$Fun for a criminal$

Ciemnowłosy mężczyzna patrzy w stronę jasnowłosego modela, gdy telefon znajduje się przy jego uchu. Zaciska dłoń na urządzeniu, czując, że cała niewinność chłopca umyka gdzieś w czeluściach nocnego nieba wraz z wiadomością, jaką otrzymał. 
— Co ty pierdolisz?! — podnosi głos Min. — Co ty robisz z tym agentem? Będzie lepiej, jeśli jak najszybciej od niego odejdziesz i wrócisz niezauważony do Korei — mówi nerwowo, a Jeon przygląda się agentowi, który siada na piasku, a jego język w podnieceniu sunie się po wierzchu jego zębów, czując narastające w nim pragnienie ciągnięcia tego przedstawienia, które może zakończyć się jedynie krzykami niegrzecznego agenta.

— Dałem się zmylić i nie zauważyłem tego... — przeciąga z nutką chrypki, a przez plecy Mina przechodzi nieprzyjemny dreszcz, znając bardzo dobrze ten ton. — I jeszcze bardziej mi się to podoba. Chcę tylko jego — dodaje, a Min obawiał się tego najbardziej. 

— Zapomnij o nim i nie rób jaj. On działa dla państwa i może jedynie ci zaszkodzisz. Nikt nigdy ciebie nie złapał, a teraz chcesz tak ryzykować?! — pyta ze zdenerwowaniem w głosie.

— Nie pierdol i daj mi robić po swojemu. Pamiętaj, że wiem, co robię — mówi z opanowaniem. — Ten chłopak nawet nie musi się zdawać mojego testu. Zrobię z nim, co zechcę, ale pierw chcę się z nim pobawić — śmieje się głupio.

— Nie rób tego. Ten chłopak się nie nadaje, tym bardziej że jest agentem! — podnosi głos, a Jeon rozłącza się, nie chcąc słuchać jego rad. W końcu to on był tutaj panem.
W ułamku sekundy zmienia wyraz twarzy na pogodny i powraca do modela, gdzie siada obok niego. — Wybacz za to, że nam przerwano — zaczyna spokojnie, a czekoladowe tęczówki przechodzą na niego.

— Nic się nie stało. Chyba czas wracać do hotelu, skoro zbirów zgubiliśmy i przekonałeś mnie do mojego braku orientacji w terenie — mówi, zamierzając wstać, jednak mężczyzna nie pozwala mu na to i przyszpila chłopaka plecy chłopaka do piasku, gdzie góruje nad nim. Taehyung patrzy z zaskoczeniem w jego ciemne oczy, gdy klatka piersiowa unosi się niespokojnie. — Co ty robisz? — pyta, czując mocno trzymającego jego nadgarstki dłonie mężczyzny, który tym sposobem zniewala go i blokuje próby wydostania. — Panie Mandera, proszę mnie puścić! — podnosi nieco tonem głosu, widząc, że mężczyzna za nic nie zamierza go puścić, przez co jego oddech staje się niespokojny.

— Zamierzam wrócić do tego, na czym skończyliśmy — oznajmia, gdzie zbliża swą twarz do niespokojnego chłopaka, który w silnych emocjach porusza nogami, próbując go jakoś od siebie odepchnąć, jednak z marnym skutkiem. Zaciska mocno powieki, gdy wyczuwa gorący oddech Mandery. — Wiem, że tego chcesz — szepcze przy uchu agenta, który wije się pod nim nieposkromienie. 

— Lepiej, żeby pan przestał. To, co było wcześniej, już nie ma znaczenia! — mówi w zdenerwowaniu, a Criminal sunie czubkiem nosa po strukturze szyi agenta, zaciągając się jego przyjemną słodką wonią.

— Frustrujesz mnie — mówi, a jego język dotyka oliwkowej skóry. Taehyung wstrzymuje oddech i stara się zachować spokój i trzeźwe myślenie. — Raz chcesz, a potem zapominasz. To potrafi naprawdę wkurwić i nie zaprzeczę, że chciałbym cię za to ukarać — mruczy głębokim tonem do jego ucha, a Kim oddycha niespokojnie, czując, że musi się mu poddać. 
Choć bardzo chciałby siebie przekląć za to, to nie mógł zaprzeczyć, że mężczyzna wzbudzał w nim prawdziwe pożądanie i z przyjemnością chciałby poczuć na swoim ciele jego frustrację, której za nic nie mógł przyjąć.

— N-Nie możesz — szepcze, a węglowe oczy chłopaka spoglądają na jego spokojną twarz. — Po prostu zapomnij o tamtej chwili. Nie może nas nic łączyć, panie Mandera — dodaje, a jego oczy patrzą w czerń tęczówek niezadowolonego dominatora. 

— Co cię powstrzymuje? — unosi brew. — Przecież nie jestem ślepy i widzę, jak podoba ci się to, co z tobą robię — zbliża swoje usta do płatka ucha modela. — Mimo twojego uporu wiem, że pragniesz mnie poczuć i to bardzo dosłownie — mówi, a klatka piersiowa blondyna unosi się niespokojnie. — A wiesz, czego ja pragnę? — pyta z cwanym uśmiechem.

— Czego? — pyta niepewnie.

— Zerwać z ciebie te cieniutkie ubranko i kosztować cię należycie — odpowiada z pewnością w głosie, a policzki Taehyunga zapiekły mocno.

— Puść mnie — szepcze słabo. — Nie mam czasu na zabawy — dodaje, a do uszu chłopaka dochodzi śmiech Mandery.

— To jeszcze lepiej. Nawet nie wiesz, jak ja kurwa uwielbiam zabawę — mówi przez szalony śmiech, co nieco zaskakuje agenta.

— Jesteś jakimś fetyszystą? — pyta wprost, gdzie spotyka ponownie ciemne oczy mężczyzny.

— Pytanie, czy ty nim jesteś? — unosi zadziornie brew.

— Pierwszy zapytałem! — warczy.

— Powiedzmy, że mam swoje własne upodobania, a ty się do nich kwalifikujesz — uśmiecha się pewnie.

— Jest pan typowym podrywaczem i nieco irytującym dupkiem zadufanym w sobie, ale pańskie upodobania jakiekolwiek są, nie są dla mnie! — wyrzuca mu twarz. — A teraz proszę puścić, póki jestem miły — wysila się na uśmiech, a mężczyzna przygląda się mu z zaintrygowaniem, które wywoływało w nim jakieś szaleństwo i podniecenie.

— Mam się bać takiej kruszynki? — unosi brwi.

— Widzę, że nie doceniasz przeciwnika — pokręca głową.

— Puszczę pod jednym warunkiem kruszynko — uśmiecha się. — Powiedz mi, co cię jara i czy jesteś dziewica, dlatego taki trudny jesteś — oczekuje na odpowiedzi chłopaka, który w niego nie dowierza.

— Myśli pan, że jeśli ktoś ma w dupie pana zaloty i nie ulega, jest od razu niedoświadczony? — pyta z rozbawieniem w oczach.

— Chuj wie, co jest z tobą nie tak, ale muszę mieć pewność — stwierdza.

— Nie będę odpowiadał — mruczy, a mocniejszy nacisk na jego nagarstkach powoduje, że syczy z bólu, gdy mężczyzna nie zamierza mu odpuszczać. — Dobra! — podnosi bezsilnie głos. — Nie jestem dziewicą i mam również swoje własne upodobania, pasuje?! — pyta zdenerwowany, a jego klatka unosi się szybko.

— No widzisz, jak chcesz, to potrafisz — mówi i puszcza jego nadgarstki. — Czekaj, ale powiedz jeszcze, jakie ma... — przerywa, gdy zostaje odepchnięty przez agenta, który podnosi się z piasku w zdenerwowaniu.

— Palant — mruczy, patrząc na niego z góry, po czym odchodzi w stronę wyjścia z plaży. Ciemnowłosy patrzy za nim z lekkim zmieszaniem, po czym pociera palcami swój podbródek, gdy czuję prawdziwą chęć na zdobycie go.

— Uparty charakterek i zawziętość to coś, czego nienawidzę — uśmiecha się, po czym wstaje, by ruszyć za śladami agenta.

~

Zmęczony Taehyung wraca do pokoju hotelowego, czując się okropnie po całym dniu. Nie dość, że musiał brać udział w zdjęciach, to jeszcze Mandera wpakował się w problemy ze zbirami i w dodatku był nachalny.
Zatrzymuje się przy długiej ramie, o którą się opiera bokiem i wgryza się w dolną wargę. — Głupi, ale przystojny — przyznaje niechętnie, choć ten typ zaczynał górować w jego wszystkich myślach.
Wyczerpany całym dniem, udaje się do łazienki wziąć krótką kąpiel.

W tym samym czasie wchodzący do swojego pokoju hotelowego kryminalista, od razu zmierza ku swym torbą, które zaczyna pakować, wiedząc, że nie może zabawić w tym miejscu zbyt wiele czasu.
— Cholerny Kang. Psuje mi wakacje — wzdycha ciężko, po czym przykuca przy ciemnej torbie, którą otwiera. Znajdujące się w niej bronie są skarbami kryminalisty, który zastanawia się nad wyborem najodpowiedniejszej broni. Wyciąga walthera p99, ładując do magazynka potrzebne naboje. Chowa broń, po czym kontynuuje dalsze pakowanie.

Dźwięk telefonu powoduje, że Kim wychodzi po kąpieli w szlafroku do pokoju, gdzie podchodzi do szafki, na którym leży przypięty do ładowarki telefon. Wyciąga ładowarkę z urządzenia i odbiera połączenie.
— Dlaczego cały dzień nie odbierasz? — pyta po drugiej stronie detektyw Park.

— Miałem zdjęcie i urwanie głowy. Coś się stało? — pyta, gdzie otwiera drzwi balkonowe i wychodzi na zewnątrz. Przyjemna nocna bryza uderza w jego rozgrzane po kąpieli ciało, a on czuje się o wiele bardziej zrelaksowany.

— Powiedziałem funkcjonariuszowi o tobie i twoim pobycie w Acapulco. Teraz jestem ciekaw, czy już powiadomił o wszystkim jego wspólnika Criminala — mówi z chytrością, a brwi Kima marszczą się w zdenerwowaniu.

— Co ty kurwa zrobiłeś?! — zapytał z niedowierzaniem.

— No powiedziałem mu o tobie — odpowiada.

— Jimin! — podnosi bezsilnie głos. — Ja wiem, że masz obsesję na punkcie funkcjonariusza, ale nic na niego nie znaleźliśmy, a jeśli naprawdę z nim współpracuje, to nie powinieneś o mnie mówić — powiedział, chwytając się za mokre włosy.

— Przepraszam, ale ty jesteś moją jedyną nadzieję — wzdycha.

— Twoja jedyna nadzieja odejdzie, jeśli zawali tę misję. Jeśli nie schwytam go, to zostanę zawieszony — powiedział z bezsilnością.

— Nie mogą tego zrobić! — pisnął do słuchawki.

— Uwierz.. Mój szef, tylko czeka na mój błąd. Od czasu akcji przed niebieskim domem, chcąc się mnie pozbyć — mruczy z niezadowoleniem.

— Nie możesz się dać. Przepraszam cię, naprawdę. Nie wiedziałem, że twoja sytuacja wygląda tak kiepsko — mówi, czując się źle przez to, co zrobił. Taehyung zauważa unoszący się dym, przez co zerka w stronę sąsiedniego balkonu, gdzie dostrzega palącego Manderę.

— Wiem, że ci przykro. Muszę kończyć — mówi, po czym się rozłącza. Oczy mężczyzny skanują go uważnie, a widząc jego wygłodniały wzrok, odwrócił onieśmielony oczy w bok.

— Problemy w pracy? — pyta go.

— Powiedzmy — odpowiada chłodno.

— Chciałbym cię pocieszyć i w ogóle, ale wiem, że jesteś na mnie zły — uśmiecha się głupio, a chłopak wywraca bezsilnie oczami.

— To wszystko twoja wina — wzdycha ciężko. — Gdybyś nie był takim podrywaczem, to nie miałbyś wrogów — dodaje i pokręca głową, gdy mężczyzna zaciąga się papierosem.

— Taka moja natura, kruszynko — puszcza mu oczko, po czym wypuszcza z ust dym. — Chciałbym dłużej tutaj zabawić, ale niestety... — przerwał, gdy usłyszał walenie w drzwi Taehyunga, który spojrzał w stronę drzwi. 

— A to, kto się dobija? — pyta zmieszany, chcąc udać się do wyjścia, jednak strzał w drzwi spowodował, że chłopak chciał upaść na kafle balkonowe, co mu się nie udało, gdy dłonie Jeona wciągnęły go do swojej części balkonu. — Co się dzieje? — pyta, spoglądając w oczy bruneta, który ucisza jego usteczka palcem.

— Mniej mówimy kociaku, więcej robimy — szepcze. — Niestety, będziesz musiał ze mną pójść, jeśli chcesz przeżyć — uśmiecha się i wyrzuca za balkon niedopałek. 

— Co masz na myśli? — pyta, a widząc jak Mandera przechodzi przez balkon, otwiera szeroko oczy. — No chyba nie zamierzasz skakać? — pyta z niedowierzaniem.

— A mam jakieś inne wyjście? Faceci z plaży przyszli aż tutaj, czas się zbierać — oznajmia, po czym wyskakuje z balkonu, a zaskoczony blondyn wychyla się przez barierkę, bojąc się o mężczyznę, jednak widząc, jak trzyma się liny, poczuł ulgę. — Chodź do mnie, kruszynko — powiedział, a Taehyung niepewnie spojrzał w stronę swojego balkonu, gdzie widział zbliżające się cienie, przez co przeszedł na drugą stronę balkonu, gdzie chwycił się liny i zamknął oczy, puszczając się w dół. Chwytające go w biodrach dłonie mężczyzny spowodowały, że otworzył oczy. Mając grunt pod nogami, spojrzał na mężczyznę, który przyglądał się jego klatce piersiowej, która była nieco odsłonięta przez szlafrok.

— Nie rozumiem, czemu idę za tobą — mówi zdenerwowany, poprawiając szlafrok. — Jestem praktycznie nagi — mruczy pod nosem.

— Tym lepiej. Lubię mieć dobre widoki — puszcza mu oczko, a agent nie dowierza. — Poza tym, pewnie zabiliby cię, skoro mnie tam nie było, więc musisz zadbać o swoje życie — dodaje, po czym zabiera swoje torby.

— Widzę, że przygotowany byłeś do ucieczki — pokręca głową, po czym zostaje chwycony przez dłoń mężczyzny, który ciągnie go za sobą w nieznanym kierunku. Serce Taehyunga bije niespokojnie i odwraca co rusz głowę w obawie, przed uzbrojonymi mężczyznami.

Zatrzymują się po długim biegu, gdzie niebo zaczęło jaśnieć, a ich oddechy były przyspieszone. Jasnowłosy rozejrzał się po okolicy, dostrzegając jedynie długo ciągnący się klif.
— Gdzie ty nas do cholery zaprowadziłeś?! — pyta ze zdenerwowaniem w głosie.

— Biegłem intuicyjnie — tłumaczy się.  — A ty przestań w końcu być tak zrzędliwy. Żyjemy i to chyba dobra wiadomość — uśmiecha się głupio, a Kim mierzy go nienawistnym wzrokiem.

— Mam ochotę cię zajebać — mruczy groźnie.

— Zły kotek — puszcza mu oczko, chcąc dotknąć jego policzka, jednak jego dłoń zostaje strącona przez uderzenie agenta.

— Daruj sobie te teksty. Jacyś ludzie ciebie ścigają z bronią, ty jeszcze masz czas na swoje głupie żarty. Czy ty się w ogóle boisz? — pyta, patrząc na niego z niedowierzaniem.

— A wyglądam ci na wystraszonego? — unosi brew.

— No właśnie nie za bardzo. Skoro jesteś taki odważny, to czemu uciekałeś? — pyta, krzyżując pod piersią ręce.

— Bo chciałem zobaczyć cię biegającego w samym szlafroku i popatrzeć na ciebie — odpowiada mu z zadowoleniem.

— Jest pan jakiś nienormalny! — staje zdenerwowany na palcach, mając ochotę go rozszarpać. 

— Widzę ich! — słyszą krzyk mężczyzny, siedzącego na dżipie z otartym dachem, a dwójka spojrzała na siebie, by ponownie wdać się w bieg, jednak padające strzały wcale nie ułatwiały im ucieczki. 

— Schowaj się tutaj! — wydaje rozkaz ciemnowłosy, gdy każe chłopakowi schować się między drzewami.

— Nie zostawię cię samego — mówi, patrząc ze zmartwieniem w jego oczy.

— Uroczy. Dam radę. Postaram się ich zgubić, w końcu oni są moim problemem. Siedź tutaj, dopóki nie wrócę — mówi, po czym kontynuuje swoją ucieczkę solo, a chowającego się Kima mija dżip, który jedzie za uciekającym chłopakiem. Taehyung opiera swoje dłonie na pniu, obawiając się o życie Mandery. 

— Głupek, a co jeśli nie wróci? — szepcze, po czym niepewnie opuszcza swoją kryjówkę.

Uciekający mężczyzna rzuca się w stronę krzewów, gdzie wyciąga w pośpiechu z torby swą maskę, którą zakłada na twarz i zdejmuje warstwę niepotrzebnych ubrań, by pozostać w czerni na chwilę spożycia krwi nieczystych. Dźwięk zatrzymującego się samochodu dociera do jego uszu, gdy jest nadzwyczaj spokojny. Gotowy zamyka swoje oczy, słysząc zbliżające się kroki, po czym pewnie wstaje, by bezlitośnie wymierzyć w człowieka pracującego dla Kanga. 
— Postrzelił go! — krzyczy Kang, który razem z pozostałą dwójką biegną za Criminalem, prowadzących ich na sam klif, gdzie ciemna postać chłopaka zatrzymuje się przed zapaścią. — W końcu ciebie mam — mówi z zadowoleniem Kang, który zbliża się do kryminalisty.

W tym samym czasie Taehyung zbliża się do klifu, gdzie widzi ciemną postać męskiej sylwetki i przed nią trójkę mężczyzn. Zmieszany mruży swoje oczy, nie rozpoznając w nim Mandery. Gdy postać odwraca się napięcie i bezlitośnie wystrzela w dwóch mężczyzn, gdzie trzeci osłania się ciałem drugiego, otwiera szeroko oczy, rozpoznając z rysopisu króliczą maskę należącą do Criminal Moona.

— To on! — warczy z jadem, by ruszyć w stronę pozostającej dwójki.

— Myślałeś, że ciebie nie znajdę? — pyta Kang, który przygląda się węglowym tęczówką za maską, a diaboliczny uśmiech na jego ustach przyprawia go o niepożądany strach, gdy z drżącą dłonią wymierza broń w stronę kryminalisty.

— I to był twój błąd — mówi i wymierza broń w mężczyznę, jednak obrywa w twarz z niepożądanej ręki i zwraca swoje oczy na agenta, który gotowy jest go pojmać.

— W końcu ciebie znalazłem — mówi, gdy czuję narastający gniew widokiem kryminalisty, który patrzy w ciszy na blondyna. Chłopak przenosi wzrok na Kanga, który wystrzela broń, a jego ciało obejmuje samoistnie młodego agenta, przyjmując na siebie kulkę. Taehyung otwiera w zaskoczeniu oczy, a jego serce przyspiesza, przez czyn mordercy, który osłonił go swoim ciałem. — T-Ty.. — szepnął, próbując podnieść swoje oczy na mężczyznę, jednak ten nie pozwolił mu na to, przyciskając jego twarz do swojej piersi.

— Niech cię, Criminal! — krzyczy Kang, widząc, że zamaskowany wciąż stoi o własnych nogach, przez co podbiega do dwójki, którą popycha w przepaść klifu. Taehyung czuje, że już nic go nie uratuje, nawet sam Mandera, któremu udało się uciec i jemu również mogłoby się to udać, gdyby nie postanowił działać po swojemu. Chłód wody dostał się do jego nozdrzy, gdzie razem z kryminalistą zanurzył się w głąb głębokiej wody, pod którą zaczął niespokojnie poruszać rękoma, czując strach przed utonięciem.

Nie potrafił się bronić przed atakiem wody, w której cały czas walczył. Jego oczy jak za mgłą spojrzały na postać, w króliczej masce, która zbliża się do niego. Jego usta wpasowały się w jego wargi, a on nie rozumiejąc samego siebie, obejmuje jego policzek, oddając ten pocałunek osobie, której całym sercem nienawidzi. Zamknął całkiem swoje oczy, gdy ruch warg kryminalisty pieści jego wargi, a jego maska osuwa się z twarzy, wynurzając na powierzchnię wody, ukazując twarz ciemnowłosego Koreańczyka, którego oczy Taehyunga dostrzec nie mogły.

...

Leżące na plaży ciało młodego agenta, zostało bezpiecznie sprowadzone przez ciemnowłosego mężczyznę, który intensywnie krwawił ze swojego ramienia. Patrzy na nieprzytomnego blondyna, który oddycha spokojnie.
— Nienawidzisz Criminal Moona, a jego pocałowałeś... Jesteś tak samo pojebany, jak ja, agencie Kim. 
Gdy ponownie się spotkamy, będziesz żałował dnia i godziny, kiedy po raz pierwszy na siebie wpadliśmy...

~

Witajcie^^
Jakie wrażenia?
Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^
Widzimy się w tygodniu! ^-^
Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top