$Renunciation$
~ Witam ^^
Taehyung opuszcza łazienkę, posiadając zaczerwienione oczy od płaczu. Nie jest mu łatwo zaakceptować spotkania z Jungkookiem, którego słowa uświadomiły go w tym, że ich relacja dla niego zakończyła się dwa lata temu. Płacz w samotności pomaga, ale na jak długo? Osusza ręcznikiem mokre włosy, zasiadając na łóżku, gdy widoczny w jego oczach jest smutek. Wie, że potrzebuje jeszcze czasu, który pomoże mu zapomnieć o kryminaliście. Tak długo czekał i wierzył, że ich uczucie wciąż jest żywe, jednak spotkanie z Jungkookiem jedynie uświadomiło mu to, że wszystko, co było między nimi, umarło. Wzdycha głęboko, odkładając ręcznik na bok, by sięgnąć po telefon. Patrzy w wyświetlacz, decydując się wybrać połączenie do Jimina. — Tae, żyjesz — mówi od razu.
— Gdybym nie żył, to bym nie dzwonił — zauważa.
— Wiem, wiem, ale cholernie się martwiłem. Sam poszedłeś na to spotkanie i wiesz, że mogło się to źle skończyć — tłumaczy.
— Wiem, ale on tam był i nic się nie stało — mówi, opuszczając wzrok.
— On?
— Jungkook.
— Ach, no tak. Jungkook wylatywał na misję — mówi, dopiero sobie o tym przypominając. — I jak przybiegło to spotkanie? W końcu nie widzieliście się dwa lata.
— Jeśli mam być szczery to, to spotkanie było bardzo złe — odpowiada szczerze. — Fakt, Jungkook uratował mi tyłek, ale lepsze byłoby mierzenie się z tym gangiem oko w oko, niż rozmowa z nim — wyznaje zasmucony.
— Dlaczego tak mówisz? Był dla ciebie niemiły? — pyta.
— Był chłodny, bardzo... Czasem wydawał się troskliwy, a potem stawał się chujem bez serca — mówi, zaciskając w zdenerwowaniu dłoń. — Powiedział mi, że mnie już nie kocha... A ja go kocham, Jimin-ah — dodaje płaczliwie.
— Tae, mówiłeś, że zapomniałeś — zauważa.
— To nie jest łatwe. Wszyscy mi mówicie, co mam czuć, ale nie mam na to wpływu. Kocham go i nie potrafię się ot, tak odkochać — mówi zdenerwowany. — Też byś potrafił zapomnieć o Yoongim, gdyby cię nagle zostawił? — pyta.
— No, nie... — szepcze, wiedząc, że Taehyung ma rację.
— No właśnie. Ja staram się zapomnieć i otworzyć na coś nowego, ale nikt mi go nie zastąpi, nikt — mówi z bólem, a Jimin po drugiej stronie wzdycha, nie wiedząc, jak pomóc przyjacielowi. — Po tym spotkaniu jeszcze bardziej pragnę wyrzucić go z serca. Nie mogę być przecież dla siebie masochistą — dodaje.
— Prawda. Jeśli będziesz tkwił w tym, to dostaniesz jakieś depresji — mówi zmartwiony.
— Nie wiem, jak mogłem zakochać się w takim człowieku. On myśli tylko o zemście. Zemsta jest dla niego ważniejsza od miłości — pokręca głową na boki.
— Dla Criminal Moona słabością jest kochanie drugiej osoby. Hoseok mówi, że nie może mieć słabości, bo przegra o to, o co walczył przez lata. Zauważyłem, że Hoseok ma też duży wpływ na decyzję Jungkooka o waszym rozstaniu. Dobrze wiesz, ile dla niego znaczy ta zemsta — mówi z opanowaniem, a Kim odwraca wzrok, myśląc nad słowami Jimina.
— Hoseok mnie nie lubi. Od początku nie podobała mu się nasza relacja. Wiem, jak ważna jest dla Jungkooka zemsta, a ja w ostatnich momentach byłem słaby i wadziłem, stając się problemem... Nie chciałem być dla niego słabością, naprawdę — mówi, płacząc cicho.
— Wiem. On też to wie — uspokaja go.
— Postaram się nie wadzić mu nigdy więcej, ale również nie zamierzam go słuchać. Kazał mi zrezygnować z posady, ale nie zrezygnuję. Teraz już nie musi mnie chronić. Sam jest w stanie się bronić. W końcu jestem agentem i wiem, z czym wiąże się moja praca.
— No jasne, ale on naprawdę kazał ci rezygnować? — pyta oburzony.
— Tak. Kazał, żebym nie ryzykował i bezpiecznie został w kraju — odpowiada. — Nie rozumiem go. Dobrze wie, że moja praca niesie za sobą ryzyko.
— Może nie chce, żeby coś ci się stało, tym bardziej że nie ma go, żeby cię och...
— Nie potrzebuję jego ochrony! — podnosi w rozdrażnieniu głos. — Za kogo on mnie do cholery ma?! — pyta zdenerwowany. — Nie jestem wystraszoną dziewczynką, potrzebującą ochrony — wstaje, podchodząc do okna.
— Najwidoczniej wciąż mu zależy.
— Nieprawda. Powiedział mi prosto w twarz, że mnie nie kocha. Nie pozwolę, żeby traktował mnie, jak słabeusza — mówi rozjuszony.
— Taehyung, uspokój się. Może nie o to mu cho...
— Właśnie o to! Weź, go nie broń i stań, choć raz po mojej stronie! Chyba jesteś moim przyjacielem, a nie jego — mówi rozżalony. — Cały czas go tłumaczysz i mówisz mi, żebym zapomniał i żył dalej. Wszyscy traktujecie mnie jak idiotę. Oddaliście się, a ja zostałem tu sam. Teraz stoicie po jego stronie i go tłumaczycie, a nie wiecie, co ja czuję i z czym się zmagam! Chodzę do psychoterapeuty, żeby chociaż raz wstać bez myśli o nim, bez tęsknienia za nim! To nie jest przyjemne, aby słuchać za każdym razem, że mam zapomnieć! — wyrzuca, co na sercu mu leży.
— Tae-ssi, ja nie wiedz...
— Dobra, nie chce teraz rozmawiać. Jestem zbyt wkurzony — mówi, gdzie zaraz się rozłącza, nie będąc w stanie rozmawiać z Jiminem, gdy w emocjach powiedział o kilka słów za dużo. Nie chce być egoistą, użalającym się nad sobą, jednak wkurza go fakt, że wszyscy tłumaczą kryminalistę, a mu mówią, co ma robić i czuć. To nie jest w żaden sposób fair.
— Wyrzeknę się tych uczuć...
~
Jungkook siedzi na dachu motelu, starając się uspokoić swe szalejące emocje. W żaden sposób agent Kim nie jest w stanie opuścić jego myśli, gdyż to spotkanie wywarło zbyt wiele emocji. Nie może zapomnieć, jak desperacko Taehyung pragnął go nienawidzić i pocałować, a on z trudem go powstrzymał. Zamyka powieki, próbując uspokoić oddech. Widok Taehyunga po tych dwóch latach przyniósł te same wrażenia, co za pierwszym razem w Acapulco. Nie może również zaprzeczyć, że młodszy stał się jeszcze piękniejszy, a jego słodycz była skompletowaniem wszystkiego, z czym walczy do tej pory.
~Flashback
— Wiesz, że to jest twoja powinność. Chyba nie pozostawisz na wolności Bumgyo, a tym bardziej po tym, co zrobił z twoim rodzinnym gangiem?! — pyta zdenerwowany, a ciemnowłosy opuszcza wzrok. — Również wiesz, że nie możesz z nim być — dodaje, a kryminalista zagryza się na dolnej wardze, czując w jamie metaliczny posmak.
— Pozwól, że sam naprawię most Criminal Moona — mówi z chłodem, gdzie opuszcza pokój hakera, kierując się do swojego biura, w którym zatrzaskuje drzwi, podchodząc do biurka, z którego we wściekłości wszystko zrzuca. Podłoga znajduje się w nieładzie tak samo, jak kryminalista, który upada w bezsilności na kolana, ciągnąc bezuczuciowo za końce ciemnych kosmyków. — Padre, ¿qué debo hacer? / Ojcze, co mam zrobić? — mówi załamany. — No quiero irme. No quiero perderlo / Nie chce odchodzić. Nie chce go stracić — dodaje, pokręcając w rozterce głową, nie chcąc, choć ten jeden raz postępować zgodnie z własnymi ideami. Jednak wie, że nie może inaczej postąpić, wiedząc, że zło nie odeszło, a czyha za rogiem.
Wkłada dłoń do kieszeni, czując w niej skarb, którym nie może się podzielić. Zrezygnowany wyciąga dłoń, wstając na równe nogi, by z szuflady wyciągnąć dyktafon, pragnąc pozostawić agentowi wiadomość. — Perdóname por despedirme de ti de esta manera, pero no podría hacerlo mirándote a los ojos, gatito. / Wybacz, że żegnam się z tobą w ten sposób, ale nie mogę tego zrobić, patrząc ci w oczy, koteczku — szepcze, decydując się włączyć nagrywanie.
"Mam nadzieję, że odsłuchujesz teraz to nagranie i czujesz się znacznie lepiej. Wiem, że z pewnością czekałeś, aż przyjdę do ciebie. Jestem ci wiele winny i, dziękuje za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Mogę otwarcie przyznać, że jesteś pierwszym i jedynym agentem, którego naprawdę kocham i szanuję. Chylę przed tobą czoła, agencie Kim.
Co ważniejsze, muszę w tej chwili przejść do innej części tej wiadomości.
Wyjeżdżam i nie zamierzam więcej wracać. Przede wszystkim nie próbuj mnie szukać. Wiem, że dasz sobie radę. Muszę zrezygnować z nas. Będziesz znacznie bezpieczniejszy beze mnie u boku. Muszę chronić to, co kocham i teraz właśnie to robię. Criminal Moon nie może mieć słabości, a przy tobie je ma... Kieruję się moim pragnieniem zemsty i nigdy to się nie zmieni. Obiecywałem ci, że będziesz szczęśliwy i to szczęście właśnie zyskasz, gdy zniknę z twojego życia. Pragnę, abyś się zakochał, wziął wymarzony ślub, posiadał pieski, a potem wychowywał z tym mężczyzną dziecko. Chcę, aby wszystkie twoje marzenia się spełniły i był szczęśliwy tak, jak na to zasługujesz. Criminal Moon nie powstał, by kochać... by być i chronić tę jedną osobę... Jest dla wszystkich ochroną i ideą, której nie może stracić. Wierzę, że zrobisz porządek w Korei i staniesz się godnym państwowym agentem, kruszynko. Pedro Mandera, Criminal Moon, Jeon Jungkook, Jung Jungshik żegnają się i uwalniają cię od swojej dominującej osoby. Od teraz jesteś wolny i możesz wszystko. Kochaj i bądź kochany, kruszynko. Criminal Moon pozostanie wciąż złą postacią w naszym świecie, która będzie chronić niewinnych i wymierzać własną sprawiedliwość. Żyj tak, jakby nas nigdy nie było."
Po nagraniu tej wiadomość następnego dnia przyjechał do szpitala.
Wchodzi do sali, w której leży Taehyung. Podchodzi do niego, patrząc z troską na jego stan. Zasiada przy nim, przykładając do policzka dłoń, czując jego ciepło na swojej skórze. Wpatruje się w młodszego, pragnąc zapamiętać tę idealnie piękną twarz, z żalem rezygnując z ujrzenia jego zjawiskowych oczu. — Cieszę się, że jesteś bezpieczny i wyjdziesz z tego. Żałuję, że przyjąłeś ten cios na siebie, gdy wymierzony był we mnie. Nawet nie wiesz, jak ciężko było mi zrezygnować z zemsty, gdy na moich oczach nasz wróg uciekał. Twoje życie jest najważniejsze, kruszynko — mówi, jak czuje. — Wiedz, że to jest ostatni raz, kiedy moje oczy patrzą na ciebie, jak teraz. Po raz ostatni powiem, że cię kocham i po raz ostatni poddaję się twojemu urokowi, choć z wielkim bólem rezygnuję z ciebie, to nie zamierzam żałować. Chcę pozwolić innemu draniowi cię kochać i trzymać przez życie za rękę. Wiem, że wybierzesz najlepiej dla siebie. Jestem tchórzem, nie żegnając się z tobą, kiedy mógłbyś mnie słyszeć i nie pozwalać mi działać w ten sposób. Z pewnością byśmy się przekrzykiwali, a ty z twoim upartym charakterem pobiegłbyś za mną, ale nie mogę na to pozwolić. Musimy zerwać nasze więzi, abyśmy nie mogli być narażeni na swoje bezpieczeństwo — mówi, gdzie chwyta za dłoń nieprzytomnego Taehyunga, na której składa krótkie muśnięcie. — To nie w moim stylu, żegnać się w ten sposób, ale nie potrafię w tej sytuacji spojrzeć ci w twarz i powiedzieć, że cię nie kocham. Nie jestem na to gotowy — dodaje, gdzie zaraz okłada na stolik odtwarzacz. — To jest ostatni raz, Taehyung...
~
Jungkook opuszcza wzrok, przypominając sobie chwile przed opuszczeniem Korei. Nic nie wymaże trudu, z którym się mierzył, rezygnując z tego, co zdarza się tylko raz w życiu — czyli prawdziwego uczucia. Mimo życia, jakie zawsze wiódł to, to czego pragnął zawsze dla niego ojciec, stało się, nawet jeśli nigdy nie chciał.
— Nie próbuj tego. To nie ma sensu. Ja cię już nie kocham.
Teraz jest w stanie to powiedzieć, patrząc mu w oczy...
— Tu jesteś — słyszy głos Salvadora, który przysiada się obok. — Uspokoiłeś się, chociaż trochę? — pyta, spoglądając na profil kryminalisty, który patrzy na widok miasta.
— Tak — odpowiada. — To była chwilowa słabość — dodaje, a Salvador ujmuje palcami jego podbródek, zwracając twarz mężczyzny ku sobie.
— Nie musisz przede mną ukrywać, że spotkanie tego chłopaka zrobiło na tobie wrażenie — mówi, patrząc głęboko w jego oczy.
— Ciebie chyba nie oszukam — śmieje się nerwowo. — Zrobiło i to dużo. Jest jeszcze piękniejszy — mówi szczerze, gdzie zaraz młody meksykanin składa na jego ustach krótki pocałunek, który nie trwa długo.
— Teraz już możesz o tym spotkaniu zapomnieć i o nim.
— Już zapomniałem. Lepiej wracajmy do Meksyku — wstaje, wyciągając w stronę chłopaka dłoń, którą ten chwyta, podnosząc się na równe nogi. — Teraz nic więcej nas tu nie czeka. Trzeba przygotowywać się do ślubu.
~
Następnego dnia Taehyung i Miseok wylądowali wieczorem w Seulu, gdzie obydwoje udali się po swoje bagaże. Taehyung całą drogę przemilczał, nie będąc w nastroju do rozmów, a tym bardziej do słuchania gróźb partnera. — Po odebraniu walizki, jadę do agencji, złożyć raport — mówi, spoglądając na milczącego agenta. — Powiem im, że spieprzyłeś robotę. Dlatego przy następnej misji się nie wychylaj — ostrzega, gdzie nie widząc reakcji Taehyunga, macha dłonią przed jego twarzą. Zaskakuje się, gdy agent Kim z siłą chwyta jego dłoń, zwracając rozgniewane spojrzenie na jego osobę.
— Słyszę i rozumiem — wycedza.
— Nie podoba mi się twoje zachowanie — warczy, wyrywając dłoń z uścisku agenta, który wzrusza obojętnie ramionami, odbierając swój bagaż.
— Napisz mi, co i jak — zwraca się do partnera, by zaraz odejść. Miseok patrzy za młodszym, zaciskając w zdenerwowaniu dłonie, gdy nie podoba mu się zmiana Taehyunga.
— Czyżby Julia, zaczęła pokazywać pazurki?!
Taehyung wsiada do taksówki, podając kierowcy adres, do którego chce się udać. Zmęczony opiera głowę o szybę, spoglądając kątem oka na mijające samochody. Gdy taksówka zatrzymuje się przed posiadłością Seokjina, płaci za podróż i opuszcza wraz z bagażem pojazd, by udać się do domu. Wchodzi do środka, gdzie rozgląda się po wnętrzu, dostrzegając siedzącego przed konsolą szefa, który o tej godzinie siedzi jeszcze piżamie. — A ty, co robisz? — pyta, zaskakując Namjoona, któremu wypada z rąk pad.
— J-Ja? Co ty tu robisz?! — pyta nerwowo, podnosząc się z podłogi.
— Wróciłem z Rosji — odpowiada, podchodząc do mężczyzny. — Gdzie Seokjin?
— W pracy. Otrzymał jakieś zadanie — odpowiada.
— A załatwiliście sprawę z dzieciakami? — unosi brew.
— Niestety już tego transportu nie było — odpowiada, a Taehyung przytakuje w zrozumieniu głową. — A tobie jak poszła pierwsza misja? — pyta, patrząc na Kima, który zasiada na kanapie.
— Do dupy — odpowiada szczerze, a Joon unosi wysoko brwi, siadając obok młodszego.
— Co poszło nie tak?
— Spotkałem go — patrzy w oczy szefa. — Obydwoje zjawiliśmy się w tym samym celu, ale to mało ważne — wzdycha głęboko. — Nawaliłem, bo poszedłem na własną rękę zabić szefa rosyjskiego gangu — wyznaje.
— Zachowałeś się, jak prawdziwy agent. Zawsze działamy, jak instynkt nam każe, a w końcu to było twoje zadanie — mówi, będąc z niego dumnym.
— Taa.. ale Miseokowi, to się nie spodobało, bo on inaczej chciał tę sprawę poprowadzić. Ja miałem tylko siedzieć w pokoju i czekać, aż zacznie działać. Wkurwia mnie ten koleś — zaciska zdenerwowany dłonie, nie pałając już sympatią do partnera.
— Gdyby mnie nie zawieszono, wstawiłbym się za ciebie — drapie się nieporadnie po karku. — Poradzisz sobie z nim i radą? — pyta.
— Oczywiście. Nie dam się im — mruczy, a Joon uśmiecha się dumnie.
— Bardzo dobrze. Czego dowiedziałeś się na tej misji?
— Bumgyo tam też działa. Chcą zacząć handlować dziwnym narkotykiem w Korei, Meksyku i innych krajach. Razem z Criminal Moonem poczuliśmy na własnej skórze działanie tego narkotyku — opowiada.
— I jak?
— Okropne to było. Jakbyś nie mógł kontrolować swoich emocji, a do tego dostaje się strasznie realistycznych halucynacji — odpowiada, przypominając sobie złe działanie narkotyku.
— Rozumiem. Nie możesz pozwolić, aby to gówno dostało się do naszego kraju. Ten śmieć Bumgyo, nie dość, że rani niczemu winne dzieci, to jeszcze chce to gówno tutaj umieścić — mówi, pokręcając nerwowo głową.
— Prawda. Nie możemy do tego dopuścić. Criminal Moon się tym zajmie — mówi, odwracając nerwowo wzrok.
— Cieszy mnie to, że on też coś z tym robi. Powinniście połączyć siły — proponuje, a Kim patrzy na niego z oburzeniem, wstając automatycznie na równe nogi.
— Oszalałeś?! Dobrze wiesz, co on o tym myśli. Zresztą ma mnie za słabeusza, który musi siedzieć w kraju i się nie narażać na niebezpieczeństwo — mówi zdenerwowany. — Nie chciałbym z nim współpracować, a co dopiero on.
— Eh, to było głupie, co zaproponowałem — szepcze Joon. — Zapomnij o tym. Zapomniałem, że on zakończył to, co było między wami, ale myślałem, że współpraca w walce z tym kutasem nie będzie przeszkodą, jednak widzę, że wy nie potraficie współpracować.
— Zostawił mnie tylko z głupim nagraniem i był niemiły. Nigdy nie chce z kimś takim podejmować próby wspólnej pracy. On nawet nie może znieść mojego widoku — śmieje się drwiąco, posiadając w oczach łzy, co nie uchodzi uwadze Namjoona.
— Dobra. Skończmy o tym rozmawiać, bo jesteś chyba w jakimś załamaniu nerwowym. Zaparzę ci herbaty i pogadamy o nowych zaginięciach — proponuje, a Taehyung pokręca w sprzeciwie głową.
— Niczego nie rób. Dziś nie mam ochoty rozmawiać o niczym. Chce wrócić do domu. Jest już późno, a ja nie czuję się za dobrze — mówi, ocierając dłońmi mokre policzki. — Widzisz zresztą, że jestem zbyt impulsywny — dodaje.
— Widzę. W takim razie jedź do siebie i odpocznij — poklepuje młodszego po ramieniu.
Zdruzgotany Taehyung wraca do domu, gdzie wchodzi po schodach na piętro. Podchodzi do drzwi, gdzie zatrzymuje się zmieszany, słysząc dobiegającą z mieszkania muzykę. Otwiera pośpiesznie drzwi, gdzie pozostawia walizkę w korytarzu, udając się do środka. Zatrzymuje się zaskoczony, widząc zupełnie obcych mu mężczyzn, a z nimi Miseoka, który czuje się w jego mieszkaniu, jak u siebie. Powieka drga agentowi, mając ochotę wyjść z siebie. Zdenerwowany podchodzi do odtwarzacza, wyłączając muzykę, tym samym zwracając uwagę oburzonych jego czynem mężczyzn. — Co tu się dzieje?! — pyta zdenerwowany, patrząc ze wściekłością na Miseoka.
— O! To właśnie on — wypity Miseok wstaje, wskazując dłońmi na agenta. — To moja Julia — oznajmia, a brwi Taehyunga automatycznie się marszczą.
— Ładny jest. Twarzyczka, jak u aniołka — mówi, jeden z mężczyzn.
— Z tyłu jeszcze lepszy — Kim spina się, czując czyjąś dłoń na pośladku, przez co nerwowo się odwraca, odpychając obcego mężczyznę.
— Nie dotykaj mnie! — wykrzykuje. — Wynoście się stąd! — dodaje, gdzie do niego zbliża się Miseok, który obejmuje agenta Kim w talii, przyciągając do siebie.
— Nie denerwuj się. Wszyscy chcą się zabawić.
— Ale nie w moim domu! — wykrzykuje mu twarz.
— No, ale zabawić z tobą, Juleczko — wyszczerza się, a Kimowi mina rzednie, wiedząc, do czego zmierza, przez co nieufnie spogląda na napalonych kolegów Miseoka. — Chłopcy, moja Julia jest tak samo dla was, jak i dla mnie. Zabawi nas i przy okazji odczuje karę za nie po słuszność.
~
Jakie wrażenia kochani?
Co sądzicie o wyrzeczeniu CM sprzed dwóch lat?
Oraz, jak myślicie, co zrobi Taehyung przeciwko Miseokowi i jego kolegom?
Widzimy się w piątek :D
Pozostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top