Rozdział 88
Otoczył mnie krąg. Ale taki nie byle jaki, a mój własny. Poczułam, jak całe moje ciało napełnia się magią. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam.
Łańcuchy puściły. Byłam wolna, ale nie chciałam się ruszyć. Albo raczej nie mogłam tego zrobić. Coś zablokowało we mnie zdolność ruchu.
Kate patrzyła przerażona na scenę odgrywającą się przed nią. Śmiesznie wyglądała z rozdziawionymi ustami.
Wokół mnie zaczęły latać jakieś zielone drobinki. No nie wiem, co to dokładnie było. Po prostu latało wokoło. Z każdą chwilą przybywało tych cosiów. Zaczęłam się świecić. Musiałam wyglądać jak potężny reflektor. Zauważyłam lecące z mojego ciała iskry.
Powietrze zaczęło nagrzewać się, bardziej i bardziej. Przepełniało się magią. Doszło do przeciążenia i magia wybuchła.
***Sala Tronowa Zamku Ciemności***
Usłyszeli trzaski. Dipper spojrzał w stronę bańki w której przebywały Kate i Ashley. Powierzchnia zaczęła pękać i można było zobaczyć zielony blask wydobywający się ze środka.
-Co się dzieje?
Bill rzeczową miną przyjrzał się temu dziwnemu zjawisku.
-Olbrzymie zawirowanie magii. Żaden demon sam czegoś takiego nie wyzwoli. No i zaraz dojdzie do przeciążenia- ostatni powiedział ciut wystraszony. Stworzył wokół niebieską tarczę ochronną.
Czarna bańka gwałtownie się skurczyła, a po chwili została rozerwana z ogromną siłą.
Dipper pomimo tarczy ochronnej wycharowanej przez Billa, poczuł, jakby ktoś go odtrącił i upadł na plecy jakieś dwa metry dalej. Podejrzewał, że gdyby nie tarcza, poleciałby o dobre parę mil do tyłu.
Zwrócił wzrok w kierunku epicentrum wybuchu.
Eksplozja była na tyle potężna, że z sali tronowej została tylko podłoga i trochę gruzu. A tam, gdzie znajdował się bąbel, teraz lewitowały dwie postacie.
Jedna w fioletowo czarnej sukni z czarnymi włosami, zgniłymi nietoperzowymi skrzydłami i widocznymi z tej odległości czerwonymi, świecącymi oczami była na pewno Kate. Teraz jednak wpatrywała się w drugą postać, zawieszoną w powietrzu jakieś dwadzieścia metrów dalej postać. Osoba ta miała na sobie złotą suknię w pomarańczowe i niebieskie trójkąty. Miała zielone skrzydła stworzone jakby ze światła, a na jej rękach błyszczał zielony ogień. Długie, blond włosy falowały, pomimo braku wiatru. Dipper nie mógł uwierzyć w to co widzi.
Jeśli bowiem nie miał halucynacji, to tą dostojną, jasną postacią była Ashley.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top