$Secret$

Witam^^ 

Namjoon i Seokjin nie mogli zgodzić się z Taehyungiem, który z dobrego pijackiego nastroju przeszedł w stan depresyjny. Taehyung dobrze pamięta o słowach matki, która żywi do niego wraz z ojcem czystą nienawiść. — Nie przesadzaj Taehyung. Sąd nadał im zakaz zbliżania się do ciebie, więc to powinno wystarczyć, aby cię nie nachodzili — tłumaczy Namjoon, a pobladły agent pokręca głową.

— Myślisz, że taki papierek ich powstrzyma, kiedy obydwoje nie posiadają sumienia? — pyta, patrząc na mężczyznę, który wzdycha głęboko, widząc, że nie łatwo będzie uspokoić agenta po usłyszeniu wiadomości o rodzicach.

— Słuchaj mnie. Nie jesteś słabeuszem, który chowa głowę w piasek. Jesteś agentem i nawet jeśli wrogami są twoi rodzice, to się z tym zmierzysz! — mówi ostro.

— To nie tak, że ich się boję, Namjoon — szepcze. — Po prostu nie chcę z nimi walczyć. Mimo tego, jak bardzo mną gardzą i nienawidzą, to nie ma dla mnie nic gorszego od walki z rodzicami. W przeciwieństwie do nich mam uczucia i nie potrafię zachować się tak bezuczuciowo, jak oni — pokręca słabo głową.

— Jednak przez swoje słabości chyba nie dasz się im zabić?! — pyta niespokojny Seokjin.

— Nie dam się im zabić, choć dla nich moja śmierć byłaby najlepszym wyjściem — odpowiada. — Nie wiem, jak to będzie. Oni wyszli, a ludzie Bumgyo zabili Lucasa... On znowu chcę mnie wysłać za kratki. Dał mi czas, abym zjawił się u niego w Meksyku... oczywiście wiadomo z jakiego powodu. Nie zamierzam wykorzystywać jego szansy, żeby przetrwać, wolę zginąć niż mu ulec — mówi, zaciskając w zdenerwowaniu dłonie. Namjoon z Seokjinem bardzo dobrze rozumieją słowa agenta, w końcu nikt o zdrowych zmysłach nie zgodziłby się na bycie zabawką osoby, która w dzieciństwie była twoim oprawcą.

— Zgadzam się z tobą, jednak nie myśl o śmierci. Musisz walczyć, Taehyung — mówi z powagą w głosie Namjoon.

— Tak zamierzam.

— Właściwie Jungkook dzwonił, że mamy tu z tobą zostać — Seokjin schodzi z trudnego tematu.

— Nie musicie ze mną zostawać. Jestem wdzięczny za to, że przyjechaliście, ale wolę teraz pobyć samemu — mówi, nie pałając entuzjazmem.

— Nie wiem, czy to dobry pomysł. Nawet drzwi nie zamknąłeś — zauważa Namjoon.

— Jak pójdziecie, to już zamknę.

— Niech ci będzie, ale masz co godzinę się meldować — ostrzega młodszego.

— Okej — zgadza się niechętnie. — Zresztą i tak jutro wyjeżdżam z Miseokiem do Paryża. Jedną noc przetrwam bez waszej opieki — uspokaja dwójkę, która mimo jego zapewnień jest naprawdę sceptyczna do pozostawienia agenta samego w domu kryminalisty. — Poza tym... — zbliża twarz w kierunku dwójki, mówiąc szeptem. — On cały czas ma mnie na oku — oznajmia.

— Kto? — pyta zmieszany Seokjin.

— Jungkook — odpowiada.

— Jak to?

— Wszędzie są kamery, a on przywykł do podglądania — oznajmia, a Namjoon niespokojnie rozglądał się po wnętrzu salonu.

— Trochę dziwne hobby — mruczy Joon. — Ale co się dziwić, skoro nie jest on normalny?

— Prawda, ale za to mamy go po naszej stronie — zauważa Jin, który wstaje z siedzenia. — Zbierajmy się lepiej, a ty zamknij za nami drzwi, żeby nie było żadnych niespodzianek — mówi z powagą w głosie. Taehyung przytakuje w zrozumieniu głową, gdzie wraz z Namjoonem wstają, kierując się w trójkę do wyjścia. — A! Uważaj na Miseoka. Teraz nie można nikomu ufać, a po tym, co zrobił ostatnim razem, tym bardziej musisz na niego uważać — ostrzega agenta.

— Nie musisz mi matkować, Jin. Wiem, jaki jest Miseok, będę na niego uważał — uspokaja dwójkę, która jest sceptyczna, co do zapewnień agenta.

— Mamy taką nadzieję. Uważaj na siebie — mówi, po czym się żegnają. Po wyjściu Namjoona i Seokjina Taehyung zamyka drzwi. Kieruje się z powrotem do salonu, gdzie zabiera ze stołu pustą butelkę po alkoholu, którą idzie wyrzucić do worka na śmieci. Dźwięk jego telefonu powoduje, że bez zastanowienia odbiera połączenie, przykładając do ucha telefon.

— Dzwonisz, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku? — pyta od razu. — Wiem, że w domu są kamery i wszystko widzisz, więc nie rozumiem, po co będziesz głupio pytał — dodaje, a po drugiej stronie może usłyszeć cichy śmiech kryminalisty.

— Jak na państwowego, a raczej światowego agenta przystało. Już mnie rozgryzłeś i nie dasz się złapać na ten numer drugi raz — mówi rozbawiony, a w dużo mniejszym humorze agent opiera się plecami o lodówkę. — Co ta za mina? To przez wiadomość o twoich rodzicach? — pyta, najwidoczniej mając cały czas pod kontrolą to, co dzieje się w domu.

— Nie wiem, co mam właściwie teraz czuć, Jungkook — wyznaje.

— Najlepiej nic nie czuć, tym bardziej do takich ludzi. Oni nie są warci żadnego twojego uczucia, rozumiesz?

— Rozumiem, ale... — przerywa, chwytając się w niepokoju za głowę. — Moja matka będzie chciała się zemścić. W dodatku jest święcie przekonana, że moja siostra żyje — tłumaczy, posiadając wbity wzrok w podłogę.

— Nie zadręczaj się tym. Widzę i słyszę w twoim głosie, jak przez to wszystko jesteś spięty. Teraz jesteś bezpieczny i nic ci nie grozi. Musisz się zrelaksować agencie Kim — mówi pouczająco, a brązowowłosy agent unosi wysoko brwi.

— Jak na przyjaciela przystało, dobrze radzisz — mówi, odchodząc od lodówki. — Spróbuję się zrelaksować, choć łatwe to nie jest, tym bardziej po tym, co dziś się wydarzyło — wzdycha, kierując się schodami na piętro. — Dzięki tobie teraz nie siedzę na komendzie, żeby się tłumaczyć przez śmierć Lucasa. Z pewnością miałeś rację, że to mnie o to oskarżą. Tylko teraz, jak długo uda się zatuszować jego śmierć? Czuję się źle, z tym że zostawiłem jego ciało w moim mieszkaniu. Nie zasłużył na takie potraktowanie — pokręca nerwowo głową, zatrzymując się na drugim piętrze, gdzie jego nogi same pokierowały go na tę zakazaną strefę domu. Wchodzi do pokoju numer jeden, gdzie zasiada na kanapie, czując się lepiej w ciemnym pomieszczeniu bez okien.

— Nie wiń się za to. Co mogłeś innego zrobić? Dobrze zrobiłeś, że mnie posłuchałeś. Wiem, że nie zasłużył na takie potraktowanie, ale póki da się to ukryć, jesteś bezpieczny — mówi spokojnie, a Taehyung przytakuje lekko głową w zrozumieniu. — W każdym razie... długo to wszystko nie potrwa. W końcu znajdą ciało, a ty będziesz musiał jeszcze przed tym uciec z kraju — tłumaczy.

— Uciec?

— Dokładnie. Mam kilka posiadłości w różnych krajach, więc nie będzie dla mnie problem, żeby cię gdzieś ukryć — odpowiada.

— Jungkook, ja nie zamierzam w taki sposób żyć. Nie chcę się ukrywać, chcę normalnie żyć — mówi załamany.

— Wiem... Ja też tego dla ciebie pragnę, skarbie — mówi czule, a serce Taehyunga przyspiesza w piersi na to, jak uroczo go nazywa. Stara się zapanować nad własną reakcją, wiedząc, że oczy kryminalisty cały czas go obserwują. Jednak nie rozumie, dlaczego mężczyzna po tym wszystkim jest dla niego czuły, jak nigdy. Nie chce w żaden sposób odebrać tego za coś więcej, niż mu się zdaje, jednak jego uczucia pozostają wciąż bezzmienne. — Obiecuję, że usunę z twojej drogi wszystkie problemy. Daj mi na to trochę czasu — dodaje.

— Niczego nie obiecuj, proszę... — szepcze, zamykając powieki, gdy padająca z ust kryminalisty obietnica jest drzazgą na sercu agenta. — Nigdy więcej obietnic. Po prostu to, co ma być, to będzie — dodaje.

— Będzie tak, jak ty tego chcesz. Żadnych obietnic — zapewnia, przystając na prośbę agenta, dobrze wiedząc, że ostatnią obietnicą tylko go zranił.

— Dziękuje — uchyla lekko powieki, czując się znacznie spokojniejszym. — Poza tym, wiesz co u Jimina i Yoongiego? — pyta.

— Z tego, co mówili, mają się dobrze. Następny przystanek to Kuba — odpowiada.

— Niech korzystają. Przynajmniej im wyszło — mówi cicho, jednak na tyle wyraźnie, aby kryminalista mógł to usłyszeć. Jeon odchrząka wyraźnie, czując, że rozmowa z agentem przechodzi na niewygodny temat.

— Powiedz mi, kiedy wyjeżdżasz do Paryża? — pyta.

— Jutro po południu, a co?

— Ja również z Salvadorem będziemy lecieć do Paryża w pewnej sprawie. Jak załatwię to, co mam zrobić, to cię ze sobą zabiorę. Lepiej nie nastawiaj się na zadanie w pracy, bo twoim zadaniem będzie szybka ucieczka, zanim twój partner się zorientuje — tłumaczy.

— Czyli jednak mam uciekać...

— Najwidoczniej takie jest nasze przeznaczenie, agencie Kim.

— Co ty pieprzysz?

— Źle, że wolałem to ująć bardziej poetycko? — pyta, rozbawiony.

— Wolę już, jak jesteś sobą.

— Poprawię. Najwidoczniej taki jest nasz zjebany los. Lepiej?

— Dużo lepiej — uśmiecha się.

— Będę kończył. Mam kilka spraw do załatwienia przed wylotem. Uważaj na siebie i... spróbuj się zrelaksować. W końcu widzę, że już wybrałeś odpowiednie miejsce do tego — mówi z chytrością.

— Jeśli wyłączysz kamery, to z przyjemnością się zrelaksuje — uśmiecha się chytrze.

— Powiedzmy, że wyłączę...

— Ja mówię poważnie.

— Ja również, agencie Kim — śmieje się, a agent pokręca nerwowo głową.

— Jesteś irytujący — mruczy niezadowolony. — Naprawdę myślisz, że w taki sposób to wypali? — pyta.

— Co wypali?

— Nasza przyjaźń — odpowiada wprost.

— Dlaczego w to wątpisz, Taehyung? — pyta z niezrozumieniem.

— Nie wiem, co mam teraz o nas myśleć...

— Nie myśl o tym. Jakakolwiek relacja nas łączy, to zapewniam cię, że już nie zamierzam cię zostawiać samego — mówi, zaskakując agenta, który otwiera szerzej oczy.

— Co to ma znaczyć, Jungkook?

— Kończę. Relaksuj się — nie daje odpowiedzi Taehyungowi, rozłączając się po tych słowach. Zmieszany agent spogląda na telefon, nie potrafiąc zrozumieć, co dokładnie na myśli ma kryminalista.

— Nie potrafię już w nic uwierzyć, Jungkook...

~

Jungkook opuszcza pomieszczenie, gdzie kieruje się prosto do swojej sypialni. Niespokojny przeczesuje ciemne kosmyki włosów, czując się spiętym przez rozmowę z agentem. Wie, że będzie musiał wiele własnych błędów naprawić, jednak teraz nie uczucia są najważniejsze. W tej chwili toczy się wojna i dopóki jej nie wygra, nie może odzyskać wiary Taehyunga. Przyjaźń? Czy ona w ogóle może między nimi istnieć? Dla niego wydaje się to niemożliwym sposobem na utrzymanie tej relacji, kiedy zrywa z własnym zahamowaniem, z którym żył przez ostatnie dwa lata. Teraz jest już starym ekstrawertykiem, który jest w swoim żywiole. Pukanie do drzwi powoduje, że zwraca ku nim oczy. — Przeszkadzam? — pyta, wchodzący do środka Salvador.

— Nie. Czegoś potrzebujesz? — pyta, patrząc z uwagą na chłopaka.

— Chciałem zapytać, czy jesteś gotowy do jutrzejszego wylotu — odpowiada.

— Właśnie zamierzam się pakować. Poza tym chciałbym cię o coś prosić — mówi.

— O co?

— Załatw dodatkowy bilet do Meksyku dla Taehyunga — odpowiada wprost, zaskakując młodego meksykanina.

— Dla niego?! — pyta, oburzony.

— Co to za fochy? — unosi brew.

— Po prostu nie rozumiem, po co on ma z nami lecieć — odpowiada, nie ukrywając, jak bardzo nie podoba mu się pomysł Jeona.

— Nie proszę cię o twoje zdanie. Masz to kurwa załatwić — mówi ostro.

— Zamierzasz do niego wrócić?!

— A co ci do tego?

— To ja jestem z tobą! — wykrzykuje.

— Jesteś tylko uległym, który ze świadomością i dokładnym zapoznaniem z umową, wykonał dobrze swoje zadanie — zauważa.

— Nie bądź bezczelny, Jungkook. Ja cię kocham i nie zamierzam znosić twoich zmian, bo on się znowu pojawił! Nie! Nie zgadzam się! — krzyczy w sprzeciwie.

— Przestań drzeć mordę! — warczy, zbliżając się niebezpiecznie blisko chłopaka, utrzymując dłoń na wysokości twarzy meksykanina. — Chcesz, żeby wszyscy słyszeli?!

— Mam to gdzieś! Dla tego agenta chcesz wszystko zaprzepaścić! Nie pozwolę ci na to! — ostrzega go, a kryminalista parska głośno śmiechem.

— Ty mi grozisz? — pyta, rozbawiony. — Nie masz nic do powiedzenia, Salvadorze. To, co zamierzam zrobić, jest moim kurwa zmartwieniem! Nie wiem, co będzie ze mną i z Taehyungiem, jednak teraz już nie mogę go chronić z odległości. Teraz muszę go trzymać przy sobie i chyba powinienem od początku tak postąpić, zamiast ranić go nagłym wyjazdem i zerwaniem kontaktu — mówi zdenerwowany.

— Jesteś głupcem, myśląc, że to coś by zmieniło. Zrozum, że on jest dla ciebie tylko zawadą! — wykrzykuje kryminaliście w twarz, jednak ten odważny czyn, kończy się uderzeniem kryminalisty, którego ponoszą emocje. Salvador trzyma się za czerwony policzek, patrząc z wyrzutem na ciemnowłosego mężczyznę, którego klatka piersiowa unosi się niespokojnie.

— Nie wkurwiaj mnie lepiej, Salvador. Nie ty będziesz mi mówił, jak mam postępować. Nigdy nie przestałem martwić się o Taehyunga, nigdy nie przestałem dbać o jego bezpieczeństwo i nigdy nie przestałem go kochać. Zamierzam mu pomóc i razem z nim wygrać tę wojnę — mówi rozjuszony.

— Jeśli zamierzasz do niego wrócić, to powiem wszystkim o tym, co ukrywasz!

— Słucham? Zamierzasz mnie szantażować?!

— Żebyś wiedział! Odważę się zdradzić to każdemu w Meksyku! — wykrzykuje.

— Zabije cię! — warczy, unosząc pięść.

— Jeśli mi coś zrobisz, to będziesz miał problem z Carlosem. Nie zapominaj, że jest on moim wujem i nigdy ci tego nie wybaczy — ostrzega kryminalistę, którego pięść waha się przed zadaniem ciosu. Jego dłoń poddaje się, wiedząc, że nie może ryzykować zdradą.

— Niech ci będzie. Nie wrócę do agenta Kim, ale zamierzam mu pomóc. Lepiej trzymaj gębę na kłódkę i mnie nie zdradź. Nikt nie może o tym wiedzieć, Salvador. — ostrzega meksykanina, który uśmiecha się zwycięsko.

— Wiedziałem, że dla tego sekretu, nawet twoja obsesja na punkcie agenta nie wygra — mówi zadowolony, a rozwścieczony kryminalista piorunuje go spojrzeniem.

— Lepiej nie rób sobie we mnie wroga. Criminal Moon nie jest tak łaskawy, jak ja — mruczy, mijając chłopaka, którego oczy błądzą za nieobliczalnym mężczyzną. — Zapamiętaj sobie, że ja i agent Kim jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele w końcu stają się partnerami... w tym przypadku zbrodni.

~

Jungkook skrywa sekret, który dobrze wykorzystuje Salvador... Taekook nie ma łatwo :(
Widzimy się już w piątek ^^
Trochę wypoczęłam na wakacjach i wracam z nowymi pomysłami ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top