44|44

INFO

Proszę przeczytać końcówkę
poprzedniego rozdziału
bo zmieniłam lekko
zakończenie
W sumie nie lekko XD

─ Nightmare przestań! ─ szkielet zaprzestał stroszyć macki i patrzył na mnie ze zdziwieniem na twarzy.

Co ty odpierdalasz?! ─ podszedł do mnie złoszcząc się ─ Naszym celem jest likwidacja insekta! Więc daj mi się go pozbyć zanim złoży jaja! ─ chciał mnie ominął, ale odepchnąłem go.

─ Jestem ojcem jego dziecka... ─ powiedziałem patrząc mu prosto w oczy. Jego wyraz twarzy zmieniał się z sekundy na sekundę.

Rozumiem... ─ odpowiedział w końcu. Od tyłu poczułem jak Dream się we mnie wtula ─ Więc to to były twoje sekrety... To tutaj przychodziłeś każdej nocy... W każdy wolny dzień... ─ odwrócił się.

─ Dream znikaj stąd... ─

~~ Al- ~~

─ Już! ─ niski szkielet zniknął, a ja podszedłem do Nightmare ─ Na początku tego z nim chciałem, ale wtedy pojawiłeś się w moich oczach ty... Nightmare ja naprawdę cię kocha- ─ poczułem ogromny ból na ramieniu.

Nie wypowiadaj tych słów... Myślisz, że jak przeprosisz to wszystko stanie się piękne?! To nie jest pierdolony film! ─ kolejne uderzenie tym razem w żebro ─ Nawet ja posiadam uczucia, uczucia które ty z radością łamiesz!

─ Nightmare to było zanim my- ─

ZAMKNIJ SIĘ! ─ kolejny cios prosto w nogę ─ To było zanim zaczęliśmy ze sobą chodzić? Teraz łżesz... Widziałem, że się wymykałeś. Pytałem dlaczego, ale nie mówiłeś. Pieprzyliśmy się, a zaraz potem szedłeś do niego, by go pieprzyć! ─ chciałem zaprzeczyć, ale jego macka złapała mnie za szyje podnosząc do góry ─ Mówiłeś, że zawsze staniesz po mojej stronie, że będziesz zawsze ze mną! ─ wyciągnąłem dłoń przed siebie chcąc dotknąć jego policzka ─ A teraz... Kiedy mieliśmy to wszystko zakończyć ty stanąłeś po stronie wroga... I do tego mówisz, że mnie kochasz? ─ zaśmiał się łapiąc mój nadgarstek ─ Jesteś takim idiotą Cross... ─ zmiażdżył go sprawiając, że mój wrzask słyszało całe AU ─ Zabije cię za to wszystko... ─ puścił mnie, a ja złapałem się za zniszczoną kończynę.

─ Kocham cie... ─ wyszeptałem patrząc mu w oko.

Mogłeś o tym pomyśleć wcześniej... ─ nade mną pojawiła się jedna z jego macek. Zamknąłem oczy, by w pełni oddać się ostatniej chwili mojego życia ─ Zdychaj ty pieprzony kłamco! ─ czekałem za jakimkolwiek bólem, ale on nie nadszedł...

Otworzyłem delikatnie powieki i spojrzałem na mackę będącą ledwo centymetr od mojego ciała. Wstałem i spojrzałem na Nightmare'a, który jedynie patrzył na mnie ze zeszklonym okiem.

Nawet nie umiem cie zabić... ─ po jego policzku spłynęła łza, a zaraz za nią kolejne ─ Nie umiem zadać tak prostego ciosu prosto w twoją duszę... ─ poczułem jak i moje oczy zalewane są łzami.

─ Nightmare... ─ zrobiłem krok w jego stronę, ale ten się oddalił.

Nie zbliżaj się do mnie. Nigdy więcej... ─ przetarłem oczy zdrową dłonią i znów zrobiłem kilka kroków.

─ Nightmare ja nie chce cię stracić! ─ mój głos się zaczął łamać.

Ale straciłeś... ─ wytarł swoje łzy i odwrócił się do mnie plecami. Znów zacząłem się do niego zbliżać, ale jego macka przebiła moje ciało na wylot.

─ Przepraszam... ─ upadłem na ziemię łapiąc się za brzuch.

Mówiłem ci, że miłość to negatywna emocja... Teraz to widzisz? ─ spojrzał na mnie i znikł zostawiając mnie samego... Zupełnie samego na tym świecie...

***

To chyba najtrudniejszy
do napisania rozdział
dla mnie.
No cóż.
Dobranoc!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top