Rozdział 42

Mieszałam miksturę w garnku w kuchni. Will co jakiś czas podawał mi potrzebne składniki i kontrolował ich ilość. Co do mikstur odtruwających, to mają jedną wadę. A w zasadzie dwie. Śmierdzą przeokrutnie, a smakują jeszcze gorzej. Szczerze współczułam tej parze kocurów. Piłam tego rodzaju miskturę kilka razy i prawie się porzygałam. Chociaż i tak będę musiała ją spróbować, by sprawdzić, czy nadaje się ona do sporzycia.
-Will, podasz mi ten nóż do, no wiesz, ten specjalny?
-Tak, jasne- powiedział i podał żądany przeze mnie przedmiot. Wykonałam nim małe nacięcie na skórze i upuściłam sobie trochę krwi. Niebiesla, błyszcząca ciecz spadła do wywaru, powodując jej zmianę koloru, z zgniłozielonego na ciemnoniebieski. A może granatowy? Ciężko określić.
Spojrzałam do swojego dziennika, czy to już wszystkie składniki. Ucieszyłam się czytając, że to już koniec. No, to teraz jedna z gorszych części dla mnie.
Zebrałam na łyżkę trochę napoju i wypiłam go. Był jakby chłodny, ale smakował... Fuj, nawet nie potrafię tego smaku opisać.
-Gotowe- zakasłałam. Will popatrzył na mnie ze współczuciem.
-To teraz trzeba dać ten PRZYSMAK naszym gościom.
Sarkazm był wręcz ledwo wyczuwalny, ale prawdziwy.
Nalałam dwie porcje do szklanek i postawiłam je przed kotami. Stan bez wachania to wypił, ale Ford na swoje nieszczęście powąchał mieszaninę. Odsunął się ze wstrentem.
-Wujku, dalej chcesz być kotem?
-Nie, ale to strasznie śmierdzi.
-Trudno, taka mikstura.
-No dobra, raz kozie śmierć.
Wypił zawartość szklanki jednym hałustem. Zaraz zaczął się krztusić i charczeć.
-Proszę się odsunąć proszę państwa- powiedziałam cicho. Posłuchali mnie i posłusznie wykonali polecenie. Ja i Will wiedzieliśmy co się stanie, ale Mabel i Dipper już niekoniecznie. Zajrzałam jeszcze dla pewności do mojego dziennika. Wszystko było wykonane z idealną precyzją i nie było mowy o błędzie. No, przynajmniej mam jeden sukces, taki na sto procent (Stoperan. Ach, ta reklama biegunek~ autor.).
Błysnęło niebieskie światło i wujkowie rodzeństwa stali jużw swojej normalnej, ludzkiej formie.

Jak coś, to mam ogromną wenę i robię maraton. Teraz. Piszcie ile chcecie rozdziałów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top