$Us$

~ Witam w ostatnim rozdziale pierwszej części CM 💜

~Przed przylotem do Korei

Opatrywany przez lekarzy Taehyung, nie potrafi przestać myśleć o Criminal Moonie, który tak wiele mu pomógł i ochronił go przed postrzałem.
Ciężko jest mu uwierzyć, że teraz jest cały i zdrowy, posiadając jedynie delikatne zadrapania. Patrzy w stronę podchodzącego do niego Daiki, który zjawił się z pomocą w odpowiedniej chwili.
— Zbadaliśmy ciało tego mężczyzny i na pewno jest politykiem z Korei. Nie rozumiem, dlaczego działają tutaj w Japonii, ale oby nie powstał przez to konflikt między krajami — wyjaśnia agentowi, który mruży swe oczy w zastanowieniu.

— Też nie rozumiem. Co się stało z porwanymi modelami? — pyta z zaciekawieniem.

— Załapaliśmy ich, zanim udało się im uciec. Modele są cali i zdrowi — odpowiada mu z uśmiechem, uspokajając tym samym Taehyunga.

— Bardzo mnie to cieszy — uśmiecha się delikatnie.

— Poza tym, kim był ten facet w masce? — pyta z zaciekawieniem. — Czy to ten cały Criminal Moon z Korei? — dopytuje zaintrygowany.

— We własnej osobie — przytakuje głową.

— Ale co taki kryminalista robił w takim miejscu? — pyta zdziwiony.

— Sam nie wiem, ale był po naszej stronie. Bardzo mnie to dziwi, ale tak właśnie było — odpowiada mu, nie potrafiąc ukryć swego zdumienia po wspólnym przejściu misji razem Criminal Moonem. — Nie wiem, ale czułem się z nim, jakbym go znał — unosi wzrok na zamyślonego chłopaka, który wsuwa do kieszeni spodni dłoń i coś z niej wyciąga.

— To znalazłem w podziemnym garażu — mówi, podając do dłoni agenta złoty sygnet, który w ogóle nie jest mu obcy. — Z literą "P" może któryś z tych facetów go zgubił — wyjaśnia, a agent pokręca głową na boki. Znajomy, a wręcz identyczny sygnet widział u właściciela domu, w którym zamieszkuje, a widział go pierwszy raz, gdy spotkał w Acapulco Pedro Manderę.

— Mogę go zabrać ze sobą? — pyta niepewnie.

— Oczywiście — przytakuje głową, a zaintrygowany tym Taehyung pragnie poskładać wszystkie swe wątpliwości co do Criminal Moona, który obecny był w garażu i Jungkooka aka Pedro Mandera, do którego ów sygnet należy.

~

Taehyung siedzi w zamkniętym pokoju, który skrywany był przez cały czas. Trzyma w swej dłoni maskę, posiadając łzy w oczach, gdy to wszystko staje się dla niego, zbyt szalone.
Co z niego jest za agent, skoro przez cały ten czas posiadał przestępcę przy sobie i nawet podpisał z nim umowę między panem a uległym?

Oddycha niespokojnie, chcąc krzyczeć za swą głupotę przez ten cały czas.
Wyjazd do Acapulco, spotkanie Pedro Mandery, a potem pościg przez jakichś ludzi i pojawienie się finalnie Criminal Moona, po czym odejście Pedro Mandery, którego ponownie spotyka w Korei. Jak on to wszystko tak przeoczył?
Zdruzgotany odkłada maskę przestępcy i chwyta się za głowę, którą w bezsilności pokręca.

Uciekł z własnego mieszkania, by przenieść się tu, aby uniknąć Criminal Moona, a w rzeczywistości wpakował się prosto do jego domu, wchodząc w układ seksualny z osobą, która w przeszłości chciała go wykorzystać i zabiła mu siostrę. Sfrustrowany tymi myślami, uderza w zdenerwowaniu pięścią w biurko, zagryzając się na dolnej wardze, z której przy silnym zgryzie agenta ucieka krew.

Również jest pewien fakt, który wprowadza Kim Taehyunga do szaleństwa, a mianowicie to, że Criminal Moon, a raczej Jungkook z pewnością od samego początku zna jego tożsamość zawodową i kpił sobie z niego za każdym jego upadkiem podczas misji.
Czuje się jak głupiec, zdrajca i śmieć.
— Nie mogę tego zaakceptować — mówi załamany, gdy jego serce nie potrafi zaakceptować prawdziwego oblicza Jungkooka. Mimo poczucia czegoś więcej do niego, jego ciemna strona jest dla niego odpychająca pod każdym względem.

Nie wie, co robić i jak się w tej chwili zachować. Czy może komuś zaufać i zwierzyć się z tego, co odkrył? Jednak zaufanie komukolwiek w tej sprawie nie powinno mieć miejsca i nikt nigdy nie powinien dowiedzieć się, do czego się dopuścił przez własną głupotę.
Pociera dłońmi swą twarz, próbując się otrząsnąć, z jakiego szoku zaznaje. Nigdy nie przypuszczałby, że takie coś mu się przytrafi, a co ważniejsze, jak ma się zmierzyć z Jungkookiem?
— Jesteś państwowym agentem i najwidoczniej łatwym człowiekiem, ale postąpisz tak, jak dyktuje ci serce... Tak musisz się zachować, wbrew wszystkiemu — mówi, chcąc podnieść się na duchu i zacząć rozważnie myśleć.

Wzdryga się, gdy małe monitory się zapalają, a on może dostrzec widok z każdego pomieszczenia, przez co jego oczy się powiększają w niedowierzaniu. — C-Czy on mnie podglądał? — pyta z drżeniem w głosie, a jego serce bije niespokojnie w piersi, czując, że zawalił pod każdym względem. Dostrzega z kamery przed domem podjeżdżający samochód, z którego wychodzi Jungkook, przez co wstaje niespokojnie, prawie przewracając krzesło. — Nie może mnie tu zobaczyć — mówi wystraszony, gdzie szybko chowa maskę do szuflady i wybiega pośpiesznie z pokoju, który zamyka za sobą.

Poprawia stan swej koszuli, po czym jak gdyby nic, idzie korytarzem w stronę schodów, po których schodzi na parter.
Gdy przechodzi do salonu, może ujrzeć bruneta, który o dziwo nie wygląda, jakby był po postrzale, przez co niepewnie przygląda się jego ramieniu.
— Wróciłeś już? — pyta go, uśmiechając się ciepło, a jasnowłosy reaguje na jego pytanie zbyt nerwowo, odsuwając się od niego, gdy ciemnowłosy chce się do niego zbliżyć.

— Ta... jakoś godzinę temu — odpowiada mu, a Jungkook przygląda się mu niepewnie.

— Coś się stało? — unosi brew podejrzliwie, a Kim szybko pokręca głową w zaprzeczeniu.

— Gdzieś byłeś? — pyta niepewnie, a ciemnowłosy wyciąga swe ręce, rozciągając je.

— Na siłowni — odpowiada, a Kimowi jakoś trudno w to uwierzyć, lecz gdyby nie odkrył, że on jest Criminalem z pewnością łyknąłby to kłamstwo. — Tęskniłem za tobą, kruszynko. Jak poszedł pokaz? — pyta, podchodząc do niego, a agent przez jego zbliżenie wycofuje się w tył, co dziwi Jeona. — Dlaczego się ode mnie odsuwasz? — unosi brew, gdzie przywiera agenta do ściany za jego plecami. Po zderzeniu ze ścianą z ust agenta wydobywa się głęboki jęk bólu, po czym niepewnie podnosi na niego swe oczy, czując, że jego nogi odmawiają mu posłuszeństwa.

— J-Ja ten no... — jąka się, gdy przerażające węglowe oczy kryminalisty pożerają mu zdrowy rozsądek.

— Ach! Już wiem, o co chodzi — mruczy, zaskakując go.

— W-Wiesz? — pyta niepewnie.

— Chodzi o tego kochanka, z którym się lizałeś? — unosi rozzłoszczony brew. — Mam ochotę cię za to ukarać w najgorszy sposób, a najlepiej załatwić cię tak, że przez kilka dni nie usiądziesz na dupę. Ja nie toleruję tego, że uległy zabawia się z innymi, a skoro ja się dostosowałem do twoich warunków, to ty również powinieneś — oznajmia, a Kimowi spada kamień z serca, lecz nie na długo, gdyż same jego słowa powodują, że jest niespokojny. — Dlaczego to zrobiłeś? — pyta, a jasnowłosy odwraca nerwowo wzrok.

— Żeby zrobić ci na złość — odpowiada szczerze, a Jeon pokręca w niedowierzaniu głową.

— Wiesz, czym się takie rzeczy kończą? — pyta z niedowierzaniem w głosie.

— Karą — podnosi na niego wzrok, gdy ciemnowłosy przytakuje głową. — A chcesz mnie karać? — pyta.

— Bardzo — odpowiada.

— A co jeśli ja nie godzę się na coś takiego? — pyta niepewnie, zaskakując Jeona tym pytaniem. — Może nie chce, żebyś mnie karał i mną rządził — dodaje.

— Sam się zgodziłeś na taki układ, więc dziwią mnie twoje pytania. Chcesz się wycofać? — pyta, patrząc tępo w oczy młodszego, który przełyka ciężko ślinę.

— T-Tak — odpowiada, a ta odpowiedź w ogóle nie podoba się kryminaliście, który bardziej napiera na jego ciało, ujmując z siłą podróbek agenta, który nie wie, co powinien robić, aby to wszystko dobrze zakończyć.

— Myślisz, że pozwolę ci odejść? — unosi brew, a Taehyung patrzy ze strachem w oczy mężczyzny, który nagle atakuje jego usta, na które z siłą napiera, gdy agent sprzeciwia się temu, czując się bezsilnym przy jego uporze. Łzy opuszczają jego oczy, gdy przerażające wspomnienia z przeszłości do niego powracają. Przerażający kryminalista, który osłabia jego silną wolę, powoduje, że poddaje się jego pocałunkom.
Agresywnie poruszające się usta kryminalisty pożerają wargi agenta, który w jego ramionach jest pod jego wolą. Gdy Jungkook odrywa się od zaczerwienionych warg Kima, patrzy na jego twarz, mogąc ujrzeć łzy na jego policzkach, a jego gorący oddech uderza w wargi agenta. — Nie chcesz odejść, uwielbiasz być mój — mruczy, będąc pewnym słabości agenta.

— T-Tak naprawdę... — wyszeptuje, otwierając swe oczy, by spojrzeć w ciemne tęczówki przestępcy. — To cię nienawidzę — dodaje, zaskakując swymi słowami chłopaka, który zostaje odepchnięty przez agenta. — Nienawidzę — powtarza, gdzie w pogardzie ociera ze wargi, na których wciąż czuje mężczyznę.

— Nienawidzisz? — unosi w zdumieniu brwi. — To znaczy, że coś cię boli, skoro tak mówisz — zauważa, patrząc na niego z niedowierzaniem, a Taehyung niepewnie przysuwa dłoń do kieszeni spodni, w której trzyma broń. — Co takiego zrobiłem? — pyta, oczekując na jego odpowiedź. Kim zaciska swe wargi, gdzie zbliża się do niego i w zdenerwowaniu uderza w jego klatkę piersiową, gdy czuje się naprawdę wściekły za to, kim naprawdę jest Jungkook, którego pokochał.

— Wystarczy samo twoje istnienie! — wykrzykuje mu twarz, gdzie nie zaprzestaje go uderzać, gdy jego serce krwawi przez zrodzone w nim uczucia, których nigdy do kogoś takiego nie powinien posiąść. — Nienawidzę cię za to, kim jesteś, że się urodziłeś i przez ciebie boli mnie dusza! — krzyczy przez łzy, a zdenerwowany jego słowami Jeon chwyta z siłą za jego nadgarstki.

— Uspokój się! — podnosi na niego głos, chcąc jakoś nad jego napadem złości zapanować, widząc go po raz pierwszy w takim rozjuszeniu. — Gadasz jakieś bzdury i wariujesz. Co się do cholery z tobą dzieje?! — pyta zdenerwowany, a Taehyung zamyka w bezsilności swe powieki, gdy czuje, że boli go serce.

— Dzieje się to, że nienawidzę cię, siebie za poczucie czegoś więcej do ciebie — wyznaje, zaskakując Jeona, który zmniejsza nacisk na jego nadgarstkach. — A-Ale to wszystko jest niczym, gdy czuje wobec ciebie tyle nienawiści, odrazy i rozczarowania — dodaje, gdy ciemnowłosy pokręca głową.

— Nie pierdol, że się zakochałeś — mówi z niedowierzaniem, a Kim odsuwa się od niego, gdzie odchodzi niespokojnie, zatrzymując się w trakcie drogi, musząc zebrać się w sobie, aby się z nim zmierzyć.

— Nie wiem, czym to jest, ale tego nie akceptuje, tak samo, jak nie akceptuję cię — mówi szczerze, gdy Jeon patrzy w jego stronę ze zmieszaniem w oczach. — T-Twojej prawdziwej strony... — oznajmia, po czym odwraca się w jego stronę, gdzie rzuca mu zapalniczkę i sygnet, który brunet przechwytuje i zaskakuje się, widząc swoje rzeczy, które zawieruszył podczas misji. — Criminal Moonie — dodaje, a ciemnowłosy podnosi na niego zaskoczone oczy.

— Czyli się dowiedziałeś — opuszcza głowę, uśmiechając się pod nosem. — Z pewnością musisz być cholernie rozczarowany — dodaje, gdy Kim patrzy na niego ze wściekłością w oczach. — Tym bardziej że coś poczułeś do mnie, agencie Kim — unosi na niego swe kpiące spojrzenie.

— Uwierz, że to jest najgorsze, co mnie w życiu spotkało — mówi z goryczą. — Cały czas wiedziałeś, kim jestem i z pewnością miałeś przy tym wiele zabawy, ale... To jest wszystko moją winą, bo dałem się oszukać, takiemu śmieciowi! — warczy, a mężczyzna mruży swe oczy.

— Nigdy nie miałeś się dowiedzieć prawdy, kim naprawdę jestem. Jeszcze nigdy nikt mi się tak nie podobał, a twój zawód uważałem za jedynie mały minus w tym wszystkim — wyznaje szczerze.

— Mam to uznać za jakieś wyróżnienie?! — pyta, śmiejąc się kpiąco. — Wszedłem w układ z największym przestępcą w Korei, który zniszczył mi życie i  w dodatku mnie podglądał na każdym kroku. Miałeś przewagę Criminal Moonie, ale nawet śmieszny układ i uczucia nie zmienią mojej nienawiści do ciebie — mówi z powagą w głosie.

— Rozumiem, że masz do mnie wiele żalu za przeszłość — pokręca lekko głową na boki. — Rżnięcie takiej piękności i posiadanie jej na własność było czymś idealnym, ale niczego nie żałuję i nie zamierzam cię puszczać wolno, gdy znasz moją prawdziwą tożsamość. Zostaniesz przy mnie albo zginiesz — oznajmia, a wystraszony jego słowami agent przełyka ciężko ślinę, wiedząc, że to może skończyć się właśnie w taki sposób, dlatego wyciąga szybko broń z kieszeni, którą nakierowuje na przestępcę.

— Nic nie będzie po twojemu — mówi, patrząc na niego z powagą w oczach, a Jeon widząc wymierzoną w niego broń, parska śmiechem.

— Znów chcesz mnie postrzelić? — unosi brew, robiąc pewne kroki w jego stronę.

— Nie podchodź do mnie! — podnosi rozdrażniony głos, czując przeszywający strach z każdym jego krokiem. — Nie wydam cię nikomu i nic nie powiem, bo to byłby upadek dla mojej kariery, ale żądam zwrócenia wolności — mówi, stawiając swe warunki, a zdumiony Jungkook się zatrzymuje, patrząc z chytrością w oczy agenta.

— Nie jesteś wcale lepszy ode mnie, agencie Kim. Chcesz zachować twarz i udać, że nigdy niczego nie było między nami. Myślę, że gdybyś przeszedł na lepszą stronę, mógłbyś być idealnym partnerem dla mnie — mówi z pewnym uśmiechem, gdy Kim patrzy na niego z pogardą. — Jesteśmy idealnie nieidealni i nawet twoje oddane serce dla agencji, czuje, że chce pozostać po złej stronie medalu — dodaje.

— Jesteś śmieszny. Nigdy nie chciałbym być kimś takim jak ty. Morderca, który nie posiada sumienia, jesteś złem! — podnosi głos. — Udajmy, że nigdy nasze spotkanie nie miało miejsca i rozejdźmy się bez większych komplikacji — mówi niespokojnie.

— A co jeśli ja nie chce cię zostawić? — unosi brew, a spojrzenie Kima nabiera niepewności.

— Nie obchodzi mnie, czego ty chcesz! Chcę wolności i zapomnieć o tym! — wykrzykuje, chcąc zakończyć tę chorą zabawę z przestępcą.

— Okej, jak chcesz. Zwrócę ci wolność, bo mam do ciebie dużą słabość, agencie Kim. Jednak liczę na to, że mnie nie zdradzisz i nigdy więcej nie staniesz na drodze Criminal Moona — ostrzega go. — Inaczej, już więcej niczego ci nie popłacę — dodaje, gdy agent patrzy na niego nieufnie.

— Niech tak będzie. Spakuję się i odchodzę z tego domu — mówi, po czym odchodzi, nieufnie trzymając przy sobie broń.

Po jego odejściu zdenerwowany Jungkook uderza nogą w szklany stół, który rozbija się przy sile uderzania. — Pierdolę! — warczy wściekły, gdy wszystko spieprzył. Zdenerwowany udaje się na górę do jego biura, czując, że już w nim był agent Kim. Podchodzi do biurka, gdzie zasiada przy nim, chwytając w dłoń telefon, który po wybraniu numeru, przykłada do ucha.
— JK, już wróciłeś? — pyta Jung.

— Tak, ale mam małą komplikację — mówi niespokojnie. — Agent Kim dowiedział się, kim jestem i muszę pozwolić mu odejść. Przygotuj dla mnie jak najszybciej lot do Meksyku. Nie mogę tutaj zostać — dodaje, będąc niepewnym zostania w Korei.

— A mówiłem ci, że tak będzie — mówi zdenerwowany.

— Nie obchodzi mnie, co o tym myślisz. Załatw to dla mnie — warczy zirytowany, gdy wściekłość nad nim góruje. — Nie chce skrzywdzić go, kiedy cały buzuję, a ty mnie jeszcze bardziej wkurwiasz — mówi, gdzie słyszy po drugiej stronie ciężkie westchnięcie.

— Okej. Bilet już załatwiony, możesz go u siebie wydrukować — mówi, a Jeon wchodzi na komputer, gdzie widzi wysłany przez Hoseoka bilet, który od razu przygotowuje do druku. — 
Nie chcę cię krytykować, bo robisz dobrze, wyjeżdżając — wyznaje.

— Nie zamierzam wracać, Hoseok — oznajmia mu.

— Co?! A co z twoją zemstą? — pyta zaskoczony.

— Na razie musi poczekać. Criminal Moon musi zniknąć, bo chyba się za bardzo zauroczył i nie zniesie widoku agenta Kima — wyznaje z trudem.

— Ja pierdolę. Jungkook, ogarnij się i wracaj jak najszybciej — mówi z powagą w głosie. — A co w ogóle z misją? Jak poszło? — pyta.

— Odezwę się wkrótce — mówi, po czym się rozłącza. Wzdycha ciężko, po czym sięga po wydrukowany bilet, musząc opuścić Koree.
Trudno jest mu uwierzyć, że tak wiele poświęcił dla jednej osoby, jednak nie potrafi zatrzymać siłą agenta, który jest zdecydowany i nim gardzi.
Jedyne, z czego może być w tej chwili dumnym, to z misji, która ukończyła się wielkim sukcesem.
— Jeśli od razu wszystko nie pójdzie z dymem, to w odpowiednim momencie podpalę ląd grzeszników..

~

Taehyung schodzi z walizką na dół, gdzie w jadalni dostrzega leżący bilet samolotowy, przez co mruży oczy, czytając go z uwagą, a gdy słyszy dźwięk kroków, szybko odsuwa się od stołu. Odwraca głowę w stronę wchodzącego do środka Jungkooka, który trzyma w dłoni kartki i długopis.
— Zanim odejdziesz, chcę, żebyś to podpisał — oznajmia mu z powagą w głosie, a agent patrzy na niego nieufnie.

— Co to niby jest? — pyta.

— Zakończenie przedwczesnej umowy. Nie chce, żebyśmy mieli jakieś niedomówienia między sobą — wyjaśnia mu, po czym kładzie na stole papiery, do których podchodzi agent, przyglądając się im z uwagą. Ciemnowłosy dostrzega leżący na stole bilet, który niezauważalnie zabiera ze stołu i przygląda się agentowi, który be zastanowienia podpisuje dokument. — Mamy już wszystko wyjaśnione i liczę na twoją dyskrecję, jak napisane było w tych dokumentach — mówi.

— Najważniejsze, że to się już skończyło — mówi bezemocjonalnie, chwytając za walizkę, z którą udaje się do wyjścia.

— Nie pożegnasz się? — pyta, zatrzymując przed wyjściem agenta, który stara się powstrzymać cisnące do oczu łzy.

— Nie ma takiej potrzeby — odpowiada z chłodem, po czym opuszcza dom, czując, że to, co postanowił, było jego najlepszą decyzją.
Podchodzi do samochodu, czując przyjemną bryzę, gdzie chowa do bagażnika swój bagaż, po czym podchodzi do drzwi pojazdu, zatrzymując się przy nich, by spojrzeć w stronę drzwi domu, przy których stoi ciemnowłosy mężczyzna.
Agent patrzy na niego z bólem, nie chcąc żałować niczego, a tym bardziej tego, że odchodzi. Patrzy na ruch jego ust, które coś mu przekazują, lecz niewiarygodne staje się dla niego odczytanie tych dwóch słów, przypominając sobie sytuację z Acapulco, czuje, że jeśli dłużej tu zostanie, nie powstrzyma niepożądanych łez. Czy to jest szalone, że pragnie pobiec do niego, by po raz ostatni poczuć jego pożądliwe usta?

Nie chcąc dłużej tego przedłużać, wsiada do pojazdu, gdzie z bólem odjeżdża sprzed domu Criminal Moona.
Gdy wjeżdża na drogę, jego ramiona drżą przez atak emocji wspomnień.

— Wytrzymasz to.. Dla tej sprawy warto — mruczy do siebie, sięgając po butelkę, którą ktoś przyjmuje do swoich rąk. Otwiera zaskoczony swoje oczy, widząc nieznajomego mężczyznę, który uśmiecha się pewnie w jego stronę.

— Mogę? — pyta głębokim tonem wskazując na miejsce obok niego, a ten jedynie ruchem głowy wyraża zgodę, a mężczyzna zasiada obok niego. Woń jego perfum wprawia go w jakiś zamęt i karuzelę sprzeczności wraz z mieszającą się nikotyną. — Nie mogłem nie podejść, kiedy gubiłem się w twoich oczach — zaczyna, gdzie zaraz upija z butelki alkohol, a Kim zerka niepewnie na jego profil i wtapia oczy w ostry zarys jego szczęki.

— Czy to jakiś słaby chwyt na podryw? — pyta, unosząc brew, lecz mięknie, gdy ciemne tęczówki spotykają się z jego oczami.

— A czy ja wyglądam na podrywacza? — pyta wprost.

— Nie wiem. Nie znam pana — odpowiada i wzrusza nieporadnie ramionami.

— To chyba wypada się poznać, piękny — obdarza go uśmiechem tak wzbudzającym zaufanie i wyciąga w jego stronę dłoń, która obserwowana jest przez jasnowłosego. Jego uwagę zwraca złoty sygnet na jego palcu serdecznym z literką "P".

— Masz rację. Kim Taehyung — przedstawia się mu, a ten uśmiecha się w zadowoleniu na poznanie imienia chłopaka.

— Pedro Mandera. 

Uśmiecha się przez łzy, które rozmazują mu obraz przed oczami, przez co stara się je otrzeć. — Postąpiłeś słusznie i zakończysz to jeszcze bardziej odpowiedzialnie — mówi do siebie, gdzie sięga po telefon, wybierając trzycyfrowy numer.
— Seulska policja, w czym można pomóc? — słyszy głos policjanta, przez co podciąga nosem.

— Proszę o przełączenie na rozmowę z generalnym inspektorem — mówi, starając się brzmieć spokojnie.

— A kto dzwoni? — pyta.

— Państwowy agent, proszę o natychmiastowe przełączenie — odpowiada z powagą w głosie, a policjant od razu spełnia jego prośbę.

— Słucham, generalny inspektor policji Seulskiej — słyszy poważny głos mężczyzny, a Taehyung podciąga nosem.

— Witam. Wiem, że na pana można liczyć, a nie chce podawać mojej tożsamości dla mojego własnego bezpieczeństwa, jednak uważam, że to, co robię, jest słuszne dla naszego kraju — mówi z powagą w głosie, chcąc postąpić słusznie.

— O co chodzi? — pyta.

— Poznałem prawdziwą tożsamość Criminal Moona i wiem, że dziś o osiemnastej będzie wylatywał samolotem do Meksyku, jego miejsce to 26B — informuje, po czym szybko się rozłącz, czując, jak serce bije mu niespokojnie, przez co zatrzymuje samochód na uboczu drogi. Ciężko oddychając, spogląda w przednią szybę, wiedząc, że robi dobrze. — To jest słuszne, jest..

~

Do pewnego budynku dociera paczka, która dochodzi do najważniejszej osoby. Gdy paczka zostaje wręczona do samych rąk mężczyzny, ten niepewnie przygląda się nadaniu, widząc, że jest wysłana prosto z Japonii.
— Ciekawe, co mi wysłano.. — mówi z namysłem, gdzie zabiera się otwieranie paczki. Wystraszony wstaje na równe nogi, gdy w paczce dostrzega głowę prezesa Choi i pozostawioną kartkę, którą we wściekłości wyciąga.

"Głowa twojego ulubieńca, aby ci kurwa na początek przygotowań służyła. Następna jest twoja kolej. Z poważaniem CM."

Mężczyzna we wściekłości gniecie w dłonie kartkę, przeklinając głośno przestępcę, który śmie mu grozić.
Śmieje się w rozbawieniu, a wchodzący pomocnik patrzy niepewnie na roześmianego mężczyznę, który przechodzi do innego pomieszczenia, gdzie widnieją zdjęcia jasnowłosego chłopaka.
— Kto straci głowę, ten straci, panie Moon — mówi, nalewając sobie alkoholu, a pomocnik podchodzi do niego.

— Mamy go znaleźć? — pyta.

— Nie trzeba — pokręca głową. — On sam do mnie przyjdzie. Lepiej obserwujcie, agenta Kima. Criminal Moon sam się zadeklarował na przyszłość — oznajmia, po czym upija z zadowoleniem alkoholu, patrząc z zafascynowaniem na zdjęcia swej własności. 

~

Jungkook przedostając się przez lotnisko, może dostrzec sporo rozstawionej policji, przez co niepewnie zbliża się do odprawy, gdzie zerka, na stojących przy przejściu policjantów. — Mały kapuś — szepcze pod nosem, po czym zerka do torby stojącego przed nim mężczyzny, gdzie wyciąga z niej widoczny bilet, który zamienia ze swym biletem. — Agencie Kim, chyba nie wiesz, z kim masz do czynienia — pokręca lekko głową, gdzie z pewnym uśmiechem wsuwa do torby mężczyzny zapakowaną maskę, po czym odchodzi na koniec kolejki.

Widząc, jak policja przeszukuje mężczyznę z jego biletem i znajduje maskę, przygląda się temu z uwagą, widząc, jak zakuwają biedaka w kajdanki i zabierają go do wyjścia. — Życie bywa okrutne — stwierdza, gdzie przechodzi przez odprawę i udaje się prosto na pokład samolotu do jego ukochanego kraju.

Zajmuje miejsce w samolocie, gdzie wyciąga z kieszeni telefon, wybierając numer do agenta, który po kilku sygnałach odbiera połączenie. — Widzę, że jednak mnie zdradziłeś, agencie Kim. W moim zawodzie zdrada jest najgorszą rzeczą, jaką można uczynić, ale wiesz co? Wierzę, że kiedyś uklękniesz przede mną, żałując swej decyzji, bo tak naprawdę o mnie nie zapomnisz, nawet jeśli zmienisz swoje życie. Przeznaczenie potrafi zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie, ale teraz straciłeś coś bardzo ważnego — mówi, patrząc z bólem w boczne okno samolotu.

— N-Niby co takiego straciłem? — pyta z drżeniem w głosie, trzymając przy swej piersi dłoń, gdy łzy opuszczają jego oczy.

— Nas.

End, part 1.

~

I mamy koniec pierwszej części. Zostawiam was do września/października z niewiedzą i złym zakończeniem Taekook T.T
Widzimy się po wakacjach!
Dziś wstawię dla was zapowiedź drugiej części ^^

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top