Rozdział 53
Wstałam z łóżka. Nie miałam na nic ochoty. Nawet na żelki.
Kate siedziała cicho. Widać, że ona nie chce się wtykać w nieswoje sprawy. Chociaż, czy podłamanie mnie było jej celem? Możliwe. I właśnie się jej to udało.
Poczłapałam leniwie do kuchni. Dzisiaj miałam zwiedzać ufo. No właśnie- UFO!
Na pewno spędzę tam trochę czasu. Tyl nowego! Będę badać ich statek, rozpracowywać język! Podekscytowałam się jak małe dziecko. Dobra, pewnie badanie statku trochę mi zajmie.
Chwyciłam jakiś w miarę praktyczny plecak i spakowałam do niego stuff.
Mikstura lecząca, woda, mały zestaw narzędzi, jedzenie, długopisy, dziennik oraz oczywiście płaszcz kamuflujący. Bez niego ani rusz. Może choć na te parę dni uda mi się zapomnieć o tym wszystkim...mam nadzieję.
Nie wiem, co mną kierowało. Nie panowgłam nad sobą. Do tego Kate mnie napędzała. A może Ford ma rację. Pomagałam im, co nie zmienia faktu, że jestem demonem. Jestem dla nich zbyt niebezpieczna. Jakby wtedy Mabel nie przyszła...boję się myśleć, co by się stało. Mogłabym zabić jej wujka.
Może to i dobrze, że tak a nie inaczej się stało. Może to dobrze, że mnie znienawidzili. Powinnam się trzymać od ludzi z daleka. Jestem w stanie zrobić im krzywdę. A tego boję się najbardziej. Nie tego, że mnie odrzucili. Nie tego nawet, że zniknie cała czekolada świata. Ale tego, że przez moją nieumyślność kogoś zabiję.
I z tymi radosnymi myślami wyszłam z domu i ruszyłam w stronę najbliższego wejścia na statek UFO. Czeka mnie długa podróż.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top