$Mexican miracle$
~Witam ^^
Dźwięk strzału wywołuje panikę na ulicach Sycylii. Taehyung czuje silny uścisk Jeona, jakby dla pewności sprawdzał, czy jest cały pomimo tego, że starzyły nie padały w tym kierunku. Kryminalista czujnym wzrokiem próbuje zorientować się, co się dzieje. — Musimy się zbierać. Nic ci nie jest? — pyta, patrząc z uwagą w oczy agenta.
— Nie, nic mi nie jest, ale trochę się przestraszyłem — wyznaje szczerze.
— Zaczynają zbierać się gangi i robi się nieciekawie, nawet w biały dzień — tłumaczy, a młodszy przytakuje w zrozumieniu głową. Nie może zaprzeczyć, że ataki na mieście naprawdę go przestraszyły. Krzyki i panika cywili wywiera na nim wrażenie, gdy idzie ciągnięty przez kryminalistę do jego samochodu. Taehyung zajmuje miejsce, a ciemnowłosy siada za kierownicą. Sprawnymi umiejętnościami jeździeckimi wycofuje samochód, by przejść na przedni bieg. Rusza z piskiem opon, nie dając w całym chaosie zapiąć młodszemu pasy.
— Dokąd tak pędzisz? — pyta, spoglądając na skupiony profil mężczyzny.
— Nie chce żadnych niespodzianek przed spotkaniem gangów, wiec wracamy do domu. Musimy się przygotować do misji — odpowiada spokojnie. — Wiem, że naszą chwilę przerwały te zamieszki, ale jak tylko to skończymy, uczcimy nasze małżeństwo, jak na nas przystało, kruszynko — dodaje, ujmując dłoń młodszego.
— To nie twoja wina, że postanowili sobie postrzelać — śmieje się cicho. — Wiem, że najlepsze dopiero przed nami.
— W to nie wątpię, koteczku.
~
Dwójka po dojechaniu do posiadłości wraz z przyjaciółmi kryminalisty przygotowuje się do misji, która ma zakończyć plany Bumgyo o zdobyciu Europy. Jungkook tłumaczy wszystkim plan działania, oczekując, że każdy podejdzie do sprawy w stu procentach. — Koło dwudziestej drugiej zbierać się będą wszystkie gangi z okolic. O północy w teatrze rozpocznie się spotkanie z gangiem z Meksyku. Wtedy będziemy mieli okazję, aby sprzątnąć wszystkich — tłumaczy, gdzie zaraz rozkłada na stole mapę budynku. — Spotkanie odbędzie się w punkcie A. Jugo i Mateo zajmiecie się punktem C, jest to wyjście dla nas po spektaklu. Diego i Taehyung pójdą wraz ze mną do punktu A.
— A co z punktem B? — pyta agent, zauważając, że mężczyzna pomija ten punkt.
— Na punkt B jest dobry widok z punktu A, więc oczy Diego będą zwrócone w tym kierunku — odpowiada.
— A jeśli pojawi się ta kobieta? — pyta Mateo.
— To ja się nią zajmę — odpowiada bez krzty zwątpienia agent Kim.
— No to chyba wszystko jest jasne — mówi Jeon, spoglądając z dumą na agenta. — Zmieniając temat, ja i Taehyung wzięliśmy dziś ślub, więc z szacunkiem do mojego skarbu — mówi, ostrzegając chłopaków, którzy głośno zagwizdali, słysząc słowa przyjaciela.
— Gratulacje. Jednak ci się udało, agencie Kim — mówi z dumą Diego.
— Łatwo sobie nie odpuszczam — uśmiecha się, gdzie jego oczy kierują się na wyciągniętą w jego stronę dłoń Jungkooka. Śmiało za nią chwyta, spoglądając z radością w oczy mężczyzny. Tak bardzo cieszy go fakt, że naprawdę są małżeństwem. Naprawdę chce wierzyć, że od teraz wszystko będzie łatwiejsze w ich związku, a przyszłość będzie dla nich otworem.
— W dobie złych czasów wasza dwójka wzięła cichy ślub, sprzeciwiając się wrogowi, który pragnie jednego zabić, a drugiego zniewolić — mówi poetycko Mateo, na którego wszyscy spoglądają z rozbawieniem. — Piękne. Może dzięki wam zacznę pisać dramaty — dodaje.
— Lepiej skup się na tym, w czym jesteś dobry, Mateo — śmieje się kryminalista.
— Wracając — wtrąca się Jugo, który stawia na stole pięć masek, które są w kolorze czerni z zarysami czerwonego znaku wilka. Wszyscy przyjmują w swoje ręce maski, wiedząc, że najgorsze dopiero przed nimi. Taehyung nie może zaprzeczyć, że obawia się tego spotkania, w którym pojawią się najgroźniejsze gangi z okolic, których przewaga liczebna jest większa od ich pięcioosobowej drużyny.
— Niech spektakl się zacznie.
~
Dwudziesta druga wybija na zegarze, gdy goście zbierają się w teatrze Massimo. Taehyung siedzi w samochodzie wraz z Jungkookiem, który z uwagą przygląda się za przyciemnionych szyb pojazdu przychodzącym członkom gangu. Młody agent milczy, czując, jak żołądek robi fikołki ze stresu. — Wyjdziemy stąd o dwudziestej trzeciej. Przywitamy się z gośćmi, by do północy się wstawić. Jugo mówił, że Coyote lubił przychodzić godzinę wcześniej przed spotkaniami — wyjaśnia, przenosząc wzrok na Taehyunga, dostrzegając, że jest kłębkiem nerwów. — Nie bój się, kiedy staniesz na polu, wystarczy poczuć się tym, który prowadzi grę na szachownicy — uspokaja agenta, który zwilża spierzchnięte wargi, zanim decyduje się coś powiedzieć.
— Boję się, ale wiem, że to tylko nerwy przed tym, czego tam doświadczę... jednak nie zaprzeczę, że głównie boję się o ciebie. Uważaj na siebie i nie daj się zranić — mówi, jak czuje. Jungkook uśmiecha się ciepło, gdy troska agenta sprawia, że mięknie mu serce.
— Nie martw się o mnie. To ty masz na siebie uważać, kruszynko. Teraz nic cię nie powstrzymuje. Nie ma żadnych zasad, więc możesz iść na całość — mówi z opanowaniem. — Zresztą najbardziej uważaj na Chanhyune. Z pewnością będzie chciała cię uprowadzić — dodaje, obawiając się, że przez cały spektakl straci z oczu agenta Kim. Ujmuje podbródek chłopaka, patrząc prosto w jego oczy. — Zabij szmatę i nie pozwól, żeby cię pokonała. Jak cię pokona, nie będziesz w stanie uniknąć spotkania z Bumgyo. Nie mogę pozwolić na to, żeby do tego doszło, jednak liczę na to, że sam sobie poradzisz, kiedy nie będę w stanie mieć cię cały czas na oku — mówi zatroskany.
— Poradzę sobie, nie chce być dla ciebie problemem. Nie dam się Chanhyunie — obiecuje mężczyźnie, który mimo wszystko stara się uwierzyć w umiejętności agenta Kim. To nie tak, że nie wierzy w jego siłę, jednak chłopak żył przez cały czas na zasadach agencji państwowej, a jedynie pod maską kotka potrafił się zbuntować. — Działaj z nimi, jak za czasów kotka. Pamiętaj, że to ty wszystkich sprzątnąłeś i potrafisz mi dorównać — uśmiecha się, dodając otuchy zmartwionemu Taehyungowi. Miękkie wargi Jungkooka pieszczą usta Taehyunga, który o niczym innym nie marzy, jak o pozostaniu w tym pocałunku na zawsze. Jednak wie, że przyjemność nie może teraz przyjąć góry i muszą skupić się na misji. Oddaje pocałunki kryminalisty, którego wilgotny język sunie się subtelnie po jego warach.
— Wiem, że sobie poradzisz. Jak to się skończy, będziesz w końcu mój... Zaczniemy wszystko jako państwo Mandera, gdy tylko wrócimy do Meksyku — szepcze tuż przy ustach młodszego. — Noc poślubna, którą przygotowałem, będzie naszym małym rajem — dodaje, wywołując szczery uśmiech na ustach Taehyunga.
— W takim razie, mój mężu, nie mogę się doczekać doświadczenia tego małego raju, o którym mówisz — mówi z pewnością w głosie.
Gdy wybija równo dwudziesta trzecia, dwójka zakłada maski, gdzie opuszcza pojazd. Z innego pojazdu wysiada również Mateo, Diego i Jugo, których twarze również pokryte są maskami. Kryminalista idzie przodem w stronę budynku, gdzie tuż za nim kroczy agent Kim. Trójka dołącza do małżeństwa, idąc za agentem. Wszyscy zajmują odpowiednie pozycje. Jungkook grający Coyote, wita się po włosku z szefostwem innych gangów. Gadanina o pieniądzach, kobietach i używkach trwa tyle, ile przypuszczał Jeon. W końcu, gdy przychodzi czas spotkania, całe zgromadzenie kieruje się do sali. Wszyscy szefowie zajmują przeznaczone miejsca, a towarzyszące im osoby, służące za ochronę stoją tuż za ich plecami, a w tym agent Kim. Oczy wszystkich zebranych kierują się na osobę, która reprezentuje Meksykański gang wilków z północy. Taehyung dostrzega stojącą za mężczyzną kobietę, przez co stara się zachować spokój, wiedząc, że to jest jego starsza siostra. — W końcu się spotykamy, przyjaciele. Mój drogi szef pragnął, abyśmy wszyscy spotkali się w tym gronie, ponieważ posiada wizję przyszłości dla nas wszystkich, a także dobry zarobek — rozpoczyna mężczyzna.
— Właściwie, o co w tym wszystkich chodzi? — odzywa się jeden z zamaskowanych szefów. — Czym ten narkotyk różni się od innych? — pyta.
— Dobre pytanie. Nasz narkotyk znacząco różni się od pozostałych tym, że uzależnia wręcz od razu. Jego cena jest znacząco większa, a jej działanie wywołuje halucynacje, a także działa silnie na popęd seksualny. Można więc rzec, że nasz narkotyk będzie dobrym produktem na czarnym rynku. Zamiast kłopotać się z tabletkami gwałtu, w którym ofiara jest bezwładna, po naszym dziele będzie chodzącą marionetką, skłonną do wszystkiego — tłumaczy, a słyszący to kryminalista zaciska dłonie. On i Taehyung doświadczyli już działania narkotyku, w którym naprawdę byli skłonni do wszystkiego, przez co obawia się, że jeśli to wyjdzie na rynek, zwiększy się liczba ofiar.
— Świetne — mówili szefowie, będąc, jak najbardziej pod wrażeniem meksykańskiego cuda.
— Jaki jest efekt uboczny? — w końcu decyduje zabrać głos kryminalista.
— To zależy. Niektóre efekty są typowem objawem przeziębienia albo ostrą biegunką — odpowiada meksykanin. — Oczywiście szef tekstował to na naszych dzieciach z handlu i takie z tego wyszły efekty — dodaje, a oddech kryminalisty staje się niespokojny.
— Ile w takim razie wyjdzie za kilogram? — pyta jeden z szefów.
— Dwa tysiące euro — odpowiada, a wszyscy wymieniają się spojrzeniami, nie będąc pewnym, co do kwoty za jeden kilogram. — Szef kazał również dodać, że przy zakupie ponad pięćset kilogramów, przygotuje dla każdego po piędziesięciu niewolników do sprzedaży w waszym regionie — dodaje, a na ten bonus wszyscy reagują większym entuzjazmem.
— Jakie tym razem będą to dzieci? — pyta jeden z szefów, który brzmi na bardzo napalonego. — Mam nadzieję, że słodcy mali Azjaci — dodaje, pocierając dłonie. Taehyunga twarz rozgrzewa się, widząc na własne oczy ludzi, którzy nie mają sumienia, prawdziwe bestie, gotowe zrobić wszystko dla handlu prochami i ludźmi, a w szczególności dzieci.
— Rzecz jasna, mamy zawsze Azjatyckie wyjątkowe dzieci. W ostatnim czasie zebrało się ich sporo — odpowiada, ku zadowoleniu szefów. Jednak sfrustrowany jadem mężczyzn i brakiem człowieczeństwa, Criminal Moon wypycha językiem wnętrze policzka, gdzie jego palce rytmicznie uderzają o stół, co zwraca uwagę Taehyunga, który dostrzega, że mężczyzna jest na skraju wytrzymałości. Rytm, który nie ustaje, powoduje, że zebrani zwracają oczy na Coyote.
— Coyote, coś ci nie pasuje? — pyta jeden z mężczyzn, a kryminalista nabiera wyraźnie oddechu, gdzie przykłada dłoń do spodni, mogąc wyczuć przygotowaną broń.
— Wszystko mi nie pasuje — odpowiada, gdzie wstaje z miejsca, a oczy wszystkich zwrócone są na mężczyznę. — Wasze jebane narkotyki, handel dziećmi. Co kurwa ma być?! — pyta, unosząc ton głosu.
— Coyote, co w ciebie wstąpiło?!
— Nie wiem, jak możecie patrzeć na siebie w lustrze, śmiecie. Zarabiać na krzywdzie niewinnych, wykorzystywać niewinność dzieci, którym odbieracie wszystko, godność, poznanie normalnego życia, rodzinę! — wykrzykuje, a Mateo, Diego i Jugo stoją już w gotowości.
— Sam na tym zarabiasz! To jest kurwa nasz interes! — wstaje jeden z szefów, któremu mina rzednie na widok przebiegłego uśmiechu Coyote, który zaraz zwraca swą twarz w stronę sufitu, otwierając ramiona.
— Chcę dziś to poczuć — oznajmia, mówiąc niczym demon.
— Po do cholery chcesz poczuć?! — pyta meksykanin.
— Deszcz waszej krwi — odpowiada, zwracając swą twarz ku wysłannikowi Bumgyo. Dłoń kryminalisty chwyta za pistolet, którym bezwahania wystrzela pocisk, który trafia prosto w czoło meksykanina. Stojąca za nim kobieta się wycofuje, niczym przebiegły cień. Reszta szefów i ich ochrony mierzy w kryminalistę, jednak połowa z nich upada, gdy strzały padają od strony Diego, Jugo i Mateo. Taehyung również strzela, pomagając ubezpieczyć Jungkooka, jednak gaszące się w pomieszczeniu światło, powoduje, że ciemność ogarnia jego oczy. Wstrzymuje oddech, gdy ktoś ogłusza go i ciągnie w jakimś kierunku. Szarpie się, próbując wydostać z silnego uścisku.
Kryminalista wskakuje w tym czasie na stół, gdzie wykorzystuje przewagę ciemności, strzelając w krtanie, czy głowy szefów gangu. Rzeź panuje na sali, której podłoga pokrywa się brunatną cieczą. Criminal Moon śmieje się głośno, czując, że tak kończy się nieszczęście niewinnych dzieci.
W tym samym czasie Taehyung nie zaprzestaje się szarpać. Powietrze uderza w jego czerwoną twarz, gdy wychodzą na zewnątrz. Osoba trzymająca go, zatrzymuje się, wyciągając coś z kieszeni. Agent wykorzystuje ten moment, by wyszarpać się kobiecie, a w tym maska, która zdobiła jego twarz, upada na ziemię. Taehyungj zwraca się twarzą do sprawczyni jego uprowadzenia z sali. Patrzy z uwagą na postać w masce, która trzyma między palcami strzykawkę. — Nie musisz się ukrywać, Chanhyuna — mówi. — Skończ się ukrywać!
— Widzę, że już wiesz, kim jestem — mówi niemiło.
— Dlaczego przez te wszystkie lata się ukrywałaś i udawałaś nieżywą?! Dlaczego?! Przez ciebie musiałem...
— Co ty niby wiesz?! — przerywa mu krzykiem, który ogusza młodszego. — Myślisz, że chciałam się ukrywać?! Nie! To mój ojciec kazał mi czekać na moment, w którym zacznę być użyteczna. Cały czas zależało mu tylko na tym, aby tobie umilić życie. Wiedział, że żywię do ciebie nienawiść i zazdrość, bo w końcu ty byłeś ważniejszy od jego własnej córki. Chory zbok wolał ciebie, niż mnie. Dla wolności zrobię wszystko, choć z przyjemnością pozbawiłabym cię życia, to muszę dostarczyć cię żywego mojemu ojcu — mówi rozżalona, a Kim pokręca bezradnie głową.
— Nie prosiłem się nigdy o jego uwagę! Nigdy! On mnie skrzywdził, wykorzystał, a wy byliście tego świadomi! Rodzice zgodzili się na moją krzywdę, tylko dla ciebie. O mnie nigdy nie pomyśleli, więc przestań być pieprzoną egoistką! — wykrzykuje, czując gniew do niesprawiedliwości, która go spotkała w przeszłości.
— Zasłużyłeś na wszystko, co najgorszej. Nienawidzę cię właśnie przez to, że twoja pieprzona uroda życie mi uratowała!
— W takim razie moim nieszczęściem udało ci się przeżyć — mówi z żalem.
— Rodzicom zależało, bo jestem dla nich jedynym dzieckiem. Twoim przeznaczeniem od początku było przyjęcie niewoli za moje życie. Dlatego musisz wrócić tam, gdzie jest twoje miejsce. Jeśli zależy ci na życiu, przestaniesz się opierać, a mój ojciec skurwysyn zrobi z ciebie swoje trofeum — mówi z zadowoleniem. — Rodzice również tego chcą, więc się poddaj i jedź ze mną, zamiast się buntować i stać po stronie tego śmiecia Criminal Moona, który myśli, że jest panem nocy i może równać się z tym skurwysynem. Są tacy sami, więc nie dziwi mnie to, że trzymasz się jego spodni. Jednak lepiej wybrać gorsze zło od tej chodzącej zemsty — dodaje, a Taehyung zaciska dłonie, czując narastający w nim gniew przez słowa Chanhyuny.
— Nic nie wiesz o Criminal Moonie. Nie pozwolę ci obrażać mojego męża, mojej miłości, bo ty, Bumgyo oraz rodzice jesteście siebie warci i nigdy nie zrozumiecie, co to jest miłość. Criminal Moon nie jest złem, jest sprawiedliwością, która cię jakimś cudem oszczędziła, ale ja to zakończę za niego! — wykrzykuje, kierując broń ku kobiecie. Chanhyuna śmieje się, jednak zaraz jej śmiech ucicha.
— Twój mąż? Temu skurwysynowi się to nie spodoba. Zabije was wszystkim — mówi, gdzie zbliża się do młodszego, przechwytując jego rękę z bronią. — Jeśli ze mną nie pójdziesz, znajdzie cię i zmusi do wyrzeczenia się uczucia do Criminal Moona albo cię zabije — uświadamia go w tym, a agent prycha.
— Nigdy nie wyrzeknę się osoby, którą kocham bardziej niż swoje własne życie — oznajmia, zaskakując Chanhyune, która zaciska wargi, niespodziewanie wbijają w rękę Taehyunga igłę. Dziewczyna wciska jej zawartość, zanim Taehyungowi udaje się wydostać. Odbiera agentowi broń, jednak ten uderza ją boleśnie w podbrzusze, przez co chwilę się szarpią. Chanhyuna przebiegle wykorzystuje moment, w którym młodszy czuje się osłabiony, przez co chce uśpić młodszego, jednak widząc wychodzącego z teatru kryminalistę i jego towarzyszy, szybko się wycofuje. Jungkook podbiega do agenta, który jest w stanie ustać na własnych nogach.
— Biegnijcie za nią i zabijcie! — rozkazuje trójce, która jak na zawołanie biegnie śladami kobiety. — Wszystko w porządku? — pyta z troską, ujmując dłońmi twarz agenta.
— Nic mi nie jest. Poczułem się tylko osłabiony, jednak coś mi wstrzyknęła — mówi, patrząc w oczy zmartwionego kryminalisty, który spogląda niepewnie na miejsce po igle.
— Gdy wrócimy do Meksyku Hoseok to sprawdzi — uspokaja go, gdzie zaraz otula silnymi ramionami.
— Nie udało mi się...
— Najwidoczniej nie tu będzie jej koniec. Wierzę, że to zakończysz i zdejmiesz jej ciężar ze swoich barków — mówi, a Taehyung zamyka powieki, czując się dużo lepiej dzięki słowom kryminalisty. — Już po wszystkim. Bumgyo przegrał tę sprawę o Meksykański cud.
~
Wiem, że niektórzy spodziewali się jakiegoś wielkiego ślubu Taekook, jednak to nie byłoby w ich stylu xD
Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^
Przypominam, że przedsprzedaż części 2 w druku się rozpoczęła ^^ Na mojej tablicy jest link do formularzu ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top