$Fight with yourself$

~Witam ^^

Dwójka byłych kochanków wpatruje się w siebie, nie kryjąc w żaden sposób zaskoczenia na swój widok. Mimo że kryminalista był świadom obecności agenta w Rosji, to nie spodziewał się spotkać go akurat w tym samym miejscu i czasie, gdzie w równym momencie postrzelili szefa rosyjskiego gangu. Taehyung za to, czuje wiele emocji i myśli na raz, widząc kryminalistę po tak długim czasie. Zawsze myślał o tym, co będzie, gdy ponownie się spotkają, a przewidywał ślub Jimina i Yoongiego jako pierwsze spotkanie po dwóch latach, jednak teraz te myśli tracą na ważności. Patrzy ze smutkiem na kryminalistę, który przez te dwa lata stał się jeszcze bardziej atrakcyjnym mężczyzną. W końcu jest już mężczyzną po trzydziestce. Jego włosy są znacznie krótsze od ostatniego spotkania, jednak ich gęstość i układ dodają mu więcej uroku oraz odejmują wieku. Kolczy w brwi wciąż jest na swoim miejscu, a tatuaży na ręku przybyło. Wpatruje się w pobrudzoną białym proszkiem twarz kryminalisty, nie wiedząc, co powiedzieć i na co sobie pozwolić. Nie są już blisko, a Jungkook tym bardziej nie chce go w pobliżu, przez co jego ciało reaguje potężną nieśmiałością. — C-Co ty tutaj robisz? — pyta w końcu, a ciemnowłosy odwraca głowę, nie chcąc spoglądać na agenta.

— To ja powinienem o to zapytać — mruczy, podnosząc się na równe nogi, gdzie odczuwa ból po zderzeniu z workami, których zwartość rozsypana jest na ziemi, jak i na ich twarz oraz odzieży.

— Ja jestem na misji — mówi, z trudem wstając, gdzie jego oczy wpatrują się w tył głowy kryminalisty.

— Wiedziałem, że tu będziesz, ale nie sądziłem, że w tym samym celu — mówi, jakby do siebie. Kryminalista przykuca, by nabrać na palec rozsypaną substancję, którą przybliża do nosa, próbując rozpoznać jej zapach.

— Czyli byłeś świadomy mojej obecności w Rosji, a i tak nie chciałeś się ze mną spotkać — szepcze, opuszczając w zasmuceniu wzrok.

— A po co? — pyta donośnie, uderzając tym samym w czułe bodźce agenta. — Skoro odszedłem, by cię już więcej nie widzieć, to nie widziałem powodu, aby doszło do spotkania. Jedynie ślub Jimina i Yoongiego uwzględniłem jako konieczność znoszenia twojej obecności — mówi nieczule, a agent Kim zaciska drżące wargi, próbując przełknąć słowa Jeona.

— Czyli w ogóle nie tęskniłeś? — pyta cicho.

— Nie tęskniłem i ty też nie powinieneś, tym bardziej powinieneś zaprzestać do mnie dzwonić, bo to jest irytujące — mówi ozięble.

— Przeprosiłem za to...

— Wiem — wzdycha głęboko. — Jestem zaskoczony naszym spotkaniem i nie chce cię ranić zbędnymi słowami, które znasz. Skoro na siebie wpadliśmy i wykonaliśmy nasz cel, to nasze drogi powinny się tutaj rozejść. Jak najszybciej, zanim zjawią się tu ludzie z gangu — zwraca się twarzą do agenta, gdzie zaskakuje się widokiem jego łez. Odwraca nerwowo wzrok, woląc przemilczeć reakcję młodszego.

— Masz rację. Zróbmy ta.. — przerywa, widząc cieknącą krew z nosa kryminalista. — Krwawisz — zbliża się do niego.

— Ty też — zauważa, że organizm Taehyunga reaguje w ten sam sposób. Taehyunga oczy zwracają się na pobrudzoną odzież kryminalisty, obawiając się, że ich organizm reaguje w dziwny sposób tylko przez ten środek.

— Mam chyba deja vu — szepcze.

— To nie jest kokaina — mówi, starając się otrzepać biały proszek.

— Wezmę próbkę do zbadania — mówi spokojnie, zbierając z ziemi trochę proszku do zbadania w agencji państwowej. Kryminalista ściera z nosa krew, czując się naprawdę fatalnie. — W Korei sprawdzą, czym jest ten narkotyk — prostuje się, gdzie zaraz zaskakuje, gdy kryminalista obejmuje go swą silną ręką w talii, by chusteczką otrzeć krew spod jego nosa. Kim patrzy w milczeniu na Jeona, który pozbywa się zabrudzenia, jednak dostrzega w jego oczach obawę a może i strach. — W-Wszystko w porządku? — pyta niepewnie.

— Nic nie jest w porządku. Zupełnie nic, kruszynko — odpowiada, a Taehyung czuje złudne szczęście, gdy dawno nie został tak nazwany. Jego organizm buzuje gorącem, potężną dawką ekstazy, która przy obecności kryminalisty nie zaprzestaje w nim wzrastać.

— Gorąco mi — szepcze tuż przy ustach kryminalisty, które niebezpiecznie blisko się przybliżają. — Odsuń się... To ten narkotyk na nas wpływa — dodaje, oddychając niespokojnie, gdyż jego świadomość każe mu zaprzestać poddawać się działaniu narkotyku, który tylko zwiększa jego wewnętrzne pragnienia poczucia bliskość Jungkooka.

— Nie potrafię z tym walczyć — wysapuje z trudem, opierając dłonie na ramionach agenta, którego próbuje siłą woli od siebie odsunąć. — Nie wiem, co to za gówno, ale nie chce cię kurwa blisko — dodaje, odpychając z siłą agenta, który przy tej sile z trudem łapie równowagę. — Nie mogę cię w ten sposób zranić. Odejdź stąd i wra... — przerywa, otwierając szerzej oczy, gdy wymierzony strzał od samego agenta draska go w ramię. — Czy ty właśnie do mnie strzeliłeś?! — pyta zdenerwowany, patrząc na agenta z bronią w dłoni, która drży.

— J-Ja nie chciałem — tłumaczy. — Po prostu tak cię nienawidzę, że moja ręka sama sięgnęła po broń — dodaje, nie rozumiejąc, jak jego ciało bez jego woli zrobiło coś takiego. Agent widzi twarz Jeona, która z obsesyjnie podnieconej zmienia wyraz na nienawistną, tak samo Taehyunga. — Skrzywdzę cię tak, jak mnie skrzywdziłeś! — wykrzykuje, ponownie zamierzając strzelić, jednak kryminalista wyprzedza go, stopą strącając broń z jego ręki.

Rozwścieczony kryminalista, jak szalony nie waha się zadać bolesnego ciosu agentowi, który po oberwaniu w twarz, upada boleśnie na ziemię. Demoniczny uśmiech pojawia się na ustach kryminalisty, który zdejmuje czarny pasek, patrząc z triumfem na zakrwawionego chłopaka, z którego nosa nie zaprzestaje cieknąć krew. — Zawsze marzyłem, żeby zobaczyć cię pokonanego — mówi, zbliżając się do leżącego chłopaka, który próbuje podnieść się z ziemi, jednak nim udaje mu się to zrobić, kryminalista oplątuje pasek wokół jego szyi, zaczynając go dusić. — Zdechniesz! — wykrzykuje w szale.

Zaczerwieniony na twarzy agent, próbuje się bronić, jednak z każdą chwilą coraz bardziej brakuje mu tchu. Łzy rzewnie opuszczają jego oczy, gdy przed oczami widzi osobę, która skrzywdziła go w dzieciństwie. Nie potrafi myśleć trzeźwo, gdy jest skazany na oprawcę. — N-Nie krzywdź mnie... — wydusza z trudem, a Jeon patrzy z nienawiścią na osobę, której całym sercem nienawidzi.

— Prosisz mnie o to, abym cię nie krzywdził?! Czy mojego brata słuchałeś?! — pyta rozwścieczony. — Przed tym, jak zdechniesz, potraktuję cię jak szmatę!

— J-Jeśli masz mnie zabić, to chociaż mnie uszanuj — mówi we łzach, a oczy kryminalisty otwierają się szerzej, znając bardzo dobrze te słowa, które otrząsają go z głębokiego transu, widząc Taehyunga zamiast Bumgyo.

— Taehyung, przepraszam! — przerażony faktem, co chciał zrobić, zdejmuje pas z szyi agenta, który kaszle, próbując unormować oddech. — J-Ja przez chwilę zamiast ciebie widzia...

— Widziałeś Bumgyo — kończy za niego, na co kryminalista przytakuje głową, czując się przerażonym, tym jak jego ciało zareagowało na narkotyk. — Ja to samo widziałem — wyznaje, trzymając się za zaczerwienioną szyję. — Ten narkotyk musi wywoływać halucynacje — dodaje, widząc w tym tylko jedną teorię. Agent ociera rękawem zakrwawiony nos.

— Strzał padł stąd — obydwoje słyszą zbliżające się głosy, przez co pośpiesznie wstają, by razem wybiec z magazynu. Jeon chwyta agenta za dłoń, ciągnąc w stronę mostu, gdy gang rusza za nimi w pościg. Gdy obydwoje przedostają się na most, Jungkook zatrzymuje się, a z nim Taehyung.

— Dlaczego się zatrzymujesz? — pyta, widząc, że pełno gangsterów zmierza w ich stronę.

— Skaczemy — oznajmia.

— Co?! — pyta oburzony.

— Nie pytaj głupio i przechodź przez barierkę — pośpiesza go, samemu wspinając się na barierkę, by jako pierwszemu wskoczyć do rzeki. Taehyung patrzy z zaskoczeniem na szaleńca, jakim jest kryminalista, obawiając się zrzucać do zimnej rzeki, jednak wie, że ucieczka rzeką jest jedyną opcją, by zgubić gangsterów. Zdecydowany skacze z mostu, gdzie zanurza się pod lodowatą wodą, czując oszałamiający paraliż, który odrzuca działanie narkotyku. Prąd ciągnie go w jakimś kierunku, przez co nie jest w stanie odnaleźć w ciemności kryminalisty, tym bardziej że wir ciągnie go w dół. Pod zimną wodą, otwiera oczy, gdy czuje silną dłoń, która bezpiecznie go przytrzymuje. — Spokojnie, nie pozwolę ci beze mnie odpłynąć — mówi, gdy znajdują się na powierzchni wody, dopływając do zarośniętych okolic, dzięki którym kryminaliście udaje się wyciągnąć ich za brzeg. Taehyung na klęczkach kasła, trzęsąc się z zimna.

— J-Jesteś szalony. Mogliśmy zginąć — mówi z drżeniem w głosie, gdy kryminalista stoi nad nim.

— Spójrz na pozytywy. Przynajmniej zimno nas otrząsnęło z działania narkotyku i się nie pozbijamy — wzrusza ramionami, a Taehyung podnosi na niego rozwścieczone oczy, podnosząc się z ziemi.

— To prawda, ale wtedy nie kłamałem — wyrzuca z siebie.

— Z czym nie kłamałeś?

— Z tym że cię nienawidzę — odpowiada, a Jeon unosi wysoko brwi. — Tak samo, jak jego — dodaje.

— Cokolwiek czujesz, to nie zamierzam cię do siebie przekonywać. Jeśli czujesz do mnie taką samą nienawiść, jak do Bumgyo, to rozumiem. Masz do tego prawo — mówi spokojnie, a jego spokój, jak i słowa drażnią Taehyunga, który w bezradności popycha kryminalistę, by zaraz rzucić się w stronę jego ust. Dłonie Jungkooka przytrzymują nadgarstki rozdartego emocjonalnie Taehyunga, któremu nie pozwala na pocałunek, zatrzymując go w połowie. — Nie próbuj tego. To nie ma sensu. Ja cię już nie kocham — mówi, patrząc w oczy agenta, dla którego wyznanie Jungkooka jest ciosem prosto w serce.

— Mam dość! — wyrywa się z uścisku mężczyzny, nie mając sił do samodzielnej walki o ich miłość.

— Wracaj do kraju i nie uczestnicz w takich misjach. To nie jest dla ciebie bezpieczne — mówi, zwracając się do niego plecami.

— Nie jestem tu sam. Nie mogę ot, tak wrócić bez partnera, a poza tym nie masz prawa, mówić mi, co jest dla mnie dobre, a co złe. To ja decyduje o moim życiu — mówi zdenerwowany, widząc, że władza kryminalisty w żaden sposób się nie umniejszyła.

— W takim razie zrezygnuj z tej posady.

— Spieprzaj!

— To ty spieprzaj z tym swoim partnerem, skoro chcesz ryzykować własnym życiem! — podnosi w rozdrażnieniu głos.

— To ty spieprzaj z twoją zemstą i złudnym dobrem do mojego bezpieczeństwa. Nie potrzebuję litości i ochrony! — wykrzykuje.

— Oczywiście — parska śmiechem. — Lepiej mnie posłuchaj i nie ryzykuj — ostrzega go, a zdenerwowany agent, bierze w dłonie brudną ziemię, którą rzuca w kryminalistę. — Kurwa! Ty mała suko! — warczy, patrząc ze wściekłością na agenta, który bezczelnie ukazuje mu środkowego palca.

— Wal się z twoją żałosną dominacją!

— Nie prowokuj mnie! Wycofaj się dla własnego dobra z tej misji. Sam się tym zajmę, a ty nie ryzykuj!

— Ciekawe, jak ty sam siebie znosisz — pokręca nerwowo głową, posiadając w oczach łzy. — Sam zdecyduje, co jest dla mnie dobre. Żałuje, że ponownie cię spotkałem. Chcę zapomnieć o twoim istnieniu — wykrzykuje we łzach, gdy kryminalista posiada bezemocjonalny wyraz twarzy.

— Już dawno powinieneś to zrobić — zauważa, a agent pokręca rozczarowująco głową, nie potrafiąc uwierzyć, że Jungkook naprawdę ich skreślił. Nie potrafiąc dłużej znieść widoku mężczyzny, odchodzi w swoim kierunku, nie zamierzając więcej się za nim oglądać. Kryminalista patrzy, jak agent znika w ciemności, nie robiąc żadnego kroku ku niemu, pozwalając, aby odszedł. — Tak będzie dla ciebie najlepiej...

~

Kryminalista wraca późno do motelu, będąc przemoczonym, rannym i brudnym. — A tobie, co się stało? — pyta zaskoczony Salvador. — Kto cię zranił? — podchodzi do niego, patrząc na krwawiącą rękę.

— To zasłużona rana — odpowiada, odchodząc od chłopaka, gdzie podchodzi w stronę biurka, zaciskając w zdenerwowaniu szczękę. Zatrzymuje się przed krzesłem, gdy Salvador przygląda się mu niepewnie. Nie potrafiąc zapanować nad sobą, chwyta za krzesło, które rozwala na oczach młodego meksykanina.

— Uspokój się! — podnosi głos, podbiegając do kryminalisty, przylegając ciałem do jego pleców. —Pase lo que pase, no te culpes. Estoy contigo y siempre lo estaré. / Cokolwiek się stało. Jestem przy tobie i zawsze będę — mówi spokojnie, gdy kryminalista oddycha niespokojnie, nie potrafiąc się uspokoić nawet przy Salvadorze. — Powiedz, co się stało, że jesteś taki rozjuszony? Czyżby misja się nie powiodła?

— Powiodła. Szef gangu nie żyje. Jednak nie mam ochoty, rozmawiać o tym, co się tam stało. Nie teraz — mówi spięty.

— Jesteśmy w tym razem, więc jeśli coś się dzieje, to nasza wspólna sprawa — mówi z powagą w głosie, a ciemnowłosy nabiera niespokojnie oddechu. — Co ci się tam przydarzyło?

— Powiedzmy, że przeszłość powróciła — odsuwa się, zasiadając na części łóżka. — Spotkałem go — unosi wzrok na Salvadora. — Choć chciałem tego uniknąć, to się nie dało. Ja i Taehyung musieliśmy doświadczyć tego spotkania po dwóch latach...

~

Obolały Taehyung wraca do hotelu, gdzie po wejściu spotyka na korytarzu rozwścieczonego Miseoka, który na jego widok, się zbliża. — Gdzie ty do cholery byłeś?! — pyta zdenerwowany.

— Poszedłem sam na tę misję — odpowiada szczerze, opuszczając wzrok.

— Z trudem trzymam rękę przy sobie, żeby ci przywalić, Julio... ale widzę, że ktoś mnie już uprzedził — mówi, widząc na policzku chłopaka sporego sińca. — Ostrzegałem cię, że nie masz prawa działać samemu. Miałeś siedzieć w pokoju, a ja miałem się wszystkim zająć, czego ty nie rozumiesz?! Nie masz kompetencji, żeby się ze mną równać! — wykrzykuje, nie zaważając na spojrzenia gości.

— Teraz już to wiem — szepcze, a Miseok unosi w zdumieniu brwi.

— Dziwnie potulny jesteś. Kupuję twoją skruchę i wierzę, że więcej twoja samowolka się nie powtórzy, bo w agencji szefostwo dowie się o twojej niekompetencji — mówi srogo.

— Rób, jak uważasz — mówi, po czym mija mężczyznę, udając się prosto do swojego pokoju.

— Co jest z nim? — pyta, patrząc za chłopakiem.

Taehyung wchodzi do pokoju, gdzie zdruzgotany zdejmuje z siebie przemoczone i brudne ubranie, nakładając na swoje zmarznięte i nagie ciało szlafrok. We łzach kładzie się na łóżku, przytulając twarz do poduszki, gdy w tej chwili potrzebuje czasu na wypłakanie.

"— Cokolwiek czujesz, to nie zamierzam cię do siebie przekonywać. Jeśli czujesz do mnie taką samą nienawiść, jak do Bumgyo, to rozumiem. Masz do tego prawo — mówi spokojnie, a jego spokój, jak i słowa drażnią Taehyunga, który w bezradności popycha kryminalistę, by zaraz rzucić się w stronę jego ust. Dłonie Jungkooka przytrzymują nadgarstki rozdartego emocjonalnie Taehyunga, któremu nie pozwala na pocałunek, zatrzymując go w połowie. — Nie próbuj tego. To nie ma sensu. Ja cię już nie kocham."

— Nie kocha mnie... on naprawdę przestał cokolwiek do mnie czuć — szepcze z bólem w głosie, gdy słowa kryminalisty nie potrafią go opuścić. — Mimo że to wiedziałem, to usłyszenie tego w twarz boli sto razy bardziej — płacze w smutku. — J-Ja też pragnę, tak łatwo przestać go kochać i zdobyć się na taką obojętność... — dodaje, bardzo cierpiąc przez własne uczucia, których nie potrafi się wyrzec, jak kryminalista, dla którego to nie jest problemem. — Nie będę walczył z tobą, Jungkook... Od teraz będę walczył z samym sobą, żeby wyrzucić cię z serca. 

~

Kochani jakie wrażenia po pierwszym spotkaniu CM i agenta Kim po tych dwóch latach?
Rozdział następny w poniedziałek ^^
Zostawcie dla motywacji:
Głosy i Komentarze 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top