrobiłaś mi krzywdy, dlatego nie mam ci za złe, że twoje serce wybrało mnie, ale wierzę w to, że pokochasz swojego pana tak, jak pokochałaś mnie.
Spuściłam wzrok. Wtuliłam mokrą od łez twarz w kolana Aleksieia. Gula w gardle nie pozwalała mi nic więcej powiedzieć.
- Z tej strony Aleksiei Ivanov.
Po drugiej stronie słuchawki znów zapanowała cisza. Miałam nadzieję, że chociaż to, iż Aleksiei przysłuchiwał się naszej rozmowie, sprawi, że mój ojciec poczuje się niekomfortowo.
- Panie Ivanov. Moje uszanowanie.
- Alberto. Wiesz, że za to, jak odzywałeś się do mojej niewolnicy powinienem powiesić cię za jaja? Jak ją nazwałeś?
- Panie Ivanov...
- Jak ją nazwałeś?
Objęłam rękami łydki Aleksieia. Było to uwłaczające, ale rozpaczliwie potrzebowałam jego wsparcia. Znalazłam je w miejscu na podłodze, u stóp mego pana.
- Nazwałem ją suką, proszę pana.
- Jak jeszcze?
Mój ojciec był wściekły, ale nie odważył się odezwać bez szacunku do Aleksieia. To tylko utwierdzało mnie w fakcie, jak ważną osobistością był Aleksiei. Czułam, że nie trafiłam do niego przypadkowo. To wszystko było z góry ustalone. Mój ojciec wiedział o tym zapewne już od dłuższego czasu, a ja żyłam w jego domu kompletnie nieświadoma tego, że niebawem miałam iść do niewoli.
- Nazwałem ją kurwą i szmatą, panie Ivanov.
- Posłuchaj, Alberto - rzekł swobodnie, niemal lekceważąco mój pan. Aleksiei uniósł mój podbródek tak, abym patrzyła mu w oczy. - Tym razem ci daruję jako, że dałeś mi cudowny prezent. Twoja córeczka jest niesamowitą osobą, która urzekła mnie swoją dobrocią i łagodnością. Jest boleśnie uległa, więc wiem, że ładnie ją wyszkoliłeś. Niemniej nigdy więcej nie pozwolę ci odzywać się do mojej niewolnicy w ten sposób. Raczej już nigdy więcej się nie spotkamy, więc teoretycznie nie muszę ci grozić, ale mam obowiązek dbać o swoją reputację, nie uważasz?
- Oczywiście, panie Ivanov.
Mój ojciec był podłym skurwielem. Zwykle nie lubiłam przeklinać, uważając to za niekobiece, ale nie miałam sił, aby dłużej być tą posłuszną laleczką tatusia, która dla każdego miała być grzeczna i ułożona.
- Ty może już uśmierciłeś córkę, ale dla mnie jest żywa. Zależy mi na niej, bo jest moją własnością. Własnością, której na szyję założyłem obrożę. Zdaję sobie sprawę, że mnie szanujesz i nie będziesz próbował odbić mi swojej córeczki, ale na przyszłość chciałbym, żebyś wiedział, że każda próba ingerencji z twojej strony w moją działalność spotka się z poważnymi konsekwencjami. Mógłbym ci nakazać, abyś przeprosił swoją córkę za to, jakimi epitetami rzuciłeś w jej stronę, ale twoje przeprosiny nie byłyby szczere. Dlatego w tym momencie utnę rozmowę i powiem ci, żebyś się jebał.
Aleksiei rozłączył się. Odciął tym samym Alessio i mojego ojca.
Trzęsłam się niemiłosiernie. W dalszym ciągu obejmowałam rękami nogi mojego pana i wtulałam się w niego rozpaczliwie. Kiedy rozmowa została zakończona, nie krępowałam się dłużej. Wybuchłam bolesnym płaczem.
Mój właściciel głaskał mnie po głowie. Słyszałam jego spokojny oddech, który podświadomie oddziaływał na to, że sama stawałam się spokojna.
Słowa taty bolały. Nigdy nie odezwał się do mnie w tak bestialski sposób. Nie zdawałam sobie sprawy, dlaczego tak mocno mnie nienawidził. Mogłam próbować pojąć, dlaczego tak mną gardził, ale mentalnie nie byłam w stanie się nad tym zastanawiać.
Uniosłam powoli wzrok. Spojrzałam w twarz Aleksieia. Słońce wpadające przez duże okno do salonu oświetlało połowę jego twarzy. W słońcu mój pan wyglądał na o wiele młodszego. Piegi stały się wyraźne na jego policzkach. Niebieskie oczy obserwowały mnie uważnie, a rozchylone wargi zapraszały do tego, abym je wycałowała.
Aleksiei był fizycznie piękny. Nawet piękniejszy niż Alessio. Miał okrutne serce, ale czy aby na pewno było aż tak okrutne?
Mój pan, w przeciwieństwie do mojego ojca i ochroniarza, nie naśmiewał się ze mnie. Był dla mnie wsparciem w trakcie tej trudnej rozmowy, którą raczej można było określić jako atak mojego ojca na mnie. Już nigdy nie miałam zapomnieć tych pełnych pogardy słów wypływających z ust mojego taty. Nazwał mnie kurwą, szmatą i suką. Nie krępował się. Nie wstydził tego. Nienawidził mnie, choć przecież nic złego mu nie zrobiłam.
- Przepraszam, panie.
Aleksiei prychnął. Pochyliwszy się, chwycił mnie w biodrach i uniósł tak, aby usadzić mnie na sobie okrakiem. Położyłam odruchowo dłonie na jego twardej, nagiej piersi. Przód bokserek mojego oprawcy wypychany był przez jego erekcję. Domyśliłam się, że Aleksieia podnieciło to, czego był świadkiem. Mały spektakl, którego był reżyserem, musiał sprawić mu przyjemność, ale dla mnie był karą.
- Za co mnie przepraszasz, kotku?
Przesunęłam jedną dłoń na szyję Aleksieia. Objęłam jej przód, sama nie wiedząc, dlaczego tak postępowałam. Może po prostu boleśnie pragnęłam jego bliskości po tym, jak usłyszałam tak raniące słowa od osób, które kochałam.
- Sama nie wiem - wyszeptałam, sunąc paznokciami po jego bladej skórze.
- Twój ojciec to skurwiel. Nie martw się. Obronię cię przed nim.
Zaśmiałam się cicho. Aleksiei zmarszczył brwi. Chwycił mnie za szczękę i złożył pocałunek w kąciku moich ust.
- Może obronisz mnie przed tatą, ale kto obroni mnie przed tobą?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top