Rozdział 86
Zastanawiałam się nad tą opcją. Była kusząca.
Mogłam naprawić błędy i usunąć siebie z tej linii czasowej. Wtedy wszystko przebiegałoby, tak jak powinno. Nie istniałabym, a reszta pewnie wiodłaby szczęśliwe życie. Nie byłoby Kate, żądnej śmiertelnych dusz, nie byłoby mnie, powodu tego wszystkiego. Ale z drugiej strony, miałabym zostawić to wszystko od tak? Zostawić Dippera? Pozwolić na skłócenie rodziny? Zabić samą siebie, by naprawić błąd, którym sama jestem? Nie wiem, czy potrafię. Nie wiem, czy mam w sobie wystarczająco dużo odwagi, by to zrobić.
***Sala Tronowa Zamku Ciemności***
Wszyscy stali jak sparaliżowani. Wielka, czarna kula wisiała tuż pod sufitem i przyprawiała obserwujących o dreszcze.
Bill próbował zniszczyć tą bańkę, ale nawet jego moc nie wystarczała na to, by to zrobić. Bezsilny, rozmawiał teraz z 8ballem, co ma w takiej sytuacji zrobić.
Dipper siedział sam, oparty plecami o tron Kate. Nie mógł uwierzyć, że jest z nią w jakikolwiek sposób spokrewniony. Ona była potworem, niszczyła wszystko na swojej drodze, nie dawała się zatrzymać. Parła do przodu, nie zwracając uwagi na to, że przy okazji pozbawia kgoś życia. Miała to gdzieś.
Ashley taka nie była. Zawsze chętna do pomocy, taka delikatna i śliczna. Przez całe wakacje zbierał się do wyznania jej, że ją kocha. Bał się jej reakcji na jego wyznanie. Bał się, że nie odwzajemni jego uczuć. Ale tak się nie stało. Ash kochała go tak, jak on kochał ją. To było teraz jego jedyne pocieszenie.
Mabel usiadła koło brata wytrącając go z myśli. Pocieszyła go, że Ashley zawsze znajdzie jakieś wyjście z sytuacji, choć nawet ją, nieporrawną opymistkę, dopadały wątpliwości. A co jeśli wybierze Kate i do niej dołączy? Nie wiedziała, co mogłoby się wtedy stać. Była to dla niej zbyt przerażająca wizja przyszłości.
Zastanawiałam się. Jednak doszłam w końcu do jedynego, słusznego wniosku.
-Usunięcie nigdy nie było opcją, Kate.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top