$I want some hard fucking$

~Witam ^^

Dłoń kryminalisty sunie się powoli wzdłuż leżącej bokiem sylwetki agenta, którego oczy są szczelnie zamknięcie. Dotykiem sprawia, że skóra młodszego reaguje gęsią skórką, a jego piękne oczy, posiadający wachlarz rzęs delikatnie się rozchylają. Mężczyzna wstrzymuje oddech przy spotkaniu ich oczu, czując w tej chwili wiele emocji. Jego dłoń sunie się po wzdłuż szyi chłopaka, by ująć zaraz palcami jego podbródek, gdy ten unosi tułowie do siadu. Jeon przełyka niespokojnie ślinę, wpatrując się w pięknego blondyna, nie potrafiąc oprzeć się pokusie, z którą przegrywa pojedynek, wpasowując się w rozkoszne usta agenta. Zaskakuje się, gdy ulotne poczucie jego warg znika, jak mgła, przez co patrzy na pustkę przed swoimi oczami. Zamyka oczy, by zaraz poczuć gorąc, który powoduje, że jego oczy ponownie się otwierają, będąc zupełnie w innym miejscu. Widzi wśród płomieni agenta, którego nie jest w stanie dosięgnąć, aby móc mu pomóc. Woła w jego stronę, lecz ten nie słyszy, poddając się otaczającym płomieniom, które na jego oczach pochłaniają młodego agenta.
— Nie! — zdenerwowany wykrzykuje, wybudzając się ze snu. Niespokojnie rozgląda się na boki, orientując się, że jest w samochodzie. Zerka na prowadzącego samochód Salvadora.

— Zły sen? — pyta.

— Żebyś wiedział — przeczesuje nerwowo ciemne kosmyki włosów.

— Wołałeś jego imię — zauważa.

— Chyba spotkanie z nim, wywarło na mnie wrażenie — pokręca nerwowo głową, patrząc w przednią szybę. — Lepiej powiedz, kiedy będziemy w Acapulco? — pyta, spoglądając na chłopaka.

— Za około dwie godziny, powinniśmy być na miejscu — odpowiada. — Nie myśl za dużo o tym spotkaniu i o nim. — mówi spokojnie.

— Teraz to sen wygrał ze mną — śmieje się.

— Jak się czymś martwimy, to nasze obawy okazują się w snach — mówi, a Jeon nie jest w stanie się z nim nie zgodzić.

— Coś w tym jest. Jednak nie zamierzam się o niego martwić. Sam potrafi sobie poradzić.

— Nie odszedłeś od niego przez to, że nie radził sobie?

— To nie tak — pokręca głową. — Przy mnie był bardziej narażony na moich wrogów i moje życie jest dla niego zbyt niebezpieczne. Martwiąc się o niego, tracę kontrolę nad sytuacją i nie jestem w stanie wykonać zadania. Criminal Moon musi być zawsze gotów na poświęcenia. Dlatego musiałem odejść — tłumaczy, a Salvador przytakuje w zrozumieniu głową. — Nie łatwe to było, ale teraz niczego nie żałuję. Jestem w stanie go odtrącić. Chcę, tylko żeby był szczęśliwy i bezpieczny — dodaje.

— Jest agentem państwowym, przecież musi dobry. Dlaczego miałby sobie nie poradzić z twoimi wrogami? — pyta.

— Bo jest dobrą przynętą dla moich wrogów, a on jest ufny i miękki w moim świecie...

~

— No, ale zabawić z tobą, Juleczko — wyszczerza się, a Kimowi mina rzednie, wiedząc, do czego zmierza, przez co nieufnie spogląda na napalonych kolegów Miseoka. — Chłopcy, moja Julia jest tak samo dla was, jak i dla mnie. Zabawi nas i przy okazji odczuje karę za nie po słuszność — oznajmia, a Taehyung nie kontrolując się, policzkuje mężczyznę na tyle mocno, że krew od razu leje się z nosa agenta.

— Spieprzać z mojego mieszkania albo wszystkim obije mordy! — wykrzykuje, patrząc groźnie na mężczyzn, którzy niepewnie patrzą na zakrwawionego Miseoka.

— Nie patrzcie tak, a go przytrzymajcie, jeśli chcecie się zabawić! — wykrzykuje w ich stronę, a towarzysząca mu grupka kolegów rusza na dużo mniejszego od nich agenta, który nabiera niespokojnie oddechu, widząc, że Miseok i jego koledzy nie wyjdą po dobroci z jego mieszkania. Gdy każdy pojedynczo próbuje go chwycić, atakuje mężczyzn, nie powstrzymując się przed zadaniem bolesnych ciosów. Kim trzeciego z grupy przewraca na podłogę, by chwycić czwartego, którego rzuca na leżącego mężczyznę. Miseok patrzy z niedowierzaniem na całą czwórkę, która ma problem z ujarzmieniem młodszego. — Co z wami do cholery?! — pyta zdenerwowany, chcąc zaraz zrobić krok ku Taehyungowi, jednak zatrzymuje się, gdy chłopak wyciąga telefon, przykładając go do ucha. — Co ty robisz? — pyta zmieszany.

— Dzwonię na policję, a co innego mam w tym wypadku zrobić? — unosi brew. — Pięciu na jednego do tego chcą dopuścić się gwałtu. To dopiero będzie sensacja w agencji, gdy tylko dowiedzą się, że sławny agent Park jest gwałcicielem — uśmiecha się chytrze, a Miseokowi mina rzednie. — O, dobry wieczór. Jestem w bardzo niekorzystnej sytuacji. Zostałem napadnięty we własnym domu przez pięciu mężczyzn, którzy chcą mnie wykorzystać seksualnie — mówi, a Miseok panicznie podchodzi do agenta, który unosi zadziornie podbródek. — Lepiej wyjdźcie albo powiem, kim jestem, kim ty jesteś i jaki adres — szepcze groźnie w stronę spanikowanego Miseoka.

— Chodźcie chłopaki — mówi do poobijanych kolegów, którym pomaga wstać. — To jeszcze nie koniec, agencie Kim — szepcze w jego stronę, gdy wszyscy razem opuszczają jego mieszkania. Taehyung podchodzi wraz z telefonem do drzwi, które zamyka na wszystkie zamki, wiedząc, że koniecznie musi zmienić kod wejścia.

— Dziękuje, Jimin-ssi — mówi, wracając do salonu.

— Co tam się dzieje? — pyta niespokojny.

— Już wszystko jest dobrze — uspokaja go.

— Naprawdę pięciu chciało cię właśnie wykorzystać?! — pyta.

— Jimin nie przejmuj się, to tylko Miseok i jego koledzy. Dostali po mordach i raczej już tu nie wrócą — mówi spokojnie, zasiadając na kanapie.

— Martwi mnie to, Taehyung. Ja się martwię do cholery o ciebie. Jeśli ten koleś cię napastuje i próbuje wykorzystać, to ja jutro lecę pierwszym samolotem do Seulu!

— Zakazuje ci!

— Ty nie możesz mi zakazywać!

— Weź, się ogarnij, Jimin. Nic się nie stało. Myślisz, że dałbym się łatwo tym kretynom? — pyta.

— No ja wiem, że potrafisz sobie poradzić, ale tu było pięciu na jednego. A jakby cię zaatakowali znienacka? To, co byś zrobił? Nic. Nie byłbyś w stanie się obronić — mówi zdenerwowany, a Taehyung wywraca oczami.

— Nie martw się, nie dopuszczę do tego, aby coś takiego znowu mi się przytrafiło — mówi spokojnie, opierając się o oparcie kanapy. — Będę kończył. Chcę odpocząć.

— Okej, ale zrobisz teraz z Miseokiem? — pyta.

— A co ja mam niby z nim zrobić? Nic, nie mogę zrobić — odpowiada.

— Ale on może cię skrzywdzić. Zgłoś to radzie — mówi.

— Żeby zrobili ze mnie szaleńca, który wymyśla? — pyta oburzony.

— Ale...

— Nie wracajmy więcej do tego tematu. Zapomnij o tym, bo ja już to zrobiłem — kłamie, gdzie po tych słowach się rozłącza. Zdołowany kładzie się na kanapie, przykładając dłoń do czoła, gdy niedawna sytuacja psychicznie go wykończyła. — Wiem, że Jimin ma rację, ale nikt mi nie uwierzy w agencji...

~

Kryminalista wraz z Salvadorem wchodzą do posiadłości w Acapulco, gdzie ciemnowłosy mężczyzna pragnie w pierwszej kolejności wziąć relaksującą kąpiel, by później uwalić się w łóżku. Obydwoje udają się w stronę schodów, gdzie zatrzymują się przed nimi, słysząc odgłos miauczenia. Jeon i Salvador, opuszczają wzrok na kocie kapcie, zdobiące stopy Park Jimina, by zaraz unieść wzrok na twarz detektywa. — Fajne... kapcie — Jeon uśmiecha się, jednak widząc wyraz twarzy Jimina, uśmiech wręcz od razu schodzi z jego ust. — Co ci jest?

— Właśnie rozmawiałem z Taehyungiem i martwię się o niego — odpowiada szczerze.

— Niepotrzebnie się martwić. Taehyung nie jest dzieckiem, poradzi sobie — mówi, przedostając się po stopniach schodów, gdzie mija detektywa, który może wyczuć jego obojętność. — Ale! — odwraca się, w stronę kryminalisty. — Tu chodzi o jego partnera z pracy. Nie podoba mi się ten facet — mówi, jak czuje. Jeon zatrzymuje się, gdzie nabiera niespokojnie oddechu.

— Mówiłem mu, żeby zrezygnował z tej posady, a skoro ma problem ze swoim partnerem, to już nie moja sprawa. Sam pisze się na niebezpieczeństwo, a ja nie zamierzam mieszać się do jego życia i pracy. To nie ma nic ze mną wspólnego — mówi z chłodem, a Jimin patrzy na niego z niedowierzaniem.

— Może i nie, ale mimo wszystko Taehyung nie przestał żywić do ciebie uczuć — zauważa, a Jeon przez jego słowa, zaciska palce.

— Nie musisz mi tego mówić.

— Ale ty wiesz, co ten partner chciał zrobić?!

— Nie wiem i nie chce wiedzieć. Nie mów mi nic o nim — mówi srogo, gdzie odchodzi, zostawiając detektywa z Salvadorem, który kładzie dłoń na ramieniu Jimina.

— Nie przejmuj się nim. Jest nieswój od wyjazdu z Moskwy — mówi pocieszająco.

— Właśnie widzę. Nie chce go denerwować, ale sam jestem zdenerwowany, tym co się stało i chciałbym, żeby pomógł mi zdecydować, co mam robić — tłumaczy.

— A co się stało? — pyta.

— Ten cały partner Taehyunga chciał go wykorzystać ze swoimi kolegami i to w jego mieszkaniu. Słyszałem to na własne uszy, bo Taehyung udawał, że dzwoni na policję — opowiada chłopakowi.

— I jak to się skończyło?

— Taehyung poradził sobie, ale martwi mnie to, że on musi pracować z tym facetem. Chciałem wyjechać do kraju, ale Taehyung każe mi zapomnieć o tej sytuacji. Dlatego chciałbym wiedzieć, co myśli o tym Jungkook — mówi, opuszczając wzrok.

— Pogadam z nim, jak się uspokoi. Taehyung sobie poradził, więc go posłuchaj. Niedługo twój ślub, więc nigdzie nie wyjeżdżaj — mówi, uspokajając Jimina, który mimo wszystko nie może po tym wszystkim wyzbyć się troski o najlepszego przyjaciela.

~

Następnego dnia Taehyung czuje się znacznie lepiej. Po dobrym wyspaniu i próbie usunięcia z pamięci wczorajszej sytuacji, dzień dobrze mu się rozpoczyna. Szykuje się spokojnie do pracy, gdzie słysząc przychodzącą wiadomość, zerka do telefonu. "Zapraszamy cię dziś na kolację. Wpadnij po pracy" — czyta wiadomość od Seokjina, gdzie uśmiecha się delikatnie, nie mając w zamiarze odmówić wspólnego czasu z Jinem i Namjoonem.

Taehyung spędza cały dzień w pracy, gdzie po zakończeniu jedzie prosto do domu Seokjina. Opuszcza samochód, kierując się prosto do domu. Wchodzi do środka, gdzie w przejściu zdejmuje obuwie, wchodząc w głąb, gdzie zaskakuje się, widokiem swojego psychoterapeuty przy stole. — To pan? — pyta zdziwiony, zerkając zaraz na dwójkę, który uśmiecha się podstępnie.

— Seokjin mnie zaprosił. To miłe z jego strony — odpowiada z uśmiechem.

— Czyż nie? — śmieje się nerwowo Jin.

— Prawda. Jin jest naprawdę miły — wysila się na uśmiech, zasiadając do stołu.

— Cieszę się, że bezpiecznie wróciłeś do kraju. Kiedy będziesz wolny, to daj znać. Wtedy umówimy się na sesje — mówi sympatycznie mężczyzna.

— Dobrze — przytakuje głową, zabierając się za jedzenie. Jin i Namjoon opowiadają dwójce o swoich planach na wakacje, które pragną spędzić poza krajem.

— Właśnie, niedługo ślub Jimina i Yoongiego. Dostaliśmy ostatnio zaproszenie. Nie mogę się doczekać wyjazdu — mówi Jin, który szturcha w ramię Taehyunga, który zerka na niego, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. — My z Namjoonem będziemy razem, ale Taehyung za to nie ma osoby towarzyszącej — dodaje, a Taehyung zaczyna rozumieć, po co było to całe zaproszenie.

— Na pewno kogoś znajdzie — mówi mężczyzna.

— No właśnie nie bardzo... Póki sam nie zapyta, to będzie sam jak palec — mówi Namjoon.

— Dobra, rozumiem was — mówi nerwowo agent Kim. — Lucas, pojedziesz ze mną na ten ślub? — pyta wprost, chcąc zakończyć wymowne słowa przyjaciół. Mężczyzna patrzy z zaskoczeniem na agenta, który oczekuje na jego odpowiedź.

— Em, bardzo chętnie. To miłe, że to mnie chcesz zaprosić — uśmiecha się.

— Dziękuje, Lucas — mówi z wdzięcznością, a sam fakt, że psychoterapeuta wyraził zgodę na wyjazd do Acapulco razem z Taehyungiem, bardzo cieszy Seokjina i Namjoona.

Po kolacji Taehyung kieruje się do wyjścia, gdzie towarzyszy mu Seokjin. — Zabiję was. Nie musieliście czegoś takiego organizować, żeby poprosić Lucasa, aby ze mną poleciał na ten ślub — mówi zdenerwowany, zakładając obuwie.

— Nic nie robiłeś jeszcze w tym kierunku, więc chcieliśmy przyspieszyć ten proces. Ślub lada moment — mówi, a Kim wzdycha ociężale.

— Dobra. Najważniejsze, że się zgodził — szepcze.

— Odwiozę cię — mówi Lucas, który podchodzi do agenta.

— Nie trzeba, przyjechałem samochodem i...

— Z przyjemnością z tobą pojedzie — przerywa mu Jin, a Taehyung uchyla wargi, patrząc ze zmieszaniem na Seokjina, który chce mu umożliwić zbliżenie do psychoterapeuty.

— Właściwie to ja za dużo w sumie wina wypiłem, więc czemu nie — mówi, patrząc na mężczyznę, którego cieszy zgoda Taehyunga. Mężczyzna wychodzi jako pierwszy, a Taehyung zostaje jeszcze w środku. — I po co to robisz?

— Nie chcesz spróbować czegoś zmienić? To jest dobry facet, mądry i wyrozumiały — mówi spokojnie.

— Ale ja nie wiem, czy to jest odpo... — przerywa, gdy przypomina sobie rozmowę z kryminalistą w Moskwie. — W sumie to idealny czas — zmienia nagle zdanie, a Jin uśmiecha się szeroko, życząc mu powodzenia. Taehyung opuszcza dom Seokjina, by wsiąść do samochodu psychoterapeuty. Zapina pas bezpieczeństwa, podając mężczyźnie miejsce zamieszkania. Obydwoje rozmawiają przez drogę, gdzie Taehyung czuje się naprawdę komfortowo w rozmowie ze starszym. — Zależy mi na kolejnym spotkaniu — wyznaje mężczyźnie.

— Coś cię trapi? — pyta z troską.

— Nie chcę cię teraz męczyć. Nie jesteś w pracy, żeby zajmować się moim problemem — mówi spokojnie.

— Zawsze mogę z tobą porozmawiać — oznajmia, gdzie zatrzymuje się przy budynku, w którym mieszka agent. Taehyung odpina pas, uśmiechając się delikatnie. Siedzi przez chwilę, myśląc nad tym, czy stać go na pierwszy rok, ku zupełnie nowej przyszłości, w której nie będzie już kryminalisty. Zamyka oczy, nabierając spokojnie oddechu, po czym zerka na Lucasa.

— Dziękuje za twoją troskę. Wiem, że to dość nagłe, ale może chcesz wejść do mnie? — pyta niepewnie, czując, że dłonie pocą mu się bezkontroli. Patrzy na mężczyznę, który zastanawia się nad tym zaproszeniem, gdy Taehyung w głębi duszy pragnie, aby pomógł mu, jednak nie rozmową i psychologicznym podejściem, a fizycznym zapomnieniem w jego łóżku.

— Pewnie — odpowiada.

— Mogę być szczery? — unosi brew, a mężczyzna przytakuje głową. — Nie zapraszam cię, tylko żeby porozmawiać i prosić o rady. Chcę, żebyś się ze mną kochał albo nawet nie... chcę ostrego pieprzenia, Lucasie.

~

Taehyung bardzo otwarcie chce zapomnieć przy innym o CM.
Jak myślicie, uda mu się to? 
Widzimy się już jutro w kolejnym rozdziale :D
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top