Rozdział 57
Skończyłam przygotowania. Jeszc,e raz sprawdziłam, czy wszystko jest na swoim miejscu. Było. Zadowolona poczłapałam na górę.
Zatrzasnęłam drzwi do laboratorium. Nareszcie byłam przygotowana na każdą ewentualność.
Skierowałam się w stronę kuchni. Czas coś zjeść. Rozmyślałam nad tym, co dzisiaj zrobiłam.
Więc tak: kiedy wróciłam do domu, od razu poszłam się wykąpać. Potem rundka do laboratorium i uzupełnienie paru rzeczy. A teraz wyjadanie czekoladowych ciastek. Normalnie żyć nie umierać.
Wyszłam na werandę domu. Pomarańczowe promienie słoneczne padały mi na twarz. Wiał wiatr, nie jakoś mocno, ale z każdą chwilą nasilał się coraz bardziej. Pogoda się psuła. Tylko mi tu burzy z piorunami brakowało.
Nagle usłyszałam coś, jakby odgłos darcia tkaniny. Spojrzałam w stronę, z której dobiegł ten dźwięk.
Niebo rozdarło się. Powstała wyrwa. A do mnie napłynęły nowe siły. Już wiedziałam, co to było. Mój brat dorwał szczelinę. Miałam tylko nadzieję, że Dipperowi i Mabel nic się nie stało. Właśnie. Dipper i Mabel! Są teraz w naprawdę wielkim niebezpieczeństwie.
Błyskawicznie poderwałam się do lotu i ruszyłam w stronę rynku.
Bill przybrał swoją cielesną formę i sprowadził swoich koleżków. Byli nawet mili i pomagali Billowi. Mój brat właśnie tworzył swój wymarzony świat. Nie wiem, czy ludzie są zadowoleni z takiej zmiany. Z resztą, Billa to nie interesowało. Bardziej zależało mu na tym, by się zabawić w tym nowym świecie. Nie wnikam, na czym będzie polegała ta zabawa. Pewnie łamanie wszelkich praw fizyki. Jak zwykle.
Bill coś tam gadał do swoich koleżków i chyba ustalali, co dokładnie będą robić. A ja zauważyłam błysk w dzwonnicy. A teraz, moi drodzy, co zrobiła kochana, mądra i inteligentna Ashley? Odpowiedź jest prosta.
Skoczyłam i odepchnęłam Billa, przyjmując całe uderzenie tej broni na siebie. Przez moje ciało przeszedł niewyobrażalny ból, który wprost rozsadzał mnie od środka. Nie miałam nawet siły, by krzyknąć. Upadłam i potoczyłam się po asfalcie.
To be continued...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top