Rozdział 68
Weszli do ciemnego pomieszczenia.
Mabel znalazła włącznik światła i po chwili rozległa się odgłos pstryknięcia. Ale nie zapaliła się normalna lampka.
Tuż pod sufitem, na ścianie pojawił się pas zielonego ognia, który zalał blaskiem całe pomieszczenie.
Rozległo się westchnienie, przerywające dziwną i niepokojącą ciszę.
Wewnątrz pomieszczenia znajdowało się kilka szafek, arras przedstawiający koło Billa, Willa i innych członków rodziny Cipher. Na środku pomieszczenia stała katedra na księgi, wykonana z dziwnego materiału, przypomniającego diament. Na katedrze umieszczona była niebieska księga ze złotym trójkątem z błękitnymi skrzydłami. Zaś na biurku pod ścianą...
-Dzienniki?!- krzyknął Dipper- przecież Bill je zniszczył...jak...one...one...- nie potrafił się wysłowić. Był w tak wielkim szoku, że mówienie sprawiało mu wielką trudność.
-To nie wszystko...- szepnęła Mabel. Pociągnęła tkaninę przykrywającą szafkę w kącie. Materiał wylądował gładko na ziemi. A pod spodem znajdowała się kartoteka rodziny Pinesów. Wendy wzięła jedną teczkę do ręki i zaczęła ją przeglądać.
-Mabel Pines. Symbol: Spadająca Gwiazda. Zagrożenie: niskie.Opis: dziewczyna z dużą wyobraźnią, nieświadoma istnienia, kontaktu: brak. Nie odnotowano anomalii. Najprawdopodobniej najbardziej nieszkodliwy obiekt- ruda przeczytała na głos. Przejrzała zawartość teczki- e, jest tu tylko więcej takich bzdur- stwierdziła.
-Ale to znaczy...że ona nas obserwowała?!
-Na to wygląda.
Nagle, Pacyfika upadła na ziemię. Dostała drgawek i ślinotoku. Wywróciła oczami, pozostawiając widoczne białka. Bandaże, którym opatrzyli rany, przeciekły jakąś czarną substancją i wydobył się z nich niesamowity odór.
Diper zaczął gorączkowo przeglądać dzienniki wujka, usiłując znaleść jakieś rozwiązanie. Ford wyrwał mu księgę z rąk.
-Ale wujku...
-Nie mam tam nic, co pomoże. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim.
-Ty nie...a może....- podszedł do katedry. Ostrożnie otworzył niebieski dziennik. Ten zaczął się sam kartkować. Brunet odskoczył, przerażony. Tymczasem, wolumin zatrzymał się na jakiejś stronie. Dipper podszedł tam i ujrzał słowa: dolna szuflada biurka.
Przełykając ślinę, podszedł tam i otworzył wskazaną przez dziennik szufladę. Znalazł tam butelkę, napełnioną pewną różową substancją. Pochwycił ją w dłoń i podbiegł do blondynki. Trzęsącymi rękami otworzył butelkę i wlał trochę jej zawartości do ust dziewczyny. Ta od razu uspokoiła się. Gorączka spadła, a smród przygasł.
-Udało się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top