$Eternity$
~Kochani witam was, to już 31 rozdział T.T
Taehyung całym sercem liczy na zmianę Jungkooka, tym bardziej że dziś obiecał otworzyć przed nim swoje serce. Nie dane było im przejść przez tę rozmowę, gdy na dole czekali chłopaki, chcąc porozmawiać o sytuacji, w jakiej się wszyscy znajdują. Agent jako pierwszy dołącza do stołu, przy którym siedząc przyjaciele kryminalisty. Wszyscy czekają w ciszy na przyjście Jeona, który nie każe im długo czekać. Gdy tylko zasiada do stołu, rozpoczynają ważną rozmowę. — Jakie wieści z Meksyku? — pyta z powagą w głosie.
— Hoseok nie kazał ci mówić, ale nie dzieje się tam za dobrze — wyznaje Diego. — Gang północnych wilków przyjmuje coraz większy obszar południowej części Meksyku, chcąc zdobyć całkowity dostęp do oceanu — dodaje, a Jeon przytakuje w zrozumieniu głową, widząc, że sytuacja naprawdę się pogorszyła podczas jego nieobecności. — Zresztą na Sycylii ma odbyć się spotkanie z gangiem wilków, a ty zabiłeś Coyote, z którym mieli się spotkać — zauważa.
— Wymyślimy coś, aby doszło do tego spotkania. Pamiętam, że podczas spotkania w Moskwie wszyscy mieli maski, więc z pewnością i tym razem będą je posiadać — oznajmia. — Wcielę się w Coyote i pokrzyżujemy ich planu na zdobycie Europy. Niech to będzie spektakularne zakończenie przed powrotem do Meksyku — uśmiecha się przebiegle. Taehyung myśli głęboko nad pomysłem kryminalisty, którego pomysł nie jest zły.
— Kiedy ma odbyć się to spotkanie? — pyta Taehyung, patrząc z uwagą na przyjaciół Mandery.
— Za dwa dni. W Teatro Massimo — odpowiada Mateo. Wszyscy poważnie podchodzą do przyszłego zadania, a tym bardziej agent Kim, dla którego to będzie pierwsza oficjalna misja jako partner Criminal Moon. Nie chce pod żadnym pozorem zawieść.
— Mamy dwa dni, aby dowiedzieć się wszystkiego. Mateo i Jugo dowiecie się, jak prezentują się maski na spotkanie, a ty Diego dowiedz się, o której godzinie trzeba się tam wstawić. Nie możemy popełnić żadnego błędu — mówi kryminalista, z którym zgadza się cała trójka. — Agencie Kim, ty będziesz mi tam towarzyszył — zwraca się do agenta, który przytakuje w zrozumieniu głową.
— Musisz jeszcze wiedzieć, że dostaliśmy cynk, że ktoś za wami ruszył podczas rejsu — oznajmia Mateo.
— Ktoś spoza osób, których się już pozbyłem? — unosi brew.
— Dokładnie. To osoba w masce. Około metr siedemdziesiąt wzrostu. Dowiedziałem się, że to jest kobieta — odpowiada, a brwi mężczyzny marszczą się w rozdrażnieniu. Za to Taehyung myśli głęboko nad opisem. Przypomina sobie osobę w masce, która pojawiła się na dachu hotelowym, a jej głos wydawał się mu znajomy. Niepokój ogarnia agenta, gdy na myśl przychodzi mu tylko jedna osoba, przez co zaniepokojony przenosi wzrok na kryminalistę.
— Czy to ona? — pyta niepewnie.
— Zależy, kto ci teraz do głowy przychodzi, agencie Kim — mówi beznamiętnie, a agent zaciska bezradnie dłonie.
— Czy moi rodzice mieli rację, że Chanhyuna żyje? — pyta wprost, a jego pytanie wywołuje niezręczną atmosferę dla przyjaciół kryminalisty.
— Możliwe, a raczej jest to pewne — odpowiada, a brwi Taehyunga marszczą w zdenerwowaniu.
— Wiedziałeś o tym i nic mi nie powiedziałeś?! — pyta pretensjonalnie.
— To nie czas na żale Taehyung — mówi stanowczo, a agent pokręca w zdenerwowaniu głową.
— Pozwól, że to ja zdecyduję, kiedy jest na to czas — mówi ostro, patrząc z żalem na ciemnowłosego kryminalistę. — Możecie wyjść?! — zwraca się do trójki, która postanawia posłuchać agenta, odchodząc od stołu. Gdy drzwi od pomieszczenia się zamykają, Taehyung powstaje, gdzie opiera dłonie o stół, patrząc zaciekle na bezbarwnego mężczyznę. — Kiedy miałeś mi zamiar o tym powiedzieć, co? Od jak dawna o tym wiesz?! — pyta.
— Od dawna... a raczej od tamtej sytuacji w domu żony mojego biologicznego ojca — odpowiada szczerze, przenosząc wzrok na swoje plecione palce. Taehyung nie dowierza w to, że kryminalista przez ten cały czas to ukrywał. — Chciałem trzymać się z dala od ciebie, aby ich nie prowokować. Wiedziałem, że póki nie ma mnie przy tobie Bumgyo nie będzie kazał Chanhyunie ciebie zabić. W Meksyku ją spotkałem w szeregach gangu z północy... Nie mogłem nic zrobić, żeby dotrzeć do niej bezpośrednio. Trzymała się przez ten cały czas na dystans. Jednak jej celem jesteś ty — tłumaczy.
— Przecież ja... ja widziałem, jak ją zabiłeś! — podnosi w zdenerwowaniu głos, nie mogąc uwierzyć, że przez ten cały czas odczuwał poniżenie ze strony rodziców przez jej śmierć, kiedy przez ten cały czas żyła. — N-Nie mogę uwierzyć...
— Też myślałem, że ją zabiłem, ale w momencie, kiedy ją zabijałem, ty się pojawiłeś... Zostawiłem ją, nie upewniając się, czy żyje — mówi, czując się rozczarowanym swoim niepowodzeniem. — Ale nie martw się. Dobiję sukę. Skoro przyszła tu za nami, to przeznaczenie chce, aby skończyła swój żywot w tym miejscu — dodaje, a Taehyung pokręca głową.
— Nie ty ją zabijesz — oznajmia, a kryminalista unosi brwi. — Ja chcę ją zabić.
— Poradzisz sobie? — pyta niepewnie.
— Chcę w końcu z tym skończyć — odpowiada, będąc pewnym, że tylko on może zakończyć przekleństwo ciążącej nad jego losem Chanhyuny. — Jednak jestem zły, że to przede mną ukrywałeś. Nie chcę, żebyś miał przede mną tajemnice, Jungkook. Jeśli mamy w zamiarze budować wspólnie nasz związek, to ma być między nami szczerość, rozumiesz? — patrzy w oczy mężczyzny, który odwraca nerwowo wzrok.
— Jest coś jeszcze, jednak proszę cię, abyś poczekał, aż będę gotowy ci to wyznać — wyznaje szczerze, a agent unosi podejrzliwie brew.
— Co nabroiłeś? — pyta.
— To nie jest delikatna sprawa, Taehyung. Jednak mam nadzieję, że mnie zrozumiesz i przede wszystkim pomożesz — odpowiada. Taehyung czuje się coraz bardziej podejrzliwy.
— Mów teraz. Chce wiedzieć, o co chodzi! — stawia się, chcąc znać tajemnice Jungkooka. Ciemnowłosy unosi wzrok na zdeterminowanego agenta, gdzie kąciki jego ust unoszą się ku górze.
— Jeśli mam ci to zdradzić, to będę musiał w pierwszej kolejności zrobić coś innego. Pozwól, żeby to potoczyło się w chronologii, którą zaplanowałem — śmieje się, a Kimowi mina rzednie, słysząc coś tak niedorzecznego, jednak w stylu Criminal Moona. — Pozwól, że pierw otworzę przed tobą moje serce, kruszynko — mówi, poklepując swoje udo, tym samym zapraszając na nie agenta, który niepewnie podchodzi do mężczyzny, zasiadając na jego udzie. Kryminalista obejmuje chłopaka w pasie, spoglądając w jego mleczne tęczówki. — Podoba mi się twoja stanowczość. Jesteś wtedy jeszcze bardziej seksowny — śmieje się w rozbawieniu.
— Jungkook, to nie czas na twoje żarty — mówi, gdzie nadyma policzków, oczekując na to, aż mężczyzna opowie mu o sobie.
— Okej, nie denerwuj się — pokręca lekko głową. — Urodziłem się w ubogiej rodzinie. Moja matka ciężko pracowała, kiedy ojciec wszystkie pieniądze trwonił w hazardzie. Nie było nam lekko... Od małego moja matka uczyła mnie, jak przetrwać. Uczyła, jak upolować szczura i pozbawić go życia, zanim sam zostanę zaatakowany. Moje dzieciństwo opierało się wyłącznie na przetrwaniu — opowiada agentowi, który słucha z uwagą jego słów. — Mój młodszy brat Mujin był słabszy, zawsze trzymał się spódnicy matki, kiedy ja pracowałem, aby zdobyć jedzenie dla naszej rodziny. Mieszkaliśmy w przyczepie, dla rodziny to bardzo mała powierzchnia, więc nie było lekko, tym bardziej kiedy ojciec wracał pijany do domu i siłą zmuszał matkę do stosunku. Kiedy to się działo, matka krzyczała, opierając się na wszelkie sposoby, a czasem w ogóle na to nie reagując... Patrzyłem na to, a Mujin płakał. Nie raz za to oberwało mu się od ojca, ale znalazłem sposób w tym, aby zakrywać mu oczy, a czasem i stawałem w obronie Mujina. Rzucałem się na ojca, który karał mnie, każąc spać na zewnątrz, czy to była wiosna, czy zima. W mojej rodzinie codzienną rutyną była przemoc i walka o przetrwanie — opowiada, a Taehyung może wyczuć w jego głosie wiele żalu.
— W tym czasie chodziłem z Mujinem do szkoły. Nikt mnie nie lubił, bo byłem biedny. Dziewczyny z klasy drwiły ze mnie, a ja je karałem... wyrywałem z uszu kolczyki, czy targałem za włosy. Miałem duże problemy w szkole, dzieciaki, mimo że ze mnie drwiły, to były przerażone. Bały się, że coś im zrobię i ich strach był słuszny. Rodzice nie przejmowali się problemami w szkole, tym bardziej że nie obchodziła ich sytuacja w domu... Mój ojciec nienawidził mnie, nie mógł na mnie patrzeć, zawsze mówił, że jestem diabłem wcielonym, a Mujin rośnie na pedała. Zawsze to wykrzykiwał matce. W końcu wszystko skończyło się, kiedy ojciec postanowił nas sprzedać, by spłacić długi. Chciałem pomóc mojej matce, kiedy ojciec ją bił, ale to ja... to moje ręce posiadły jej krew. Nie mogłem sobie tego wybaczyć i wciąż nie mogę — mówi, jak czuje.
— Jak to się stało? — pyta, zaskoczony.
— To wszystko było wtedy takie chaotyczne... nie wiem, jak mogłem ją zabić, ale to zrobiłem, zabiłem ją — odpowiada, a Taehyung patrzy ze zmartwieniem na mężczyznę, nie mogąc uwierzyć, że życie może być tak okrutne. — Uciekałem z Mujinem. Chciałem za wszelką cenę go ochronić, ale nas złapano. Człowiekiem, który nas kupił był właśnie Bumgyo. Zamknięto nas gdzieś z dala od ludzi. Nikt nie mógł nam wtedy pomóc. Trzymali nas w tamtym miejscu kilka miesięcy. Pamiętam, że byłem zamknięty w piwnicy, a na mojej szyi była metalowa obroża, do której przyczepiony był łańcuch, który łączył się z sufitem — mówi, przykładając palce do szyi. — Nie mogłem się uwolnić i chronić Mujina. Tam też poznałem Suhyuna, obydwoje chcieliśmy się stamtąd wydostać. Słyszałem wtedy krzyki mojego brata, który przeżywał coś, czego nikt nigdy nie powinien doświadczać. Czułem się bezradny, nie mogąc mu pomóc. Błagałem, żeby go zostawili i Bumgyo postanowił przyjąć moją prośbę. Zabrali mnie do niego, zastępując Mujinem... Bumgyo opowiadał mi o ojcu, śmiejąc się z tego, jakim jest żałosnym człowiekiem. Mówił mi, że kocha mnie i Mujina, jak każde słodkie dziecko, które może być jego. Rzygać mi się chciało, słysząc te pojebane słowa. Kazałem mu zostawić Mujina, ale mnie nie słuchał. Kazał udowodnić, że spiszę się lepiej od niego. Zaczął mnie dotykać, a że zawsze byłem buntowniczym dzieciakiem, przyjebałem mu. Jednak to nie skończyło się dobrze dla mnie i Mujina. Przez kilka dni trzymał mnie w swoim pokoju i torturował, oczekując na moment, w którym pęknę i się mu poddam. Katował mnie do tego stopnia, że traciłem przytomność... nie wiem, jak wtedy to wytrzymałem, ale życie Mujina było dla mnie jedyną motywacją, by wytrzymać te tortury — opowiada, posiadając w oczach czystą nienawiść.
— C-Czy on...
— Czy mnie wykorzystał? — unosi brew, a agent przytakuje lekko głową. — Jak każde dziecko, które znalazło się w rękach Bumgyo zostało przez niego wykorzystane. Jednak ja byłem jedynym wyjątkiem, wszystkie dzieciaki molestował i gwałcił. Niektóre nie wytrzymywały i odgryzały sobie języki, czy przez cielesne obrażenia wewnętrzne umierały. To była rzeź. Ja z niewielu się opierałem, a za to spotykała mnie kara. Do tej pory mam te rany, jednak największa z nich wciąż jest świeża i nigdy się nie zagoi. Jest ona w moim sercu... — wyznaje ze łzami w oczach. — Podczas tych miesięcy tortur i słuchania krzyków Mujina, gdy wykorzystywał jego niewinność, coś we mnie pękło. W pewnym momencie, gdy znalazłem ciało Mujina, który przez to wszystko odebrał sobie życie, ogarnął mnie strach, żal i wściekłość. Wpadłem w szaleństwo, z którego nie mogłem się ocknąć. Pamiętam, że się rzuciłem na niego, ale nie mogłem z nim wygrać. Obudziłem się na statku, gdzie przewieźli nas na sprzedaż do Meksyku, tam właśnie kupił mnie Pedro Jose Mandera. Pomógł mi, dał schron i wychował... jednak ja popadłem w depresję, nie mogłem pogodzić się ze śmiercią jedynej osoby, którą kochałem. Wtedy pojawił się Criminal Moon i to on mnie poprowadził w stronę zemsty, wciąż prowadzi... Dyktował mi, co mam robić, by się zemścić. Nieświadomie rysowałem wizerunek mojej nowej osoby, dzięki której stałem się postrachem Meksyku, a potem Korei.
— To ty stworzyłeś Criminal Moona, on jest częścią twojej zranionej duszy — szepcze agent, zaczynając wszystko rozumieć. Przykłada do policzka kryminalisty palce, patrząc z troską w jego oczy, w końcu rozumiejąc zranione serce Jeon Jungkooka. — Stworzyłeś dla siebie strasznego bohatera, który chce sprawiedliwości. Byłeś z tym u psychiatry? — pyta.
— Byłem, jak miałem piętnaście lat. Pedro Jose obawiał się mojego zachowania — odpowiada.
— I co powiedział?
— To, co ty, kruszynko — śmieje się cicho. — Nie martw się tym. Przyzwyczaiłem się do tego, że często wybucham i mam zmienny nastrój. Teraz i ty wiesz, dlaczego tak jest, więc jest mi lżej — mówi spokojnie, a na ustach Taehyunga pojawia się delikatny uśmiech. — Pedro Jose miał rację. To miłe uczucie podzielić się z osobą, którą kocham moim sercem.
— To był twój pierwszy i najważniejszy krok ku zgodzie między nami, więc teraz tylko będzie ci lepiej. Możesz zawsze na mnie liczyć. Kiedy będzie ci źle, to będę przy tobie, zawsze — mówi czule, składając krótki pocałunek na ustach mężczyzny, który patrzy z wdzięcznością na agenta, dziękując w duchu za jego istnienie.
— Teraz znasz moją przeszłość i o dziwo nie uciekasz, więc chyba mogę odważyć się na kolejny krok — mówi z rozbawieniem w głosie, a agent marszczy brwi w niezrozumieniu.
— Jaki kolejny krok? — pyta zdziwiony, a ciemnowłosy kryminalista śmiało zdejmuje z szyi wisiorek, na którym zawieszona jest obrączka. Zdejmuje łańcuszek, przechwytując tylko pierścień. Taehyung patrzy z zaskoczeniem na obrączkę, dostrzegając, że druga znajduje się na palcu mężczyzny.
— Kolejny krok to wieczność. Wieczność przy moim boku, kruszynko. Pragnę uczynić cię pierwszą i jedyną w moim życiu miłością. Masz prawo spierdolić od takiego szaleńca, ale Kim Taehyung pragnę całym sercem dzielić z tobą życie. Wyjdź za mnie i miejmy piękny dom z twoich marzeń, w którym będziemy mieli siebie, psiaki i kiedyś dzieci, to jest moim marzeniem, by mieć z tobą to wszystko.
~
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i ciekawe, co powie Tae ^^
Widzimy się w następnym rozdziale :D
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top