$How could you$

~Witam ^^

Przez myśli Taehyunga nie potrafi odejść słowo, które wzbudza tak wiele emocji. "Z miłości" — Serce Taehyunga bije wyjątkowo w piersi, gdy słowo miłość jest tak magiczne i wręcz dla niego nieosiągalne. Odchrząka wyraźnie, siedząc tyłem do mężczyzny, ciesząc się w duchu, że jego reakcja rozanielenia nie była widoczna dla kryminalisty. Wie, że nie może w pełni odebrać tego za szczere, znając zbyt dobrze kryminalistę, który w swych słowach zawsze jest porywczy. — Em... Czyli nie robisz tego z litości, a z miłości... — szepcze nieśmiało, a kryminalista kończy zakładać bandaż, uśmiechając się do siebie, mogąc wyczuć rozkoszną nieśmiałość agenta.

— Zawsze robię to z miłości. Nigdy z litości. Zapamiętaj to sobie — mówi, a niepewny jego słów agent, zwraca się ku mężczyźnie, spoglądając w jego oczy.

— Z miłości również mnie opuściłeś? Zrezygnowałeś z nas? — pyta.

— Wiesz, że nienawidzę łgania. Nie będę cię okłamywał. Właśnie to był powód, dla którego cię opuściłem. Nie chciałem, aby mojej miłości coś się stało. Zawsze jesteś na pierwszym miejscu i jesteś jedyną osobą, która przebiła się przez moje mury. Jesteś dla mnie, jak skrab, który muszę chronić — wyjaśnia, a policzki agenta wrzą przy wyznaniu Mandery.

— Skarbu również nie powinno się zostawiać bez żadnego pożegnania — zauważa.

— Skarb nie powinien siebie ranić, proponując przyjaźń. Ja wiem, że taka relacja cię rani, a ja nie mogę ci niczego więcej ofiarować, prócz przyjaźni, którą zaproponowałeś — mówi, ujmując podbródek agenta, który przełyka porywczo ślinę. — Jednak taka relacja nigdy nie zmieni tego, jak dla mnie ważny jesteś. U mnie nic się nie zmieniło w kwestii uczuć w ciągu tych dwóch lat, a u ciebie?

— Dobrze wiesz, że nie — odwraca nerwowo wzrok, a na ustach mężczyzny pojawia się pewny uśmiech.

— Przez ostatnie dwa lata chroniłem cię z odległości, ale teraz będę cały czas przy tobie. Ostrzegam cię przed tym, żebyś nie próbował mi uciekać — mówi z pewnością głosie, a zmieszany jego słowami agent, przenosi wzrok na pewne siebie oczy kryminalisty.

— Co to ma znaczyć? — pyta.

— Wiesz, jaki jestem i ja wiem, jaki ty jesteś. Czasem jest z nami kolorowo, jak teraz, a są chwile, że najchętniej byśmy się pozabijali. Ostrzegam cię przed sytuacjami, w których będziemy niezgodni. Obiecaj mi, że nie będziesz uciekał i robił po swojemu — mówi z powagą w głosie.

— Nie mogę mieć własnego zdania?

— Możesz. Tego ci nie bronię, ale chodzi o podjęte przez ciebie decyzje. Wolę, żebyś przed ich podejmowaniem się ze mną konsultował. Pamiętaj, że jesteśmy od teraz skazani na siebie.

— Niech będzie, Criminal Moonie — odsuwa podbródek od palców mężczyzny. — Pod warunkiem że ty również będziesz się ze mną konsultował przy podejmowaniu przez ciebie decyzji. Jeśli mam być szczery, to mam dość twojej porywczości. Skoro jesteśmy teraz na siebie skazani, to spróbujmy współpracować — mówi, jak czuje.

— Lubię, kiedy jesteś stanowczy — wyszczerza się niesłychanie. — Jednak przed zgodzeniem się z tymi warunkami, mogę cię jeszcze o coś zapytać?

— Pytaj.

— Zgodzisz się zostać partnerem Criminal Moona? — pyta, zaskakując agenta, który nie sądził, że to pytanie kiedykolwiek nastąpi.

— Teraz, kiedy straciłeś Salvadora nagle Criminal Moon chce mnie? — pyta kąśliwie.

— Criminal Moon od dawna ciebie chciał i wciąż chce — odpowiada, przyglądając się młodszemu, który wygląda na urażonego jego propozycją. — No nie dąsaj się, kruszynko...

— Nie nazywaj mnie tak! — podnosi w zdenerwowaniu głos.

— Zawsze cię tak nazywam — dziwi się zachowaniem Taehyunga.

— Mogłeś mnie tak nazywać, zanim mnie zostawiłeś — mruczy, wyglądając na rozdrażnionego.

— To jak mam cię nazywać?

— Taehyung.

— Tak się kurwa nazywasz — mówi zdenerwowany, gdzie zaraz otwiera szerzej powieki, gdy dłoń agenta umieszcza się na jego policzku.

— I o to w tym chodzi, Jungkook, Pedro czy jak ci tam na imię — poklepuje go, niczym nie jeden mafioza. — Zwracaj się do mnie po imieniu. W tych zdrobnieniach sprawiasz, że zaczynam wątpić w naszą relację przyjaciół — dodaje.

— Wolę mieszać ci w głowie, żebyś wariował przez nieświadomość, czym dla siebie jesteśmy — ujmuje jego dłoń przy swoim policzku. Obydwoje patrzą zaciekle w swoje oczy, a czas jakby się dla nich zatrzymuje, mogąc rozkoszować się sobą poprzez kontakt wzrokowy. — Myślisz, że przyjaźń jest między nami możliwa, koteczku?

— Kotek mówi, że nie — odpowiada z chytrością w oczach, posiadając wypieki na policzkach — Ale to się okaże.

— Ja nie wiem, czy w twojej obecności mój kutas wytrzyma. Łatwiej mi było żyć z dala od ciebie — wyznaje wprost, wprawiając agenta w stan gorączkowy.

— Nikt nie powiedział, że twój kutas będzie cierpiał. W końcu na początku byliśmy dla siebie nikim, a i tak wciągnąłeś mnie w swoją grę — mówi, a Jeon uśmiecha się przebiegle.

— To prawda. Byłem tobą zafascynowany — śmieje się. — Jednak nie mógłbym ci ponownie zaproponować takiej umowy — oznajmia.

— Dlaczego? — pyta, zaskoczony.

— Bo wiem, czego pragniesz — odpowiada, wstając z łóżka. — Połóż się i odpocznij, agencie Kim. Jesteś poobijany, a odpoczynek dobrze ci zrobi.

— Jak długo tu zostaniemy?

— Dopóki nie będziemy mieli możliwości opuszczenia Paryża — odpowiada wprost, kierując się do wyjścia.

— Dokąd idziesz? — pyta, zaniepokojony. Jeon zatrzymuje się, po czym zwraca ku agentowi.

— Nie bój się, nie zostawiam cię tu na długo. Pojadę kupić coś do jedzenia — uspokaja agenta, który rozluźnia się przy słowach kryminalisty. Gdy ciemnowłosy opuszcza przyczepę Taehyung kładzie na plecy, obawiając się położyć na bok. Ból w żebrach nie mija, jednak jest do zniesienia. Wzdycha głęboko, wpatrując się w sufit, gdy myślami jest przy rozmowie z kryminalistą.

— Nie będzie tak źle — mówi do siebie, chcąc się zapewnić, że przyjaźń jest możliwa między nimi. W końcu sam zaproponował taką relację, jednak było tak, kiedy żyli na odległość. Teraz kiedy są skazani na siebie, nie sądzi, że będzie to łatwe. — Kogo ja chcę oszukać? — pyta, zaczesując w tył kosmyki włosów. Jego ciało pragnie Jeon Jungkooka, pragnie na każdy możliwy sposób, więc nie może zrozumieć, dlaczego kryminalista nie zdecyduje się na relację poprzez umowę? Nie ma nic przeciwko temu, może i oczekuje miłości, prawdziwego związku, jednak trudniejsze w tym przypadku jest pożądanie, którego żadnemu z nich nie brakuje w swojej obecności. — Czy powinienem mu powiedzieć, że tego chcę? — pyta, przykładając do rozgrzanych policzków dłonie.

Agent zamyka zażenowany powieki, nie sądząc, że narzucanie się kryminaliście w tej kwestii jest czymś odpowiednim. — Poczekam, aż pękniesz... Nie wytrzymasz długo w mojej obecności. Doprowadzę cię do takiego stanu, że sam ulegniesz — mówi, pocieszając tym siebie. — Ja wiem, że przyjaźń między nami nie jest możliwa...

~

Kryminalista wraca z zakupami w stronę kempingów, myśląc przez całą drogę o agencie, który jest teraz tak blisko. Przez ostatnie dwa lata nie spróbował pomarzyć o tym, że jeszcze będzie możliwość bycia tak blisko siebie. Uśmiech nie schodzi z ust kryminalisty, odczuwając zadowolenie na myśl o pięknym agencie.

— To prawda. Byłem tobą zafascynowany — śmieje się. — Jednak nie mógłbym ci ponownie zaproponować takiej umowy — oznajmia.

— Dlaczego? — pyta, zaskoczony.

— Bo wiem, czego pragniesz.
Uśmiech schodzi z jego ust, gdy rozmowa z agentem odbiera mu humoru. — Jak mogłem powiedzieć coś takiego? — pyta, będąc rozczarowany sobą. — Jednak czy mam prawo czegokolwiek od niego pragnąć? To nie jest coś, czego on pragnie — mruczy do siebie. Zatrzymuje się, gdy w kieszeni rozbrzmiewa się dźwięk telefonu. Spogląda na wyświetlacz, widząc imię przyjaciela. — Carlos!

— ¿Cómo van las cosas? ¿Cuando vas a volver?/ Jak się sprawy mają? Kiedy wracacie? — pyta, a Jeon zagryza się w zdenerwowaniu na dolnej wardze, przypominając sobie o Salvadorze, którego pozbawił życia.

— Salvador esta muerto/ Salvador nie żyje — wyznaje szczerze.

— ¿Como es eso? ¡¿Qué sucedió?!/ W jaki sposób? Co się stało?! — pyta zdenerwowany, a ciemnowłosy nabiera niespokojnie oddechu, musząc wyznać Carlosowi prawdę o losie Salvadora.

— Lo maté. Tuve que hacer esto. Salvador se ha convertido en mi enemigo. / Ja go zabiłem. Musiałem to zrobić. Salvador stał się moim wrogiem — mówi wprost. — Puedes culparme por su muerte, pero la vida de Taehyung era lo más importante para mí. Nada puede justificar lo que hizo. Creía en algo que nunca le prometí. Por eso se volvió y se hizo enemigo./ Możesz mnie winić za jego śmierć, ale życie Taehyunga było dla mnie najważniejsze. Nic nie może usprawiedliwić tego, co zrobił. Wierzył w coś, czego mu nigdy nie obiecywałem. Dlatego odwrócił się i stał się wrogiem. — dodaje rozjuszony, przypominając sobie chłopaka.

— No te preocupes por eso. Sé que no harías esto sin una razón. Salvador era consciente de lo que hacía./Nie martw się o to. Wiem, że nie zrobiłbyś tego bez powodu. Salvador był świadomy tego, co robi. — uspokaja kryminalistę.

— Gracias por entender. Debes saber que no volveremos pronto con Taehyung. Estamos siendo perseguidos por la gente de Bumgyo. Pídele a Hoseok que organice un pasaporte izquierdo para Taehyung./ Dzięki za zrozumienie. Musisz wiedzieć, że razem z Taehyungiem nie wrócimy szybko. Ludzie Bumgyo nas ścigają. Poproś Hoseoka, aby załatwił dla Taehyunga lewy paszport — mówi z powagą w głosie.

— No te preocupes. Se lo pasaré enseguida. De todos modos, tengo algo que decirte, Jungkook./ Nie martw się. Zaraz mu to przekażę. Zresztą mam ci coś do powiedzenia, Jungkook — mówi z powagą.

— ¿Qué?

— ¡No arruines esto! Si lo amas, trata de ganarte su amor. No eres un cobarde, pero no te detengas por nuestra culpa. ¡Lucha por él! ¿Entender?/ Nie spieprz tego! Jeśli go kochasz, spróbuj zdobyć jego miłość. Nie jesteś tchórzem, ale nie powstrzymuj się przez nas. Walcz o niego! Rozumiesz? — mówi dosadnie.

— Rozumiem — odpowiada, po czym się rozłącza. Chowa do kieszeni telefon, kierując się do przyczepy, w której stawia na małym blacie zakupy. Otwiera szerzej oczy, gdy zostaje puste łóżko. — Gdzie on jest do cholery? — pyta, zaniepokojony. Opuszcza przyczepę, gdzie rozgląda się za agentem, po którym nie ma śladu. Spogląda na sąsiednie przyczepy, mając nadzieję, że może tam znajdzie chłopaka, jednak i tam go nie znajduje. Przeczesuje nerwowo palcami ciemne kosmyki włosów, mając ochotę przeklinać na młodszego, jednak słysząc dźwięczny śmiech agenta, przenosi w jego kierunku wzrok, mogąc zauważyć, że drzwi od domku właściciela kempingu są otwarte. Pewnymi krokami wchodzi do środka, gdzie może ujrzeć agenta z jego przyjaciele przy stole. Na pierwszy rzut oka, rzuca się kryminaliście butelka alkoholu, jak i dwa kieliszki. — Co ty tutaj robisz? — pyta.

— Jesteś już? — wstawiony Taehyung przenosi na niego wzrok. — Nudziłem się, więc wyszedłem pospacerować. Akurat twój przyjaciel przechodził i mnie zaprosił na kieliszka — opowiada kryminaliście, który pokręca nerwowo głową, dosiadając się do stołu.

— Nie powinieneś wychodzić sam. Pamiętaj, że wciąż jesteś w niebezpieczeństwie. Dlaczego do cholery nie możesz mnie raz posłuchać?! — pyta ostro.

— Nie rządź mną — bełkocze. — Robię, co chcę. Zresztą nic mi się nie stało. Żyję, jak widzisz — mówi, patrząc w oczy mężczyzny.

— Widzę, ale mimo wszy...

— Déjalo en paz, Jungkook / Zostaw go w spokoju — wtrąca się mężczyzna, którego kryminalista piorunuje wzrokiem.

— ¡No digas nada, carajo! ¡Esto es entre nosotros!/ Nic kurwa nie mów! To sprawa między nami! — unosi stanowczo głos.

— Weź, się uspokój! On nic złego nie zrobił. To miłe z jego strony, że mnie zaprosił — mówi Taehyung, który pokręca nerwowo głową, słysząc ton mężczyzny.

— Jeśli chcesz, żeby pożył, to chodź ze mną — wstaje, a Kim nie może uwierzyć w to, co mówi Jeon.

— Pójdę, żebyś nie zrobił niczego głupiego — mówi, podnosząc się ledwo z krzesła. Jungkook chwyta za jego ramię, gdzie podtrzymuje go, opuszczając wspólnie domek właściciela. Kryminalista idzie ze skwaszoną miną w stronę przyczepy, gdy wypity agent, stara się dotrzymać mu kroku. — Będziesz się złościł?

— Dobrze wiesz, że nie lubię, kiedy nie mam czegoś pod kontrolą. W tym przypadku ciebie — mówi niemiło. — Schlałeś się z obcym i...

— To twój przyjaciel.

— Może i przyjaciel, ale nikomu nie ufam — mruczy nieprzyjemnie.

— To masz problem.

— Tak kurwa, mam! — podnosi w rozdrażnieniu głos. — Życie nie jest tak piękne, jak myślisz. Może i ten człowiek jest dobrym przyjacielem, ale nie dam ręki uciąć, że mnie nie zdradzi. Ludzie są zakłamani, a ty nie bądź naiwny i to w końcu pojmij — mówi, a Taehyung wyrwa swą rękę, zatrzymując się w drodze. Jungkook zwraca się ku agentowi, widząc, że jego słowa go zdenerwowały.

— Wiem, że jestem naiwny, bo ślepo wierzę w dobroć ludzi, wiem to! — podnosi w złości głos. — Wolę być naiwny, niż być tak ograniczonym człowiekiem jak ty!

— Jak kto lubi. Ty z własnej naiwności będziesz umierał bądź staniesz się czyimś uległym do ruchania, a dla ciebie gwałcenia. Ja może i będę sam, ale przynajmniej przeżyję — mówi, nie patyczkując się w słowach. Zdenerwowany Taehyung zbliża się do Jeona, którego w bezsilności uderza w klatkę piersiową.

— Jesteś sukinsynem, Jungkook! Co z tego, jak przeżyjesz, skoro nikogo nie będziesz miał przy sobie?! Nic nie będziesz miał. Lepiej być już martwym, niż żyć w samotności! — wykrzykuje mu w twarz. Obydwoje patrzą zaciekle w swoje oczy, jednak to Jungkook jako pierwszy się poddaje, nie chcąc, aby ta kłótnia zaszła za daleko.

— Przesadziłem w słowach, ale więcej tak nie rób. Zostaw chociaż kartkę, że wyszedłeś — mówi, gdzie odwraca się, chcąc ruszyć jako pierwszy, jednak dłoń Taehyunga, powstrzymuje go przed odejściem, przez co stoi nieruchomo, patrząc beznamiętnie przed siebie. Taehyung wpatruje się w dłoń kryminalisty, którą przytrzymuje, chcąc go powstrzymać przed odejściem.

— Dlaczego jesteś taki głupi i nie powiesz, że... — przerywa, spoglądając palce Mandry, dostrzegając na palcu serdecznym obrączkę. Braknie mu słów na widok obrączki u mężczyzny, którego całym sercem darzy uczuciem.

— Że co? — pyta, zerkając za ramię, gdzie spotyka oczy agenta, w których dostrzega łzy.

— N-Nic... T-To nieważne — szepcze, nie mogąc uwierzyć, że Jungkook zataił przed nim fakt, że jest po ślubie, z kimś, kto nie jest nim... "Jak mogłeś mi to zrobić?!"

~

Jakie wrażenia? Spodziewaliście się obrączki u JK?
Widzimy się w następnym rozdziale ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top