Chapter three
POV. EDITH:
Szykowałam się tak jak zwykle, mając nadzieję, że nic się złego nie wydarzy, lecz pomyliłam się... Nawet nie miałam pojęcia jak bardzo... Wstałam rano zanim wzeszło słońce i zaczęłam się rozciągać na wszystkie, możliwe strony. Następnie podeszłam do ogromnej szafy, gdzie wczoraj na drzwiczkach, konkretniej na wieszaku - żółtą suknię z bufiastymi rękawami. Wzięłam ją i zaczęłam się szybko przebierać, gdy przypomniałam sobie, o której godzinie jest śniadanie. Usiadłam na pufie przed toaletką, a po chwili zrobiłam sobie masywnego, pięknego koka. Wyglądał on mniej-więcej tak:
( TO JEST TEN KOK Z WARKOCZEM BEZ TEJ OPASKI Z PEREŁKAMI)
Dopiero wtedy zrobiłam sobie lekki makijaż i założyłam długie, srebrne kolczyki, które zapewne były bardzo drogie. Miałam już zamiar wychodzić na śniadanie, lecz po chwili zauważyłam coś, co było dość zaskakujące. Na pufie była żółta opaska i nie miałam bladego pojęcia, skąd się ona tutaj wzięła. Podeszłam do niej powoli, a strach miałam znacznie większy, niż poprzednio. Serce biło mi jak młotem, a dłonie trzęsły się jak galareta. Próbowałam pohamować swój strach, ale mimo swoich chęci - mój organizm nie miał siły z tym walczyć. Gdy byłam już przy pufie, na której leżała opaska, wzięłam głęboki oddech i owinęłam nią talię, robiąc na końcu olbrzymią kokardę. Poszłam na śniadanie, a później wydarzyło się, co doprowadziło, że miałam słabą psychikę i miałam ochotę z stąd jak najszybciej uciec i nigdy nie wracać...
******************************* PO ŚNIADANIU***********************************************
Po pysznym posiłku i krótkiej rozmowie z Verą, postanowiłam, że tym razem, posłucham jej rad. - Choć nie mam pojęcia, czy będę później tego żałować do końca życia... - pomyślałam, obgryzając sobie z nerwów dolną wargę, przez co poczułam trochę metaliczny posmak krwi.
Westchnęłam ciężko, a po chwili zaczęłam sobie szukać bielizny. Weszłam do łazienki, a tam w wannie był duch kobiety, która kąpała się w kałuży krwi. Nie wiedziałam kto to jest, ale byłam tym przerażona. Gdy duch, który miał tasak na głowie zaczął lub zaczęła mnie gonić, to od razu upuściłam bieliznę i zaczęłam szybko biec, żeby ten duch mógł mnie nie dogonić i żebym czuła się choć przez chwilę bezpieczna. Niestety tak się nie stało, bo gdy znajdowałam się już na samym końcu korytarza i kiedy się odwróciłam, to kilka centymetrów ode mnie był/była ten duch. Zaczął do mnie podchodzić, a przez to, że miała koślawe stopy to miała lekki problem z chodzeniem. Powiedziała:
- Edith... Jego krew będzie na twoich rękach... - powiedziała podchodząc do mnie z tasakiem w rękach, a krew z jej głowy spływała, jakby to była jeszcze świeża, głęboka rana.
Zaczęłam szybko uciekać, nie zważając na niebezpieczeństwo, jakie miałam w tym momencie. Chciałam z stąd uciec, więc po tym wydarzeniu pobiegłam najbliższym skrótem do pokoju i zaczęłam pakować wszystkie rzeczy, do moich dwóch, wielkich walizek. Po dwóch godzinach byłam już spakowana i szybko pociągnęłam je do windy. Dzięki windzie, znalazłam się błyskawicznie na dworze i mogłam z stąd uciec, nie mając żadnych, poważnych zmartwień. Moja adoptowana siostra podczas wczorajszego, głębokiego snu powiedziała mi o swoim sekrecie, czyli że jest Panią Piekła i mówiła mi, że mogę być o nią spokojna...
POV. VERA:
Po tym jak Edith uciekła z Crimson Peak minęło zaledwie kilka godzin, a ja nadal za nią tęsknię. Śniadanie minęło nam bardzo spokojnie bez żadnych niespodzianek w postaci ducha. Miałam zamiar pójść szybko do swego pokoju, to niestety Lucille mi zagrodziła drogę. Nie podobało mi się to, więc rozgromiłam ją morderczym spojrzeniem, godnej Pani Piekła, a po chwili siostra Thomasa była blada jak ściana. Uśmiechnęłam się do niej sztucznie z wyrazem pogardy i pobiegłam do mego pokoju, by zdążyć na spotkanie z matką Edith. (To jest opowieść na inną okazję...).
POV. THOMAS:
Po śniadaniu poszedłem najpierw odprowadzić Verę do jej pokoju (oczywiście za jej zgodą). Rozmawialiśmy na przeróżne tematy, a podczas tej, niezwykłej rozmowy dochodziło nawet do wyznawania najskrytszych sekretów. Zapewne miała mi zamiar opowiedzieć swój sekret, który prawdopodobnie nikomu nie mówiła, lecz niestety tak się nie stało. Vera już otwierała swoje piękne usta, lecz byliśmy przed komnatą. Pocałowała mnie delikatnie w prawy policzek i cała zarumieniona weszła do pokoju, mówiąc mi dobranoc.
Po tym jak zarumieniona ze wstydu Vera, weszła do pokoju, to postanowiłem pójść od razu do swojej komnaty, którą kiedyś dzieliłem z siostrą, gdy byliśmy małymi dziećmi, a nasi rodzice jeszcze żyli. Westchnąłem cicho, idąc szybko do własnej sypialni, by w końcu móc zastanowić się w samotności nad swoimi problemami, które chciałem dziś bardzo dokładnie przeanalizować. Gdy byłem już przed drzwiami do pokoju, który jednocześnie prowadzi do dużej sypialni, która jakby na nią spojrzeć, to mogłaby na pewno pomieścić z dwie osoby. Ja jednak, chciałem własny pokój, bo moja siostra jest demoniczna i nie wiadomo, co ona sobie ubzdura oraz bardzo trudno wybić jej taki pomysł z głowy. Weszłem do środka przed drzwi, zrobione z ciemnego, bukowego drewna, który idealnie kontrastuje z niektórymi meblami w moim pokoju, który zwykle nazywam ,, Świątynią Dumania". Kiedy Vera na mnie spojrzała, to serce waliło mi jak młotem, a po chwili tysiąc myśli przechodziło mi przez głowę, jak błyskawica. Podszedłem do lustra, by poczesać lekko włosy przed pójściem spać, ale gdy spojrzałem w lustro - nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Okazało się, że miałem na policzkach dość ciemnoczerwone rumieńce. Nie spodziewałem się tego, że ona doprowadzi mnie do takiego stanu jakim jestem teraz. Spojrzałem mimowolnie, kolejny raz w lustro i dopiero po kilkunastu minutach intensywnego myślenia nad tym: ,, Co się ze mną dzieje?'', zrozumiałem. Musiałem się przyznać samemu sobie, że coś darzę do niej innym uczuciem, niż do mojej siostry i do innych kobiet, z którymi zwykle na prośbę siostry musiałem się żenić. Lecz jedno pytanie mnie mocno dręczyło od środka. Mianowicie: ,, Czy Vera odwzajemnia moje uczucia?". Z tą, skrywaną myślą poszłem spać, czekając na to, co przyniesie mi i Verze kolejny dzień....
POV. NARRATOR:
Thomas jednak nie spodziewał się jednej, bardzo ważnej rzeczy, która mogłaby zmienić bieg wydarzeń. Jego siostra Lucille była przed drzwiami do jego pokoju i obserwowała przez mały wizjer, by wiedzieć, co robi jej brat. Gdy zobaczyła, że ma rumieńce na policzkach, natychmiast zrozumiała o kogo chodzi i kto zamącił w głowie Thomasowi. Była wściekła i nie panowała nad swoimi myślami, które zapewne wymykały się spod kontroli. Po chwili wpadła na pomysł, że doprowadzi za wszelką cenę, by Vera uciekła z krzykiem z Crimson Peak... Nie wiedziała jednak, że to nie będzie takie proste, a gdy w końcu prawda wyjdzie na jaw, to będzie miała życie, dokładnie takie jak w Piekle...
*****************************************************************************************
Oto trzeci rozdział, moi kochani czytelnicy !!! Mam nadzieję, że się wam spodoba !!!
P.S: Gwiazdka + komentarz + miłe słowa dotyczące rozdziału na priv = MOTYWACJA !!!!!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top