$Just you and me$
~Witam w nowym rozdziale^^
Jungkook marszczy brwi, słysząc słowa Miseoka, który jest nieobliczanym mężczyzną. Zaciska palce na telefonie, a siedzący obok Salvador przygląda się kryminaliście, po którym widać bezradnością, której obawiał się, gdy do nich Jeon zamierzał włączyć agenta Kim Taehyunga. — Mów, gdzie on jest! — podnosi w zdenerwowaniu głos, a słysząc śmiech mężczyzny, czuje się bardziej rozjuszony, przez co we wściekłości i bezradności, uderza pięścią w kierownicę. — Mów do cholery!
— Jungkook, uspokój się — wtrąca się Salvador, a Jeon unosi dłoń, uciszając partnera.
— Czekamy na ciebie z Julią w hotelu Concorde La Fayette — mówi, po czym przerywa połączenie. Kryminalista wypycha w zdenerwowaniu wnętrze policzka językiem, by po głęboki oddechu, przejść mięśniem po wierzchu zębów. Głęboko rozmyśla nad działaniem, które może przynieść tylko efektywne wyniki.
— Co się stało? — pyta niespokojny Salvador.
— Ten skurwiel chce skrzywdzić Taehyunga. Muszę jechać do tego hotelu i mu pomóc — wyjaśnia chłopakowi, który pokręca w niedowierzaniu głową.
— Chcesz wszystko rzucić dla niego? — pyta, oburzony. — A co z tym, co jest ważne? Nasza misja sama się nie wykona. Musisz skupić się na tym, bo drugiej takiej szansy nie otrzymasz! — mówi poruszony brakiem odpowiedzialności kryminalisty, którego jeszcze nie widział, tak zdecydowanego, aby zrezygnować z zadania dla drugiej osoby. — Nie myślisz trzeźwo. Teraz rozumiesz, dlaczego agent Kim nie może być przy tobie?! On tylko cię osłabia! — wykrzykuje w zdenerwowaniu.
— Możesz w końcu przestać do mnie mówić?! — patrzy rozjuszony w oczy meksykanina. — Wiem, że idąc uratować Taehyunga stracę szansę na ocalenie jej, ale... nie mogę go zostawić. Moje ciało i umysł nie pozwalają mi ruszyć na tę misję, wiedząc, co się dzieje! — dodaje.
— Czekaliśmy tyle czasu, żeby ją namierzyć! Wiesz ile Hoseok włożył w to pracy?! Ile nocy nie przespał, żeby ułatwić ci pracę?! — pyta, zdenerwowany.
— Nic nie jest warte życia Taehyunga!
— Poradzi sobie bez ciebie. Nie jest małym chłopcem, którego trzeba ratować. Sam mówiłeś, że jest lepszy ode mnie, więc z pewnością poradzi sobie z jednym psycholem — mówi.
— Sam pojedź wykonać misję, a ja pojadę po Taehyunga. Nie będę słuchał twojego pierdolenia. Zazdrość cię ogłupia i nie wiesz, co mówisz — mówi z powagą w głosie. Salvador czuje gorycz na myśl, że Jungkook ruszy z pomocą agentowi, przez co wyciąga ze stacyjki klucz i pośpiesznie opuszcza pojazd, który zamyka, uniemożliwiając kryminaliście wyjścia. — Co ty kurwa robisz?! — zdenerwowany uderza w szybę.
— To, co uważam za słuszne. Jeśli nie pojedziesz wykonać misji, to nigdzie nie pójdziesz! — wykrzykuje, gdzie przepełniony zazdrością wyrzuca kluczyki w puste pole. — Wiem, że się uwolnisz, ale trochę ci to zajmie. Jednak nie zdążysz do niego. Nie pozwolę na to — mówi, spoglądając na rozwścieczonego kryminalistę, który ma ochotę rozszarpać meksykanina za to, co w tej chwili czyni.
— Jak stąd wyjdę, a Taehyungowi coś się stanie, zabije cię! — wykrzykuje rozjuszony. — Nie będę patrzył na Carlosa!
— Dla mnie jego śmierć będzie zbawieniem, bo przynajmniej nie będziesz do niego lgnął. Poświęcę twoje zainteresowanie mną w zamian za jego śmierć — mówi, decydując się na najgorszy krok. Jungkook nie może uwierzyć w to, jak zazdrość pochłonęła Salvadora, który przez to zbacza z tego, co powinno być słuszne.
— Chyba zapomniałeś, na czym poległa nasza relacja! Zniszczę cię, jeśli nie zmienisz zadania! — ostrzega chłopaka, który ignoruje słowa kryminalisty, spoglądając na drogę, widząc, że nadjeżdżają pojazdy. Udaje mu się złapać stopa, gdzie wchodzi do pojazdu, nie oglądając się za kryminalistą, który według niego źle postępuje. Zdenerwowany Jeon klnie głośno, uderzając w rozjuszeniu w kierownice. — Przysięgam na mego ojca Pedro Jose, że go zatłukę — mówi, przedostając się na tyły pojazdu. Udaje mu się dotrzeć do torb w bagażniku. Otwiera jedną torbę, z której wyciąga broń. — Obym przez tego idiotę zdążył — pokręca nerwowo głową, gdzie strzela pociskiem w szybę, która przy postrzale się rozbija. Łokciem kryminalista wypycha resztki szyby, gdzie odłamki szkła upadają na asfalt. Jungkook wyciąga z torby maskę, którą zakłada na twarz, by zapakować do torby resztę broni. Zakłada na ramię torbę, gdzie opuszcza pojazd, śpiesząc się na ratunek agentowi. — Oby nie było za późno... Wytrzymaj kruszynko, idę do ciebie...
~
Agenta Kim przebudza nagłe uderzenie zimna. Rozchyla powoli powieki, gdy jego twarz oblana jest zimną wodą. Ciemność otacza go, a z nią światła pochodzące z ulic. Ospałym wzrokiem rozgląda się po otoczeniu, zdając sobie sprawę z tego, że znajduje się na dachu hotelu. Jego usta są zaklejone, a ręce, jak i nogi uwiązane do krzesła. Odwraca za siebie głowę, dostrzegając, że krzesło, na którym siedzi, znajduje się na krańcu dachu, przez co zaczyna panikować. Szarpie rękoma i nogami, wyduszając z siebie dźwięki protestu, gdy przeraża go wizja upadku z takiej wysokości. Próbuje myśleć trzeźwo, jednak nie jest w stanie. Przypomina sobie o chwili w pokoju hotelowym i głosie Miseoka przy swoim uchu, przez co obawy i strach przyjmują nad nim kontrolę. — Dobry wieczór, Julio — przemawia Miseok, który przykuca przed przerażonym agentem. — Wyglądasz na wystraszonego... Wcześniej byłeś dużo bardziej odważny — zauważa, spoglądając w oczy agenta, z których napływają łzy. — Nie płacz, Julio... Nie będzie boleć, upadek boli tylko chwilę — dodaje pocieszająco. Taehyung szarpie się, nie chcąc słuchać mężczyzny, który tylko go przeraża. — Poczekamy tylko na Romea, aby był świadkiem twojego poświęcenia, Julio — ujmuje podbródek Taehyunga, po czym powoli zrywa z ust agenta taśmę.
— Jesteś nienormalny! — wykrzykuje mu w twarz.
— Nie bardziej, niż twój Romeo — mówi z jadem.
— O czym ty do cholery mówisz?!
— O Criminal Moonie. Nie wiem, co zrobiłeś, że udało ci się go uwiązać, ale dzięki tobie wszystko mogło pójść w dobrym kierunku. Mogę w końcu odegrać tę tragedię dla własnej zemsty — mówi, a brązowowłosy nie potrafi zrozumieć jego intencji.
— J-Ja nic nie rozumiem...
— Jak masz zrozumieć, skoro nie wiesz, dlaczego pragnę zemsty?! — zdenerwowany odchodzi od agenta, chodząc niespokojnie po dachu. — Dziesięć lat temu po raz pierwszy spotkałem sławnego Criminal Moona. Znany był wtedy w Korei od dwóch lat... Dla każdego agenta był powodem dla awansu, a sam premier powołał nas do zabicia go. Obawiał się Criminal Moona i miał ku temu własne powody. Rzecz jasna rozumiałem go. W końcu dla niego pracowaliśmy i staliśmy za nim murem. Ja i moja partnerka otrzymaliśmy zadanie. Musieliśmy pozbyć się zwłok dwóch piętnastolatków, którzy nie przeżyli masowego gwałtu przez gości Bumgyo z Rosji — opowiada, a agent pokręca w przerażeniu głową, słysząc o tej sprawie po raz pierwszy. — On tam był... Czekał na nas. Ciał dzieci nie było na miejscu, jednak tylko on tam był w tej cholernej masce, za którą ukrywał się, jak tchórz! — wspomina rozgoryczony. — Moja partnerka ruszyła pierwsza, aby go zabić, jednak jego obecność była pułapką dla naszej dwójki i powodem dla jego pieprzonej sprawiedliwości. Odurzył ją jednym uderzeniem, a ja... ja spanikowałem i uciekłem!
— Co jej zrobił? — pyta agent.
— Potraktował ją jak szmatę! — odpowiada krzykiem. — Przecież ona sobie na to nie zasłużyła! Potraktował ją jak te dzieci... Przygarnął do siebie jakichś mężczyzn, którzy ją poniewierali, a na koniec ich pozabijał! Kiedy moja partnerka była psychicznie wycieńczona, on dał jej cholerny wybór!
— Jaki wybór? — pyta, zaniepokojony.
— Kazał wybrać jej między śmiercią średniowieczną a wypiciem trucizny, niczym Szekspirowska tragedia — odpowiada, a oczy Taehyunga otwierają się szerzej, zaczynając pojmować, dlaczego przez ten cały czas Miseok zwał go Julią.
— Ty psycholu! Nie zabijesz mnie w taki sposób! — wykrzykuje, nie chcąc być częścią jego zemsty.
— Od tamtej pory inspirowałem się Szekspirem... Każdy mój partner, posiadający kobietę czy mężczyznę doświadczyli mojego okrucieństwa. Musiałem przygotować się na chwilę, w której Criminal Moon się zakocha — wyszczerza się szaleńczo. — Trafiło na ciebie... Bumgyo kazał mi cię nie zabijać, bo ma straszną chętkę, by cię posiąść i zniewolić, ale moje potrzeby są ważniejsze od niego — mówi.
— Weźcie się, ode mnie odpierdolcie! Jeśli masz coś do Criminal Moona, to jemu staw czoła! — krzyczy, oddychając niespokojnie. — To ty pozostawiłeś swoją partnerkę i zachowałeś się, jak tchórz. Uciekłeś i pozwoliłeś jej w taki sposób zginąć. Jednak obydwoje przykładaliście ręce do śmierci wielu dzieci, co jest niewybaczalne! — dodaje poruszony.
— Jak śmiesz?! — uderza agenta w twarz, przez co krzesło, na którym siedzi, chwieje się na krawędzi. Agent nie zważając na ból i cieknącą krew z wargi, pochyla się w przód, chcąc zapanować nad równowagą. — Nie pozwalam ci nazywać mnie tchórzem! Nie usprawiedliwisz swojego kochasia, Julio!
— Nikogo nie usprawiedliwiam, ale zasłużyliście na to! Criminal Moon nikogo bardziej nie kocha od dzieci, których pragnie chronić nawet za cenę własnego życia, a wy przykładaliście ręce do cierpienia niewinnych dusz! Jak mógł potraktować was łaskawie, skoro obydwoje nie mieliście serca?!
— Kończy mi się cierpliwość. Zabiję cię, zanim on przyjdzie! — warczy, chwytając za oparcie krzesła, które pochyla w tył, jednocześnie przytrzymując. Agent zaciska powieki w przerażeniu, obawiając się, że już nikt go nie uratuje. Głośny strzał zaskakuje dwójkę. Miseok odstawia bezpiecznie agenta, gdzie zwraca się ku osobie, która zjawia się w odpowiedniej porze. Miseoka jednak rozczarowuje widok kogoś zupełnie innego niż Criminal Moon. — Co ty tutaj robisz?! — pyta, patrząc na zamaskowanego w symbolicznej masce, którą agent widział już w Rosji.
— Szef kazał mi sprowadzić agenta do Meksyku, ale widzę, że zamierzasz go zdradzić — mówi zamaskowany, a jego głos brzmi znajomo Taehyungowi.
— Ja po prostu...
— Milcz i odejdź — mówi groźnie, a Taehyungowi zaczyna być słabo przez nagły zwrot akcji. Zamaskowany zbliża się do agenta, który patrzy na zamaskowanego, gdy Miseok przygląda się dwójce. Zamaskowany włącza tableta, gdzie na ekranie agent może ujrzeć Bumgyo. — Szefie, agent Park Miseok zlekceważył twoje polecenie i chciał na własną rękę wyrównać porachunki z Criminal Moonem — informuje mężczyznę.
— Pozbądź się go. Nie potrzebuję w swoim gronie nieposłusznych pionków — mówi. Taehyung oddycha niespokojnie, nie sądząc, że znajdzie się w tak tragicznej sytuacji. — Taehyung... trochę minęło od naszego ostatniego spotkania. Mam nadzieję, że otrzymałeś wiadomość w swoim domu i wiesz, dokąd teraz wyruszysz z moim człowiekiem — przemawia do agenta, który marszczy w rozdrażnieniu brwi. — No albo wolisz zginąć wraz z Criminal Moonem.
— Wolę zginąć, a najlepiej to już mnie zrzućcie stąd, bo nie zamierzam ci się poddać! — wykrzykuje, zdobywając się na odwagę, wiedząc, że już nic nie ma do stracenia.
— Szkoda byłoby tracić taki skarb. Zawsze pozbywam się nieposłusznych chłopców, ale do ciebie mam słabość, od kiedy cię zobaczyłem jako małego chłopca. Powiedzmy, że twoje zdanie się nie liczy. Zobaczymy czy przetrwasz przy mnie, czy też skończysz jak reszta — mówi, a agent pokręca nerwowo głową, nie chcąc wyobrażać sobie życia w takim poniżeniu. — Przynajmniej dla życia własnej siostry to zrób. To ja cię kupiłem i pragnę, aby moja własność do mnie wróciła.
— Nie jestem twoją własnością!
— Zabierz go i wyrusz pierwszym samolotem do Meksyku — ignoruje słowa agenta, nie zamierzając liczyć się z jego zdaniem. Mężczyzna trzymający tablet rozłącza połączenie, by wyciągnąć ku Taehyungowi ręce. Agent zaciska powieki w strachu przed niewolą, jednak serce podchodzi mu do gardła, gdy wraz z krzesłem spada z dachu. Przeraźliwy krzyk opuszcza usta agenta, który otwiera szeroko powieki, mogąc ujrzeć przytrzymującego krzesło kryminalistę. Przełyka niespokojnie ślinę, dostrzegając przytrzymującą ich grubą linę.
— Co ty robisz?! — pyta, przerażony.
— Ratuję cię — odpowiada, gdzie zaciska zęby, próbując wytrzymać przy przeciążeniu krzesła z agentem. Sam nie wie, jak zdecydował się na to szaleństwo, ale głęboko wewnątrz śmieje się, jak szalony, czując przy tym niezłą zabawę, mogąc być we własnym żywiole. W pewnym momencie, gdy sytuacja agenta na dachu stała się niekorzystna, wykorzystał linę i po prostu przebiegł, rzucając się z dachu wraz z Taehyungiem. Nieważne, jak szalone jest, to posuniecie, najważniejsze, że trzyma w swojej ręce Taehyunga. Powoli zsuwa się w dół po budynku, gdzie unosi wzrok na spoglądających na nich z góry dwójki, która klnie.
— Przeklęty Criminal Moon! — wykrzykuje zamaskowany, który nie mogąc zwlekać, wybiega z dachu, chcąc złapać ich na dole budynku, Jeon przyspiesza, nie mogąc ryzykować złapaniem.
— Trzymaj się, kruszynko. Trochę przyspieszę nasze zejście — mówi.
— Nie rób... — przerywa, gdzie zaczyna krzyczeć, gdy spadnie, go przerasta. Ledwo trzymając otwarte oczy, nie wyczuwa, kiedy krzesło spotyka się z ziemią. Kryminalista rozwiązuje agenta, który przez taką adrenalinę nie jest w stanie wstać. — N-Nie dam rady — szepcze, nie czując własnych nóg.
— Nie mamy czasu. Przepraszam cię za to ekstremalne posunięcie — mówi, przechwytując młodszego w swoje ramiona. — Wszystko ci wynagrodzę — dodaje, a po tym wszystkim agent wtula się w pierś mężczyzny, nie potrafiąc słownie wyrazić wdzięczności za pomoc. Łzy bez kontroli opuszczają jego oczy, gdy w tej chwili jedyne, na co go stać, to głośny płacz. Jungkook zaciska wargi, czując się okropnie, słysząc szloch Taehyunga, który nie powinien doświadczyć takiej sytuacji. — To wszystko moja... Przepraszam, że przez moje czyny zostałeś w to wciągnięty. Jednak czy tego chcesz, czy nie, musimy być skazani tylko na siebie, kruszynko... Tylko ty i ja.
~
Jakie wrażenia kochani?
Widzimy się w poniedziałek z kolejnym rozdziałem ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top