$Lord's whim$

Wpatrzony w urządzenie chłopak, podnosi swe zmieszane oczy na Manderę, który zasiada naprzeciw niego.
Nie bardzo potrafi zrozumieć konieczności posiadania nowego telefonu, jednak jeśli mężczyzna tego sobie życzy, musi się dostosować.
— Czyli to telefon, tylko i wyłącznie do naszego kontaktu? — pyta dla pewności, a ciemnowłosy przytakuje potwierdzająco głową.

— Dokładnie. Jeśli będę pisał, że masz być w pokoju, to masz się tam zjawić. Jeśli nie będzie mnie na miejscu, to będzie służyło nam do rozmów. A jeśli będę pytał, to zawsze odpowiadasz szczerze — wyjaśnia agentowi, który przytakuje w zrozumieniu głową. — Niczego przede mną nie ukrywasz i zawsze szczerze odpowiadasz. Nienawidzę, kiedy uległy jest nieszczery, a tym bardziej, kiedy coś ukrywa — dodaje ze spokojem.

— Na przykład, co ukrywa? — unosi w zaciekawieniu brew.

— Na przykład romans — odpowiada, krzyżując ręce pod piersią.

— No dobrze, a co jeśli nie będę do dyspozycji? — pyta. — Jakby mam też wyjazdy.. — mówi zmieszany.

— Wiem, że jesteś zapracowanym modelem. Niestety dzielenie się twoją urodą jest dla mnie torturą — uśmiecha się pod nosem. — Jednak w takiej sytuacji, musisz dostosować się do wytycznych, które ode mnie otrzymasz — dodaje.

— Jakie wytyczne? — pyta.

— Kruszynko, spodziewaj się wszystkiego. Pozostawię cię bez konkretnej odpowiedzi, abyś mógł we właściwym czasie i porze oszaleć z podniecenia — odpowiada z chytrym uśmieszkiem, a zmieszany agent, czuje, jak jego policzki rozgrzewają się w tej całej nieświadomości. 

— Widzę, że lubisz być nieprzewidywalny — zauważa chłopak, a szaleńcze spojrzenie Mandery wprawia go w jeszcze większe zmieszanie. Nie potrafi rozszyfrować tego spojrzenia, jednak czasem wywołuje ono przerażenia, jak i nutkę podniecenia. 

— Skarbie, ja nigdy nie gram czysto i kocham nieprzewidywalność — oznajmia, wstając ze swojego miejsca, gdzie podchodzi pewnymi krokami do barku, z którego wyciąga czerwone wino, a agent cały czas idzie za nim swoimi oczami. — Powiedzmy, że to jest coś takiego jak krąg życia.. Oglądałeś w dzieciństwie króla lwa? — pyta melodycznie, gdy stawia na stole dwa kieliszki, do których wlewa alkoholu, patrząc z nutką podniecenia w ciemnoczerwoną ciecz.

— No chyba każdy to oglądał — odpowiada szczerze.

— Pamiętasz, co mówił król? — unosi z zaciekawieniem brew.

— Za bardzo nie pamiętam, dawno tego nie oglądałem, ale wygląda na to, że ty bardziej jesteś w to wtajemniczony. Czyżby było z ciebie duże dziecko? — pyta z nutką rozbawienia, lecz nie otrzymuje w zamian śmiechu u mężczyzny, a jedynie jego zamyślone spojrzenie.

— To są słowa, które usłyszałem raz i zapamiętałem je na zawsze — mówi z namysłem, a agent przygląda się mu niepewnie. — Że wszystko jest kręgiem życia i czasem poświęcenie innych zakorzenia znaczenie dla równowagi nas wszystkich. Tak właśnie zrozumiałem znaczenie tych słów — oznajmia, zasiadając naprzeciw blondyna, który myśli nad jego słowami, gdy Mandera w tym czasie przysuwa w jego stronę kieliszek alkoholu.

— Nigdy nie spojrzałem na to w taki sposób — szepcze, ujmując w dłoni kieliszek.

— Bo wierzysz tylko w jedno dobro — odrzeka pewnie.

— Skąd niby możesz wiedzieć, w co wierzę? — unosi podejrzliwie brew.

— Nie trudno jest cię rozszyfrować, kruszynko. Masz w oczach wypisaną litość, co oznacza, że masz własną ideę — odpowiada ze spokojem, gdzie zaraz upija łyk wina, a agent zagryza się nerwowo na dolnej wardze. — Nie krytykuję cię, bo masz prawo do swoich poglądów, ale czasem nie warto żałować tych, którzy nie zasługują na litość i stać po ich stronie — mówi tajemniczo, a agent porusza się niespokojnie na swoim siedzeniu.

— Co masz na myśli? — pyta.

— Że nie wszystko na pierwszy rzut oka wygląda tak, jak to widzisz — odpowiada z uśmiechem na ustach, dając chłopakowi wiele do myślenia. — Pij, kruszynko — unosi w rozbawieniu kieliszek, chcąc wznieść z nim toast za ich piekło. Taehyung upija szybko zawartość kieliszka wraz z zadowolonym Manderą, który w przeciwieństwie do niego delektuje się smakiem wytrawnego wina. — Chciałbym, żebyś tak połykał moje mleczko, jak to kurewskie wino — mówi wprost, a chłopak krztusi się ostatnimi łykami, przez słowa mężczyzny, który uśmiecha się diabelsko, a policzki agenta wrzą przy spotkaniu ich oczu.

— J-Jesteś zbyt otwarty — odwraca wzrok zażenowany.

— Zawsze mówię, co czuje — oznajmia dumnie, po czym wstaje i podchodzi do zmieszanego agenta, gdzie staje za nim i obdarza jego skórę na karku gorącym oddechem. — Teraz twoja kolej kruszynko, żeby dać panu jego zachciankę — uśmiecha się chytrze, gdy Kim przełyka z trudem ślinę.

— T-Tutaj? — pyta niepewnie.

— A jak myślisz? 

~

W tym samym czasie Jimin niepewnie siedzi w swoim mieszkaniu, oglądając w telewizji swoją ulubioną bajkę o czerwonym dużym psie, objadając się chrupkami kukurydzianymi dla zbicia wszystkich swoich obaw po tym, co wydarzyło się w Ilsan z funkcjonariuszem Minem, który przeraził go tymi ostrzeżeniami.
Niby ogląda i stara się wczuć w to, co opowiada Emily Elizabet, jednak nie potrafi wyrzucić z głowy tych słów, przez które siedzi w domu jak wystraszony kot ze wcześniejszym spotkaniem z wodą.

Owinięty w swój ukochany ciepły kocyk, wzdycha ciężko. — Dasz się tak? — pyta siebie, gdy natrętne myśli o strachu są jego najgorszym wrogiem. — Będziesz wystraszonym kotem, hm?! — pyta, wydając żałośnie dolną wargę, a dźwięk dzwonka do drzwi powoduje, że spogląda w stronę brązowych drzwi w jego kawalerce. Wstaje niechętnie, poprawiając ułożenie kocyka na swoich ramionach i kieruje się w stronę drzwi, gdzie zatrzymuje się przed nimi i zagląda do wizjera, gdzie nie widzi niczego, co nieco go niepokoi. — Kto tam? — pyta niespokojnie, jednak nie uzyskuje żadnej odpowiedzi. 

Teraz pojawiają się w jego blond główce dwa pytania: Nie otwierać? vs Otworzyć?
Krótki spór trwa w jego głowie, gdy szuka we wszystkim plusów i minusów, lecz ostatecznie postanawia otworzyć drzwi, gdy je otwiera, widzi przed sobą funkcjonariusza Mina, przez co chce szybko zamknąć drzwi, jednak ten mu na to nie pozwala, siłując się z nim. Drzwi raz idą w stronę Jimina, a zaraz w stronę Yoongiego, gdzie siłowy pojedynek wydaje się wyrównany.

— Otwieraj! — warczy, ciągnąc w swoją stronę drzwi Parka, które otwierają się na oścież wraz jego silnym pociągnięciem, a wystraszony Jimin staje na palcach.

— Po co tutaj przychodzisz? Chcesz mnie znowu czymś nastraszyć?! — pyta zdenerwowany, a Min stara się uspokoić i przybrać przyjaznej postawy, jednak sam widok upierdliwego detektywa wcale mu w tym nie ułatwia.

— Nic z tych rzeczy — odpowiada. — Przyszedłem przeprosić za moje zachowanie tamtego dnia. Miałem ciężkie noce przez zmiany i zareagowałem dość agresywnie — tłumaczy chłopakowi, który mruży swoje oczy nieufnie.

— A dlaczego w takim razie chowałeś do kieszeni dowód rzeczowy? — pyta go.

— Bo takie mam zadanie? — unosi brew ku górze. — Zabrałem to ze sobą, ponieważ sam osobiście pracuję nad ściganiem winnego — oznajmia mu, a Jimin uchyla lekko swoje usta.

— Czyli jesteś zapalonym policjantem? — pyta zdziwiony, wcześniej tego nie dostrzegając.

— Powiedzmy, że liczę na awans — uśmiecha się lekko.

— Pewnie sam bym tak zrobił, aby awansować. Co robi się z ambicji — przytakuje głową, będąc zgodnym co do zapału Mina, gdyż sam na jego miejscu starałby się o taki awans. — Tylko... Dlaczego zniszczyłeś mój aparat i zabrałeś kartę sd? — pyta zaciekawiony.

— Bo nikt nie może wiedzieć o moim śledztwie. Wiesz... chłopaki z pewnością dokuczaliby mi z powodu moich ambicji, a staram się być z nimi w zgodzie, rozumiesz.. — tłumaczy, a Jimin czuje ulgę dzięki słowom funkcjonariusza, który jednak taki zły nie był, a jego tłumaczenia były wiarygodne. Oczywiście, czuje również ulgę z powodu braku strachu, który sparaliżował go na tyle, że nie wychodził z domu i zatracił się w świecie Clifforda. 

— Rozumiem — uśmiecha się, po czym podchodzi do Mina, by położyć swoje dłonie na jego ramionach, gdy oczy mężczyzny patrzą na niego ze zdziwieniem. — Twoje ambicje są dla mnie wzorem. Choć dupkiem się wydawałeś, udowodniłeś, że prawdziwy z ciebie policjant z jajami. Takich ludzi ze świecą szukać, a ja szanuję takich policjantów, którzy kochają swoją pracę i zatracają się w niej dla bezpieczeństwa wszystkich obywateli — mówi, będąc przepełniony dumą i wzruszeniem, gdy Min jest zmieszany. 

— Miło to słyszeć — mówi, nieco skołowany.

— Nie bądź przy mnie skromny, po prostu bądź z siebie dumnym, bo więcej nie zniosę — chwyta się dramatycznie za głowę, ubolewając nad skromnością mężczyzny. Yoongi patrzy na niego, jak na skończonego idiotę, zastanawiając się, skąd urwał się ten chłopak.

— Super... Cieszę się, że udało nam się jakoś dogadać i nie ma... — przerywa, gdy usta detektywa uciszają delikatnym zetknięciem jego wargi, a przez jego czyn wytrzeszcza oczy w zaskoczeniu.

— Wybaczam ci — mówi, gdy odsuwa się od wbitego w ziemię funkcjonariusza. — Nie przeszkadzaj sobie i odejdź pełnić swe powinności — dodaje, chowając się za drzwiami, gdzie jedynie wystaje jego głowa. — Funkcjonariuszu Min, nieś dobro i trzymaj się swojej sprawy.. — szepcze, by zaraz zamknąć drzwi, gdy Min stał jak głupiec.

— Co to kurwa miało być?! 

~

Taehyung klęczy przed stojącym Manderą, który opiera się ręką o stół, gdy młodszy ujmuje dłonią jego twardego penisa, którego sprawnie pociera po całej go długości.
— Weź go — warczy mężczyzna, gdy zaciska szczęki, pragnąc poczuć jego niewinne usteczka na swoim penisie.

Kim rozchyla swe wargi, by wsunąć do swojej jamy część długości penisa, ssąc go rozkosznie, gdy mężczyzna spinał swoje mięśnie w tym błogim stanie. Chwyta za jego włosy i przyciska go aż po same jądra, gdzie agent pojękuje wraz z pojawieniem się łez w kącikach jego oczu, po czym przyspiesza ruchem swojej głowy, pieprząc kutasa pana, tak jak sobie tego życzy. Pomruki i przekleństwa opuszczające usta Mandery uświadamiają go w tym, że bardzo dobrze wykonuje zachciankę pana.

Opuszcza jego narząd z wyraźnym sapnięciem i gorącym oddechem, by językiem sunąć po jego żołędziu, a dłonią sunąć po jego pulsującej długości. Jeon ciągnie za końce jego włosów tak, by twarz chłopaka zwróciła się na niego, gdy traktował jego kutasa, jak najlepszego lizaka. — Otwórz usteczka i połykaj, jak to kurewskie wino — warczy w podnieceniu, a chłopak robi, jak każe i rozchyla swoje wargi, wciąż pocierając penisa, który po kilku jego posunięciach dłonią wypuścił swoje soki, które rozlały się w usta agenta. Kim posłusznie połyka spermę pana, który uważnie przygląda się mu, napalając tym widokiem. Chłopak zlizuje wszystkie pozostałości, ku zadowoleniu pana. 
— Grzeczny — chwali go, ujmując jego podbródek. — Teraz ułóż swoje dłonie na udach — mówi, a Kim wykonuje jego polecenie. — Dokładnie — uśmiecha się w zadowoleniu, gdzie zaraz poprawia swoje spodnie, które zapina. — Czekaj tutaj na mnie. Pan przyniesie ci coś przyjemnego — oznajmia, po czym odchodzi, zostawiając chłopaka samego klęczącego przed stołem.

Dźwięk telefonu, leżącego na stole sprawia, że chce wstać, lecz waha się przypominając sobie o poleceniu Mandery. Niepewnie zerka w stronę schodów, gdzie nie widać już mężczyzny, przez co ryzykownie podnosi się, by zerknąć na wyświetlacz, chcąc wiedzieć, kto dzwoni. Widząc połączenie od Namjoona, odbiera szybko połączenie, odchodząc w stronę salonu.
— Po co dzwonisz? — pyta go szeptem.

— Dlaczego szepczesz? Jesteś w kościele? — pyta go, a chłopak wywraca oczami.

— Nie, w domu jestem — odpowiada. — Coś się dzieje, że dzwonisz? — pyta, zatrzymując się w korytarzu, gdzie opiera się plecami o ścianę.

— Potrzebuję cię, Kim — mówi wprost. — Nie będę owijał w bawełnę, ale mamy chyba trop na Criminala i jego następny krok, a właściwie jego następny cel — oznajmia z powagą w głosie. — Jesteś zawieszony, ale powiedzmy, że to będzie tylko nasza indywidualna sprawa, o której przełożeni nie muszą wiedzieć, co ty na to? — pyta go, a na ustach Taehyunga pojawia się szczery uśmiech.

— Oczywiście, że jestem na tak. Słuchaj, to jest szansa na poprawę. Myślałem, że nie będziesz chciał mi pomóc wrócić do agencji, ale jeśli uda nam się wykonać ruch przed Criminalem, to na pewno uda nam się go złapać. Ty zostaniesz nagrodzony, a ja przywrócony — mówi z zadowoleniem. 

— Dokładnie, daje ci szansę na powrót, Kim — mówi dumnie. — Przyjeżdżaj do domu ministra finansowego — dodaje, a zmieszany chłopak marszczy brwi.

— Dlaczego do ministra? — pyta.

— Bo to on jest następnym celem — odpowiada, a wyraz twarzy agenta poważnieje.

— Zaraz przyjadę — mówi z powagą w głosie, po czym się rozłącza. Chowa do kieszeni spodni telefon, będąc zdeterminowanym, by zakończyć w końcu całą sprawę z przebiegłym Criminal Moonem. Wraca do jadalni, gdzie oszołomiony zatrzymuje się na widok ciemnowłosego mężczyzny, który trzyma w dłoniach dwa kieliszki wina.

— Nie ładnie, kruszynko. Miałeś czekać tutaj — zauważa, patrząc na niego z dzikością w oczach, a młodszy wypuszcza ze świstem powietrze, zastanawiając się nad tym, jak ma powiedzieć mu, że muszą przerwać zabawę.

— Wybacz, ale musiałem odebrać ważny telefon i właściwie to... muszę tak jakby jechać do pracy — tłumaczy, obawiając się jego niezadowolenia, jednak nic takiego nie zauważa na twarzy mężczyzny, który wydaje się opanowany.

— Rozumiem — uśmiecha się. — Praca modela jest ważna — podaje mu do dłoni kieliszek wina, gdzie Mandera swój opróżnia sporym łykiem. — Jednak nie zaprzeczę, że takie nagłe wyjścia nie są mi na rękę — mówi, a jego ciemne oczy przeszywają Kima, który w zdenerwowaniu upija pośpiesznie wina.

— Przepraszam, sam nie spodziewałem się tego nagłego wezwania — mówi spokojnie, gdzie odstawia na stół kieliszek, nie mogąc wyminąć przeszywającego spojrzenia mężczyzny.

— Jestem niespokojnym panem — oznajmia, obejmując jego dłoń, która opierała się o stół, a sam ciemnowłosy zaszedł go od tyłu, gdzie przez jego dominującą postawę agent wygina swoje ciało w łuk. — Dlatego chcę, abyś został — mówi stanowczym tonem, a jego silna dłoń zaciskuje się prowokująco na pośladku chłopaka, który wstrzymuje oddech, gdy zostaje przyciśnięty do stołu.

— N-Nie — mówi z drżeniem w głosie, a te znienawidzone słowo powoduje u Mandery przebudzenie czegoś naprawdę mrocznego. Kim wydostaje się z osaczenia mężczyzny, by szybko minąć go. — Wrócę i dokończymy to, obiecuję — mówi, oddychając niespokojnie, gdy zwraca się w stronę ciemnowłosego, który nie wygląda na zadowolonego.

— Jestem pewny, że wrócisz — uśmiecha się pewnie, a zmieszany agent jedynie odwzajemnia jego uśmiech. Jungkook zasiada do stołu, gdzie patrzy dumnie na chłopaka, który odwraca się z zamiarem odejścia, jednak zatrzymuje się, gdy obraz przed jego oczami się rozmazuje, a on czuje bezwład całego ciała. — Dlaczego nie odchodzisz? Czyżbyś jednak postanowił zostać tam, gdzie jest twoje miejsce? — unosi pewnie brew. — Czyli przy mnie — dodaje.

— K-Kręci mi się w głowie — mówi słabo, chwytając się w zachwianiu za głowę, gdy Mandera ze spokojem nalewa do kieliszka wina, a Kim przez nagłą ciemność traci przytomność, upadając bezwładnie na podłogę.

— Jestem kurwa zdania, że agentom powinno uciąć się skrzydła przed wylotem, a kochankom zabronić uczestniczenia w takim gównie — mówi z zadowoleniem, gdzie upija z kieliszka wina i z podnieceniem oblizuje swe wargi. — To, co jest moje, nie ma prawa bez mojej zgody puszczać smyczy i sprzeciwiać się mej woli. W takiej sytuacji to czas na karę, kruszynko.

~

Witajcie ^^
Rozdział niesprawdzony, wybaczcie za błędy ;-; 
Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^ Widzimy się w następnym ep ^^
Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top