Rozdział 6

Dojechaliśmy samochodem do jakiegoś zapyziałego sklepu. Widać, że miał już parę ładnych lat na dachu, jak mówiła Mabel. Osobiście stwierdziłam że nie lat, a stuleci. Chociaż może trochę przesadziłam... No dobra, więcej niż trochę. Wysłałam esa do Billa, że wrócę później.

Zaparkowaliśmy przed budynkiem. Robbie, który przez cały czas dokuczał Dipperowi, próbował otworzyć drzwi. Bez skutku.

- Może ja spróbuję? - spytał nieśmiało brunet.

- Ta, jasne, lamusie, bo ty otworzysz.

- Zamknij się, idioto, który zrobił sobie emo grzywkę i już myśli, że jest cool - warknęłam. Ten pseudoemus wkurzał mnie niesamowicie. Dipperowi też puściły nerwy, bo wlazł na dach, wszedł do kanału wentylacyjnego i po chwili otworzył drzwi od środka. Robbie wreszcie się zamknął, a reszta paczki uznała bruneta za bohatera. Wbiliśmy do sklepu. Wendy zapaliła światło, chociaż dla mnie niepotrzebnie, ponieważ doskonale widzę w ciemnościach, odkąd zeżarłam cały słoik Gwiezdnej Nutelli (nie próbujcie zgadnąć, skąd go wzięłam. I tak nie dacie rady). Co ciekawe, na półkach były jeszcze towary. Nietknięte. Mabel od razu popędziła do jakichś różowych cuksów. Po zjedzeniu "przysmaków" jej oczy powiększyły się do rozmiarów spodków na ciasto, a na usta wskoczył wielki uśmiech. Nie wnikam, co to było. Choć myślę, że mógłby to być niezły towar na czarnym rynku.

Sama wyczuwałam w tym miejscu dziwną energię. Było coś nie tak z tym sklepem. Jakby... dusze? Było to niepokojące uczucie. Nagle przeszły mnie ciarki i poczułam, że mój naszyjnik stał się zimniejszy niż zazwyczaj. To tylko potwierdziło moje obawy co do tego miejsca. Może powiedzieć reszcie? Czy lepiej nie? Może to tylko urojone uczucie. Może nie mam się o co martwić.

Z zamyślenia wyrwały mnie podekscytowane głosy. Robbie znalazł jakieś ślady na podłodze. Wyglądało to jak obrysy ciał, no wiecie, takie jak w filmach kryminalnych. Nate powiedział, że się na nich położy. Wtedy odezwał się Dipper.

- A co, jeśli naprawdę są tutaj duchy?

- A co, Kapitan Trzęsiportek się boi? - burknął emus.

- Nie, wcale nie! - warknął Dipper kładąc się jednocześnie na obrysie ciała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top