Rozdział 65

Wendy spróbowała otworzyć drzwi. Były zamknięte.
-No pięknie- mruknęła pod nosem. Zaczęła dobijać się, ale to nie przyniosło żadnego efektu.
-Może jakieś okno jest otwarte- powiedział Soos. Wszyscy zaczęli oglądać budynek z każdej strony. Wszyscy, oprócz Mabel. Ta uważnie przyglądała się drzwiom. Przejechała po nich ręką, wyraźnie czegoś szukając. Natrafiła na coś opuszkami palców. Dokładnie wybadała nierówność i gwałtownie wciągnęła powietrze.
-Dipper!- zawołała.
-Co?
-Chyba coś mam!
Jej brat bliźniak podszedł do niej.
-Patrz!
Wskazała na dziwną wklęsłość na drzwiach. Miała kształt sześciopalczastej prawej dłoni. Była bardzo dobrze ukryta.
-Mabel, jesteś genialna! Jak na to wpadłaś?
-Przypomniało mi się jedno zdanie Ashley. Jak czegoś nie widzisz, to to wyczuj. Wcześniej to zdanie nie miało dla mnie żadnego sensu, a tu proszę.
-No dobra, tylko kto ma sześć palców?
I jemu i jej przyszła do głowy ta sama osoba.
-Myślisz o tym co ja?
-Pewnie braciszku.
-Wujku Fordzie!- krzyknęli oboje. Po chwili wspomniana w wcześniej osoba zjawiła się obok nich.
-Patrz- Dipper wskazał na odcisk.
-I co to ma znaczyć?
-Wiem!- krzyknęła Mabel. Chwyciła rękę wujka i przyłorzyła ją do odcisku. Rozległ się syk i Ford odskoczył jak oparzony. Jego dłoń dymiła i była cała czerwona.
Odcisk zalśnił zielonym światłem i dało się usłyszeć kliknięcie.
-Udało się!- uradowana Mabel skakała z radości- nic ci nie jest, wujku?
-To coś prawie spaliło mi rękę.
-Pewnie w środku znajdziemy jakąś maść na oparzenia- powiedział Dipper i nacisnął klamkę. Była ciepła w dotyku. Otworzył niepewnie drzwi.
-Trzeba zawołać resztę.
-Ja to zrobię- powiedziała jego siostra i prawie rozsadziła mu uszy.
Po zgromadzeniu wszystkich, Mabel otworzyła szerzej drzwi i weszli do domu. Budynek z zewnątrz był zadbany i wypielengnowany. Ściany wykonane z drewna modrzewiowego, różne rośliny w doniczkach i ziemi. Ogóle, posesja wyglądała na nietkniętą przez Dziwnogeddon i ciemność. Było to dość dziwne i niepokojące.
Korytarz rozświetlały zielone płomyki. Grupa weszła do środka i starannie zamknęła za sobą drzwi.
-Wszyscy są?- spytała Wendy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top