✨Crimistmas Moon🎄
Witam^^ Ogólnie nie miałam nic pisać na święta, bo czasu brak i nie miałam, kiedy pomyśleć o świątecznym wydaniu, ale jak wczoraj rano leżałam, nasunął mi się pomysł i tak właśnie zapraszam was do przeczytania świątecznego Criminal Moona ^^🎄
Z okazji, że dziś święta pragnę Życzyć wszystkim Moonowiczom oraz moim wiernym czytelnikom Wesołych Świąt🎄✨
Czas odgrywania: Część I CM
Zimna przyszła do Korei, a młody agent nie może ukryć uśmiechu, gdy zza okna agencji widzi spadające płatki śniegu. W tym czasie szef agencji Kim Namjoon prowadzi długi monolog telefoniczny, nie mogąc ujrzeć wręcz dziecięcego uroku uśmiechu agenta, który w oczach posiada chłopca, marzącego o idealnych świętach. Jednak dla pozorów młody agent nigdy nie okazuje tej strony siebie, pragnąc zdobyć szacunek wśród świata, w którym żyje. — Cholera, nie mogę ci pomóc, naprawdę. Jako szef agencji państwowej muszę święta spędzić w pracy. To jest ważniejsze od corocznych pierdół — mówi Namjooon, na którego przenosi oczy agent. — Noona! — wycedza, zaciskając dłoń, a Taehyung unosi brew. — Wiem, że mama jest ważna, ale... — przerywa, zaciskając powieki, gdy wyraźny krzyk słuchać zza słuchawki. — To nie moja wina, że się rozchorowała! Też sobie wybrała czas na chorowanie! — mówi pretensjonalnie. — Co zrobisz ze swoim problemem, to już twoja sprawa — dodaje, a Taehyung patrzy z uwagą na poddenerwowanego szefa. — Dobra... znajdę ci kogoś — wzdycha podłamany. — Oczywiście, że kompetentną osobę, bo ja z dnia na dzień moich obowiązków nie zostawię — dodaje, po czym się rozłącza. Cisza panuje między dwojgiem, jednak ich oczy krzyżują się ze sobą. — Agencie Kim mam dla ciebie świąteczny prezent — oznajmia nagle, jednak agent jest niepewny.
— Odkąd tu pracuję, ani razu nie dałeś mi prezentu, nawet takiego w postaci urlopu świątecznego, więc co to jest? — pyta niepewny.
— No urlop świąteczny — odpowiada.
— Nie wierzę!
— To uwierz. Otrzymujesz urlop do końca roku, jeśli...
— Jeśli?
— Zajmiesz się przez święta moją siostrzenicą — odpowiada.
— Nie ma mowy!
— No nie bądź taki. To dziecko potrzebuje mamy — wskazuje gestem na agenta, który prycha w niedowierzaniu.
— A czy ja ci wyglądam na matkę?!
— Na pozór... jakby się dodało to i ów, byłbyś idealną matką — przyznaje otwarcie, a agent uderza dłońmi w biurko szefa.
— Pierdolisz! Powinienem dać ci wypowiedzenie za ten tekst — wystawia palec wskazujący w stronę szefa. — Zresztą... nie potrafię zajmować się....
— To tylko sześciolatka. Dasz radę — przerywa Kimowi. — Podwiozę ją do ciebie wieczorem — dodaje, nie dając agentowi czasu na przemyślenie tego. — Będziesz w tym nowym mieszkaniu? — unosi brew, a agent niepewnie przytakuje głową.
— Ale, Nam...
— Będę twoim dłużnikiem, co jak co, ale jestem w agencji potrzebny, tym bardziej że w święta będzie pełnia księżyca.
— No ja właśnie o tym chciałe...
— Ty nie masz prawa mieszać się do tej sprawy. Co tyczy się Criminal Moona nie jest dla ciebie dostępne w naszej agencji. Otrzymałeś już swoje szanse, ale spieprzyłeś po całości. Od teraz tylko kwalifikowani agencji z długim stażem będą się zajmować jego sprawą — mówi, a Kim marszczy brwi.
— To jest nie fair! Ja mam zajmować się twoim problemem, kiedy Criminal Moon będzie zabijał kolejne osoby. Namjoon, ja mam przeczucie, kto będzie jego następną ofiarą! — mówi zdesperowany, opierając dłonie na biurku, gdy szef agencji spogląda w jego oczy ze zdumieniem.
— No niby kto? — pyta.
— Przeanalizowałem sobie jego działania w domu. Akurat dzięki tobie mam naprawdę sporo czasu i...
— Zamiast siedzieć nad jego sprawą, zajmij się twoim chłopakiem — przerywa agentowi.
— Ale ja nie mam chłopaka — zauważa.
— No a ten cały właściciel domu? — unosi brew. — Jimin mówił, że macie się ku sobie, a w dodatku dotarła do mnie wiadomość o waszym aresztowaniu po próbie uprawiania seksu w samochodzie. Widzę, że poza pracą prowadzisz ze swoim chłopakiem ciekawe życie. Nie zamierzam cię oceniać, bo chociaż przy nim nie tracisz czasu na szukanie Criminal Moona i proszę cię, abyś podczas świąt zajął się moją siostrzenicą i poświęcił całą uwagę na swoim chłopaku — dodaje.
— Ale on nie jest moim chłopakiem! Wiem, jak to wygląda... — mówi cały czerwony na twarzy. — Jednak jedyne, co nas łączy, to dość dziwna relacja... Nie chce, żebyś odsuwał mnie od sprawy Criminal Moona. Uwierz, że ten typ ma swoją własną taktykę, gdy planuje zbrodnie w pełnię księżyca — dodaje zdesperowany.
— No niby jaką? — unosi brew.
— Nie zauważyłeś, że jego ofiary, to głównie wpływowi ludzie? — pyta, a Joon mruży oczy.
— No niby tak...
— No właśnie. Wydaje mi się, że Criminal Moon, podczas kiedy nie nosi maski, zbliża się do ofiar, aby mieć potem wszystko położone, jak na talerzu. Zamiast szukać Criminal Moona w pełnię, powinniśmy zacząć szukać jego prawdziwej tożsamości — mówi wprost.
— Niby jak mamy go szukać, skoro nie znamy jego prawdziwej tożsamości, agencie Kim?
— Myślałem nad tym kilka nocy... i doszedłem do wniosku, że najlepiej byłoby ustawić agentów pośród osób, które nadałby się na jego cel. Gdybyśmy ułożyli ludzi, jak na szachownicy, to udałoby nam się pokonać w tej grze tego sukinsyna — oznajmia z pewnością w głosie. — Jego ofiary głównie są wpływowymi ludźmi, którzy w przeszłości mieli zatargi w prasie i podejrzewało się ich o nielegalne działania. Zobaczmy takiego Kanga... Jego pracownik został oskarżony o gwałt na dzieciach, ale sam Kang oddał go w ręce władz — mówi ze spokojem w głosie.
— I bardzo rozsądnie postąpił.
— Nie w tym rzecz. Może to oznaczać, że w prawdzie żona Kanga i on sam mogli naprawdę ukryć prawdę, skoro to miało miejsce w ich szeregach, a sam Criminal Moon chciał ukarać ich na swój własny sposób — tłumaczy.
— I co ma to uczynić go bohaterem? — unosi brew.
— Nie? Niby, co jest w tym bohaterskiego?
— No sam fakt, że prawdziwych winowajców krzywdy ofiar on sam ukarał, co jest rzecz jasna złe... jednak na miejscu ofiar i rodziców, miałbym go za zbawiciela — mówi z namysłem, a Kim marszczy brwi, myśląc nad słowami szefa.
— Ja myślę zupełnie inaczej!
— Niby jak?
— A co jeśli to on jest prawdziwym winowajcą krzywd tych dzieci, bo głównie zamieszany jest w zabójstwa osób, które miały do czynienia ze sprawami wykorzystywania dzieci, a to może znaczyć, że to on je skrzywdził i pozbywa się wszystkich świadków! — mówi zdecydowany.
— No dobrze...ale ile on może mieć lat? Nie wiemy, kim jest i czy mógł mieć coś wspólnego z tymi sprawami sprzed nastu lat. — mówi, patrząc w oczy zdesperowanego agenta. — Rozumiem twój cały zapał, ale nie będę marnował czasu moich ludzi na pilnowanie ludzi, którzy mogą być następnymi ofiarami Criminal Moona, bo ty tak uważasz. Będę działał po mojemu, a ty więcej nie będziesz się do tego mieszał — dodaje.
— Jak zwykle mnie nie słuchasz. Może w końcu nadejdzie dzień, w którym zrozumiesz, że miałem rację, ale może być wtedy za późno — mówi urażony.
— Skończ już, Taehyung. Od kiedy pozwoliłem ci zająć się sprawą Criminal Moona twoje kompetencje z samego szczytu spadają coraz niżej. Kiedy cię tu zatrudniałem, wydawałeś się utalentowanym dzieciakiem, a sprawa Criminal Moona doprowadza cię do szaleństwa. Wolę, abyś trzymał się od tego, jak najdalej. Nie robię ci po złości, a tylko i wyłącznie dla twojego dobra. Mimo że miałem cię za nudnego prawiczka, kiedy zacząłeś pracę, to naprawdę cię polubiłem. Jednak musisz wykazać się swoim talentem w innych sprawach, aby zdobyć moje i rady zaufanie — mówi wprost.
— Jeśli mam być szczery to ja...
— Nie potrzebuję twojej szczerości. Wracaj do domu, a wieczorem podrzucę ci małą — przerywa agentowi, który nabiera niespokojnie oddechu, czując się niewysłuchanym przez własnego szefa, choć to już nie było żadną nowością. Przywyknął do tego, że nikt w agencji nie traktuje go równo.
~
Zniechęcony agent wraca do domu Mandery, gdzie w przejściu zdejmuje niedbale buty, wyglądając niczym obrażone dziecko. Szura kapciami, ruszając w stronę kuchni, gdzie Mandera w czarnych dresach i gołą klatką piersiową gotuje ładnie pachnące potrawy. Zdołowany agent zasiada na wysokim krześle, ignorując dziwnie prezentującego się przystojniaka w kuchni, który w tym całym zapale gotowania nie dostrzega młodego agenta. Dopiero zauważa obecność chłopaka, gdy słyszy wyraźne zderzenie jego czoła z blatem. — O, wróciłeś już — mówi, zbliżając się do blatu. — Co to za mina? Co to za nastrój? — wypytuje wyraźnie zaniepokojony zachowaniem agenta, który nie zaprzestaje uderzać czołem w blat. Marszczy brwi, gdzie przykłada dłoń do miejsca zderzenia, nie chcąc, aby chłopak zrobił sobie krzywdę. Czoło agenta Kim spokojnie zderza się z dłonią kryminalisty. — Powiesz, co się dzieje? — unosi brew.
— Życie mi się wali — odpowiada, a mężczyzna wyraźnie rozgląda się przestrzeni wokół agenta, który zaprzestaje uderzać czołem o dłoń Mandery, przenosząc na niego wzrok.
— Nie widzę, żeby coś się waliło...
— Mówię to tak metaforycznie — wzdycha ciężko, po czym mierzy wzrokiem umięśnione ciało Mandery, którego widok potrafi, choć trochę osłodzić ten zgorzkniały dzień. — Dlaczego gotujesz w ten sposób? Jak się poparzysz, to będzie płacz — zauważa.
— O mnie się nie martw, ja sobie radę dam — uśmiecha się. — Poza tym, jak jestem w kuchni, to zawsze tak gotuję, no może nie w spodniach... ale ubrałem je, aby cię nie dekoncentrować, kiedy wrócisz i mi pomożesz — dodaje z chytrością w oczach. Kim wyraźnie zarumieniony, zagryza się bez kontroli na dolnej wardze, starając się, wyrzuć z głowy, paradującego w kuchni nago mężczyznę.
— Szkoda...
— Aż tak bardzo chciałeś napalać się panem? — unosi zadziornie brew.
— Może... To by trochę mnie rozluźniło — odpowiada szczerze, będąc wyraźnie w potrzebie bliskości. Jungkook uśmiecha się, po czym poklepuje dłonią blat, patrząc zachęcająco na agenta, który niepewnie spogląda w jego stronę, rozumiejąc bardzo dobrze to zaproszenie pana. Śmiało zasiada na blacie, zwracając się ku mężczyźnie, który chwyta za jego uda, przyciągając ku sobie. W rozkroku agent, znajduje się przy Jeonie, gdzie z wyraźną potrzebą wpasowuje się w jego usta. Gdy usta dwójki poruszają się w agresywnym pocałunku, dłonie kryminalisty wsuwają się pod bluzkę agenta, który zakłada ręce na szyi bruneta.
— Ręce za siebie — warczy w usta agenta, który niechętnie wykonuje jego rozkaz, zakładając ręce za siebie, wypinając przy tym klatkę piersiową. — Idealnie... pan ci wynagrodzi ten ciężki dzień — sapie w usta podnieconego Taehyunga, który w wyraźnym oddechu rozchyla usta, po których sunie się ich ślina, gdy dominant wargami dopieszcza jego szyję, schodząc agresywnymi pocałunkami do obojczyków. Mężczyzna rozpina koszulkę agenta, by móc ustami dopieszczać klatkę piersiową uległego. Taehyung zaciska powieki, gdy spomiędzy warg uchodzą głębokie sapnięcia, kiedy mięsień języka Mandery drażni jego sutek, a palcami dopieszcza drugi. Kim wygięty w łuk na kuchennym blacie jęczy w przyjemności, gdy Jeon reperuje jego nastrój.
Dzwonek do drzwi powoduje, że dwójka mruczy coś niewyraźnego, nie chcąc się nim w tej chwili przejmować, jednak dźwięk nie ustaje, przez co Kim marszczy brwi, przypominając sobie o siostrzenicy Namjoona. — Jungkook...
— Nie wiesz, jak masz do mnie mówić?
— Panie — poprawia się. — Musisz o czymś wiedzieć...
— Hm? — mruczy, gdzie odsuwa się od chłopaka, gdy słyszy wciąż dzwoniący dzwonek. — Kto do cholery się dobija? — pyta zdenerwowany.
— No właśnie chod...
— Czekaj i się nie ruszaj — wskazuje palcem na agenta, po czym odchodzi w stronę drzwi. Poddenerwowany stara się nie przejmować namiotem w spodniach, który zrobił się przy jękach agenta. Otwiera drzwi, gdzie wzrokiem lustruje wysokiego mężczyznę, po czym jego oczy zatrzymują się przy różowym karzełku. — Co do chu...
— Stoi ci — przerywa mężczyzna.
— Że chuj?
— No.
— To akurat wiem. Przychodzisz nie w porę — sili się na uśmiech.
— No trochę wcześniej, ale mówiłem Taehyungowi, że dziś będę. Zostawiam dzieciaka i jutro w obiad przyjdę po nią — oznajmia, zaskakując Jeona.
— Co kurwa?! — mówi oburzony.
— Jesteś już! — wtrąca się Taehyung, który poprawia stan koszuli.
— Tak, ale twój chłopak wydaje się zaskoczony naszym przyjściem — mówi Joon, spoglądając na Manderę.
— Jaki kurwa chłopak?!
— Ryj! — wycedza Kim, który uderza łokciem Jeona w żebro, przez skula się w bólu, wchodząc w głąb domu. — Zajmiemy się nią. Powodzenia w pracy — mówi w stronę szefa, gdzie pośpiesznie chwyta za dłoń dziewczynki, wprowadzając ją do domu, po czym zamyka drzwi, do których przywiera plecami. Kim wzdycha głęboko, gdy dziewczynka przygląda się mu wraz ze wściekłym dominantem.
— Co to ma znaczyć?! Co to za dziecko?! — pyta oburzony.
— Wybacz, miałem ci powiedzieć. To siostrzenica mojego szefa, która ma zostać u nas na święta. Super, co nie? — mówi ze sztucznym optymizmem.
— Po pierwsze, spotka cię kara za ten wcześniejszy ton i uderzenie — mówi surowym tonem. — Po drugie, nie mam nic do dzieci, byleby nie płakały. Po trzecie w tym domu świąt się nie obchodzi — oznajmia.
— Co?! — Kim wraz z dziewczynką krzyknęli w jego stronę.
— Dzieciak jednak mówi — unosi brew kryminalista.
— Mówię, a święta są ważne, bo Mikołaj nie przyjdzie! — mówi oburzona.
— Dokład... Znaczy się, właśnie — przytakuje jej agent.
— Zasmucę was, ale Miki nie istnieje — uśmiecha się w rozbawieniu, masując obolałe żebro. — Rozgość dziecko, a ja idę do siebie. Jutro pogadamy — zwraca się do agenta, który marszczy brwi.
— Zostawiasz nas? — pyta z niedowierzaniem w głosie.
— A chcecie święta obchodzić? — unosi brew.
— No tak — odpowiada.
— No to, ja wam nie będę przeszkadzał — oznajmia, chcąc odejść. Agent nie może uwierzyć w to, że Mandera nie obchodzi świąt, przez co pragnie, zmienić jego podejście do świąt.
— Będą prezenty! Możesz chcieć wszystkiego, a ja ci to dam! — mówi, a Jeon przez jego słowa się zatrzymuje.
— Wszystko? — pyta, zerkając w jego stronę.
— T-Tak, wszystko — przytakuje głową.
— To zostanę — uśmiecha się zadowolony, a Taehyung zaczyna obawiać się tego diabelskiego uśmiechu. Czy powinien żałować tej propozycji? — Jednak... — zbliża się niebezpiecznie blisko agenta, który wręcz wstrzymuje oddech przy jego bliskości. — Mój prezent od ciebie będzie również obejmował prezent ode mnie dla ciebie — oznajmia. — Rozumiesz? — unosi brew, a Kim niepewnie przytakuje głową, czym zadowala kryminalistę. — W takim razie przygotuj to, co robią normalni ludzie na święta, a ja pojadę po prezent — dodaje.
— No dobrze.. cokolwiek znaczy "Normalni ludzie" — szepcze, odsuwając się od drzwi. — Ale jak zamierzasz zostawić mnie z tym wszystkim samego, to chociaż dziecko weź ze sobą — mówi, wskazując na dziewczynkę, która trzyma przy piersi misia. Kryminalista obdarza dziecko spojrzeniem, na co dziewczynka reaguje atakiem czkawki.
— Idziemy, dziecko. Jak ona ma w ogóle na imię? — pyta, nie będąc chętnym na włóczenie się z dzieckiem po sklepach, w których się obraca.
— Nie wiem — odpowiada agent.
— Nie wiesz, a bierzesz?! — pyta z niedowierzaniem w głosie.
— Zostałem wykorzystany — mówi na swoją obronę.
— Bo dajesz się wyruchać — pokręca głową na boki. — I to nie w tym znaczeniu, który preferuje — dodaje, po czym przykuca przed wystraszoną dziewczynką, gdy Kim uchyla w niedowierzaniu usta. — Jak się nazywasz? — pyta, jednak dziewczynka nie odpowiada. — Ja nazywam się Pedro, Jungshik, a nawet Jungkook — przedstawia się dziewczynce.
— A dlaczego masz tyle imion? — w końcu odważa się zapytać, co dziwi agenta, który nie sądził, że dziecko odważy się w ogóle dziś odezwać.
— Bo mam wiele tajemnic — odpowiada z chytrym uśmiechem.
— Jak czarny kot, który jest Adrienem? — pyta zaciekawiona.
— No dokładnie. Ja też jestem jak czarny kot, tylko nie mam maski — wydaje dolną wargę, a dziewczynka przysłania dłońmi jego oczy.
— Już masz — uśmiecha się, a Taehyung przygląda się z uwagą dwójce. — Ja jestem biedronką — szepcze do ucha Jungkooka.
— To teraz obydwoje znamy nasze tajemnice — mówi z uśmiechem, a dziewczynka przytakuje żwawo głową. Nim Taehyung się orientuję, dostrzega siostrzenice szefa na barkach Jungkooka. — My się zabieramy — oznajmia Kimowi.
— A nie możemy czegoś zamówić, bo ja...
— Nie! — przerywa dziewczynka. — Z wujkiem Pe-JU idziemy sami — mówi w stronę agenta. — Nie chcemy cię — dodaje, wywołując śmiech u Jeona.
— To nie jest śmieszne — mówi zdenerwowany blondyn.
— Trochę jest. Postaramy się szybko wrócić, mały — puszcza agentowi oczko.
~
Jimin kaszle, gdy cała kuchnia jest w dymie. Macha dłonią, pragnąc pozbyć się dymu, który sprowadza jego przyjaciel słabymi zdolnościami kulinarnymi. Sam nie pomaga przyjacielowi, gdyż nie ma pojęcia o gotowaniu. — Wiesz co? Może lepiej zmówmy pizzę? — proponuje.
— Chciałbym, ale wypadałoby podać coś świątecznego, skoro właściciel jest Grinchem — sili się na uśmiech.
— Słabo... — szepcze cicho, po czym razem z Taehyungiem przenoszą oczy na kaszlącego gościa. Na widok Min Yoongiego, Jimin wytrzeszcza oczy.
— Co wy narobiliście? — pyta, widząc chaos w kuchni.
— Nie mamy pojęcia o gotowaniu, więc robimy, co możemy — odpowiada agent.
— Obydwoje? — pyta niepewnie, a chłopcy przytakują głową. — Zostawcie wszystko i idźcie lepiej nakryć do stołu — mówi z powagą w głosie.
— A ty? — pyta Jimin.
— Ja to naprawię — podwija rękawy.
~
Zadowolony Jungkook wraca z dziewczynką w stronę domu, trzymając ją za dużo mniejszą dłoń. — Wujkowi się spodoba — mówi z uśmiechem dziewczynka.
— Jesteś nieletnia, więc nie masz pojęcia, czy mu się spodoba. Nawet nie wiesz, co wziąłem — zauważa, patrząc w jej stronę.
— Widziałam, bo kiedy kazałeś mi zasłonić oczy, to podglądałam — wyznaje.
— Ja pierdolę — przeczesuje palcami ciemne włosy. — Co złego to nie ja — mówi pocieszająco.
— Nie musisz dramatyzować, wujku. Twoją bezradnością pokazujesz mi, jak bardzo przerasta cię odpowiedzialność — mówi pouczająco dziewczynka.
— Biedroneczko, ty kominiarza nie ucz dzieci robić — mówi.
— Akurat wiem, jak się dzieci robi — unosi dumnie główkę.
— Ile ty masz lat?
— Aż sześć — wyszczerza się, ukazując Jeonowi zęby mleczne.
— Zajebiście. To jak się robi? Bo ja wiem, że bocian je przynosi — mówi przemądrzale.
— Co to za bajka dla dzieci. Jesteś już dużym chłopcem, wujku — pokręca głową, a Jeon patrzy na nią ze zdumieniem. — Dzieci robi się poprzez kontakt płciowy, jak możesz tego nie wiedzieć? — pyta go, a kryminalista blednie na twarzy.
— Te dzisiejsze dzieci są jakieś pomylone — pokręca głową, mówiąc pod nosem. — W wieku sześciu lat, interesowało mnie łapanie pokemonów — dodaje, gdzie otwiera dziewczynce drzwi. — Panie przodem — zwraca się do dziewczynki.
— Dziękuje. Jesteś prawdziwym gentlemanem, wujku — mówi, kłaniając się, jak księżniczka, po czym wchodzi do środka. Dwójka udaje się do środka, gdzie mogą ujrzeć przy stole Taehyunga wraz z gośćmi.
— Widzę, że już wszyscy są i nawet Jimin — mówi, patrząc na gości.
— Hej — Park macha w jego stronę. — A co to za księżniczka? — pyta, gdy dziewczynka podchodzi do niego.
— Biedronka — uśmiecha się, zasiadając między Jiminem a Yoongim. Jungkook zasiada obok agenta Kim, który niepewnie przenosi oczy na wciśniętą w jego dłonie torbę, w której może ujrzeć czerwony materiał fig, przez co zmieszany zerka na Manderę. Zagryza się na dolnej wardze, gdy trzyma między palcami karteczkę z napisem "Pokój 3". Jungkook ignoruje spojrzenia agenta, skupiając się głównie na gościach i dziewczynce, która opowiada im o swoich ulubionych bajkach.
— Namjoon siostrzenica jest przesłodka — mówi z entuzjazmem Jimin.
— Jak chcesz, możesz ją do siebie wziąć na noc. Zrobisz nam przysługę — zagaduje Mandera, na którego z zaskoczeniem patrzy detektyw.
— Aaa... — przeciąga, posiadając na ustach uśmiech. — Rozumiem, że szykuje się part dwa — śmieje się.
— Jimin — Kim unosi głos.
— Żeby to był part dwa — śmieje się Mandera, a na policzkach agenta pojawia się rumieniec.
— Jak chcecie, to my się nią zajmiemy — proponuje funkcjonariusz Min.
— M-My? — pyta niepewnie Jimin.
— No my.
— Ale we dwoje z dzieckiem w jednym domu?
— Jimin przecież nie na ulicy — śmieje się Jeon.
— No tak...
Wszyscy miło spędzają czas na rozmowie, czy jedzeniu posiłku, który przygotował Yoongi. Po kolacji Jimin z Yoongim pojechali do detektywa wraz z siostrzenicą Namjoona.
Taehyung stoi przy oknie w salonie, pisząc wiadomość do szefa, aby poinformować go, gdzie powinien odebrać swoją siostrzenicę. Wzdycha ciężko, blokując urządzenie, po czym zerka na Manderę, który siedzi z nosem w telefonie. — Nie pokazałem ci dobrze świąt — mówi w jego stronę.
— Ależ pokazałeś, a raczej pokażesz, kruszynko — uśmiecha się pod nosem.
— Co to za prezent? Co ty planujesz? — pyta, zbliżając się do niego.
— Będzie ci kurewsko mokro, kruszynko — unosi na niego wzrok, uśmiechając się przebiegle. Agent Kim patrzy ze zmieszaniem na mężczyznę, pokręcając głową na boki.
— Chociaż w święta byś się opamiętał — mówi, po czym podchodzi do okna, za którym może ujrzeć pełnię księżyca, która go niepokoi, gdy myśli o czyhającym na czyjeś życie kryminalista wciąż jest na wolności.
— Co ty dziś jesteś taki markotny, od kiedy wróciłeś z pracy? — pyta Jeon, który zbliża się do spiętego młodego agenta. — Chciałeś pokazać mi, jak wyglądają święta, zgodziłem się na rzecz prezentu, ale ty w ogóle nie masz nastroju — zauważa, zatrzymując się obok chłopaka, spoglądając na jego profil.
— Mam być szczery? — pyta niepewnie, przenosząc oczy na Manderę.
— Uwielbiam szczere rozmowy — przykłada do piersi dłoń.
— W pracy mnie nie szanują, a raczej mojego wkładu i zaangażowania — wyznaje szczerze. — Chcę dobrze, a wychodzę na wszystkim źle... kiedy się zatrudniłem, mieli mnie za świetny materiał, a teraz muszę starać się o zaufanie, ponieważ zawaliłem kilka razy — wzdycha ciężko, a kryminalista kładzie dłoń na ramieniu agenta.
— A ty jeszcze zajmujesz się problemami szefa. Nie możesz się tak dawać, Taehyung. Jesteś przecież najpiękniejszym modelem, którego spotkałem — mówi pocieszająco, wywołując uśmiech na ustach blondyna.
— A ilu modeli spotkałeś, panie Mandera? — pyta z chytrością w oczach, a mężczyzna przykłada palec do podbródka w zastanowieniu.
— Ciężko zliczyć — odpowiada, a Kim uderza go w ramię.
— Chociaż spróbowałbyś skłamać — pokręca głową na boki.
— Mówię zawsze, jak jest — wyszczerza się, po czym przenosi wzrok na pełny księżyc. — Podoba mi się ten nastrój. Mamy święta, kolacja zaliczona, jest piękna pełnia, jeszcze prezent na sam deser — uśmiecha się, chwytając za dłoń młodszego.
— I Criminal Moon.
— Co?
— Criminal Moon — powtarza.
— A co on ma do tego? — unosi brew.
— To, że kiedy my będziemy świętować, to ktoś zginie. To nie daje mi spokoju — mówi niespokojnie.
— Piękni modele nie myślą o takich draniach — przyciąga do siebie chłopaka, który zderza się z klatką piersiową Jungkooka, któremu patrzy niepewnie w oczy.
— A niby o czym mają myśleć? — pyta.
— Na przykład o zdesperowanych dużych chłopcach, którzy chcą prezentu — odpowiada z rozbawieniem w głosie.
— Czyli o tobie mowa — śmieje się.
— Nie myśl o takich rzeczach w święta, kruszynko. To nie twój interes, a policji i innych śledczych. Zajmijmy się sobą. Pamiętaj, że obiecałeś zrobić dla mnie wszystko — mówi, ujmując podbródek chłopaka.
— Dobrze. Jak obiecałem, to nie mogę cię zawieść, duży chłopczyku — mówi rozbawiony, zadowalając tym samym Manderę.
Obydwoje udają się na drugie piętro domu, gdzie Jungkook wpuszcza w pierwszej kolejności agenta, który rozgląda się po pokoju, w którym zapala się neonowe światło w odcieniu czerwieni. — Nie wiedziałem, że masz tu...
— Ja wszystko mam na każdą okazję, kruszynko — przerywa agentowi, który pokręca w rozbawieniu głową. — Przebierz się, a ja wszystko przygotuje — mówi, a jasnowłosy przytakuje w zrozumieniu głową. Taehyung zatrzymuje się przed dużym łóżkiem, na którym kładzie torbę. Rozbiera się, gdzie zakłada na siebie czerwone figi oraz pończochy. Z torby wyciąga czerwoną długą linę, przez co zwraca swe oczy na Jungkooka, który podchodzi do niego, będąc już bez koszulki. — Gotowy? — unosi brew, skanując oczami piękne ciało agenta.
— Chyba tak... po co to? — pyta, wskazując na linę, którą trzyma w dłoniach.
— A to zniewolenia ciebie — odpowiada, a Kim unosi w zdumieniu brwi. Jeon przyjmuje od chłopaka linę. — Zaufaj mi. Spodoba ci się — uśmiecha się. — Odwróć się — mówi, a agent zwraca się plecami do Mandery, którego duża dłoń sunie się wzdłuż idealnej sylwetki. Kim przełyka ciężko ślinę, gdy mężczyzna związuje jego klatkę piersiową i plecy sznurem, który uniemożliwia mu ruch dłońmi, znajdującymi się za jego plecami. Jeon chwyta za kark młodszego, którego zmusza do położenia się klatką piersiową na części łóżka. Wypięte pośladki są obiektem skupienia kryminalisty, który na ten widok twardnieje. Wyciąga z kieszeni opaskę, po czym opuszcza spodnie, ujmując od razu twardego penisa, po którym sunie palcami. — Kruszynko, będzie ci kurwa jak w niebie — mówi, gdzie zbliża się do chłopaka, któremu nasuwa na oczy opaskę.
Kim zagryza się na wardze, gdy przez pomysły Mandery czuje się całkiem bez kontroli. Wypięty, oczekuje na kolejne działania, słysząc jedynie kroki. Wzdryga się na dźwięk zderzenia czegoś ciężkiego z podłogą za nim. Przełyka ciężko ślinę, oblizując spragnione wargi. — C-Co to? — pyta niespokojny, oddychając wyraźnie.
— Nie bój się, to maszyna, która przyniesie ci wiele rozkoszy i to nie raz — odpowiada zadowolony, zatrzymując się przed wypiętymi pośladkami, które ściska w podnieceniu palcami. — Powiesz panu, czy byłeś grzeczny w tym roku? — pyta, chwytając za sznur, by przyciągnąć chłopaka do swej klatki piersiowej. Głęboki jęk opuszcza usta agenta, który czuje coś metalowego przy członku. Porusza się niespokojnie, gdy mężczyzna wsuwa pręcik w jego cewkę, przez co nogi drżą mu z niemocy.
— Jung... — przerywa, gdy dominant zmusza go do ponownego wypięcia.
— Nie odpowiedziałeś — zauważa, mówiąc melodycznym tonem, gdzie zbliża się do urządzenia, na które rozlewa żel, po czym włącza go. Taehyung może usłyszeć działanie maszyny, która chodzi wprzód i tył. Jungkook przybliża maszynę do wypiętego agenta, zasuwając do jego dziurki działające na niskich poziome dildo. Agent rozdziera gardło, gdy dildo wchodzi w niego i wychodzi, rozciągając jego wejście.
— Ach! Panie — wykrzykuje w przyjemności, gdy Jeon bez słodkich zabaw włącza na wysoki poziom ruchu, który sprawia, że wejście agenta z każdym wejściem staje się coraz bardziej mokre. Jungkook oblizuje w podnieceniu wargi, czując po samych jękach, jak dobre musi być w tej chwili wejście uległego. Zasiada na części łóżka, chwytając za jasne kosmyki chłopca, którego wargi w jękach są rozchylone.
— To jak byłeś grzecznym chłopcem? — unosi brew.
— N-Nie wiem — odpowiada w głębokich sapnięciach.
— Myślę, że byłeś aż za dobry — oznajmia, ujmując wolną dłonią swego penisa, którego nakierowuje do rozwartych warg agenta. Taehyung wyczuwając męskość pana, wysuwa język, by sunąć nim po czubku. Jeon zaciska wargi, podniecając się widokiem zabawy agenta z jego penisem. Agent wsuwa do jamy część jego penisa, gdy maszyna dildo go posuwa. Porusza sprawnie głową. Gdy agent odrywa się od członka Mandery, ten sprawnym ruchem dłoni, spuszcza się na agenta, którego ciało ocieka jego spermą. Kim zlizuje część nasienia, które pozostało na jego wargach.
Jungkook wstaje, gdzie podchodzi do maszyny, którą wyłącza. Taehyung oddycha nierówno, po czym wstrzymuje oddech, gdy dominant przenosi go całkiem na łóżko. Leży płasko na pościeli, czując za sobą mężczyznę, którego palący dotyk doprowadza do obłędu jego myśli. — Oszaleję...
— Jeszcze nie, kruszynko — mówi rozbawiony, po czym wchodzi w wejście Taehyunga, który skomli przyjemnie. Jeon warczy, gdy wejście agenta zaciska się na jego członku, co jedynie bardziej go nakręca.
— Mhm... więcej, panie — prosi zdesperowany, a Jeon daje mu to, o co prosi, przyspieszając w nim. Myśli agenta szaleją, jednak nie może zaprzeczyć, że święta z Pedero Manderą są wyjątkowe i to pod każdym względem. — Ach.. kocham to — jęczy, starając się tłumić jęki w pościeli. Na ustach kryminalisty pojawia się pewny uśmiech, gdzie przysuwa usta do uszu agenta.
— To jest nasz świąteczny raj, kruszynko... a to dopiero początek tego Bożego Narodzenia, bo noc jeszcze młoda — wyszeptuje chłopakowi, który jest jego prezentem od życia, lecz nie ma odwagi wyznać tego otwarcie. — Wesołych Świąt, moja kruszynko.
— Wesołych Świąt, mój panie.
~
Mam nadzieję, że rozdział Crimistmas Moon się spodobał ^^
Wesołych Świąt! I do zobaczenia w styczniu w 3 części !!! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top