$I'll don't give up$

~Witam w drugim rozdziale^^

— Jasna cholera! — przeklina pod nosem, blokując urządzenie, które wsuwa do tylnej kieszeni spodni. Podchodzi do umywalki, gdzie oblewa wodą twarz, chcąc działać na czas. Nie mógł się poddać, nawet jeśli został pozbawiony wszelkich praw do wykonywania własnego zawodu, to wciąż był agentem państwowym, a jeśli nie agentem, to chłopakiem Criminal Moona. Podchodzi do drzwi, które otwiera, mogąc ujrzeć zdenerwowanego Suhyuna. — Coś nie tak? — unosi brew. — Nie mogę w spokoju się załatwić? Akurat złapała mnie biegunka i... — przerywa, gdy dłoń mężczyzny przywiera do jego ust.

— Nie musisz tego tłumaczyć. Skończyłeś, czy potrzebujesz jeszcze chwili? — pyta, a agent odsuwa się od mężczyzny, robiąc krok w tył.

— Potrzebowałbym jeszcze z kolejne pięć minut — odpowiada, a mężczyzna wzdycha ciężko, pokręcając głową.

— Rób, co trzeba i zaraz wracaj — mówi, po czym odchodzi. Zadowolony Taehyung zamyka drzwi, by wejść w głąb toalety, wpisując tym razem numer do Jimina, jednak nawet on nie odebrał. Zdesperowany Taehyung postanawia również wysłać wiadomość przyjacielowi, mając pewność, że może liczyć na jego pomoc. Po wysłaniu wiadomości opuszcza toaletę, gdzie dyskretnie podaje mężczyźnie telefon, będąc zwróconym do niego plecami. Ten przyjmuje własną rzecz, a młody agent rusza w stronę własnego siedzenia, gdzie zajmuje miejsce obok Suhyuna.

Lot trwa długi czas, a Taehyung nie traci czasu na drzemanie, jak Suhyun, opracowując w głowie plan działania, gdy tylko uda im się wylądować na lotnisku w Seulu. Dyskretnie majsterkuje przy pasie bezpieczeństwa Suhyuna.
„Zrobię wszystko, aby się za ciebie zemścić, Jungkook"

~

Zamknięcie w oddziale przesłuchań nie ma końca dla Jung Hoseoka, który siedzi naprzeciw szefa agencji Kim Namjoona i Kim Seokjina. Po przesiedzeniu dwudziestuczterech godzin Jung czuje, że łatwo nie uda mu się wyjść z zamknięcia, a przy dobrym szczęściu może mieć szansę wykorzystać niekompetencje tutejszych pracowników i zawiać. „System działania drzwi, z pewnością działa elektronicznie, z czego szansa na wyjście bez odpowiedniego hasła jest niemożliwa. Z drugiej strony mógłbym tu posiedzieć i pobawić się w głupiego niewinnego... „ — myśli głęboko, gdy dwójka przed nim zajęta jest czytaniem akt Criminal Moona. „Również mogę postąpić mądrze i rozwalić ich hasło moimi magicznymi palcami i nawiać. Brakuje mi lizaka do myślenia"

— Rozumiesz, ile tych zarzutów jest — mówi szef agencji, na którego przenosi oczy Jung.

— A co to ma się do mojej skromnej osoby? — unosi brew.

— To, że jest oskarżony o współudział, głupcze! — uderza pięścią w stół. — Czy ty w ogóle mnie słuchasz?!

— No... nie — przeciąga, gdzie kładzie nogi na stole, zakładając dłonie na kark, gdy Namjoon na ten widok drży we wściekłości. — Mnie osobiście nie przeszkadza to, że tu mnie trzymacie. Przynajmniej jestem bezpieczny — uśmiecha się w zadowoleniu.

— Co za bezczelny śmieć społeczny! — wyzywa Joon. — Jesteś bezpieczny, bo schwytaliśmy ludzi, którzy cię napadli — mówi, a Hoseok parska śmiechem.

— Aleś ty naiwna lala — mówi rozbawiony.

— Seokjin wyłącz światła, zobaczymy, jaki będzie mądry, gdy mu mordę obiję — mruczy w gniewie.

— Odważny heros się znalazł. Mam w dupie, co mi zrobisz. Jestem niewinnym obywatelem Korei Południowej i sram na takie posłuszne psy — pluje w twarz szefa agencji, gdzie Seokjin otwiera w zaskoczeniu usta, zerkając niepewnie na Namjoona, który ściera z twarzy ślinę chłopaka.

— Nie wytrzymam, jak Boga kocham, zajebie go — warczy, wstając z krzesła, gdy podejrzany Jung przygląda się mu z rozbawieniem.

— Namjoon panuj nad sobą. Nie możesz dać się ponieść emocjom — mówi Jin.

— Staram się, ale ten sukinsyn sobie ze mną pogrywa — wskazuje na Junga, który wydaje dolną wargę.

— Kup mi lizaka i będę mniej upierdliwym podejrzanym — mówi, a Joon parska w niedowierzaniu, zbliżając się do stolika, na którym opiera dłonie.

— Mów, gdzie jest Kim Taehyung — mówi ostro.

— A skąd mam wiedzieć, hm? Szukam go przecież — mówi na swoją obronę.

— To akurat wiem, jednak jego rodzice oskarżają cię o zatajenie miejsca jego pobytu. Lepiej, żebyś zaczął gadać, zanim załatwię ci kolejne godziny siedzenia w naszej obecności, a w najgorszym wypadku rok pozbawienia wolności w utrudnianiu śledztwa. Do tego dodajmy współdziałanie z Criminal Moonem, to sporo będzie cię lat za kratkami czekać — oznajmia.

— Nie masz dowodów, jebany psie — pokazuje mu środkowego palca. — Co najwyżej w dupe mnie pocałuj, aż zrobi ci się słodko, psi jebadle! — dodaje, a Joon unosi dłoń, chcąc uderzyć Hoseoka.

— Namjoon, opanuj się i nie daj się sprowokować — mówi Jin, który powstrzymuje szefa agencji.

— Masz szczęście, gdybyśmy byli tu tylko we dwoje, to...

— To byś mnie jebał.

— Kurwa!

— Jeszcze nie, póki psu nie dam, to nie kurwa — uśmiecha się złowieszczo, zaczynając lubić rozmowy z szefem agencji, który tak łatwo daje się sprowokować. — Wracając... Przyjąłem zlecenie rodziców Taehyunga z tego względu, że poprosił mnie o to Park Jimin. Jako przyjaciel nie mogłem go zawieść i przyjąłem to zlecenie, jednak nie uważam, abym działał źle w ich sprawie. Robiłem wszystko, jak należy, aby odnaleźć ich syna, mając na świadomości, że to szukanie może się nie powieść. Powiedzmy sobie szczerze... ich przypuszczenia, a fakty.

— Fakt jest taki, że sam Park Jimin może być naiwny w tej sprawie. Ze względu na to, że Min Yoongi funkcjonariusz jest podejrzany o to, co ty, stawia cię w złym świetle!

— Pierdolenie. Wy jak naiwni łykacie wszystko i jesteście po złej stronie. Patrząc, jak wszyscy się odwrócili od tego Taehyunga, że odebrał sobie życie, sami powinniście się oddać w ręce policji. Nie czujesz się winny, że młody chłopak odebrał sobie życie, przez waszą śmieszną sprawiedliwość? — unosi kpiąco brew, powodując swymi słowami, że wargi Joona drżą.

— On żyje! Sam go szukałeś dla jego rodziców!

— Szansa, że żyje, jest pięćdziesiąt na pięćdziesiąt — mówi wprost, a Joon opuszcza bezradnie głowę, zaciskając dłoń.

— Mam dość. Jutro go przesłucham — mówi, gdzie udaje się do wyjścia.

— Nie jesteś śmieciem, ale jedynie psem śmiecia. Może w końcu to zrozumiesz. Jednak nic ci nie da trzymanie mnie tu w nieskończoność. Nie masz żadnych dowodów na to, że mógłbym współpracować z osobą, której nikt nigdy nie złapał. Jeśli chodzi o rodziców Taehyunga, to... mają problem z głową.

~

Samolot zbliża się do lądowania, a w głośnikach Taehyung może usłyszeć komunikat. Zapina pas, czekając na chwilę, w której będzie mógł się uwolnić. Zadowolony, uśmiecha się pod nosem, jednak gdy wylądowali i zerknął na pas mężczyzny, zdziwił się, że nawet go nie założył. Zaskoczony otwiera szeroko oczy, gdy Suhyun przykłada nóż do jego szyi. — Co ty robisz?! — pyta niespokojny, dostrzegając złowrogi uśmiech mężczyzny.

— Myślisz, że nie wiem, co chciałeś zrobić?! — pyta ostro, nie zważając na spanikowanych pasażerów. — Nie uda ci się przede mną uciec. Jestem sprytniejszy i silniejszy od ciebie. Zwrócę cię twojemu właścicielowi, czy to ci się podoba, czy też nie! — dodaje, a Taehyung zaciska powieki, obawiając się ostrza.

— Powiem to spokojnie i bez strachu... — mówi, starając się nie zważać na nóż przy gardle. — Mam w dupie, czego ty chcesz. Nie jestem niczyją własnością! — mówi ostro, gdzie ryzykowanie uderza Suhyuna w krocze nogą, przez co ostrze rani jego policzek, gdy opada całkiem na fotel. Wściekły Suhyun przeklina głośno, rzucając się na młodego agenta, z którym szarpie się, kładąc się na nim całym ciężarem. — Kurwa, złaź ze mnie! — krzyczy, zrzucając z siebie mężczyznę, który upada na podłogę samolotu, a Kim kładzie się na nim, wyrywając z dłoni nóż. — To ci się już nie przyda — mówi, po czym wycofuje się w tył, by z nienawiścią w oczach wbić nóż w udo mężczyzny. Krzyk roznosi się po pokładzie, a w tym krzyki pasażerów. Zdesperowany agent wstaje, gdzie nie ogląda się za siebie, biegnąc przez pokład do wyjścia. Wybiega z pokładu, przedostając się na teren lotniska, biegnąc ku wyjściu. Nie chcąc ryzykować spotkaniem ze wściekłym Suhyunem nie zatrzymuje się ani na chwilę. Gdy udaje się mu wybiec z terenu lotniska, zapuszcza się w mieście, nie chcąc, aby ktokolwiek go znalazł. Obawa, że ktoś mógł czekać na nich przed lotniskiem, również go nie opuszcza, jednak im dalej jest od Suhyuna, tym większą ma nadzieję na skontaktowanie się z Jungkookiem bądź Jiminem, którzy mogą mu pomóc.

Zgubiony błąka się po ciemnych ulicach Seulu, nie wiedząc, gdzie może się udać. Próbował znaleźć Hoseoka, jednak nawet po nim nie było żadnego śladu. Załamany zatrzymuje się przy klubach, w których trwają imprezy. Od ponad godziny siedzi na schodach, czekając na przyjście dnia. Nie posiadając żadnych dokumentów ani pieniędzy nie może nawet liczyć na żaden nocleg. Nagły przebłysk powoduje, że wstaje na równe nogi, gdy przypomina sobie o domu Jungkooka na obrzeżach Seulu. — Może jednak jest jakaś nadzieja — mówi, gdzie schodzi ze schodów, zbliżając się do ulicy. Zaskoczony zatrzymuje się, gdy na jego drodze zatrzymują się trzy czarne pojazdy, na których widok od razu się wycofuje. Widok Suhyuna powoduje, że zaciska szczęki i obiera po raz kolejny ucieczkę za najlepsze wyjście z sytuacji, co rzecz jasna robi, jednak słysząc znajomy głos, się zatrzymuje.

— Taehyung — mówi, a jego oczy otwierają się szerzej, gdy w niepewności zwraca się ku stojącym osobom. — Nie musisz uciekać — dodaje kobieta, a brwi agenta marszczą się na widok matki i ojca, którzy stali przy wściekłym i rannym Suhyunie.

— A dlaczego mam tego nie robić?! — pyta ostro.

— Co to za ton w stronę twojej matki?! — pyta zdenerwowany pan Kim.

— Uspokój się, bo go nie przekonasz do pójścia z nami — szepcze kobieta, gdy Taehyung przygląda się im nieufnie.

— Nie ufam wam. N-Nikomu nie ufam, tylko jednej osobie mogę... — warczy, choć jego ciało drży w strachu, odczuwając również zmęczenie i głód. Choć wargi suche, a ciało wykończone, nie zaprzestaje stawiać kroków w tył, będąc gotowym do ucieczki. — Zabije was, jeśli będziecie próbowali stanąć mi na drodze — ostrzega, oddychając niespokojnie.

— Uspokój się. Obydwoje z ojcem wiedzieliśmy, że uciekłeś jak tchórz. Lepiej pojedź z nami — mówi kobieta, a Taehyung pokręca słabo głową.

— Wolę być tchórzem, który ucieka niż waszym synem. Nie rozumiem, dlaczego jesteście z Suhyunem, ale...

— To my kazaliśmy mu cię ściągnąć do Korei — oznajmia kobieta, zaskakując chłopaka. — Taehung, pojedź z nami do domu, tam wszystko ci wyjaśnimy — mówi, zbliżając się do chłopaka, który patrzy nieufnie na matkę. Ściska go serce, gdy do jego myśli powracają wspomnienia, w których był nikim... popychadłem i przeszkodą do szczęścia ukochanego dziecka, którym była Chanhyuna. — Chodź — wyciąga w jego stronę dłoń.

— Mogę ci coś powiedzieć? — pyta, a kobieta przytakuje głową. —J-Ja chcę wrócić do Meksyku — mówi, a kobieta niepewnie zerka w stronę Suhyuna i męża, stojących w towarzystwie ochrony. — D-Dla niego muszę... chcę i pragnę. Nie powinnaś z ojcem stać mi na drodze... Od dawna przestałem być waszym problemem. Mój dom jest tam, gdzie jest on... jeśli przez was nie żyje, t-to pomszczę go, ale pierw muszę tam wrócić — mówi załamany, pragnąc jedynie znaleźć się przy Jungkooku. Jednak los chce inaczej i zmusza go przebywania w otoczeniu, któremu nie ufa i którego się lęka.

— Zapomnij o tym miejscu i o tym mężczyźnie. Nadszedł czas, abyś w końcu poznał prawdę, Taehyung.

~

Udało mi się napisać rozdział ^^ Dziś w sumie dwa, licząc World of hierarchy ^^
Jutro do pracy, więc życzę wam miłej nocy^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i komentarze 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top