$Everything my way$

~Witam ^^ Znowu dodaję późno, ale nie mam jak w dzień usiąść do tego. Mam nadzieję, że to nie jest problemem T.T

Kryminalista, słysząc przeraźliwy krzyk agenta, wstaje od stołu, wychodząc niespokojnymi krokami na zewnątrz. — Uspokój się i powiedz, co się dzieje — mówi, chcąc uspokoić agenta Kim, który głośno płacze. — Weź spokojny wdech i wydech, skarbie — dodaje troskliwie, a wychodzący za Jungkookiem Salvador unosi wysoko brwi, słysząc, jak kryminalista słodko nazywa państwowego agenta, przez co w zdenerwowaniu krzyżuje ręce.

Taehyung w tym czasie stara się wykonać polecenie kryminalisty, biorąc głęboki wdech i wydech. Mimo że łzy rozmazują obraz przed jego oczami, to wciąż może ujrzeć martwe ciało Lucasa. — J-Jungkook... Lucas nie żyje — mówi z trudem. — Dlaczego on jest w moim mieszkaniu i jak do cholery do tego doszło?! — pyta krzykiem.

— Uspokój się, to ja go do ciebie wysłałem — wyznaje szczerze, zaskakując agenta, który otwiera szerzej oczy.

— T-Ty go wysłałeś?!

— Dokładnie.

— Ale po co?!

— Żeby coś ci dał. Obawiałem się, że może coś się skomplikować po twoim wyjeździe i jak widzisz, nie myliłem się — tłumaczy, a Taehyung pokręca słabo głową.

— Ty nigdy się nie zmienisz — mówi rozżalony. — Wysłałeś go do mnie, wiedząc, że może go spotkać krzywda! — wykrzykuje we łzach.

— Taehyung nie jestem kurwa jebanym jasnowidzem. Przypuszczałem, że może coś się wydarzyć, ale nie miałem pewności. Lucas zgodził się wykonać moje polecenie, bo był mi coś winny. Mam nadzieję, że nic z niego nie wyciągnęli — mówi niespokojny.

— To ci teraz w głowie?! Obawa o twoją tożsamość?! Czy ty się do cholery słyszysz?! — pyta zdenerwowany. — Lucas był dla mnie ważny, a ty... ty go zabiłeś!

— Zważaj na słowa, Taehyung. Nie zabiłem go, będąc w Meksyku. Pomyśl trochę.

— Zabiłeś go, wysyłając do mnie!

— Chciałem dobrze — broni się.

— Chciałeś dobrze, oczywiście. Wykorzystałeś go, bo jak zwykle nadużywasz władzy. Ta twoja chora ambicja go zabiła. Po co niby go do mnie wysłałeś? — pyta.

— Żeby dał ci coś ode mnie — odpowiada.

— Niczego od ciebie nie chcę.

— Rozumiem, że teraz chcesz obarczyć mnie winą i zerwać ze mną kontakt. Okej, nie ma sprawy, ale do cholery mnie posłuchaj. Skoro jest tam Lucas, to poszukaj u niego kluczy do mojego domu. Jak je znajdziesz, od razu jedź do mnie. Nie możesz zostać w swoim mieszkaniu, to zbyt niebezpieczne. Bumgyo będzie robił się coraz bardziej niebezpieczny, tym bardziej po całej sprawie w Moskwie — tłumaczy, a Taehyung pokręca słabo głową, nie będąc w stanie posłuchać kryminalisty.

— Nigdzie nie zamierzam się chować. Muszę wezwać policję i...

— Żeby cię zamknęli jak ostatnim razem? — przerywa młodszemu, który odwraca nerwowo wzrok. — Błagam cię, Taehyung. Posłuchaj mnie. Weź klucze i zamknij swoje mieszkanie. Nikogo nie wzywaj, bo chcą cię znów w ten sam sposób zamknąć, a jak już otrzymasz wyrok, nie licz na to, że trafisz za kratki jak ostatnio. Otrzymasz bilet w jedną stroną i to do Bumgyo. Wiem, że nie jestem wart twojego zaufania, ale również rzadko błagam, więc proszę, zrób tak, jak mówię. Ja pragnę cię chronić, nie jestem twoim wrogiem — mówi, chcąc przekonać agenta, który niespokojnie zwilża językiem wargi. — Zaufasz mi?

— J-Ja ci ufam — szepcze, uspokajając tym samym zmartwionego kryminalistę. — Zrobię, jak prosisz — dodaje, gdzie zaraz zbliża się do ciała Lucasa, zaczynając go przeszukiwać. — Właściwie jak mogłeś przewidzieć, że twój dom mi się przyda? — pyta, nie przestając szukać kluczy.

— To jest Taehyungowa intuicja — odpowiada, a Taehyung może wyczuć w jego głosie rozbawienie, przez co automatycznie wywraca oczami.

— To nie czas na żarty, Jungkook. Nie rozumiem, dlaczego mnie to spotyka, ale jak widzisz, nie musisz być w pobliżu, żebyś to ty mi groził — mówi przejęty szukaniem, gdzie w końcu udaje mu się znaleźć klucz pod marynarką Lucasa. Taehyung patrzy na twarz Lucasa, czując się winnym tego, co spotkało. Mimo wszystko wie, że Jungkook nie tego chciał, a go poniosły emocje. — Przepraszam za wszystko — szepcze ze łzami w oczach, gdzie zaraz wstaje z podłogi. Szybkimi krokami przedostaje się do sypialni, w której otwiera ukrytą szufladę w garderobie, z której wyciąga broń wraz z nabojami, które umieszcza w komorze. Posiada w oczach strach, jak i poczucie odpowiedzialności za to, co spotyka niczemu winne osoby. Mimo że Jungkook uważa, że to on jest powodem całego zła, to Taehyung czuje, że on również przyciąga zło. W pośpiechu pakuje potrzebne rzeczy i dokumenty, by zaraz wrócić do salonu, zabierając z podłogi telefon. — Mam już klucze i wszystko, co potrzebne. Będę jechał do ciebie — mówi z powagą w głosie.

— Bardzo dobrze. Z nikim obcym nie rozmawiaj i nikomu nie ufaj. Wiesz, kto jest godny zaufania i przy tym pozostań. W moim domu możesz ufać tylko gosposi. Nie wpuszczaj podejrzanych ogrodników, hydraulików czy innych pomocy technicznych, gdy sam ich nie wzywałeś. Zrozumiano? — pyta, brzmiąc naprawdę poważnie.

— Zrozumiano.

— Poinformuję Namjoona i Seokjina. Powinni się u ciebie zjawić jeszcze dzisiaj — zapewnia agenta, który czuje niepokój na myśl o zakończeniu rozmowy.

— Nie kończ jeszcze...

— Muszę zadzwonić. Poradzisz sobie — uspokaja go.

— Nie potrafię... Rozmawiaj ze mną, aż nie dojadę do twojego domu, proszę — prosi mężczyznę, nie chcąc w tej chwili być sam. W duszy modli się o to, aby odpowiedź Jungkooka była pozytywna, przez co w zdenerwowaniu zagryza dolną wargę.

— Dobrze. Będę z tobą rozmawiał, aż nie dojedziesz na miejsce — mówi, tym samym uszczęśliwiając agenta.

— Dziękuje — szepcze, gdzie z torbą udaje się do wyjścia z mieszkania. Zatrzymuje się w drodze, zerkając w stronę Lucasa, nie potrafiąc w duszy zaprzestać przepraszać.

— Nałóż kaptur czy czapkę na głowę i maskę, jeśli w budynku są kamery — mówi mężczyzna.

— Dobrze — pośpiesznie zdejmuje z wieszaka bluzę, którą zakłada, narzucając na głowę kaptur. Z szafki w korytarzu wyciąga czarną maskę, którą również zakłada, by zaraz po tym opuścić mieszkanie. Zamyka drzwi, po czym kieruje się korytarzem do wyjścia. Spina się, widząc w ciągu długiego korytarza podejrzanych mężczyzn w czerni. — Są tu jacyś mężczyźni. Nigdy ich tu nie widziałem — mówi do kryminalisty, który w ogóle nie czuje się spokojny, słysząc agenta.

— Niczego po sobie nie pokazuj — instruuje go, a Taehyung robi, jak każe kryminalista. Kieruje się schodami w dół, gdzie słyszy podążające za sobą kroki. Przełyka niespokojnie ślinę, udając się do podziemnego parkingu, czując, że przez to wszystko serce wyskoczy mu z piersi. Nie odwraca się za siebie, słysząc zbyt wyraźnie uderzające o beton męskie obuwie. — Wejdź do samochodu. Zablokuj wszystkie drzwi i jedź spokojnie — mówi. — Gdzie masz zaparkowany samochód?

— W podziemnym garażu — odpowiada, gdzie pośpiesznie wchodzi do pojazdu, w pierwszej kolejności zamykając drzwi.

— Bądź czujny. Mogli się przygotować i czekać tam na ciebie.

— Możesz przestać mnie stresować? — pyta podirytowany, gdy atmosfera zbyt go przytłacza. Wsadza kluczyki do stacyjki, odpalając silnik. Jednak głośny huk wymierzony w przednią szybę powoduje, że krzyk opuszcza jego usta. Podnosi wzrok na szybę, gdzie może ujrzeć mężczyznę na masce samochodu, który w ręku posiada metalową rurę. — Jungkook! Oni mnie otoczyli — mówi spanikowany, gdy ze wszystkich stron szyb widzi zamaskowanych mężczyzn.

— Nie panikuj, kotku. Po prostu jedź.

— Jak mam jechać, przecież...

— Kurwa powiedziałem, jedź! — podnosi głos. — Przejdź po skurwysynach i się ratuj do cholery — dodaje zdenerwowany, a spięty agent wciska na pedał gazu, nie patrząc na to, czy przejedzie kogokolwiek. Wyjeżdża z garażu, wciąż posiadając na masce mężczyznę, który nie potrafi odpuścić.

— Ten facet leży mi na szybie! Spieprzaj suko! — podnosi w rozdrażnieniu głos, gdzie jego myśliwe oczy napotykają przystanek autobusowy. Mruży powieki, skupiając się na punkcie, w który musi uderzyć. Dodaje gazu, gdzie w pewnej chwili wyjeżdża w szklaną szybę, która zrzuca mężczyznę. Taehyung stara się zapanować nad pojazdem, który po zderzeniu z nim walczy. Udaje mu się ustabilizować sytuację. — Udało mi się! — uśmiecha się szeroko.

— Jakby nie mogło — mówi Jeon. — Dobrze sobie radzisz. Teraz masz już czystą drogę – dodaje, a Taehyung przytakuje głową, skupiając się na drodze, po której szybko pędzi. Sam fakt, że Jungkook wciąż z nim rozmawia, dodaje mu odwagi, aby móc uciec. Gdy dojeżdża przed dom kryminalista, opuszcza pojazd, spoglądając na posiadłość, posiadając z tego domu tak wiele wspomnień.

— Jestem już na miejscu — informuje kryminalistę.

— Byłeś dzielny, Tae. Możesz śmiało wejść. Dom jest czysty — mówi spokojnie. — Ja się rozłączam. Namjoon i Jin przyjadą do ciebie — dodaje, uspokajając agenta.

— Dobrze. Dziękuje ci za wszystko — mówi z wdzięcznością.

— Nie masz za co dziękować. Bądź grzeczny — po tych słowach się rozłącza, a zmieszany jego ostatnimi słowami agent, spogląda na telefon, marszcząc brwi.

— Dlaczego niby nie miałbym być grzeczny? — pyta siebie. — Dupek nie przestaje wszystkiego kontrolować — pokręca głową, kierując się do domu, mogąc dzięki kluczom wejść do środka. Po wejściu czuje w środku świeżość, która jest zasługą gosposi. Udaje się prosto do salonu, gdzie rzuca na kanapę torbę, po czym sam na nią upada, nie czując się najlepiej po tak niebezpiecznym przeżyciu. — Minęły dwa lata... Dlaczego nie chce dać mi spokoju? — pyta, wsuwając we włosy palce, gdy czuje się sfrustrowany przez działania Bumgyo. — Skoro wrócił... zemszczę się — szepcze, posiadając mrok w oczach. Dźwięk przychodzącej wiadomości powoduje, że przenosi wzrok na wyświetlacz, mogąc ujrzeć wiadomość od Miseoka.

"Byłem u ciebie, ale nikogo nie zastałem. Musimy porozmawiać o naszej misji przed wyjazdem do Paryża".

"Nie jestem w stanie się spotkać. Mam anginę". Po odpisaniu odkłada telefon na stolik, wstając z kanapy, by podejść do barku, z którego wyciąga butelkę drogiego alkoholu. Zasiada na kanapie, otwierając butelkę, z której upija kilka porządnych łyków, musząc zapić wszystkie emocje.

~

— Dziękuje, Namjoon. Jedź do niego i dopilnuj, aby się uspokoił. Najlepiej zostańcie tam z nim. Nie może być sam — mówi, krążąc po tarasie, gdy Hoseok i Salvador przyglądają się zdenerwowanemu kryminaliście. — Nie zwlekajcie. Bądźmy też w kontakcie — po tych słowach się rozłącza, gdzie swe oczy przenosi na dwójkę.

— Coś się stało agentowi Kim? — pyta Hoseok.

— Lucas został zabity — odpowiada, zaskakując dwójkę.

— Jak to? — pyta Salvador.

— Przed jego wyjazdem dałem mu klucze do mojego domu, aby przekazał je Taehyungowi. Nie chciałem, aby po powrocie z Meksyku mieszkał w tym samym miejscu. Wiesz, że mogli za nimi polecieć i go namierzyć, albo co gorsza... Już dawno wiedzą, gdzie mieszka — tłumaczy dwójce. — Nie pozwolę na to, aby coś mu się stało.

— Nie za bardzo się w to zagłębiasz? — pyta Hoseok. — Nie mam nic przeciwko pomocy Taehyungowi, ale ty znowu zaczynasz szaleć, widzę to w twoich oczach — mówi, pokręcając głową na boki. — Nie działał nierozważnie. Musisz przemyśleć wszystko i...

— Nie rób tego, Hoseok — przerywa Carlos, który dołącza do nich. — Nie broń mu robić tego, co czuje. Uważasz, że to Taehyung jest jego słabością, a ja uważam, że on sam dla siebie jest problemem — oznajmia, zaskakując Hoseoka.

— Carlos dobrze wiesz, jak to się ostatnim razem skończyło. Nie zabił tego skurwysyna i pozwolił mu odejść, bo życie Taehyunga było wtedy najważniejsze. Przy nim nigdy nie pozbędziemy się Bumgyo. Do końca naszych dni będzie śmiał nam się w twarz — zaciska we frustracji dłonie, a Carlos kładzie dłoń na ramieniu hakera.

— Uważam, że Jungkook postąpił tak, jak dyktowało mu serce. Wybrał życie osoby, którą kocha zamiast zemsty, a to jest wielkim krokiem do jego zmiany — mówi, przenosząc wzrok na Jeona, który przy spotkaniu oczy Carlosa, nerwowo odwraca wzrok. — Bo on najbardziej na świecie boi się tej zmiany — dodaje.

— Carlos...

— Ma rację, jednak nawet w imię tego, co czuję do Taehyunga się nie zmienię. Tylko zemsta się liczy! — warczy.

— Dobrze mówi. Wszyscy jesteśmy zdeterminowani i nie ma czasu na wahania — mówi Jung. — Pomogłeś agentowi, ale teraz musisz skupić się na Bumgyo — dodaje, patrząc na kryminalistę, który podchodzi do balkonu, opierając we frustracji swoje dłonie na oparciu.

— Sęk w tym, że czy chcemy, czy też nie, Taehyung od początku jest częścią tej zemsty. Nie mogę cię dłużej słuchać Hoseok. Wiem, że chcesz dobrze, ale dłużej nie uda się trzymać Taehyunga z dala od tej zemsty i ode mnie...

— Ale Jungkook, on nie p...

— Nie wtrącaj się! — warczy Jeon, patrząc ostro na Salvadora.

— Muszę. Jak on dołączy do tej zemsty, to co z nami?!

— Z nami bez zmian. Ja i Taehyung tylko się przyjaźnimy — odpowiada. — Zresztą, co ci do tego?! Jesteś uległym i tak się zachowuj — mówi z chłodem.

— To, co teraz zamierzasz, skoro nie mogą cię dłużej przekonać do tego, że agent Kim jest twoją słabością? — pyta Hoseok, przystając obok Jeona, który przenosi na niego wzrok.

— Po prostu zrobimy wszystko po mojemu, jak było wcześniej. To czas, aby Criminal Moon przejął pałeczkę — uśmiecha się przebiegle, a słowa kryminalisty wywołują uśmiech na ustach Carlosa, który pragnie, aby Jungkook pozostał sobą, nie ograniczając się ze względu na niego i resztę.

Kryminalista po rozmowie udaje się do swojego biura, gdzie zasiada przed biurkiem, nie potrafiąc ukryć uśmiechu przez fakt, że w końcu może zakończyć dwuletnie męki i zacząć działać tak, jak chce. Jest świadomy tego, co jest jego słabością, jednak jakim będzie człowiekiem, jeśli będzie przez ten cały czas uciekał, zamiast się z tą słabością zmierzyć? — Ciekawe, co teraz robi... — szepcze, gdzie włącza laptopa, by wejść w aplikację, która umożliwia mu widok na to, co dzieje się w jego domu w Korei. Mruży oczy, widząc agenta z butelką w dłoni przed telewizorem. Agent w drugiej dłoni trzyma mikrofon do karaoke, włączając zapisaną przez niego playlistę.

— Zobaczmy, czego słucha — mówi agent, który zatrzymuje wzrok na pierwszym utworze, oznaczonym, jako ulubione.

— Nawet nie próbuj mieszać w mojej playliście do karaoke — mówi niespokojny, chwytając za urządzenie, chcąc wybrać połączenie do agenta, jednak zatrzymuje się, słysząc znajomy utwór.

— Jego ulubione — śmieje się pijany agent.

— Przeklęty mały agent...

— Dlaczego to jest dla ciebie takie trudne? By dokładnie zobaczyć, jak próbuję? Jestem wstrząśnięty, jak widzę, jak bardzo mogę ranić z twojego powodu. Moje dni są walką. Nawet moje sny są bolesne. Jeśli to byłaś ty, jak by to było? Jeśli te szalone dni stały się twoje? Jeśli załamiesz się tyle, ile ja... Będziesz wiedzieć? Całe cierpienie, które mnie wypełnia. W miejscu, gdzie jest moje serce, niedługo wybuchnie. Jak bardzo cię pragnę? Jeśli byłbym tobą. Po prostu pokochałbym mnie — wyje agent do mikrofonu, jedną lubianych piosenek kryminalisty. — Moje serce jest bez końca na dnie. Boję się wszystkiego, co mnie otacza. Mówią, że będziesz szczęśliwa, kiedy się zakochasz. Kto to powiedział? Ponieważ jedynie znam miłość. Która patrzy z tyłu na ciebie. Jeśli to byłaś ty, jak by to było? Jeśli te szalone dni Stały się twoje? Jeśli załamiesz się tyle ile ja. Będziesz wiedzieć? Całe cierpienie, które mnie wypełnia W miejscu, gdzie jest moje serce, niedługo wybuchnie. Jak bardzo cię pragnę? — wstaje, chwiejąc się na boki, gdy w tym czasie do środka wchodzi Namjoon i Seokjin, który unoszą wysoko brwi, patrząc na wyczyny agenta. —- Wiem, że już mi odpowiedziałaś. Znam znaczenie pustej odpowiedzi. Ale udaję, że nie wiem i zwlekam. Czy wiesz, jak się mam przez te dni? Nie mogę nawet zasnąć. Nie mogę nawet czegokolwiek przełknąć. Czy wiesz, że staję się bardziej zrujnowany, jak na ciebie patrzę? Czuję, jakbym umierał. Nawet jeśli nie ma mowy, abyś do mnie przyszła. Nawet jeśli wiem, że spoglądasz gdzie indziej. Nie wydaje mi się, że odpuszczę sobie ciebie — kończy piosenkę, posiadając w oczach łzy, gdy oddają w pełni jego wszystkie uczucia.

— Czego ryczysz? — pyta srogo szef agencji, przez którego agent podskakuje wystraszony, zwracając się ku dwójce. — Jesteś dobrym agentem, ale czasem strasznie tępym — pokręca nerwowo głową.

— A ty, dlaczego przychodzisz i mnie od razu obrażasz? — pyta oburzony.

— Bo jesteś nieostrożny. Drzwi nie zamknąłeś, a za to wypiłeś pół butelki wódki i wyjesz ballady — odpowiada wprost, a agent prycha, mierząc wzrokiem mężczyznę.

— Odezwał się najmądrzejszy.

— Mówię, jak jest.

— Obydwoje przestańcie. Najważniejsze, że Taehyung jest bezpieczny i będzie uważał, prawda? — pyta Seokjin.

— Będę.

— No! To się nie kłóćcie, bo czuję się w waszej obecności, jak ze starym małżeństwem — pokręca głową, zasiadając na kanapie. — Lepiej napijmy się i porozmawiajmy. Mamy ci coś ważnego do powiedzenia. Namjoon otrzymał w drodze ważną wiadomość — oznajmia, a Namjoon siada obok Seokjina, gdy pijany agent zasiada na części stolika, patrząc z uwagą na dwójkę.

— Co to za wiadomość? — pyta.

— Z pewnością cię nie ucieszy — wzdycha Namjoon.

— Mów! — uderza otwartą dłonią w stolik.

— Twoi rodzice zostali zwolnieni. Od wczoraj są już na wolności — oznajmia, zaskakując agenta, który czując bezwład w dłoni, opuszcza butelkę, blednąc na twarzy.

— Nie przejmuj się... Postaram się mieć ich na oku — uspokaja go Namjoon.

— Nie.. — pokręca nerwowo głową. — Oni mnie zniszczą... 

~

Jakie wrażenia?
Czy zamieszkanie w domu Jungkooka to dobry pomysł?
Zostawcie dla motywacji:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top