Rozdział 48
Dip został podłączony do maszyny kodującej myśli.
-To nie wystarczy- mruknęłam.
-A to niby czemu?
Czy oni muszą być tak tępi, jak noże dla małych dzieci?!
-Kodowanie myśli, co prawda działa przez jakiś czas, ale potem...traci na wartości? Coś w ten deseń. Jak chcecie, to mogę zrobić wam amulety ochronne, ale to trochę potrwa.
-Na serio, mogłabyś?- zapalił się do tego pomysłu Dipper. Jednak, kiedy pochwycił spojrzenie zdziwionego krewnego, odchrząknął i zapytał bardziej poważnym tonem.
-Znaczy... Mogłabyś zrobić coś takiego?
-No tak, to nie jest aż tak trudne.
-A możesz pokazać mi swoje zapiski?- zaczął Ford.
-Co...? A tak, oczywiście. Tylko by nie czytać stron oznaczonych datami. Prywatne zapiski- ostrzegłam. Ten kiwnął głową i wyciągnął rękę po dziennik. Oddałam mu go z lekkim oporem. To był ostatni prezent po Kate. Ceniłam go.
Podczas moich wspominek, Stanford przyjrzał się uważnie mojej dłoni.
-Ty masz sześć palców?!
Błyskawicznie schowałam dłone za siebie. Taki nawyk po przeżyciu wielu lat wśród ludzi.
-Tak...?- potwierdziłam cicho. Nie spojrzałam na niego nawet, tylko obróciłam się i usiadłam w kącie. Nie mam najmniejszej ochoty tłumaczyć im mojego "kalectwa". Nie lubiłam tego tematu. Sama nie rozumiałam, dlaczego tak się dzieje. Każdy demon kontrolował, jal wygląda. Jeśli mówimy oczywiście o ludzkiej postaci. A moja postać była... No cóż, wadliwa. Przez nią byłam obiektem kpin wśród ludzi. U demonów było inaczej, każdy każdego szanował, nikt się nie czepiał tego, że masz sześć palców. Tam inność była codziennością. Ale w tym wymiarze jest inaczej. Kiedyś akceptowała mnie nieliczna grupa ludzi, jak z resztą i teraz. Prawie nie wychodziłam z domu, często się przeprowadzałam. Moi starsi bracia wybrali to miasteczko jako ostatnią deskę ratunku. W końcu tutaj dziwność była codziennością. Miałam tylko nadzieję, że nikt nie dowie się o przemianie. Była ona coraz bliżej, co było dla mnie coraz większym źródłem stresu. Bałam się. Ale tym razem nikt mi nie pomoże.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top