Rozdział 15

Wiedziałam, że to się tak skończy. Siedziałam w słoiku. Wraz z bliźniakami.
-Mówiłam, żebyście uważali-burknęłam. Gideon właśnie wraz z naszym środkiem transportu pod pachą wszedł do swojego pokoju. Nie byłam zachwycona możliwością podziwiania jego pachy. Brutalnie wyrzucił nas na stół.
-Hej, nieźle sobie grabisz głupku!-warknęłam. On zaśmiał się tylko.
-No proszę, wojownicza jesteś. Spokojnie, póki co, nic ci nie zrobię. Jeszcze.
-Wypuść nas!-krzyknęła Mabel.
-Obiecuję, że głos z twojej główki nie spadnie, o ile zostaniesz moją królową.
-Nigdy! Będę walczyć do samego końca!
Na to Gideon wrzucił ją do paczki żelkowych misiów. Od tej pory się nie odzywała. Białowłosy kretyn obrócił się w moją stronę. Chwycił mnie za włosy i pociągnął sobie przed twarz.
-Tobie też nic nie zrobię-mruknął złośliwie. Miałam wielką ochotę użyć magii i zamienić mu twarz w bekon, po czym rzucić ją McGucketowi na pożarcie. Ale nie. Musi być inny sposób. Ciepnął mnie do słoika i zakręcił pokrywę, po czym zaczął mną trząść.
-Powiedz jak się nazywasz.
Miałam WIELKĄ ochotę powiedzieć "A c**j ci do tego??" ale w porę się opanowałam.
-A co?
-Po prostu powiedz.
-Nje. Spadaj śmieciu.
-Nie bądź już taka głupia. Zrób o co proszę.
Spojrzałam na bliźniaki. Patrzyli na mnie wyczekująco. Odetchnęłam i skupiłam się. To musi wyglądać na wypadek. Siłą woli rozgrzałam słoik. Przerażony kretyn puścił mnie i spadłam na podłogę. Szkło rozbiło się i byłam wolna. Ale nie dane było mi rozkoszować się tą chwilą. Postanowiłam. Jak zginę to trudno.
-Napiszcie mi na nagrobku Nie lubi idiotów takich jak Gideon!!! Wiecie co robić!-krzyknęłam. Jak mój mózg przewidział (co trochę podejrzane, bo już dawno mi wybuchł), Gideon się wściekł słysząc to. W sumie nie dziwię mu się.
-Hej, kupo tandetnego lakieru! Tu jestem!-wrzasnęłam, jednocześnie biegnąc w stronę drzwi.
-Ha! Nie uciekniesz mi!
-Ta jasne!-warknęłam. Drzwi otworzył ojciec małego potwora. Tak jak przewidywałam.
-Tata, łap ją!
Pędziłam przez ten dom jak dzika. Może i byłam mała, ale wciąż jestem demonem. Zeskoczyłam jak najdalej od odkurzacza, i wybiegłam przez wejście dla kota albo psa, nie wiem, nie patrzyłam. Miałam tylko nadzieję, że Dipper i Mabel dotrą do Tajemniczej Chaty zanim banda białowłosego mnie złapie. A w ramach zemsty na małym potworze chyba urządzę mu małe tour de france, tyle że w Gravity Falls.
-Czeka cię małe zaskoczenie kurduplu-zaśmiałam się pod nosem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top