Rozdział 94
Tym razem, to ja ją zaskoczyłam i teleportowałam się w miejsce bitwy. Nie było zbyt różowo, ale nie miałam czasu niczego zrobić, bo zaraz obok mnie pojawiła się Kate. Wyłoniła się z obłoku czarnego, smolistego dymu.
-Chcesz się skompromitować na oczach "przyjaciół"? Proszę bardzo. Chętnie to zobaczę.
Strzeliła we mnie promieniem czarnej magii, silniejszym niż przedtem. Postanowiłam nie uciekać już więcej i również to zrobiłam. Połączyłyśmy się poprzez różnobarwne pronienje energii. Jej magia była ciemnofioletowa, a moja jasnozielona. Czułam, że jest silniejsza ode mnie, ale mimo to nie przestawałam walczyć. Nie mogę poddać się, tylko dlatego, że ona jest silniejsza. Faktycznie, szanse na zwycięstwo są znikome, ale próbować zawsze można.
Potęga zaklęcia odepchnęła mnie jakieś dziesięć metrów do tyłu. Z ziemi wyrosły smoliste macki i próbowały mnie złapać, lecz udało mi się uciec. Teraz ja stworzyłam świetlistą linę, która obwiązała Kate, jednak ta teleportowała się z magicznego uścisku. Postanowiła zamienić się w czarny dym i pod tą postacią otoczyła mnie i próbowała wchłonąć, ale rozerwałam kleistą warstwę i odsunęłam się na kilka metrów. Kate na powrót zlepiła się w tą bardziej twarzową postać niż dym.
-Naprawdę Ashley? Wciąż?
Zaatakowała mnie magicznymi kryztałami. Coś mi się wydaje, że te głupie kryształy to jej specjalność. Sprawnie wyminęłam magiczne pociski. Kilka przeleciało mi koło głowy. Jakby trafiły, to nie byłaby raczej jakaś duża strata, bo i tak mam pustą mózgownicę, ale ja nie chciałabym chodzić sobie po mieście z dziurą wyglądającą jak wywietrznik. Może nawet wiatr świszczałby mi w uszach, ale tak bardziej dosłownie...
Znowu złączyłyśmy zaklęciami. Teraz to nabrało podobieństw do przepychanki przedszkolaków: żadne nie ustąpi i każde chce wygrać.
Przegrywałam. Nie miałam wystarczająco mocy, by ją pokonać. Wszystko stracone. Dipper, Bill, Will, Mabel...
Nie. Nie poddam się. Nie mogę tego zrobić. Nie tutaj, nie teraz. Po prostu nie.
Mój promień magii zwielokrotnił swoją objętość. Z olbrzymią, jak na takie rzeczy, szybkością zmiażdżył promień mocy Kate. Usłyszałam jeszcze jej jakby rozmazujący się krzyk. A potem nastała światłość dookoła.
Jezu, prawie 4K wyświetleń?!
Pamiętam, że niedawno było 2K!
O.o
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top