$Perfect plan$

Jasnowłosy chłopak siedzi w jadalni, spożywając popołudniowy posiłek, który ma służyć za późne śniadanie, gdyż pora, w której się obudził, nie była również odpowiednia na stwierdzenie, iż jest to śniadanie czy obiad. Spożywa swoje ulubione płatki o smaku truskawkowym, gdy z zawziętością sprawdza wszystkie nowe wiadomości na laptopie. Szukanie nowych informacji w internecie o Criminal Moonie było wręcz żałosne dla jego kariery. Wiadome było to, że w agencji otrzymałby bardziej szczegółowe informacje na temat kryminalisty, jednak w obecnej sytuacji musi liczyć tylko na siebie.

— Nic prócz głupiej informacji o spalonym magazynie i wcześniejszym braku prądu nie ma — mruczy, przeżywając płatki, czując w gębie truskawkowy raj, który jest w stanie ukoić jego sfrustrowanie całym niepowodzeniem.
Przechodzi swoimi oczami na kolejne zapiski stron informacyjnych, gdzie ujrzeć może zdjęcia ofiar. — Policja nie ma żadnego szlaku na przestępcę, który dopuścił się zbrodni. Niektórzy ludzie uważają, że może być to słynny Criminal Moon, którego przez ostatnie osiem lat policja nie może złapać na gorącym uczynku. Policja zaczyna wątpić w istnienie kryminalisty i uważa, że czas najwyższy otworzyć oczy, aby znaleźć prawdziwego i wiarygodnego przestępcę — czyta z oburzeniem w głosie. — Idioci! Skończeni frajerzy! — podnosi w zdenerwowaniu głos, gdy absurdalne jest dla niego postępowanie władz Korei. — On istnieje! — uderza otwartą dłoń w stół.

— Takie miernoty społeczne, które nie mogą przepisać sobie porażki, będą tylko wymyślać preteksty, żeby olać sprawę — warczy w zdenerwowaniu.  — Ale ja go złapię, choćbym miał przepłacić życiem — dodaje z pewnością w oczach, posiadając w nich prawdziwy ogień. Napalony na złapanie kryminalisty, podnosi się z krzesła. — A jak go złapię, to skażę na karę śmierci! — wykrzykuje podekscytowany na samą myśl, że łapie przestępcę, po czym nieśmiało opuszcza wzrok, widząc, że nieco się zagalopował. — Znaczy się, to sąd go skaże — uśmiecha się nieśmiało.

Słyszy dźwięk przychodzącej wiadomości na nowym telefonie, który podarował mu Mandera, przez co siada z powrotem na krześle, gdzie odblokowuje urządzenie i odczytuje wiadomość.
"21 bądź w pokoju pierwszym." — zmieszany od razu odpisuje.
" Nie wiem, czy dam radę wyrobić, panie. "

Zagryza się nerwowo na dolnej wardze, oczekując na odpowiedź mężczyzny, która przychodzi bardzo szybko.
" To nie było pytanie, słońce. Masz być punkt 21 w pokoju i ani minuty później." — Taehyung wzdycha ciężko, widząc, że będzie musiał szybko pozałatwiać dzisiejsze sprawy.
" Dobrze, mój panie. " — odkłada zdenerwowany telefon, gdzie chwyta się we frustracji za głowę, masując palcami swoje skronie. 

Dzwoniący telefon powoduje, że zerka na niego. Widzi, że dzwoni Mandera, przez co wywraca oczami i sięga po telefon, bojąc się, że zdenerwować go, jak poprzednio.
— Słucham?

— Dlaczego nie pasuje ci godzina? — pyta od razu.

— J-Ja um.. no po prostu nie wiem, czy wyrobię się z pracą — odpowiada mężczyźnie, gdzie po drugiej stronie może usłyszeć jego głębokie westchnięcie.

— A zamierzałeś informować mnie o tym, że będziesz dzisiaj gdzieś wychodził? — pyta.

— No nie — odpowiada niepewnie.

— A o co cię prosiłem? — pyta, nieco podirytowany. — Że masz informować. Naucz się tego, skarbie. Na razie jestem i tak cierpliwy, ale jeśli to będzie się tak powtarzało, naprawdę mnie zdenerwujesz — dodaje.

— Przepraszam — szepcze skruszony.

— Dobrze wiesz kruszynko, że wolę cię nagradzać niż karać — mówi. — Mów lepiej dokąd zamierzasz wychodzić? — pyta wprost.

— N-No chciałem wyjść z przyjacielem, t-to oczywiście w sprawie pracy — odpowiada mu, chcąc trzymać swój sekret zawodowy w tajemnicy.

— No dobrze, ale i tak zostaje dwudziesta pierwsza. Będę dziś surowy — oznajmia, po czym się rozłącza, a Kim z niedowierzaniem w oczach spogląda na wyświetlacz telefonu.

— On naprawdę nie przyjmuje odmowy — szepcze, po czym blokuje urządzenie, które odkłada i bierze swój własny telefon, gdzie wybiera numer do detektywa Parka. — Jimin, co robisz? — pyta od razu, gdy chłopak odbiera połączenie.

— Właśnie kończę oglądać Clifforda i zbieram się do mamusi — odpowiada mu.

— Okej, mamusia może poczekać. Musimy pojechać razem do Namjoona i przekonać go do tego, żeby włączył mnie w sprawę Criminal Moona. Wczoraj niestety go wystawiłem, więc będzie mi ciężko go przekonać do tej potajemnej współpracy — tłumaczy Jiminowi, chcąc mieć go przy sobie, gdy pojedzie zmierzyć się z szefem.

— Tae-ssi bardzo bym chciał, ale mamusia mówiła, że źle się czuje — mówi detektyw, a Taehyung wywraca mimowolnie oczami.

— To pojedziemy do niej, a potem pójdziemy spotkać się z Namjoonem. Nie zostawiaj mnie samego, Chim — mówi, próbując przekonać chłopaka do pójścia z nim.

— No dobrze. Możemy zrobić w taki sposób — odpowiada Park, a na ustach Taehyunga pojawia się zadowolony uśmiech.

— W takim razie już się szykuje i po ciebie jadę — mówi i wstaje z krzesła, po czym się rozłącza, by udać się w stronę schodów, chcąc przygotować się do wyjścia.

~

W Seulskim pięciogwiazdkowym hotelu na najwyższym piętrze drapacza chmur siedzący kryminalista przygląda i przysłuchuje się wszystkiemu, co robi i mówi agent, na którego cały czas posiada oko. Wyjazd do Japonii jest dla niego tylko przykrywką, by móc swobodnie przygotować się do następnego ataku, jednakże nie chce tracić kontroli nad nieposłusznym agencie, który próbuje po swojemu go złapać.
Przykłada do swoje podbródka palce, gdy widzi, jak agent opuszcza jego posiadłość.
— Niegrzeczny agent — mruczy i pokręca głową na boki.

Wzdycha ciężko i chwyta za szklankę z mocnym trunkiem, który wlewa do swojego gardła, chcąc złagodzić frustrację, jaką czuje w stosunku do Kim Taehyunga.
— Co ja mam z tobą zrobić, hm? — unosi chytrze brew. — Pozbycie się ciebie byłoby najprostszym rozwiązaniem, ale jesteś zbyt idealny dla mnie. Jak cię wychować, żebyś nie biegał za moją ciemną stroną? — pyta z namysłem, bawiąc się szklanką w swojej dłoni, w której znajdują się resztki alkoholu.

Odkłada szklankę, gdzie zaraz przykłada do swoich warg papierosa, którego odpala swoją złotą zapalniczką z grawerką W.P.N. Zaciąga się dymem papierosowym, po czym sięga po dzwoniący telefon, który przykłada do swojego ucha.
— Wszystko przygotowane? — pyta.

— Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani — odpowiada mu Hoseok, który spaceruje sobie spokojnie po parku.

— Bardzo mnie to cieszy. Minister otrzyma jedną z najgorszych kar — mówi z szaleńczym spojrzeniem, który wbija w swoją zapalniczkę, trzymaną w dłoni. — Każdego po kolei będziemy usuwać z drogi, tak przez następne dwanaście miesięcy — dodaje, nie mogąc się doczekać wymierzenia kary.

— Szykowałeś się do tego przez długi czas, więc teraz wszystko pójdzie po twojej myśli. Może niektórzy nie wierzą w Criminal Moona, ale dopiero uwierzą, gdy zniszczysz ten pieprzony kraj — mówi z zadowoleniem Hoseok, który przechodzi obok dzieciaka, otwierającego swojego lizaka, gdzie odbiera mu go z ręki, powodując, że dzieciak płacze, a on wkłada do ust jogurtowego lizaka, odchodząc bez żadnego wzruszenia w swoją stronę. — Jutro się spotkamy i omówimy cały skok — dodaje.

— Okej. Będziesz musiał w końcu zająć się agentem Kimem, bo w tej sprawie nic nie zrobiłeś — mruczy w niezadowoleniu.

— Hah, to nie takie łatwe. To jest agencja państwowa, ich trzeba inaczej podejść i mam w zanadrzu dobry pomysł — mówi z opanowaniem.

— Oby to był dobry pomysł, Hobi. Nie chce, aby moja kruszynka próbowała cały czas za mną biegać — mruczy, po czym się rozłącza.

— Niektórzy cieszą się z tego powodu, jak ktoś za kimś lata... Tylko to trochę inna sprawa — drapie się w rozbawieniu po tyle głowy. — Uwziął się tego agenta, a z tego będą tylko problemy...

~

 Taehyung razem z Jiminem wchodzą do domu matki detektywa, która na ich widok podchodzi do nich uradowana, a co ważniejsze agentowi nie uchodzi uwadze to, że kobiecie nic poważnego nie dolega, przez co przenosi swoje zirytowane spojrzenie na Jimina, który obcałowywany jest przez własną rodzicielkę. Kim dostrzec może, że problemem dla niej nie byłoby wyżreć policzki jedynego syna, gdy tylko ma okazję, a to wszystko wiązało się z tym, że szybko ich nie puści.

— Jimin kochanie ty moje. Wyglądasz strasznie chudo — mówi, obejmując policzki syna, a Taehyung mierzy przyjaciela od stóp do głów.

— Jak dla mnie wygląda zdrowo, pani Park — zauważa chłopak, który zostaje spiorunowany przez matkę Jimina.

— Ty mi nie mów jak własne dziecko wychowywać i żywić, kiedy widzę braki na jego policzkach — mówi, szczypiąc Jimina po policzkach, gdy ten w bólu się wykrzywia na twarzy. Taehyung w bezsilności zakłada ręce na swoich biodrach.

— On do cholery ma dwadzieścia dwa lata. Potrafi pić, jeść i pracować — mówi, pokręcając głową na boki.

— Odezwał się pracoholik od siedmiu boleści — mruczy, a Taehyung zaciska swe wargi w nerwach. Pani Park nigdy za nim nie przepadała i zawsze go umoralniała, uważając, że jej podejście i metody są najlepsze dla Jimina, co było absurdalne dla Tae, który zupełnie inaczej się wychował. — Jimin ma matkę, która o niego dba. Może to ci się nie podobać i możesz to, jak zawsze krytykować, ale ja nie jestem taka jak twoi rodzice — oznajmia dumnie.

— Mamo — szepcze Jimin, który nie dowierza w swą matkę.

— Taka jest prawda, Jiminku. Twoja mama zawsze jest przy tobie i zawsze będzie o ciebie dbała. To, że twojego przyjaciele rodzice zostawili, nie oznacza, że każdy rodzic taki jest — mówi z czułością do blondyna, którego pieści dłonią po policzku. Taehyung odwraca w zdenerwowaniu głową, gdy słowa kobiety są ciosem prosto w jego serce, lecz słyną z czystej i niepodważalnej prawdy.

— Poczekam w samochodzie — Kim zwraca się do Jimina, który karci wzrokiem swoją rodzicielkę, która najwidoczniej zraniła uczucia przyjaciela.

— Nigdy nie idziesz ani ty Jimin. Przygotowałam same pyszności — oznajmia kobieta, która ciągnie Jimina do kuchni, a Taehyung wzdycha ciężko, nie zamierzając ulegać kobiecie. Bez słowa opuszcza jej dom, gdzie stara się uważać na posadzone przy drodze kwiatki, które przeważnie jej niszczy i to oczywiście nie przez przypadek. Bywa złośnikiem, kiedy sytuacja wymaga. 

Wchodzi do pojazdu, gdzie zajmuje miejsce kierowcy i opiera się wygodnie plecami o fotel. Patrzy z zasmuceniem w przednią szybę, myśląc nad słowami matki Jimina, która posiada tak wiele troski do własnego syna, gdy w rzeczywistości jego rodzice nie chcą go znać. Wzdycha cicho i wyciąga z kieszeni telefon, otrzymany od Mandery, gdzie wybiera do niego połączenie.

— Stęskniłeś się kruszynko? — pyta, a chłopak mógł usłyszeć, że mężczyzna jest nadzwyczaj w dobrym nastroju.

— Chyba tak... Chciałem cię tylko usłyszeć — wyznaje, gdzie zamyka z ciężkością swoje powieki.

— To te dni? — pyta niepewnie, a zmieszany Kim otwiera swoje oczy, czując, jakby mężczyzna tym niedorzecznym pytaniem rzucił w niego widłami.

— A czy ja panu wyglądam na kobietę?! — pyta poddenerwowany, a po drugiej stronie słyszy śmiech mężczyzny.

— Na całe szczęście nie — odpowiada, śmiejąc się. 

— To nie jest śmieszne. Potrafisz wszystko zepsuć w ułamku sekundy. Chciałem tylko z tobą porozmawiać i cię usłyszeć, żeby się uspokoić, a ty jak zwykle coś idiotycznego powiesz — mówi na jednym tchu, a Mandera odchrząkuje wyraźnie.

— Chyba chcę poprawić ci humor, słońce. Przecież słyszę, że humoru nie masz. Lepiej się na mnie podenerwować, niż trzymać wszystko w sobie — mówi ze spokojem, a młodszy oddycha spokojniej, zaciskając swoje palce na kolanie. Właściwie coś w tym było,  ponieważ złość na Manderę pozwalała mu wyrzucić z siebie to, co zwykle trzyma dla siebie, a dając temu upust, było mu lżej? 

— Niby tak, ale na co tak komplikujesz i mnie denerwujesz? Chcesz, żebym na tobie się wyładowywał? — pyta, unosząc ku górze brew.

— Powiedzmy, że lubię widzieć, jak się denerwujesz. Wtedy tak słodko mrugasz oczami i nadymasz policzki. Normalnie wtedy mam ochotę cię schrupać — mówi przez śmiech, a jasnowłosy zawstydzony odwraca wzrok.

— Schrupać? Nie mów, że jeszcze bawisz się w kanibalizm — prycha. 

— Jestem pierdolnięty, ale nie aż tak — śmieje się cicho. — Nie chce wyciągać z ciebie siłą, co cię trapi, ale powiem ci, że wszystko będzie dobrze. Moje słoneczko ze wszystkim sobie poradzi — mówi, a jego słowa wywołują szczery uśmiech na ustach chłopaka.

— Dziękuje — szepcze, będąc wdzięcznym za te kochane słowa.

— Nie masz za co. Poza tym, czy zdjęcie ci się spodobało? — pyta, przypominając chłopakowi o zdjęciu jego przyrodzenia, a powieka chłopaka drgnęła z przepływu nagłej irytacji.

— Kończę, panie Mandera — wysila się na sympatyczny ton, gdzie słyszy śmiech mężczyzny, przez co sam pokręca w rozbawieniu głową i się rozłącza. — Mu naprawdę brakuje taktu — mówi rozbawiony, a słysząc otwieranie drzwi od strony pasażera, przenosi swoje oczy na Jimina, który wsiada z pełnymi torbami.

— Ona mnie wykończy. Dała mi jedzenia na cały tydzień — mówi, gdzie wrzuca na tył pojazdu pełne torby, po czym przenosi swoje oczy na Taehyunga, który odpala silnik samochodu. — I przepraszam za nią. Jest czasem taka nietaktowna — dodaje, czując się źle z tym, jak jego matka postąpiła z nim.

— Nie jest ona jedyną tak nietaktowną osobą, jaką znam — uśmiecha się w stronę detektywa.

— Może ty przyciągasz takie osoby — śmieje się w rozbawieniu.

— Czego najbardziej nie lubisz, zawsze do ciebie przyjdzie, jak na złość — pokręca głową, myśląc o Manderze, który mimo swej nietaktowności sprawia, że czuje się spokojniejszy i szczęśliwszy. — Ale potrafi ocalić, nawet najgorszy dzień — dodaje z uśmiechem na ustach, a Jimin spogląda podejrzliwie na agenta.

— Mówisz jak zakochany — zauważa.

— Ja się nie zakochuje, Jimin. Nie mam czasu na zakochiwanie się — mówi, skupiony na drodze.

—  A na przyjemności? — unosi brew.

— Przyjemności to druga sprawa — mruczy cicho.

— Pamiętaj, że obydwoje utknęliśmy w celibacie — pokręca załamany głową.

— Ja już z niego wyszedłem — wyznaje nieśmiało, a zdziwiony oczy Jimina otwierają się szerzej.

— Znalazłeś kogoś? To twój były? — pyta zaciekawiony.

— Nie uwierzysz, ale to właściciel domu, w którym mieszkam — odpowiada mu, a zaskoczony chłopak otwiera w zdumieniu swoje usta. — Poznałem go wcześniej w Acapulco i tak się złożyło, że jest on właścicielem tego domu — dodaje.

— Dlaczego nic mi nie mówiłeś? — pyta z niedowierzaniem. — Jest przystojny? Ile ma lat? — dopytuje zaciekawiony nieznajomym, który sprawia, że policzki jego przyjaciela przypominają teraz kolorem dojrzałego pomidora.

— Nazywa się Pedro Mandera i jest cholernie przystojnym facetem — odpowiada Jiminowi, który chwyta się w okolice serca z przeżyciem. — I ma dwadzieścia sześć lat — dodaje, a na ustach chłopaka pojawia się uśmiech.

— Musisz mnie z nim poznać — unosi zadziornie brwi.

— Jak będzie okazja, to ci go przedstawię. Jednak to, co nas łączy nie jest tym, co sobie myślisz. Nie jesteśmy ze sobą — wyznaje chłopakowi, którego woli uświadomić o tym od razu.

— To, co was łączy? Seks? — pyta zaciekawiony.

— Umowa nas łączy, którą obowiązują jego upodobania łóżkowe — oznajmia, gdzie parkuje przy posiadłości ministra. Przenosi swoje oczy na Jimina, który myśli nad jego słowami. — Przy wolnej okazji bardziej ci to wyjaśnię. To jest dość krępujący temat, ale powiem ci tylko, że mnie i go łączy tylko seks — dodaje, a detektyw przytakuje w zrozumieniu głową. — Widzę samochód Namjoona. Miejmy tylko nadzieję, że włączy mnie do sprawy — mówi, zauważając zaparkowany samochód szefa.

— Musiałbyś dać mu dupy, żeby się zgodził — mruczy Park, który opuszcza pojazd wraz z Taehyungiem.

— Poprawka! — wystawia w stronę detektywa palec wskazujący. — To jego Kim Seokjin musiałby mu ją dać, żeby się zgodził — mówi, po czym obydwoje parskają śmiechem i idą do domu ministra.

Przekraczają próg domu, gdzie ochrona ich przepuszcza. Widzący ich Namjoon stoi przy ministrze, który wygląda na poddenerwowanego. — Teraz się pojawiasz?! Miałeś być wczoraj, Kim! — podnosi w zdenerwowaniu głos, a dwójka zatrzymuje się napięcie. — I po cholerę ciągniesz tutaj Parka?! — pyta zdenerwowany.

— Wsparcia potrzebowałem — mówi na swoją obronę.

— Bo akurat on ci pomoże — pokręca w niedowierzaniu głową.

— Wypraszam sobie! Jestem dobrym detektywem — unosi dumnie głowę.

— Przepraszam, że wczoraj cię wystawiłem, ale... zasłabłem — wyznaje, a zaskoczone oczy Jimina przechodzą na Kima, który wymyśl sobie jakieś alibi.

— Mało wiarygodna wymówka, ale to nieważne. Potrzebuję cię do tej akcji, Kim — mówi z powagą w głosie. — Pan minister jest bardzo niespokojny i obawia się tego, co może chcieć zrobić mu Criminal Moon. Teraz chcę wiedzieć, czy ty Taehyung zrobisz wszystko, aby go złapać? — unosi brew, a Taehyung przybiera poważnego wyrazu twarzy, będąc gotowym na wszystko.

— Zrobię wszystko, szefie! — odpowiada pewnie, wywołując na ustach Joona uśmiech.

— Mamy idealny plan, a ty będziesz jego częścią, Taehyung — oznajmia chłopakowi, który przytakuje w zrozumieniu głową.

— Co mam robić? — pyta.

— Będziesz zastępował ministra podczas ataku na niego. To jest bardzo ryzykowna akcja, ale idealna do złapania Criminal Moona. Zgadzasz się być królikiem doświadczalnym na tę nową strategię? — pyta Kima, w którego oczach można ujrzeć determinację i gotowość.

— Jestem gotowy na poświęcenie!

~

Witam^^ 
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał ^^ Widzimy się w przyszłym tygodniu, a teraz dam moim dłonią odpocząć, bo już ich nie czuje ;—; 
Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top