$I know what to call it$
Witam ^^
Taehyung przebudza się, czując nieprzyjemny ból pod żebrami. Podnosi się do siadu, sycząc obolały, gdy najmniejszy ruch, sprawia mu problem. Po ciężkim przeżytym śnie wspomnień, czuję się gorzej psychicznie, jednak dostrzegając siedzącego na fotelu nieznajomego mężczyznę, rozgląda się w poszukiwaniu czegoś, dzięki czemu może się obronić. Chwyta za leżący na szafce scyzoryk, spoglądając nieufnie na mężczyznę.
— Proszę się nie bać — wstaje od razu, widząc niespokojne zachowanie chłopaka.
- Kim jesteś?! - pyta nieufnie.
— Lekarzem. Pan Mandera kazał przy panu zostać, dopóki się nie obudzisz — tłumaczy, a drżący w dłoni chłopaka scyzoryk, opada spokojnie wraz z jego dłonią.
— Pedro Mandera? A gdzie on jest? — pyta, przypominając sobie całą sytuację podczas obserwacji. — Chyba nie poszedł sam się mierzyć z tymi ludźmi? — pyta niepewnie.
— Proszę mnie o to nie pytać. Pan Mandera poszedł załatwić jakąś sprawę i nie powiedział dokładnie jaką. Miałem się tylko tobą zająć. Oberwałeś kulką — mówi, a jasnowłosy opuszcza wzrok, zagryzając się w zdenerwowaniu na dolnej wadze, czując się żałośnie z pierwszą misją i niepowodzeniem.
— Wiem, pamiętam — szepcze rozgoryczony wewnątrz, po czym przenosi oczy na lekarza. — Dziękuję Panu za ocalenie życia — mówi z wdzięcznością.
— Nie — pokręcą głową. - Nie mi musisz dziękować — dodaje, przez co zmieszany agent marszczy brwi.
— A komu? Nie jesteś lekarzem? — pyta nieufnie ponownie unosząc scyzoryk, przez co mężczyzna unosi obronnie dłonie, widząc, że dwójka partnerów ma trudny charakter i jakże krótką cierpliwość.
— Panu Manderze. To on cię ocalił — odpowiada, a Kim otwiera w zaskoczeniu oczy. — Wyjął kulkę i zszył twoją ranę. Gdyby tego nic nie zrobił, już byłbyś na tamtym świecie. Chłopak cały czas czuwał tu przy tobie i się martwił, bo dostałeś gorączki, dlatego mnie wezwał — tłumaczy, a Taehyung słysząc jego słowa, uśmiecha się delikatnie i bez kontroli.
— Naprawdę to dla mnie zrobił? I się martwił? — pyta niepewnie, a mężczyzna przytakuje w potwierdzeniu głową.
— To raczej normalne, że zrobisz wszystko dla osoby, która jest dla ciebie najważniejsza. Dziękuj twojemu bohaterowi, a nie mi — mówi, zbierając swoje rzeczy, gdy przez jego słowa Taehyung milczy, a jego serce bije niespokojnie w piersi, czując przyjemne ciepło ogarniające jego samotną duszę. — Tutaj zostawiam ci potrzebne leki. Uważaj na siebie i przez kilka dni się nie przemęczaj — dodaje, spoglądając na zarumienionego blondyna, który przytakuje w zrozumieniu głową.
Gdy lekarz opuszcza pokój Taehyung trzyma dłoń w okolicy szybko bijącego serca. Trudno zrozumieć mu własną reakcję, jednak słowa lekarza oraz mowa o czynach Jungkooka, dla którego jest ważny, powoduje, że jest bardziej świadomy, a także wdzięczny kryminaliście, pragnąc osobiście podziękować mu za uratowanie życia. Mimo wszystko jego serce jest niespokojne, gdy nie może przestać myśleć o tym, co dla niego zrobił kryminalista.
~
Rozgoryczony kryminalista wchodzi do podziemnego przejścia, kierując się wilgotną drogą, która doprowadza go do zamkniętych drzwi, do których tylko on posiada klucz. Posiadając na twarzy maskę, wyciąga z kieszeni mały kluczyk, którym otwiera drzwi, przechodząc do środka. Widok zawieszonego na linie do sufitu mężczyzny powoduje w Jeonie zadowolenie, gdy spokojnie zbliża się do swego zakładnika. — Mam nadzieję, że jeszcze żyjesz — przemawia do związanego mężczyzny, który otwiera słabo powieki, czując się wykończonym przez brutalność niebezpiecznego gangstera Pedro Mandery, znanego także jako Criminal Moon.
— Niczego ci nie powiem, śmieciu! — wykrzykuje, prostesując, a poddenerwowany jego słowami zamaskowany mężczyzna porusza znacznie głową, przyglądając się obsesyjnie zawieszonemu pionkowi. — Lepiej mnie zabij. Obiecałem lojalność szefowi! — dodaje.
— Doprawdy? — pyta, gdzie podchodzi do zawieszonych na ściance narzędzi. — Wolisz śmierć od wolnego życia? — dopytuje, a mężczyzna przygląda się zamaskowanemu, wytrzeszczając oczy, gdy chwyta w swe dłonie metalową maczugę z kolcami. — Trochę nie trafiłeś ze stawianiem oporu. Jestem bardzo wkurwiony i potrzebuję wyładowania, a ty się nadajesz — oznajmia, zwracając się ku zawieszonemu mężczyźnie, który w strachu pokręca głową.
— N-Nie rób tego!
— Przecież wybrałeś śmierć, aby chronić dupę własnego szefa — zatrzymuje się przed nim, obejmując dłonią czubek maczugi, sprawdzając, czy ostre kolce są dobrze naostrzone. — Podobno w czasach jaskiniowców, w ten sposób się bronili głupcy. Pieprzoną maczugą — śmieje się pod nosem, gdy zakładnik, patrz z przerażeniem na stojącego przed nim psychopatę. — Podoba mi się w tej broni tego, że za każdym pieprzonym uderzeniem krew leci dziurkami z ciała ofiary — mówi, patrząc z szaleństwem na broń w dłoniach.
— Jesteś chory!
— Lepiej przemyśl, czy naprawdę chcesz umierać, bo jeśli już dokonałeś wyboru, to nie otrzymasz go z pewnością jednym strzałem. Zakatuje cię skurwielu — oznajmia szorstko. — Będzie dla ciebie dobrze, jeśli zaczniesz mówić, skąd wiedzieliście o naszym przyjściu — mówi, patrząc wyczekująco na mężczyznę, który odwraca wzrok, nie będąc skłonnym do mówienia. Jeon zamyka powieki, nabierając niespokojnie oddechu, gd wciąż przed oczami posiada widok postrzelonego agenta, który staje się jego siłą do wymierzenia pierwszego ciosu zadanemu zakładnikowi. Krzyk mężczyzny roznosi się w zamkniętym pomieszczeniu, gdy otrzymuje kolejne uderzenia, krwawiąc coraz bardziej. Po masce Criminal Moona sączy się krew, gdy traci kontrolę, przypominając sobie słowa pogrążonego w śnie Taehyunga "K-Kocham cię, Suhyun" — gdy te słowa bezczelnie powracają do jego myśli, nie jest w stanie kontrolować emocji, przez które nie zdaje sobie sprawy, iż jego zakładnik przestaje oddychać. Uderza i uderza w kółko, nie potrafiąc się opamiętać, słysząc te przeklęte słowa.
— Kurwa! — wykrzykuje w szale, rzucając na ziemię zakrwawioną maczugę, gdy patrzy ze wściekłością na martwego zakładnika. — Pieprzony śmieć! Dlaczego byłeś taki cichy?! — pyta wściekły, gdzie zaraz ociera pobrudzony krwią policzek. Dzwoniący w kieszeni telefon powoduje, że wyciąga go i od razu odbiera. — Czego kurwa?! — pyta ostro, stojąc naprzeciw wiszącego trupa.
— Co tak ostro? — pyta funkcjonariusz Min. — Nie odzywałeś się, więc dzwonię powiedzieć, że Jimin i Hoseok spotkają się z rodzicami agenta Kim — oznajmia, a ciemnowłosy zwiększa nacisk na urządzeniu.
— Zabiłem śmiecia — mówi, oddychając niespokojnie.
— Kogo zabiłeś? — pyta zmieszany.
— Zakładnika, z którego miałem wyciągnąć, kim jest zdrajca, który nas wydał — odpowiada. — A nic z niego nie wyciągnąłem... po prostu go zakatowałem — wyznaje.
— Znowu straciłeś kontrolę? — pyta Min.
— Na to wygląda.
— Rozmawialiśmy o tym, Jungkook — wzdycha ciężko. — Nie możesz tracić zakładników, dopóki nic z nich nie wyciągniesz.
— Wiem, ale jestem wściekły. Nawet zabicie go nie daje mi spokoju — mówi zdenerwowany, odchodząc od zawieszonego ciała.
— A co z agentem Kim? — pyta.
— Jest bezpieczny. Został przez jego wspólników postrzelony, ale żyje — odpowiada.
— Całe szczęście. Lepiej nie idź do niego w tym stanie, pierw się uspokój — mówi z opanowaniem, a ciemnowłosy opiera we frustracji zakrwawioną dłoń na drzwiach.
— Rzecz w tym, że to przez niego czuję się taki wściekły — wyznaje.
— Dlaczego? — pyta zmieszany.
— To już nie twoja sprawa. Kończę — mówi.
— Czekaj, Jungkook! Nie możesz w tym stanie do nie... — niedane jest skończyć Yoongiemu, gdy kryminalista przerywa połączenie, chowając do kieszeni spodni telefon.
— Nie mów mi, co mam robić, Yoongi. Nie stawaj się moim wrogiem...
~
Późnym wieczorem Jungkook wchodzi do sypialni, po zażytej wcześniej kąpieli. Widząc śpiącego chłopaka, podchodzi do niego, zasiadając obok. Spogląda na spokojną twarz agenta, czując się wewnątrz rozgoryczonym. — Dlaczego musiałeś palnąć coś takiego? To sprawia, że nienawidzę faktu, że jesteś tu ze mną — mówi, patrząc na chłopaka, układając dłoń na jego ciepłym policzku. Taehyung wyczuwając zimny dotyk, rozchyla powieki, gdzie odczuwa wewnątrz ulgę, widząc mężczyznę, który wrócił bezpiecznie.
— Jesteś już — mówi cicho, a Jeon słysząc głos młodszego, przełyka ciężko ślinę, zabierając dłoń z jego policzka. Jednak zaskakuje się, gdy agent desperacko powstrzymuje jego dłoń. — Martwiłem się o ciebie — wyznaje, a ciemnowłosy patrzy ze zmieszaniem na chłopaka, który wydaje się jakiś inny.
— Martwiłeś się o mnie? To dość nowe, agencie Kim. Skąd ta troska? — unosi brew.
— Tak po prostu — odpowiada obojętnie, odwracając wzrok. — Bałem się, że mogłeś pójść do tego domu. Dwóch rannych partnerów, to jednak przegrana sprawa, prawda? — pyta, a na ustach Jungkooka pojawia się ciepły uśmiech, nie rozumiejąc, dlaczego obecność agenta oraz jego troskliwość, dobro, spojrzenie w piękne czekoladowe tęczówki oraz urocza strony potrafią go uspokoić, jak nic innego na tym świecie.
— Prawda. Nie ryzykowałbym takim pewnym niepowodzeniem — uśmiecha się, a Taehyung z uwagą przygląda się uśmiechniętemu mężczyźnie.
— Jak nas stamtąd wydostałeś? — pyta zaciekawiony.
— Po prostu... pozabijałem ich wszystkich — odpowiada, zaskakując blondyna, który przez jego słowa automatycznie podnosi się do siadu, jednak wykrzywia się w bólu, po tak nieostrożnym ruchu. — Uważaj, kruszynko — chwyta za jego ramię. — Nie możesz być tak zwinny, jak wcześniej. Lepiej poruszaj się wolniej, ale bezpiecznie — mówi zatroskany, jednak Taehyung nie może uwierzyć, że kryminalista w tak trudnej sytuacji, potrafił wyeliminować tylu groźnych ludzi, przez co patrzy z lekkim niedowierzaniem, a także podziwem? Gdyby nie jego odwaga, z pewnością już by go tutaj nie było. Opuszcza głowę, gdy w oczach czuje cisnące się do oczu łzy, kiedy po raz pierwszy od dłuższego czasu czuje, że jego życie się dla kogoś liczy.
— D-Dziękuje — wyszeptuje, zaskakując tym słowem kryminalistę, który mimo wszystko uśmiecha się delikatnie. — Gdyby nie twoja pomoc i poświęcenie pewnie bym już nie żył... Do tego uratowałeś mi życie i się mną zająłeś. Jestem ci teraz coś dłużny — mówi.
— Skąd wiesz, że... Pieprzony lekarz ma długi język — mruczy pod nosem, po czym ujmuje podbródek agenta, który delikatnie podnosi, chcąc ujrzeć tęczówki chłopaka. — Nie jesteś mi nic dłużny, agencie Kim. Tak robią partnerzy. Ty z pewnością też dobrze byś się mną zajął i rozwalił tych śmieci — mówi, po czym śmieje się cicho, przez co agent spogląda na niego z niepewnością w oczach.
— Czemu się śmiejesz? — pyta.
— Bo pierwszy raz mówię coś takiego. Jesteś moim pierwszym partnerem, a mówię, jakbym był w tym doświadczony — pokręca w rozbawieniu głową. — Po prostu myślę, że chyba dobrze jest posiadać partnera w pracy, jednak... i tak preferuję samotne działanie — wyznaje.
— Dlaczego? Samemu jest ci lepiej? — pyta zaciekawiony.
— Tak — przytakuje głową.
— To dlatego, że taki partner jest kulą u nogi? — dopytuje niepewnie, czując się źle, z tym że zawalił.
— Nie, nic z tych rzeczy. To nie chodzi o spowolnienie, czy niewypał, ale o to, że gdy jest się samemu, nie musisz patrzeć na cierpienie partnera, bo jesteś tylko skazany na siebie wśród wielu wrogów. Nic bardziej nie boli od utraty drugiej osoby, a tym bardziej takiej kruszynki — mówi, puszczając oczko Taehyungowi, który ponownie czuje szybsze bicie serca, a jego policzki wrzą przez słowa mężczyzny, dla którego naprawdę jest ważny. Taehyung przez natłok myśli i wdzięczności, chce zbliżyć się do Jeona, jednak ponownie czuje nieprzyjemny ból pod żebrami. — Uważaj na siebie, kruszynko. Jeśli potrzebujesz być blisko, to się grzecznie połóż — mówi, gdzie pomaga chłopakowi położyć się bezpiecznie na poduszce, kładąc się zaraz obok niego. Taehyung spogląda z wdzięcznością na kryminalistę, do którego odważa się przytulić, nieco go zaskakując. — Jak na osobę, która jest po niezłym postrzale, to straszna z ciebie przylepa, agencie Kim — mówi, spoglądając na chłopaka, czując wewnątrz nieprzyjemne uczucie, które jest spowodowane słowami, które niszczą wszystko.
— Po prostu jestem ci wdzięczny, Criminal Moonie... a także jestem szczęśliwy — odpowiada, uśmiechając się ciepło, gdy wtulony jest w pierś mężczyzny, ciesząc się z tego, że po przebudzeniu posiada osobę, dla której coś znaczy.
~
Jimin siedzi naprzeciw małżeństwa, które nie może ukryć zaskoczenia przez nagły telefon chłopaka, który poprosił ich o spotkanie. — Nie rozumiem czego chcesz Jimin. Po ostatnie rozumie dałeś nam do zrozumienia, że udzielisz nam pomocy w znalezieniu Taehyunga, który z pewnością nie jest martwy — mówi z powagą w głosie pani Kim, która nie jest w stanie uwierzyć w śmierć syna, który jest zbyt tchórzliwy, aby dokonać samobójstwa.
— Wiem.. Wciąż nie jestem w stanie wam pomóc — oznajmia.
— To niby dlaczego nas wezwałeś? — pyta z oburzeniem mężczyzna.
— Żeby udzielić państwu pomocy — odpowiada ze spokojem w głosie. — Dla mnie osobiście ta sprawa jest zbyt trudna. Wciąż nie mogę pogodzić się ze śmiercią przyjaciela, ale jeśli państwo mają kaprys szukania go, uważając, że może się ukrywać, to postanowiłem polecić wam człowieka, który będzie w stanie wam pomóc — oznajmia, a małżeństwo wygląda na zadowolone, słysząc tę propozycję.
— Liczy się to, że jednak chcesz pomóc — mówi kobieta. — Zależy nam na sprawdzeniu tego, czy naprawdę nie żyje. To jest bardzo ważne — dodaje, a Jimin patrzy ze zmieszaniem w oczy zdeterminowanej kobiety. Jednak widząc wchodzącego do biura chłopaka, od razu wskazuje na niego gestem ręki.
— To jestem detektyw Jung Hacho — przedstawia mężczyznę, który kulturalnie uściska dłonie małżeństwa.
— Witam, miło mi państwa poznać. Detektyw Park mówił, że są państwo bardzo zdeterminowani, aby odnaleźć syna. Rozumiem, że śmierć dziecka jest trudna do pogodzenia, a tym bardziej w takim wypadku, jak samobójstwo po ucieczce z więzienia. Jestem skłonny pomóc i sprawdzić każdy zakątek planety, aby pomóc tak zdeterminowanym klientom, którym zależy na losie własnego dziecka — mówi zdeterminowany, a Jimin patrzy na hakera, który bardzo dobrze odgrywa swą rolę.
— Podoba mi się pana podejście. Najważniejsze jest dokładne sprawdzenie tej sprawy — mówi kobieta.
— Zgadzam się. Zostawmy detektywa Parka i pojedźmy do mojego biura — mówi, a małżeństwo godzi się, wstając z miejsc.
— Cieszę się, że raczyłeś zmienić zdanie i zdecydowałeś się sprawdzić nasze wątpliwości — mówi kobieta, zwracając się do Jimina.
— Taka praca detektywa — sili się na uśmiech, po czym patrzy na wychodzące małżeństwo w towarzystwie Hoseoka. Zdenerwowany opiera dłonie na meblu, myśląc intensywnie nad słowami małżeństwa. — Dlaczego do cholery zależy im tak na znalezieniu Taehyunga? Syna, którego porzucili po śmierci Chanhyun... To jest podejrzane.
~
Taehyung leży wtulony w ciało mężczyzny, który spogląda ze spokojem w sufit, czując się znacznie spokojniejszym, posiadając obok siebie młodego agenta, działającego na niego kojąco. Zerka młodszego, który przez długi czas milczy, myśląc nad czymś bardzo intensywnie. — Nad czym tak myślisz, kruszynko? — pyta zaciekawiony.
— Nad twoją osobą — odpowiada szczerze, intrygując mężczyznę.
— Nad moją osobą? Dlaczego? — unosi brew.
— Ciekawi mnie, skąd nauczyłeś się wyciągać naboje z rany postrzałowej. To jest niełatwe... — mówi z namysłem, a na ustach ciemnowłosego pojawia się uśmiech.
— W przeciwieństwie do ciebie miałem bardzo trudne życie, w którym musiałem nauczyć się wszystkiego — mówi z ciężkością w głosie, a Taehyung unosi na niego oczy. — Co prawda nie znam dobrze twojego życia, ale z pewnością też łatwo nie miałeś. Nie mogę tego porównywać, kiedy nasze lokalizacje były zupełnie inne. Ja dorastałem w Meksyku a ty w Korei. To są zupełnie inne bajki, ale w przeciwieństwie do Korei ten kraj jest bajką — wyznaje, a jego słowa niepokoją młodego agenta, który właściwie nic nie wie o życiu kryminalisty, prócz tego, że wychował się w Meksyku. Czuje się źle z faktem, że nigdy nawet nie spróbował go poznać lepiej, nie dając żadnej szansy na zmienienie o nim zdania, skreślając go przez zabicie Chanhyun.
— Jak to się stało, że trafiłeś do Meksyku? W końcu twój ojciec był Meksykaninem, choć wcześniej mówiłeś, że matka. Trochę namąciłeś w swoim życiorysie i w ogóle go nie rozumiem, a właściwie nic o twoim życiu prywatnym nie wiem, prócz twojej mrocznej strony Criminal Moona i fetyszysty sadystycznego — mówi, spoglądając w oczy mężczyzny.
— I lepiej będzie dla ciebie, jeśli nie będziesz poznawał mojego prawdziwego życiorysu. Tylko byś się przestraszył — mówi, unikając tego tematu. — Jeśli chodzi o moją wiedzę medyczną, to szkoliłem się w tym zakresie. Zanim pojawiłem się w Korei, musiałem wziąć pod uwagę to, że czasem mogę nie mieć takiego szczęścia i oberwę w czasie akcji. Zostałem w taki sposób przeszkolony, aby potrafić zabić i przeżyć — opowiada młodszemu, który słucha go z uwagą. — Was w agencji tego nie uczyli? — pyta.
— Nie — pokręca głową na boki. — W agencji wygląda to tak, że... — zatrzymuje się, patrząc niepewnie w oczy mężczyzny. — Nie mogę powiedzieć, to tajemnica zawodowa. Jeśli wydam ci wszystkie informacje o działaniu agencji, będziesz miał zbyt łatwe życie jako Criminal Moon — mówi z powagą w głosie. — Prawie się przez ciebie zdradziłem — odwraca nerwowo głową.
— A myślałem, że ułatwisz mi sprawę — uśmiecha się chytrze. — No nic... będę musiał na własną rękę poznać twoją agencję od wewnątrz. Jednak... przypomnę ci, że nie jesteś już państwowym agentem i nie obowiązuje cię tajemnica państwowa — zauważa, gdy agent nieufnie spogląda w jego oczy.
— Nie musisz mi tego przypominać — mruczy pod nosem. — Mimo wszystko nie zdradzę kraju przestępcy — oznajmia dumnie, a Jeon zwilża językiem wargi, widząc oddanie chłopaka do kraju, który się od niego odwrócił.
— Szkoda, że trwasz przy kraju, który cię w taki sposób załatwił. Zdradzili cię, więc dlaczego nie chcesz zemsty? — pyta, a Kim pokręca głową, gdzie umieszcza swą dłoń na karku Jeona.
— To nie tak, że nie chce zemsty, bo chcę. Jednak ta zemsta jest skupiona tylko na jednej osobie, czyli na agencie Han — odpowiada, patrząc zaciekle w oczy kryminalisty, który wzdycha cicho, nie wiedząc, czy oznajmiać agentowi, iż jego sprawa jest zbyt pokręcona, aby mógł uczestniczyć w niej jeden zdradliwy państwowy agent. — Zresztą nie mówmy o nim. Chcę cię o coś poprosić, Jungkookie — mówi z delikatnym uśmiechem na ustach.
— Jungkookie? Od kiedy mówisz do mnie tak... słodko? — pyta zdumiony.
— To hyung? — poprawia się.
— Proszę cię, nie zezwalam — pokręca głową.
— Kookie?
— Rzygam — wystawia język w zniesmaczeniu.
— Pedro? — unos brew, gdy nie ma sił, na wymyślanie zwracania się do mężczyzny, który i z imieniem Pedro nie wyraża zgody. — To jak cię kurwa nazywać? — pyta niespokojnie.
— Kruszynko, uwielbiam, kiedy się tak denerwujesz — śmieje się w rozbawieniu, widząc zaczerwienione policzki młodszego. — To cholernie podnieca, ale w twoim obecnym stanie muszę się opamiętać — odchrząkuje. — A jeśli masz mnie jakoś nazywać to oczywiście, że "Panie" — oznajmia, a agent prycha w niedowierzaniu.
— Chyba cię pogrzało do reszty. Rozumiem, że mam tak się do ciebie zwracać podczas seksu, ale nie ma mowy o tym, żebym tak mówił przy ludziach. Co mogą sobie pomyśleć? — unosi brew. — Od razu będzie wiadomo, że jesteśmy ze sobą blisko — zauważa.
— A jesteśmy? — unosi brew, powodując tym pytaniem, że zawstydzony chłopak odwraca wzrok. Nie wie, co powiedzieć, gdyż poza umową blisko nie byli, jednak po dzisiejszym dniu, czuje, że coś się zmieniło.
— No jakby tak...
— No dobrze.. a o co chciałeś prosić? — pyta, a w myślach Taehyunga przechodzi przeprowadzona rozmowa z kryminalistą, który nazwał ich "coś" jako uczucie oddania i uzależnienia.
— Pocałuj mnie — zwraca się z prośbą, spoglądając w węglowe tęczówki. Jungkook nieco zmieszany tak oczywistą prośbą, jak pocałunek od razu wpasowuje się w jego słodkie i uzależniające wargi. Taehyung pochłania się dominującym ruchem warg Jeona, czując z każdą pieszczotą, przyjemne uczucie na duszy, a także ucisk w podbrzuszu, który przypomina lot motyli. Poddany mężczyźnie kładzie się prosto na poduszce, gdy kryminalista zawiesza się nad nim, delektując się tym pełnym ciepła pocałunku. Dłonie agenta umieszczają się na umięśnionych ramionach mężczyzny, czując, że wie, jak nazwać ich "Coś" albo inaczej... już wie, że ich "Coś" to jest miłość, której tak próbował przez cały czas się wyrzec, a jednocześnie pragnął. W końcu rozumie swe zachowanie, przez które wciąż zataczał koło, będąc raz na tak, a raz na nie. Nienawidzi Criminal Moona przez to, kim jest, jednak po poznaniu prawdy o jego prawdziwym obliczu zrozumiałe staje się jego rozczarowanie, które czuł, kiedy całkiem głupio i nieświadomie zakochał się po uszy w Jeon Jungkooku.
~
Mamy jakiś postęp ze strony Taehyunga
Mam nadzieje, że rozdział się podobał^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top