$Gang dedication$
//Witam, ostatnio było trochę przerwy, ale wracam z rozdziałami ^^ Miłego czytania kochani^^
Miesiąc później
Czas mija nie ubłagalnie, a ciemnowłosy kryminalista nie jest w stanie zrezygnować z osiągnięcia własnego celu. Jednak w żaden sposób nie brał pod uwagę komplikacji, które wiązały się z żywionym uczuciem do pięknego agenta Kim, który rozpalił w nim coś, czego nigdy nikomu nie udało się osiągnąć. Początkowy cel wiązał się ze zniszczeniem tego, co go zraniło. Pojawienie się Kim Taehyunga w jego życiu nadało mu nowy cel i nie zamierzał rezygnować z żadnego celu, który sobie postawił. Co ma być, to będzie, ale w tym sukcesie musi posiadać przy sobie agenta, który będzie przy nim bezpieczny.
Sfrustrowany zaczesuje do tyłu ciemne kosmyki z czoła, które jako drobnostka doprowadzają go do szału. Siedzi przed biurkiem, wpatrzony w ekran laptopa, poszukując informacji na temat Taehyunga, czy Jung Hoseoka. Wzdycha cierpko, odrywając się od urządzenia, gdzie twardo opada plecami na podparcie fotela. — W tym tempie nigdy niczego się nie dowiem — mówi sfrustrowany, przenosząc wzrok w stronę wiszącego zegara.
Wciąż tkwi w Meksyku, co jedynie doprowadza go do szału. Jimin z Yoongim nie pozwolili mu wyjechać do Korei, obawiając się o jego zdrowie, a także bezpieczeństwo. Wszyscy uważali, że lepiej jest poczekać, do czasu aż sytuacja się uspokoi, jednak Criminal Moon nie lubi zwlekać i oczekiwać na znak z nieba. Jedyne, co go tu jeszcze trzyma, to gang, na który wciąż czeka.
Myśli o tym, co dzieje się w tej chwili w Seulu nie dają mu spokoju. Zmartwienie o jego kruszynkę nie pozwala nawet spokojnie spać. Mimo że od miesiąca nie sypia dobrze, to silne pragnienie powrotu do Korei jeszcze trzyma go na ziemi. Przenosi wzrok na spakowaną walizkę, która wciąż oczekuje na wyjazd. Wypycha językiem wnętrze policzka, czując się gotowym na natychmiastowy wylot. — Wiem, o czym myślisz — słyszy głos detektywa Park Jimina, na którego niechętnie przenosi wzrok.
— Chcę być sam — mruczy z chłodem.
— Wiem, wiem — podchodzi do chłopaka, zatrzymując się przed jego biurkiem. — Wiem, że martwisz się o Taehyunga, ja również. Uwierz — przykłada do piersi dłoń. — Jest moim jedynym najlepszym przyjacielem i umieram ze zmartwienia, ale ten cały Carlos kazał nam czekać. Znasz go najlepiej i z pewnością rozumiesz, dlaczego podjął taką decyzję — mówi, patrząc w rozgoryczone oczy kryminalisty, która zaciska we wściekłości dłonie.
— Rozumiem go. Zawsze robi wszystko dobrze, ale w tej sytuacji goni nas czas. Minął już miesiąc, a on i reszta członków gangu nie przyjechała. Jeśli do jutra się nie pojawią, pierdolę ich i to czekanie. Jak lekkomyślne będzie moje postępowanie, to za agentem Kimem wskoczę w sam ogień, byleby go ocalić, rozumiesz?! — pyta ostro.
— Rozumiem i nie bronię ci, Jungkook — uśmiecha się słabo. — Również mam dość czekania, jeśli naprawdę nie pojawią się do jutra, to cię wesprę — oznajmia.
— Cieszy mnie to. Będzie łatwiej z upierdliwym Yoongim — mówi zadowolony, ciesząc się, że detektyw w końcu staje po jego stronie.
— Jeśli wrócimy do Korei, to czy oni będą już na ciebie czekać? — pyta niepewnie.
— Wątpię. Ci głupcy myślą, że nie żyję. W końcu Sunhyun nie bezpowodu rozpieprzył moją posiadłość — mówi, krzyżując pod piersią ręce.
— Rozumiem... a co w takim razie zrobimy z Hoseokiem? — pyta niepewnie.
— Jeśli go przymknęli, uwolnimy go — odpowiada z pewnością w głosie. — Jeśli śmieszna policja będzie stała mi na drodze, to ich wszystkich rozpierdolę. Hoseok jest ważną częścią mojego zespołu. Bez niego nie działam — mówi ostro, czując wściekłość do policji i agencji. — Jeszcze nigdy nie zostaliśmy złapani, ale te śmiecie wystawili nas na talerzu, aby ukryć własne występki. Myślę, że nie bezpowodu Hoseok został złapany — dodaje.
— Co masz na myśli?
— To, że złapanie Hoseoka miało, całkiem odwrócił uwagę policji i agencji od tego, co będzie się działo, gdy tylko sprowadzą Taehyunga do Seulu. Zrozum, że pojawienie się chłopaka uznanego za zmarłego, zrobiłoby dużego chaosu, a to nie byłoby na korzyść jego właściciela, który nie chce się wychylać. W końcu sprzedaż żywym towarem jest nielegalna, a Taehyung mógłby w emocjach wzbudzić podejrzenia policji. Złapaniem Hoseoka usunęli z drogi problem, jakim było sprowadzenia agenta Kim do jego właściciela — wyjaśnia własną teorię.
— Rozumiem, to miałoby jakiś sens — szepcze z namysłem detektyw, która zasiada na krześle. — Mogło tak być, ale także uważam, że ten cały "właściciel" chciał również sprzątnąć wszystko, co było z tobą i twoją zemstą związane. Musiałeś być dla niego dużym problemem i osobiście myślę, że to nie tylko z powodu twojej relacji z Taehyungiem — zauważa, a Jeon odwraca nerwowo wzrok.
— Widzę, że dobry z ciebie detektyw — mówi cicho.
— Trochę mam doświadczenia — uśmiecha się delikatnie.
— Masz rację. Dla tego śmiecia byłem problemem, którego pozbył się po drodze — oznajmia z opanowaniem.
— Czyli wiesz, kim on dokładnie jest — unosi brew, przyglądając się z uwagą kryminaliście, który w zdenerwowaniu wstaje z fotela, podchodząc do okna. Opiera dłonie na parapecie, spoglądając w ciemność panującą za oknem, gdy zaintrygowany Jimin przygląda się chłopakowi.
— Bardzo dobrze wiem, kim jest. Także bardzo dobrze wiem, do czego jest zdolny ten śmieć — mówi z goryczą. — To nie jest łatwy przeciwnik, którego da się z łatwością pokonać. Droga do niego zajmuje mi już wiele lat, a wciąż i wciąż pozbywam się wszystkich, którzy przykładali palce do jego metod działania. Criminal Moon gardzi ludźmi jego pokroju, a także ludźmi, którzy z nim działają. Posiadam na rękach wiele krwi tych, których sądziłem własną sprawiedliwością. Wciąż pragnę zabić, co do jednego śmiecia z tym chorym zbończeństwem... Tortura to klucz do trudnej śmieci, a ja taką im wymierzam — dodaje, przenosząc wzrok na zaskoczonego detektywa, którego przeraża działanie kryminalisty.
— Rozumiem twoją sprawiedliwość... Ale powiedz mi, kim jest ten człowiek i jak się nazywa — mówi, patrząc wyczekująco na ciemnowłosego.
— Znasz go. Wszyscy go znają — odpowiada, a Jimin mruży w niezrozumieniu brwi. — Kiedy byłem w Japonii i z agentem Kimem walczyliśmy, natknęliśmy się na jego człowieka... W zemście wysłałem mu jego głowę — mówi z mrokiem w oczach, czując przy tym pełną satysfakcję. — Marzyłem, żeby zobaczyć jego minę, ale musiałem uciekać z Korei — dodaje.
— Przerażasz mnie...
— Jak każdego — uśmiecha się złowrogo. — W każdym razie nie powiem ci, kim on jest. Nikt nie wie dokładnie, kim jest, nawet Yoongi i Hoseok. Nigdy nie zdradziłem im prawdy, tylko dlatego, aby nie zrobili głupiego błędu, za który moglibyśmy wpaść, zanim dokonam zemsty. Wiedzą, do czego jest zdolny i, że jest ważną personą w Korei, jednak jedynymi poszlakami, które im daję, to osoby z nim związane — wyjaśnia.
— Ale mi możesz powiedzieć, nic nie powiem — mówi z powagą w głosie.
— Jeśli ci powiem, to nie będziesz chciał od razu rzucić się na tego człowieka za to, że kupił twojego najlepszego przyjaciela i go zgwałcił, gdy był jeszcze dzieciakiem?! — pyta ostro, zaskakując Jimina.
— J-Ja...
— No właśnie. Criminal Moon nie ryzykuje w taki sposób. Ufam wam, ale nie waszym emocjom — oznajmia, a Jimin opuszcza wzrok, wiedząc, że Jungkook ma rację.
— Widzę, że jesteś na wszystko przygotowany. Mam nadzieję, że szybko wrócimy do Korei i znajdziemy Taehyunga — mówi cicho, chcąc wierzyć, że Taehyungowi nic się nie dzieje.
— Jeśli jeszcze żyje..
— Co?! Jak możesz tak mówić?!
— Jestem realistą, Jimin. Wiem, do czego ten człowiek jest zdolny... jeśli nie on, to Taehyung sam zapragnie ze sobą skończyć — mówi z trudem. — Właśnie, dlatego nie jestem w stanie tu siedzieć bezczynnie przez pieprzony kaprys Carlosa!
— Jungkook! — obydwoje słyszą wołanie Yoongiego, który wchodzi do pokoju Jeona. — Przyjechał Carlos z chłopakami — oznajmia dwójce.
— O wilku była mowa. W końcu jest — uśmiecha się zadowolony, gdzie mija Jimina, a zaraz Yoongiego, by udać się do salonu. Kryminalista, przechodząc do pomieszczenia, może ujrzeć Carlosa oraz resztę chłopaków, którzy witają go z radością.
— Dobrze, że zostałeś — mówi Carlos, witając Jungkooka uściskiem dłoni.
— Weź, mnie nie wkurwiaj... tym czekaniem na ciebie mnie prowokowałeś — mówi niemiło, zwiększając nacisk na dłoni Carlosa, który w bólu mruży oczy.
— To dla twojego dobra — syczy, wyrywając dłoń z ucisku.
— W dupie z moim dobrem, wiesz, że Taehyunga zabrano — sili się na uśmiech.
— Wiem, i jest mi z tego powodu przykro, ale...
— Sądzę, że przez tego samego człowieka, przez którego trafiłem do Meksyku — oznajmia.
— To też wiem.
— Widzę, że wszystkiego już sam się domyśliłeś — krzyżuje pod piersią ręce.
— Słuchaj. Pierw z chłopakami musieliśmy się zorientować, co dzieje się w Korei. Na szczęście twój wróg myśli, że nie żyjesz, więc możesz wrócić, ale wolałem, abyś od razu nie rzucał się w oczy — mówi, kładąc dłoń na ramieniu Jungkooka, który marszczy brwi.
— W dupie z tym, czy się dowiedzą o mnie. Ten czas, który cały czas przedłużałeś mógł skończyć się źle dla Taehyunga. Jeśli kurwa jest już za późno, to ci nigdy tego nie wybaczę! — warczy wściekły.
— Pedro — wtrąca się chłopak z gangu. — Carlos robił wszystko z myślą o tobie. Jeślibyś szybko wrócił do kraju, szybko by się ciebie pozbyli. Oni cały czas obserwowali przyloty z Meksku, chcąc mieć pewność, że naprawdę się ciebie pozbyli. Teraz możecie wrócić bez obaw — tłumaczy, a Jeon wzdycha ciężko.
— Juan ma rację — przyznaje Carlos. — Jednak jeśli nawet wrócicie, musicie się wstrzymać z pochopnym działaniem. Pomożesz Taehyungowi, tylko wtedy, kiedy będziesz ostrożny. Kazałem zaufanemu informatorowi sprawdzić, co dzieje się z Taehyungiem, ale straciłem z nim kontakt — tłumaczy.
— Kiedy kazałeś mu to sprawdzić?
— Dwa tygodnie temu.
— To już nie żyje. Oby tylko nie zdradził, kto go wysłał...
— Możesz być spokojny. To jest, a raczej był najbardziej zaufany człowiek — mówi z opanowaniem. — W każdym razie, Taehyung jest bardzo strzeżony i nie udało mi się niczego o nim dowiedzieć. Jednak uważam, że żyje i na pewno uda ci się go wyciągnąć z tego. Zrozum, że mogłem cię tam puścić, Pedro. Byłeś ranny i pełny goryczy. Nie chciałem, żeby popełnił błąd — tłumaczy, a Jungkook odwraca się w zdenerwowaniu, zaciskając dłonie.
— Wciąż jestem pełen goryczy, Carlos — mówi rozgoryczony, a starszy patrzy z uwagą na chłopaka, czując się za niego odpowiedzialny.
— Twój świętej pamięci ojciec Pedro Jose Mandera, poparłby mnie w tej decyzji. Jak sam wiesz, miałem chronić twoje życie, własnym życiem. Nie pozwolę, aby coś ci się stało, zrozum. Zrobię wszystko, abyś dokonał zemsty, jak tego pragnąłeś — mówi z opanowaniem, a ciemnowłosy zamyka z trudem powieki, gdy myśli o zmarłym ojcu powracają boleśnie.
— Nie chce was w to mieszać, tym bardziej ciebie. Sam się wszystkim zajmę w Korei. Uratowanie Taehyunga jest dla mnie teraz najważniejszym celem — mówi z powagą w głosie.
— Jakikolwiek masz cel, my zawsze będziemy za tobą, Pedro — wtrąca się Juan, a Jungkook może wyczuć dłoń Carlosa na ramieniu, przez co zerka na jego pewne spojrzenia.
— Dokładnie. Tu w Meksyku czy w Korei będziemy cię wspierać. Jesteś jednym z nas oraz synem Pedro Jose. Nasz gang to rodzina, a twoja rodzina już postanowiła, że będzie cię chronić, gdziekolwiek się udasz i co postanowisz — oznajmia, a Jungkook spogląda na każdego osobnika, w którym nie dostrzega ani krzty fałszu.
Perdo Jose Mandera, dałeś mi schronienie i pokierował we właściwym kierunku, jednak w tym wszystkim stałeś się ojcem, o którym zawsze mogłem marzyć, ale zanim cię spotkałem, przestałem wierzyć i marzyć...
~
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top