Rozdział 4

Szłam w kierunku domu. Zapadł już zmrok, a braciszkowie pewnie dadzą mi popalić za coś takiego. Po NALEŚNIKACH poznałam Soosa, Wendy i pana Stanforda. Ten ostatni niezbyt był z tego zadowolony. Dostałam gęsiej skórki. Mogłam zabrać coś cieplejszego, a nie tylko moją wierną bluzę. Poczułam przez materiał, jak mój trójkątny naszyjnik rozgrzewa się. To oznaczało tylko jedno. Bracia mnie szukają. Wprost galopem poleciałam w stronę znajomego budynku. A oto konkurs!-co zdążyła zrobić Ashley w ciągu 30 sekund? Dosłownie padła na twarz przed furtką do własnego domu! Zła na siebie wstałam na nogi i wpadłam do chaty wpadając wprost w Billa.
-Możesz mi łaskawie powiedzieć, gdzie byłaś przez ostatnie dwanaście godzin?-powiedział unosząc brew.
- U Pinesów... byłam u Pinesów.
-ŻE CO?!
-O co ci chodzi, Bill?
-O, uh nieważne. Masz się trzymać się od nich z dala.
-Nie! To moi przyjaciele.
-Nie znasz ich tak dobrze jak ja. Kiedy dowiedzą się kim jesteś, zabiją cię.
- Skąd ty niby ich znasz?-z moich oczu uciekły łzy.-Dlaczego? Dlaczego nigdy nie mogę się z nikim przyjaźnić?
-Cicho,skarbie-przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w niego. Pachniał cytryną i cynamonem. Jak zwykle.
-Wybacz siostrzyczko, ostatnio jestem bardziej podenerwowany niż zwykle. Możesz przyjaźnić się z nimi, ale proszę, uważaj.
Poczochrał mi włosy.
-Hej!
-No dobra demoniczny demonie, idź już spać.
Uśmiechnęłam się. Bill zawsze potrafi mnie rozbawić. Nagle coś mi się przypomniało.
-Bill?
-Tak?
-A kiedy przyjdzie Will?
Zamyślił się na chwilę.
- Jestem pewien, że... za niedługo. Nie przejmuj się.
-A jeśli...?
-Oj tam... braciak sobie poradzi-powiedział jakby do siebie. Ruszyłam w stronę łazienki. Bill miał rację. Will sobie poradzi. Zawsze tak było.
Po ogarnięciu się w miarę, skoczyłam do mojego ukochanego łóżeczka. Zimna pościel okryła moje ciało. Zadrżałam. Ciekawiło mnie, gdzie jest teraz Will. Może odwiedzi mnie we śnie? W końcu tak jak Bill, jest on demonem umysłu, snu i chaosu. Ech... za bardzo się przejmuję. Will zawsze sobie radził, teraz też tak będzie. Zawsze tak było. I zawsze będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top