Rozdział 76

Demon zwrócił się okiem w jego stronę. Wyglądał na zmęczonego i obojętnego.
-Czego chcesz, PineTree?- rzucił jakby od niechcenia. Nie wyglądał n chętnego do rozmowy.
-Co ty tu robisz?
Demon warknął.
-Chcesz znać prawdę?
Chłopak niepewnie pokiwał głową.
-Mam tylko tyle mocy, by móc utrzymać tę nędzną postać, w której aktualnie mnie widzicie. Poprzedniczka Shooting Star odebrała mi praktycznie całą moc i upokożyła wsadzając tutaj. Coś jeszcze?- ostatnie wypowiedział szybko, z gniewem w głosie- Ale teraz to wy wpadliście w jej sidła. Nie wiecie, że ona tylko na was czeka? Jak tylo wejdziecie do sali tronowej, ona wchłonie wasze dusze i tym samym, pozbawi całkowicie Ashley wspomnień.
-Jak to całkowicie?
-To prawda, ona już nic nie pamięta, ale jeszcze może je odzyskać. Do czasu. A i jeszcze jedno- kiedy moja sister zapomni o was, Kate wchłonie jej esencję. Będą jednym. I będą miały nieograniczoną moc. A wtedy nie chcielibyście być na tym świecie. I pomyśleć, że taka istota licząca ledwie ponad sto lat pokonała mnie.
-A wiesz może, gdzie jest sala tronowa?- wtrąciła Mabel.
-Oczywiście, że tak, Shooting Star. Przecieżz byłem tam trzymany, nie? Czasem naprawdę zastanawiam się, czy mózg istotom ludzkim jest w ogóle potrzebny.- burknął demon i naburmuszył się.
-Ej, weź nie strzelaj fochów, co? My tu wykonujemy misję ratunkową- powiedziała Mabel. Bill spojrzał na nią z pogardą i, tupiąc nogą, jeszcze usilniej patrzył się w ścianę. Dipper westchnął zrezygnowany.
-A jakbyśmy uwolnili cię?- spytała Wendy. Trójkąt spojrzał na nią z zaciekawieniem w oku.
-I jeśli rozwalilibyście te kajdany, które powstrzymują regenerację mocy, to moglibyśmy się dogadać.
Ruda wyciągnęła rękę w jego stronę, ale Stanford powstrzymał ją przed tym.
-Przecież i tak nie mamy nic do stracenia- powiedziała dziewczyna.
-Ale to jest Bill! On na pewno nas oszuka. I tym bardziej, coś knuje.
-Wujku. I tak nie mamy innego wyjścia- powiedział smutno Dipper.
-Masz rację. Innej opcji nie ma- poparła brata Mabel. Wendy rozbiła kłódkę i otworzyła drzwi celi. Podeszła do trójkąta i zawarła z nim pakt.
-Ale warunek jest taki, że nikogo nie skrzywdzisz.
-Zgoda. A teraz wybaczcie, ale muszę uwolnić kumpli- uwolniony Bill pstryknął palcami i wyleciał z celi. Dopiero teraz można było zobaczyć, jak bardzo kajdany tłumiły jego moc.
-A, no i kierujcie się prosto, potem w lewo, aż do wielkich drzwi- dopowiedział po czym zniknął w błysku niebieskiego światła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top