$Mask man test$

— Pedro Mandera — przedstawia się mu, zaskakując chłopaka. — Coś nie tak? — pyta, zważając na zaskoczenie wymalowane na twarzy blondyna.

— Myślałem, że jesteś Koreańczykiem, a raczej na takiego wyglądasz i nawet tak mówisz.. — odpowiada, nie warząc się spojrzeć ponownie w te szalone oczy. Mężczyzna uśmiecha się szerzej na jego słowa i odkłada na bok butelkę.

— Jestem synem Koreańczyka i Meksykanki. Otrzymałem imię po jej kraju — oznajmia mu swe kłamstwo, które chłopak z łatwością łyka przytakując ze zrozumieniem głową. — Ale rzadko bywam w kraju mojego ojca — dodaje.

— Rozumiem. Nie chce prowadzić jakiegoś wywiadu z tobą. Teraz już wszystko jest jasne, jak słońce — mówi ze spokojem, patrząc na taflę wody w basenie, a dominujący mężczyzna przechodzi językiem po swoich zębach, nie potrafiąc rozgryźć chłopaka, który woli wgapiać się w nudną wodę w basenie, zamiast w niego. Przecież był lepszy i ciekawszy, a przede wszystkim bijąca od niego atrakcyjność nie powinna sprawić, że oczy tego kotka nie będą miłować jego ego i twardego penisa w spodniach. 

Pragnął, aby patrzył na niego, gdy będzie zabierał się za posuwanie jego uwydatnionego tyłeczka. Tyłeczka, który na jego osobistą obserwację był idealny na jego głodnego przygód penisa. Więc co teraz było nie tak? Zerka na zgrabne udo blondyna, który odgarnia z czoła pasma swoich jasnych kosmyków, po czym w końcu raczy obdarzyć go spojrzeniem. Patrzy na choker zdobiący jego oliwkową skórę, którą miał ochotę zerwać swoimi zębami tak, jak resztę zbędnych rzeczy na nim. Już dawno nie czuł, aż takiej chcicy, a nie można było zaprzeczyć, że niewielu mogło sprostać jego wymaganiom na test Crimianl Moon'a.

— Właściwie, co ciebie sprowadza do Acapulco? — pyta, udając zaciekawionego. Patrzy w głębię zamyślonych oczu chłopaka, które tą piękną nocą pożerały jego świadome myśli na zupełnie inny wymiar, zatracając się w ich słodkiej czekoladowej barwie. 

— Em.. Praca? — odpowiada mu, nieco rozbawiony zważając na okoliczności i zbiór modeli oraz modelek na dzisiejszym przyjęciu. — Jestem modelem, panie... uh — urywa zmieszany.

— Mandera — pomaga mu, uśmiechając się figlarnie, a niepewne oczy chłopaka próbują wyszukać w nim, choć odrobinę kłamstwa. — Wiem, że może to zabrzmieć zbyt śmiało, ale... —  urywa, musząc szybko upić łyk alkoholu, aby ostudzić silny popęd, który przy nowo poznanym chłopaku był wręcz niemożliwy. — Powiedz to jeszcze raz — mówi, a oczy chłopaka powiększają w niezrozumieniu.

— Ale co? — pyta, a ciemnowłosy chłopak ukazuje przed nim szereg swoim zębów.

— Panie.. — przeciąga z nutką chrypki oraz dużej potrzeby. Słyszący go Kim, uchyla w zaskoczeniu wargi, a ciemnowłosy patrzy na niego oczekująco. — Będę wdzięczny, jeśli to dla mnie zrobisz, a usteczka dopiero potem otworzysz — mówi w rozbawieniu, po czym wyciąga palce w stronę rozwartych różowych warg.

— Nie — odwraca głowę w bok, nieco przetłoczony śmiałością mężczyzny, który słysząc jego odpowiedź, marszczy automatycznie brwi. 

— Nie? — pyta w niedowierzaniu, gdy chłopak nie raczy na niego spojrzeć.

— Myślę, że jesteś dość ekstrawagancki i nietaktowny. Dopiero co się poznaliśmy i niewiele o sobie wiemy, a ty prosisz mnie, abym powiedział do ciebie "panie"? — zacytował ostatnie słowo, spoglądając na zmieszanego mężczyznę, który chwilę zastanawia się nad jego słowami i pociera nerwowo podbródek. 

— Rozumiem — śmieje się. —  Należysz do trudnych modeli — westchnął głęboko, składając ze sobą dłonie, a jasnowłosy patrzy na niego z uwagą. — Ale mi się wydawało, że w sali oczekiwałeś tego samego co ja, czyż nie? — unosi zadziornie brew, a jego wzrok przeszywa serce agenta, który przełyka z trudem ślinę. 

— J-Ja.. — zaciął się, nie wiedząc co odpowiedzieć, gdyż prawda była taka, że jego spostrzeżenia nie były mylne, lecz nie był on typem, który rzuca się pod prąd rzeki. Mężczyzna uśmiecha się pod nosem, widząc całe zakłopotanie modela, który starał się uciekać wzrokiem od jego spojrzenia, poszukując w głowie jakiegoś koła ratunkowego. W ten ciemnowłosy zdejmuje z siebie koszulę, zaskakując widokiem chłopca swym umięśnieniem. — C-Co ty.. — przerywa, widząc, jak nieznajomy wchodzi do basenu, gdzie zanurza się pod wodą, po czym wynurza, by zwrócić się ku jego oszołomionym oczom, które widokiem mokrego mężczyzny, zaciska nerwowo swoje uda.

— Widzę, że trudno jest ci przyznać się przed prawdą, ale w jakiś sposób to kręci — mówi, a Taehyung czuję, jakby mężczyzna potrafił przejrzeć go na wylot. — Skoro nie byłeś mokry na tej sali, to może teraz spróbuję ci odświeżyć pamięć, hm? — dodaje, a jego głos brzmi w uszach chłopaka bardzo głęboko. Otwiera szerzej oczy, gdy dłonie mężczyzny zaciskając się na jego zaciśniętych udach. Taehyungowi brakuje oddechu.

— N-Nie — próbuje zdjąć ze swoich ud jego dłonie, lecz ciemnowłosy nie pozwala mu na to.

— Zrelaksuj się, mały — mówi z pewnym uśmiechem, gdzie rozsuwa uda chłopaka, którego klatka piersiowa unosi się nie spokojnie. Mężczyzna wchodzi między jego nogi, gdzie bez jego zgody wciąga do basenu. Zaskoczony chłopak zanurza się pod wodą, a woda przedostaje się przez jego nozdrza, przez co zaciska palce na umięśnionych ramionach mężczyzny, który uśmiecha się chytrze, oczekując tej bliskości. Kim wynurza się, kasłając przez nadmiar wody w organizmie, a ciemnowłosy przyciąga jego zgrabne ciało do siebie i przygląda się mokremu chłopcu z zafascynowaniem. 

— Dlaczego to zrobiłeś?! — pyta pretensjonalnie, ocierając dłońmi swoją twarz, by zaraz skierować oczy na rozbawioną twarz mężczyzny, który trzyma go szczelnie swoimi rękoma. 

— To było dla zabawy — odpowiada, a jasnowłosy pokręca głową w niedowierzaniu.

— Jesteś jakiś pojebany — mówi wprost.

— Że niby ja? — unosi zadziornie brew. 

— Nie, ja — mruczy sarkastycznie, po czym próbuje odsunąć się od mężczyzny, który nie chce wypuścić go ze swojego objęcia.

— Kotek chce uciec? — pyta z chytrością w oczach.

— Ty jesteś jakiś niemożliwy. Wypuść mnie, zabawa skończona — mówi stanowczo.

— A co jeśli nie przyjmuję rozkazów i odmów? — kontynuuje swoją grę, a jasnowłosy zagryza się nerwowo na wardze.

— To proszę do tego dorosnąć — odpowiada, po czym ochlapuje wodą twarz mężczyzny, który w zaskoczeniu puszcza Kima i zadowolony odsuwa się od niego. — Zapamiętaj sobie, że jeśli czegoś chce, to nie oznacza tylko jednego. Ja się nie bawię w pana grę, a jeśli tobie zależy, musisz się bardziej postarać — mówi w jego stronę, a zaskoczony mężczyzna przygląda się mu z uwagą, gdy przemoczony do suchej nitki chłopak opuszcza basen. 

— Trudny — szepcze, po czym zaciska wargi, spoglądając w stronę odchodzącego chłopaka, którego przylegające ubrania idealnie prezentowały jego atuty, bardzo duże atuty. Ciemnowłosy mężczyzna wzdycha głęboko, czując niedosyt, bardzo duży niedosyt, przez co przeczesuje palcami mokre kosmyki włosów. Nie rozumiał, jak chłopak mógł mu nie ulec i tak po prostu sobie odejść. Tak nigdy nie działo się w jego życiu i nienawidził tego smaku porażki. Nigdy nie musiał o kogoś się starać, bo zawsze to brał, taki już był. Każdy, kto wpadł mu w oko, zawsze bez żadnego protestu lądował w jego łóżku, odchodząc po nocy krzyków przyjemności i ostrego rżnięcia. Jednak czuł, że dla tego chłopaczka może trochę nagiąć własne zasady i pokierować wszystko przeciwko jego oczekiwań. — Te wakacje mogą być naprawdę ciekawe — uśmiecha się w zadowoleniu. — Zobaczymy, czy przejdziesz test.. 

Wchodzący do pokoju hotelowego Taehyung udaje się prosto do łazienki, gdzie w zdenerwowaniu  zdejmuje z siebie przemoczoną koszulę, którą zaraz odkłada na szafkę. —  Co ten Mandera sobie w ogóle myśli? — prycha w irytacji, gdzie odpina guzik w spodniach, lecz zatrzymuje się w natłoku myśli. 
Ciemny odcień oczu mężczyzny nie potrafi go opuścić, a przez same myśli o nim jego ciało reaguje w sposób niepożądany. Nie potrafi zrozumieć, jak mógł podczas krótkich spojrzeń poczuć się tak dobrze. Intymność bez jakiegokolwiek dotyku była dla niego zupełnie czymś obcym. Jeszcze nikt nie działał na niego w taki sposób. 

Jednak pewność mężczyzny była zbyt przytłaczająca, aby mu się poddać. Nigdy nie podejmował pochopnych decyzji i musiał zadrzeć nosa ciemnowłosemu, który wyglądał mu na typowego podrywacza. Mimo jego zaprzeczeń nie chciał wierzyć jego słowom, tym bardziej że nie przyjechał tutaj romansować, a wykonać swoją pracę. Jego zadanie było priorytetem i nie miał czasu na żadne rozproszenia, a przynajmniej dopóki nie odnajdzie Criminal Moona i nie wsadzi go za kratki, choć dla niego najlepszym wyjściem na pozbycie się przestępcy była śmierć.

 Zaciska w zdenerwowaniu swoje dłonie, gdy opuszcza w chwili słabości głowę. Nienawiść do Criminal Moona była silna, jednak nie zrodziła się w nim ot, tak sobie. Ziarno nienawiści kiedyś musiało zostać zasiane, zanim zaczęło naprawdę kiełkować. 
Wiele się natrudził, aby móc przyjąć jego sprawę na siebie, a kiedy spieprzył jedną sprawę, stracił naprawdę wiele i musi teraz porządnie się wykazać, zanim okaże całemu narodowi swoją lojalność i raz na zawsze pozbędzie się Criminal Moona. 

To znaczyło, że chwilowa słabość do Mandery musiała zostać jak najszybciej zapomniana. 

~

Chłód nocnego wiatru przemieszczał się wraz ze zwiewną firanką unoszącą się w pokoju pogrążonego w śnie blondyna. Otwarte na oścież okno, a przy nim stojąca postać przyglądająca się śpiącej piękności. Maska zdobiąca jego twarz ukrywała jego tożsamość, a węglowe oczy w barwach nocy praktycznie nie istniały dla ludzkiego oka.

Klatka piersiowa postaci unosił się niespokojnie, po czym stawia kroki w stronę łoża, gdzie dłonią odsuwa zawieszoną złotą zasłonę, chcąc mieć lepszy widok na śpiącego chłopca. Zbliża się do niego, gdzie pochyla się, patrząc zza króliczej maski na piękno jasnowłosego. W ten jego dłoń zbliża się do zamkniętych oczy chłopca, którego długie ciemne rzęsy spokojnie spoczywają. Zakrywa je dłonią i zbliża się bliżej do ust śpiącego, pragnąc zapamiętać symboliczny zapach osoby, która zostanie wystawiona na test Criminal Moona. 

Owocowy symboliczny zapach zostaje zapamiętany przez instynkt pana nocy, który w niedosycie oblizuje swoje usta, pragnąc zatopić je w wargach modela.
Widzi nowe wyzwanie, a wyzwania są dla takich ludzi jak on.
Dźwięk leżącego telefonu powoduje, że Criminal szybko odchodzi, a słyszący natarczywy dźwięk oraz wyczuwający czyjąś obecność chłopak podnosi się wystraszony do siadu i rozgląda się niespokojnie po ciemnym wnętrzu pokoju. Jego klatka piersiowa unosi się szybko z każdym oddech, a wystraszony wzrok kieruje się na otwarte okno, które powinno pozostać zamknięte. 

— Masz urojenia — szepcze, karcąc siebie za omamy, po czym chwyta za telefon. — Słucham? — pyta od razu po odebraniu i wstaje z łóżka, by podejść do otwartego okna. 

— Jak idzie szukanie Criminal Moona? — pyta Kim Namjoona, a jasnowłosy wzdycha ciężko, zamykając okno . 

— Jak na razie słabo, ale obiecuję, że trafię tutaj na jego trop! — zapewnił go z powagą w głosie.

— No oby, bo nie masz za dużo czasu — mówi niemiło, a Kim wywraca oczami. — A jak idzie, Seokjinowi? — pyta, a jego ton jest znacznie łagodniejszy, co zauważa jasnowłosy, który odsuwa w niedowierzaniu telefon od ucha, by spojrzeć na wyświetlacz.

— Dobrze. Dzisiaj na imprezie bawił się świetnie — odpowiada mu ozięble. — A teraz kończę. Jest noc, a ty mi dupę zawracasz — mruczy chłodno.

— Czek... — nie pozwala dokończyć Namjoonowi, gdyż rozłącza połączenie. 

— Co za dupek. Dla Seokjina jest miły, a dla mnie taki chuj — burczy, idąc w stronę łóżka, gdzie uwala się na brzuch, po czym zerka w stronę panującej ciemności w pokoju. — Miałem wrażenie... Nie, to tylko twoja wybujała wyobraźnia — szepcze, pokręcając głową, po czym przytula policzek do miękkiej poduszki. — Gdzie jest ten cholerny Criminal Moon? Jak mogę wiedzieć, że to on? — pyta siebie sennym głosem, który odpływa wraz jego ciężkimi powiekami. 

Następnego poranka głośne pukanie do drzwi wybudza młodego agenta, który niechętnie otwiera ospałe powieki i wytarguje się z łóżka, by udać się do drzwi, gdzie pukanie nie ustępowało. Otwiera drzwi, a widząc uśmiechniętego Seokjina, rozleniwiony opiera się o bok framugi. — Czemu się tak wcześnie dobijasz? — pyta pretensjonalnie.

— Jest już po dziesiątej, a o trzynastej mamy zdjęcia. Myślałem, że raczej zrobię ci przysługę, jeśli cię obudzę — tłumaczy spokojnie chłopak.

— W sumie, to powinienem dziękować — przyznaje szczerze. — Dzięki za pobudkę — uśmiecha się delikatnie.

— Miałeś ciężką noc? — pyta zmartwiony.

— Nie —  zaprzecza.

— A impreza ci się podobała? Bo potem nie mogłem cię znaleźć — mówi nieco zmieszany wczorajszym zniknięciem blondyna.

— Ja.. Um... Wpadłem do basenu i poszedłem już do pokoju — wytłumaczył, a ciemnowłosy model przytaknął w zrozumieniu głową.

— Jesteś trochę niezdara — śmieje się i czochra jasne kosmyki włosów przyjaciela. — Widzimy się o trzynastej na plaży — mówi na pożegnanie, po czym odchodzi w stronę wyjścia z pokoju hotelowego.

Po przygotowaniu do wyjścia Taehyung opuszcza pokój hotelowy, zerkając na zegarek na jego nadgarstku, który wskazywał jedenastą trzydzieści. Posiadał jeszcze sporo czasu, więc mógł pozwolić sobie na zjedzenie śniadania przed wyjściem. Udaje się do windy, gdzie wchodzi do środka i wciska na przycisk z odpowiednią liczbą. Gdy drzwi windy mają się zamknąć, do środka przedostaje się ciemnowłosy mężczyzna, który wczorajszej nocy zrobił mu wielki zamęt w głowie. Ich oczy spotykając się ze sobą, a Kimowi ponownie brakuje tchu i nie wie, gdzie uciec oczami od intensywnego spojrzenia mężczyzny. 

— Znowu się spotykamy — mówi na powitanie. 

— Na to wygląda — wysila się na uśmiech, jednak wewnętrznie krzyczy, chcąc opuścić to miejsce, zanim naprawdę ulegnie własnym pragnieniom. — Jeszcze pomyślę, że pan mnie śledzi — dodał z nutką rozbawienia w głosie, choć wiedział, że brzmi żałośnie, wolał bardziej już się nie kompromitować. Nie potrafił znajdywać dobrych tematów do rozmów, tym bardziej przy kimś mu obcym.

— Możesz myśleć, co chcesz. Ja się nie obrażę — oznajmia z zadowoleniem w głosie, a jasnowłosy niepewnie zerka w jego oczy. 

— Dziwny jesteś — szepcze pod nosem, jednak to nie uchodzi ciemnowłosemu.

— To żadna nowość —  uśmiecha się. — Może dasz się zaprosić na śniadanie? — pyta, unosząc brew.

— Nie, dziękuje — odmawia, a chłopak w zdenerwowaniu wypycha językiem wnętrze policzka, pragnąc zmusić go do pójścia, jednak powstrzymuje się i liczy w myślach do dziesięciu małych Criminal'ów.

— Nie daj się prosić. Chciałbym cię jakoś przeprosić za wczoraj. Nie chciałem być niegrzeczny i wrzucić cię do tego basenu — mówi spokojnie, a jasnowłosy uśmiecha się pod nosem.

— Myślę, że nawet jeśli się zgodzę, to nie będzie pan grzeczny — mówi w rozbawieniu, a ciemnowłosy przygląda mu się intrygująco.

— Czyli się zgadzasz? — pyta, dobrze znając odpowiedź na to pytanie.

— Tak, ale tylko poświęcę panu godzinę — oznajmia, po czym przenosi na niego swoje oczy. —  Potem daje mi pan spokój. Mam dzisiaj sporo do zrobienia — dodaje.

— Chodzi pewnie o sesję na plaży. Wiem, że jest do piętnastej, więc chciałbym cię gdzieś jeszcze zabrać — mówi, a Kim unosi w zdumieniu brwi.

— Sprawdziłeś mój harmonogram, panie Mandera? — pyta.

— Powiedzmy, że ja dużo wiem — odpowiada z uśmiechem na ustach. 

— Muszę odmówić. Potem mam osobiste zadanie — oznajmia, nie mogąc zgodzić się na towarzystwo przystojniaka, który zbliża się niebezpiecznie blisko niego, przez co uderza plecami w ściankę, o którą dominujący opiera swoją dłoń. — J-Jesteś za blisko — szepcze, czując gorący oddech mężczyzny na swojej skórze, który bez słowa dominuje go samą ciszą, a on zaciska nerwowo powieki, gdy serce bije szalenie w jego piersi. 

Ciemnowłosy przygląda się zlęknionemu, po czym przechodzi wilgotnym językiem po strukturze przednich zębów, czując prawdziwą gorycz, przez ciągłe odmowy modela, który jak na jego oko udawał jedynie trudnego do zdobycia. Jednak nie mógł pozwolić mu odejść, tym bardziej że test dopiero się rozpoczął.
— W takim razie, ja pomogę ci w tym twoim osobistym zadaniu.

~

Witajcie ^^

Wybaczcie za tak długą nieobecność T.T
W tym tygodniu nadrobię wszystkie rozdziały ^^ Również mam nadzieję, że podobał wam się rozdział :D 
Do zobaczenia w następnym rozdziale ! ^^

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze 


 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top