$Double shot$

Witam ^^ Dodaję dziś rozdział i jutro ze względu na egzaminy w weekend. W sob i nd dodam rozdziały do ff  o Yoonminach :D Miłego czytania 

Agent Kim patrzy z niedowierzaniem w oczy mężczyzny. Odrywa podbródek z uścisku palców agenta Park, by w zdenerwowaniu opuścić łóżko po przeciwnej stronie. — Wynoś się stąd! — wykrzykuje, wskazując palcem wyjście. Miseok śmieje się, widząc zdenerwowaniu młodszego agenta, przez co wstaje, nie tracąc z niego wzroku. — Masz jakieś chore jazdy na punkcie tej Julii, ale przestań mnie tym denerwować. Nie przestraszę się ciebie, a tym bardziej twojego pokręconego pieprzenia! — dodaje, nie potrafiąc już się powstrzymywać.

— Mraau... Lubię dzikie kotki — mówi rozbawiony, a brązowowłosy pokręca bezradnie głową. — Nie musisz się powstrzymywać w mojej obecności. Mów, co myślisz, a ja najwyżej cię za to ukarze — wyszczerza się.

— Kim ty niby jesteś, żeby mieć prawo mnie karać? — pyta.

— Twoim Parysem.

— Lecz się — puka się palcem po czole. — Nie pozwalaj sobie na wiele, bo ja również mam swoją cierpliwość, a jak ją stracę, nie będę już potulny — ostrzega mężczyznę, który śmieje się kpiąco.

— Miło, że ostrzegasz. Jednak uważam, że małe Julie tylko głośno krzyczą, a bo są bezbronne — mówi, a Taehyungowi mina rzednie, widząc, że do mężczyzny w żaden sposób nie trafiają jego słowa ostrzeżeń. — Z kim rozmawiałeś? — pyta.

— To nie twoja sprawa — odpowiada.

— Oczywiście, że moja. Muszę moją Julię pilnować — uśmiecha się.

— Pieprz się z tą Julią, świrze — pokręca nerwowo głową, a mężczyzna śmieje się wylewnie, kierując do wyjścia.

— Ochłoń, bo coś spięty jesteś — mówi, a Taehyung opuszcza wzrok, zagryzając się nerwowo na dolnej wardze. — Julia bez Romea jest bezpańska, więc jest i moja — dodaje, opuszczając pokój w śmiechu.

— Pokręcony idiota — warczy, gdzie rozwścieczony zrzuca z materaca kołdrę i poduszki, krzycząc w bezradności. Klęka przed łóżkiem, gdzie opiera głowę na materacu, oddychając chyżo, gdy czuje się wciąż zbyt słaby. — Musisz wziąć się w garść... Musisz! — mówi rozgoryczony, po czym unosi głowę, słysząc dźwięk telefonu. Sięga po leżący telefon, widząc przychodzące połączenie od Jimina. — Jimin, nie jestem teraz w nastroju do rozmowy — mówi zaraz po odebraniu.

— Co ty taki zły? — pyta zmieszany.

— Miałem trudną rozmowę i krępującą sytuację z Park Miseokiem — odpowiada, nabierając niespokojnie oddechu. — Ten typ doprowadza mnie szału. Nie wiem ile dam radę się powstrzymywać — pokręca słabo głową.

— To się nie powstrzymuj. Jeśli robi coś, co ci nie odpowiada, to musisz krótko z takim postępować — mówi spokojnie.

— Ale on jest lepszy ode mnie i ma doświadczenie, a także jest starszy. Nie mogę tak się zachować, bo mnie wyrzucą — mówi zdruzgotany. — Mimo że z przyjemnością rzuciłbym tę robotę, to co miałbym robić ze swoim życiem? — pyta.

— Tae-ssi, nie podoba ci się twoja praca? — pyta zaskoczony.

— Powiedzmy, że od jakiegoś czasu nie czuję się dobrze w tej pracy — wyznaje.

— Przez co tak się dzieje? — pyta.

— Właściwie przez to, że cokolwiek robię, to nikt nie docenia moich starań. Awans otrzymałem tylko dzięki Namjoonowi i dlatego, że jestem sam jak palec — mówi, jak jest. — Choćbym z głowy włosy wyrywał, to i tak nikt nie weźmie moich słów na poważnie. Teraz również tak się dzieje. Miseok kazał mi zostać w pokoju, a on sam będzie wszystko robił. Nie wiem, co robić. Kiedy jestem sam, to za dużo myślę, a próby walki z Miseokiem o współpracę mnie męczą, bo i tak nic tym nie zyskam — wyżala się przyjacielowi.

— Widzę, że jest gorzej, niż myślałem... Może zacznij myśleć o nowej pracy. Jesteś bystry i samodzielny. Nie potrzebujesz partnera, żeby twoja praca była efektowniejsza, więc może pomyśl o pracy detektywistycznej — proponuje, a Kim opuszcza wzrok na podłogę.

— Sam nie wiem. Chciałem być agentem, bo z całego serca pragnąłem zaimponować rodzicom. Teraz czuję, że moje marzenia po tej całej prawdzie przestały mnie cieszyć — wyznaje.

— Pamiętaj, że jesteś również modelem — mówi.

— Proszę cię! — podnosi w rozdrażnieniu głos. — Nie cierpię tej roboty i dzięki Bogu Namjoon ze mnie trochę z tym zszedł. W tamtym roku musiałem przez niego, a raczej przez misję, którą mi wyznaczył zrobić sesję pornograficzną sesję zdjęciową, podając się za szesnastolatka — pokręca nerwowo głową na wspomnienia. — Będę musiał się zastanowić, co zrobić dalej z moją karierą.

— Na spokojnie, lepiej nie podejmuj pochopnych decyzji. Zresztą jesteś teraz w Rosji, tak? — pyta.

— No tak i co w zwiazku z tym? — pyta zmieszany.

— Hoseok mówił, że tam jesteś, bo Seokjin mu powiedział. Znalazłeś trop? — pyta szeptem, a Taehyung rozumie, że Jimin chce mu coś powiedzieć w dyskrecji.

— Miseok mi nie pozwala, ale mam dokumenty i próbowałem do czegoś dojść — odpowiada.

— To słuchaj mnie teraz uważnie. Dowiedziałem się czegoś o tym gangu i ci powiem, ale nie zdradź mnie przed nikim — szepcze.

— A niby przed kim miałbym cię zdradzić? — pyta.

— No na przykład na ślubie — odpowiada.

— Możesz być spokojny. Nic nikomu nie powiem. Jak możesz to mi pomóż — mówi.

— Okej. To ten cały gang podobno ma dziś spotkanie w teatrze Bolszoj — szepcze, a ta informacja naprawdę pomaga agentowi, który pośpiesznie podchodzi do dokumentów.

— Czy nadzoruje ją Iwan Petrova? — pyta, patrząc na zapisane nazwisko.

— Nie mam pojęcia... Wiem, że nadzoruje to spotkanie Bumgyo — odpowiada, a Kim otwiera szerzej oczy.

— On?!

— Dokładnie. Chce do Korei i Meksyku sprowadzić narkotyki, które wywołują różne reakcje na człowieku. Dość podejrzane, ale to od strony Rosji są wykonane eksperymenty — tłumaczy, a Kim zapisuje na kartce wszystkie informacje. — Do tego w teatrze pojawią się w czarnych maskach z czerwonym iksem na policzkach — dodaje.

— Jimin to naprawdę dużo informacji. Dziękuje — mówi z wdzięcznością.

— Nie ma sprawy. Sprawdźcie to z Miseokiem — mówi cicho.

— On nigdy nie przyjmie tych informacji, dlatego sam się tym zajmę — mówi spokojnie.

— Sam? Oszalałeś? Tam będą najgroźniejsi gangsterzy z Rosji, Meksyku i Korei — mówi niespokojny.

— Jeśli nic nie zrobię, to będzie dopiero źle. Jimin zaufaj mi i chociaż ty we mnie nie wątp — mówi z ciężkością w głosie. — Jeśli sobie z tym nie poradzę, to po co awansowałem? Jestem świadomy ryzyka i zrobię wszystko, aby powstrzymać ten przemyt narkotykowy!

~

W tym samym czasie w Moskwie pojawia się ciemnowłosy kryminalista, któremu towarzyszy młody meksykanin, z którym taksówką przedostają się do motelu. Po zakwaterowaniu obydwoje udają się do pokoju dla dwóch osób. Jeon odkłada podręczną walizkę, gdzie nie odrywa oczu z telefonu.

— Od czego zaczynamy? — pyta Salvador.

— Spróbuj razem z Hoseok znaleźć trop Bumgyo albo jego ludzi, a ja załatwię broń — odpowiada, odrywając wzrok z telefonu. — Mam tu dobrego znajomego, który załatwi nam broń w dobrej cenie — dodaje.

— Okej. Spróbuję wszystko z Hoseokiem ustalić. W każdym razie mamy czas do nocnej pełni, abyś zatrzymał te transakcje z Koreańczykami — mówi z powagą w głosie, a ciemnowłosy przytakuje w zrozumieniu głową. — Pamiętaj, że ten interes z narkotykami jest teraz ważniejszy od Bumgyo. Postaraj się nie zachować egoistycznie i pomyśl o tym, jak niebezpieczny jest to narkotyk — dodaje.

— Czasem jesteś zbyt przemądrzały — mruczy, chowając do kieszeni telefon. — Wiem, co mówił Hoseok i Carlos. Wiem, ale jak go zobaczę, to niby jak mam zareagować? Znów patrzeć, jak sprzed moich oczu spieprza?! — pyta, gdzie z każdym pytaniem podnosi się mu ciśnienie.

— Jesteś mądrym mężczyzną. Jeśli zatrzymasz transakcję, to możesz się zemścić — mówi.

— O ile tu jest... Może Hoseok się myli i tylko Bumgyo kogoś tu przysłał do rozpoczęcia tej transakcji — wzdycha głęboko, podchodząc do okna.

— Być może. Mamy to na uwadze — przytakuje głową, siedząc przed laptopem, na którym kontaktuje się z Hoseokiem.

— To jest irytujące.

— Hoseok mówi, że jego ludzie chodzą w czarnych maskach z czerwonym iksem na policzkach — mówi.

— Widzę, że ten styl idealnie pasuje do Rosji — mówi prześmiewczo.

— Spotkanie odbędzie się w teatrze Bolszoj — informuje kryminalistę, który odchodzi od okna, kierując się do drzwi.

— To już wystarczy, aby zrobić skok i rozpieprzyć sukinsynów — mówi z zadowoleniem. — Postaram się szybko wrócić — po tych słowach opuszcza pokój, kierując się do wyjścia.

Jeon po godzinnej drodze przedostaje się do lokalu na nieciekawej dzielnicy. Po wejściu nie widzi żadnej broni ani nic, co by wskazywało na lokal z bronią palną. — ¡Buenos dias! ¿Encontraré aquí a un inmigrante ilegal de México? / Dzień dobry! Czy znajdę tu nielegalnego imigranta z Meksyku? — pyta głośno, a tym samym wywołuje wilka z lasu, który wychodzi naprzeciw niego z bronią w ręku. Jeon wyszczerza się szaleńczo, a to samo czyni meksykanin, który opuszcza broń na widok znajomej twarzy.

— Pedro Mandera, ya son años! Pero creciste. / Pedro Mandera, kopę lat! Ależ wyrosłeś — podchodzi do ciemnowłosego, witając go uściskiem. — La última vez que te vi, todavía eras un niño. Ahora eres un hombre, en todos los sentidos. Las chicas deben estar locas por ti. / Ostatni raz widziałem cię, kiedy byłeś jeszcze dzieciakiem. Teraz jesteś mężczyzną pod każdym względem. Dziewczęta muszą za tobą szaleć — mówi, gdy odsuwa się od kryminalisty, patrząc na niego z dumą. — Pedro José estaría orgulloso de ti. Eras su único hijo. / Pedro Jose byłby dumny z ciebie. Byłeś jego jedynym synem — dodaje.

— Extraño a mi padre. Encantado de verte años después, Esteban / Tęsknię za ojcem. Miło cię widzieć po latach Esteban — mówi z uśmiechem na ustach. —Sin embargo, no vine aquí por los recuerdos. Sabes lo que necesito / Nie przyjechałem tu dla wspomnień. Wiesz, czego potrzebuję — mówi z powagą w głosie.

— Si, si — przytakuje w zrozumieniu głową. — Tengo lo mejor para ti / Dla ciebie mam to, co najlepsze — obejmuje ramieniem Mandere, kierując się z nim w głąb lokalu.

~

Późnym wieczorem, gdy księżyc pojawia się na niebie, kryminalista odziany w czarną maskę z czerwonymi iksami przedostaje się do teatru, gdzie wszyscy obecni posiadają te same maski. Udaje się korytarzem do zbiorowiska gangsterów, zatrzymując się w szeregu zebranych ludzi maskach. Zerka na otaczających go gangsterów, czując się, jak w wojsku, którego uniknął w Korei. Przenosi wzrok w stronę długiego stołu, przed którym siedzą zamaskowani szefowie, przez co próbuje odszukać wzrokiem Bumgyo, jednak rozczarowuje się, nie dostrzegając wśród zebranych premiera, a za to osobę go reprezentującą.

— Witam wszystkim w naszym szeregach czerwonych wilków — mówi szef Rosyjskiej mafii. — Dziś podpiszemy kontrakt z Koreą Południową i Meksykiem, aby nasze źródło doszło do całej Europejczyków, Azjatów i głupich Amerykanów — dodaje z zadowoleniem, trzymając w dłoni kieliszek czerwonego wina. — Razem z gangiem północnych wilków i naszych europejskich przyjaciół rozpoczniemy dominację finansową, dzięki naszemu środkowi, który pobija działanie kokainy pod każdym względem — po tych słowach wszyscy klaszczą, jednak nie kryminalista, który zaciska szczękę, wyciągając broń, którą mierzy w szefa gangu. Nie powstrzymuje się, a strzał pada nie jednokrotnie, a dwukrotnie, przez co otwiera szerzej oczy, widząc, jak szef gangu otrzymuje dwie kulki, zamiast jednej. Zaskoczony przenosi wzrok na stojącego obok niego chłopaka w masce, który najwidoczniej przyszedł tu w tej samej intencji. Chłopak, jak on patrzy na niego, co trwa krótką chwilę, przy zamieszaniu, które trwa wokół.

— Zabić ich! — ktoś krzyczy, a kryminalista, by wyjść z tej sytuacji, chwyta zamaskowanego chłopaka za dłoń, ciągnąc go w stronę wyjścia. Strzela w gangsterów, którzy stoją mu na drodze, a to samo czyni za jego plecami nieznajomy. Obydwoje wybiegając z teatru, gdzie za nimi rusza pościg. Kryminalista biegnie, jak najszybciej może, a towarzyszący mu chłopak dotrzymuje mu kroku, przez co nie obawia się tempa, które obiera. Jeon wbiega do otwartego magazynu, chcąc dobiec do drugiego wyjścia, jednak przez własną nieuwagę wpadają w wiszące worki, z których ulatuje, jakby dym. Obydwoje po zderzeniu padają na ziemię, kaszląc wyraźnie, gdy dym przedostaje się pod maski.

— Cholera! — podnosi głos, zdejmując maskę, gdy nie może złapać oddechu.

— Nie mogę oddychać — szepcze chłopak, którego głos wręcz od razu rozpoznaje. Jego szeroko otworzone oczy przenoszą się na chłopaka, który podnosi się do siadu, z siłą zrywając maskę z twarzy. Widzi, że jego oliwkowa skóra pokryta jest białą substancją, co również uświadamia go w tym, że z pewnością wygląda identycznie, jednak nie może uwierzyć, że po dwóch latach widzi agenta Kim — Lepiej — przykłada do piersi dłoń, czując, że potrzebuje jeszcze więcej tlenu, by poczuć się lepiej. — Muszę panu podzię... — przerywa, gdy jego oczy spotykają twarz Criminal Moona, przez którego jego serce niespokojnie reaguje, a oczy są wręcz szkliste. — To ty...

~

CM i Agent Kim się spotkali. Jakie wrażenia?  :D
Widzimy się jutro w kolejnym rozdziale ^^
Dla motywacji pozostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top