Rozdział 59

Siódmy rozdział dzisiaj! Nie wiem, co mnie tknęło, ale musiało być naprawdę mocne. Miłego czytania!

Dziwnogeddon trwał już trzeci dzień. A ja siedziałam koło bąbla Mabel, pogrążona w myślach.
Mój strach przed przemianą rósł coraz bardziej. Z każdą sekundą coraz bardziej się bałam. Miałam też wiele pytań, na które nikt nie mógł mi odpowiedzieć.
Westchnęłam cicho. Do czego to doszło.
Przyznam się. Tęskniłam za Dipperem. Trudno, że mnie tknął do żywego. Miałam już to gdzieś. Chciałam tylko mieć go przy sobie.
Z transu wybudził mnie odgłos rogu. Pewnie Gideon znowu kogoś złapał. Nawet nie odwróciłam się w tamtą stronę. Całkowicie zignorowałam to. Ale po chwili poczułam, jak ktoś narusza moje zaklęcie, otaczające bąbel. Obróciłam się w kierunku przybyszy. Była to Wendy, Soos i... Dipper? Podeszłam do nich.
-Co wy tu robicie?- spytałam. Wystraszyli się.
-A, to ty Ashley. Chwila, co ci się stało z oczami?!
A no tak. Ona nie widziała mnie bez soczewek.
-Cofnij się Bill!- krzyknęła. W pierwszej chwili stanęłam jak słup soli.
-Em, Wendy...to ja, tylko to są moje prawdziwe oczy...
-Bo widzisz... Ash jest demonem- podpowiedział jej Dip. Podziękowałam mu w myślach, że nie powiedział większej ilości szczegółów. Pewnie tuda zraziłaby się do mojej osoby, gdyby się dowiedziała.
Dipper wyciągnął kluch do łańcuchów owiniętych wokół bąbla swojej bliźniaczki. Próbował go wsadzić do dziurki, ale napotkał opór, w postaci zielonej ściany.
-To twoje dzieło?
-Bariera? Tak, ja to zrobiłam.
-Proszę, zniszcz ją. Musimy uratować Mabel!
-Wiem i dlatego właśnie Bill mnie ty przydzielił. Mam pilnować bąbelka twojej siostry, byś nigdy jej nie uwolnił.
-Ale...
-Żadnych ale. Nie chcę znowu go zawieść. Ostrzegał mnie, że będziecie próbowali przeciągnąć mnie na swoją stronę.
-Ash, proszę. Musimy...
-Nic nie musicie! Nie rozumiesz, że wszystko stracone?!
-Nie prawda.
- Dipper, zrozum, że czas tego świata się kończy. I nic tego nie zmieni.
-Nie. Ty możesz to zmienić. Pomóż nam pokonać Billa. Pomóż nam uratować świat. Pomóż mi.
Spojrzałam na niego. Miał takoe wielkie nadzieje.
-Zgoda- powiedziałam i jednym ruchem zdjęłam barierę z bąbla. Dipper uwolnił go od łańcuchów. Trzymając się za ręce, wkroczyliśmy w nieznane.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top