$Criminal Warning$
Taehyung szokuje się po słowach napastnika i zaczyna rozumieć, kto w tej chwili znajduje się za jego plecami i kto właśnie w tej chwili przytrzymuje go usilnie, gdy on próbuje się uwolnić. Criminal Moon we własnej osobie wszedł z butami do jego małego mieszkanka i zna jego tożsamość, co było bardzo oczywiście złą informacją. Wiedział, że winnym również mógł być Jimin i jego niewyparzony język, jednak teraz stał w obliczu prawdziwego zagrożenia, gdyż miał do czynienia z kryminalistą bezwzględnym, który nie waha się zabić i jest jego największym koszmarem. Kimś, kogo nienawidzi całym swoim sercem.
Sama bezczelność kryminalisty potrafiła wyprowadzić z równowagi, a on dobrze wiedział, że nie może zachować się lekkomyślnie i dać się zabić, dlatego przestał się całkowicie opierać i pozwolił mężczyźnie kontynuować. Mimo że wyczuwał jego twarde przyrodzenie przy swoich pośladkach, starał się zachować zimną krew.
— Grzeczny — mruczy przy jego uchu, oblewając go swym gorącym oddechem. Taehyunga policzki dotyka prawdziwy gorąc, gdy mężczyzna przyciska go do boku szafy i wsuwa swoje dłonie pod jego koszulkę, atakując palcami jego sutki. Taehyung sapnął w przepływie słabości i przyjemnego uczucia, a jego policzki wrzały z każdym posunięciem mężczyzny.
— N-Nie — zacisnął dłonie, chcąc odepchnąć się od szafy i posłać mężczyznę w diabły, jednak czuł się na to zbyt słaby.
— Przestań się opierać, mała dziwko — warczy i bezlitośnie zaciska swoje palce na jego sutkach, przez co Kim wygryza się brutalnie w wargę, z której kącika sunie się krew, a metaliczny posmak pozwala mu przetrwać ten ból.
— Pieprzony zboczeniec! — krzyknął, a w ten kryminalista chwyta brutalnie za jego jasne kosmyki i przysuwa usta do oliwkowej skóry Taehyunga.
— Zapamiętaj sobie, to ja jestem panem... twoim panem — mówi tuż przy skórze chłopaka, którą przechodzi nieprzyjemny dreszcz, gdy wilgotny język sunie się po oliwkowej strukturze tej piękności. — Zrozumiano? — pyta, a niespokojny chłopak nerwowo zwilża językiem swoje wargi i przytakuje głową, co zadowala mężczyznę w masce. Wyciąga z tylnej kieszeni spodni, ciemną opaskę, którą zakłada na oczy Kima, który niespokojnie zaczyna się opierać i zostaje z siłą przywarty plecami do mebla. Jego malinowe wargi rozchylają się w ciężkim oddechu, gdy nie widzi już zupełnie niczego, a kryminalista stoi naprzeciw niego i napala się widokiem tego przerażonego chłopca.
Obejmuje jego podbródek, a klatka piersiowa jasnowłosego unosi się niespokojnie, czując przy wargach oddech mężczyzny. — Pamiętasz nasz pocałunek? — unosi brew i przygląda się z szaleństwem w oczach drżącym wargą, które przy dotyku jego palca nie panują nad sobą. Taehyung modli się w duszy o to, aby mężczyzna odszedł i zostawił go. Nie był przygotowany na taki atak i nie miał czym się bronić przed nieobliczalnym kryminalistą. Jego serce dudniło, jak oszalałe, nie wiedząc, co się dzieje. — Jesteś agentem, a pragnąłeś tego pocałunku — mówi w rozbawieniu.
— Wal się, kutasie! — warczy w rozgniewaniu, nie chcąc pamiętać tej niedorzecznej chwili. Criminal za bezemocjonalną maskę, marszczy brwi, jednak na jego ustach widoczny jest chytry uśmiech.
— Jesteś taki kurwa zmienny — śmieje się, po czym jego język przechodzi po pulchnych wargach Kima, wyczuwając od nich metaliczny posmak jego krwi. — Twoja krew za to jest słodka... Rozumiem, że na wierzchu jesteś zgorzkniałym agentem, a w środku słodkim i uległym chłopcem — mruczy podniecony w jego usta, a wargi Taehyunga rozchylają się szerzej w jęku, gdy palce mężczyzny zaciskają się silnie na jego pośladkach, a w ten język kryminalisty wsuwa się do jego gardła, gdzie agent próbuje odepchnąć go od siebie, nie chcąc mieć go tak blisko. W jego oczach zebrały się łzy, gdy próbuje na oślep uderzać go rękoma, które zostały przez niego przywarte do szafy.
Napiera na niego i dokładnie bada wnętrze jego jamy, a nogi młodego agenta uginają się, gdy jego język oddaje się w to szaleństwo. Głębokie westchnięcia i mieszająca się ślina ocieka po podbródku uległego agenta, który nie potrafi złapać oddechu, ku zadowoleniu kryminalisty. — Chciałbym cię tak zerżnąć, żebyś przez długi czas żałował wyboru zawodu — warczy, trzymając z siłą podbródek chłopaka, który syczy z bólu. — Mam cię na oku.. Kiedy wrócę... i znowu na mnie trafisz, już więcej nie uciekniesz. Ostrzegam cię, agencie Kim. Jedno nasze spotkanie albo próba złapania mnie, a będziesz skazany na życie ze mną — mówi, patrząc na niego z napaleniem w oczach. — Uwierz, że to jest jak najgorsza kara — uśmiecha się szalenie, po czym odsuwa się od agenta, który nie potrafi przetworzyć w głowie jego słów. Nie wie, co się dzieje i czy może już zdjąć maskę, dlatego chwilę stoi bezruchu.
Po dłuższym czasie zdejmuje maskę z oczu, gdzie oślepia go światło w domu, które ku jego zdziwieniu zaczęło normalnie działać. Rozgląda się po wnętrzu pomieszczenia, gdzie zatrzymuje wzrok na zamkniętym oknie. Gdyby nieświadomość tego, że jego całe ciało dygocze z emocji, to mógłby przysiąc, że to wszystko było jedynie wytworem jego wyobraźni, jednak tak nie było. Upada na kolana i chwyta się za szybko bijące serce, czując tak wiele mieszanych uczuć. Po części strach, podniecenie i złość na ulegnięcie kryminalisty. Jest wykwalifikowanym agentem i dał się przycisnąć do szafy i pozwolić na obmacywanie przez kogoś tak okropnego. Chwyta się w złości za włosy, które pociąga.
— Jesteś taki do dupy! — krzyczy na siebie, wiedząc, że popełnił duży błąd. — Skąd wiedział w ogóle, gdzie mieszkam?! I skąd się dowiedział o mnie?! — pyta we frustracji, jednak fakt, że Jimin powiedział funkcjonariuszowi o jego pobycie w Acapulco mogło świadczyć o wiedzy Criminala. — Zabije tego detektywa, który zwie się przyjacielem — syczy w gniewie i podnosi się z podłogi, gdzie próbuje dojść do łóżka, jednak jego nogi są jak galareta, przez co idzie znacznie wolniej. Uwala się na łóżku brzuchem do materaca, gdzie jęczy krótko, podrażniając swoje twarde przyrodzenie. — Jeszcze mi stanął, nie dam rady...
~
Min Yoongi opuszcza komendę policji, gdzie udaje się w stronę swojego samochodu. Zatrzymuje się napięcie, dostrzegając między czarnym kombi a białym mercedesem blond czuprynę z loczkami i uśmiecha się chytrze, by szybko zakraść się za śledzącym go detektywem. Zachodzi go od tyłu, gdzie wypięty tyłem chłopiec nie dostrzega za sobą funkcjonariusza, który chwyta za jego biodra, a ten piszczy w strachu i odskakuje na maskę białego mercedesa.
— Kurwa! — krzyczy przerażony, gdy w kącikach jego oczu pojawiają się łzy.
— Twoja stara, mały — uśmiecha się chytrze.
— Ty się odwal od mojej mamusi — ostrzega go palcem wskazującym.
— A ty odwal się ode mnie detektywie Park — mówi, wzruszając ramionami.
— Ty jesteś podejrzany i muszę cię zdemaskować — mówi z zawziętością.
— Jako detektyw nie powinieneś mi o tym mówić, bo automatycznie stajesz się celownikiem, a jak widzisz, przez długi czas wiem o twojej obecności i jeszcze włos ci z głowy nie spadł, więc daj już w końcu spokój. Jesteś za ładny, żeby marnować młodą dupę na szukanie czegoś, czego nie ma. Jak się zestarzejesz, nikt nie zwróci ci tych lat — tłumaczy chłopakowi, który jest zaskoczony jego słowami.
— Uważasz, że jestem ładny? — pyta, odwracając nieśmiało wzrok.
— Dla mnie jesteś bardziej wrzodem, ale dla kogoś możesz być ładny. Jedziesz jak stary robol, ale nad atrakcyjnością zawsze można popracować — wysila się na uśmiech, a młody detektyw schodzi w zdenerwowaniu z maski samochodu.
— Wypluj to! — zażądał.
— Nie ma, co pluć na prawdę. Po prostu popracuj nad wyglądem blondyneczko, zamiast zachowywać się jak upierdliwiec — mówi z chytrością, a szczenięce oczka Jimina okazują smutek. — A teraz życzę ci, miłej nocy — dodaje i odchodzi z zadowoleniem do swojego samochodu, czując się dobrze jako wygrany w tej konwersacji. Zasiada na miejscu kierowcy i odpala silnik, gdzie wyjeżdża sprzed komendy.
— Lubisz tę zabawę z tym detektywem? — pytanie osoby za jego plecami spowodowało, że przez chwilę stracił panowanie nad samochodem.
— Kurwa, co ty tutaj robisz, Jk? — pyta go niespokojnie.
— Wróciłem — uśmiecha się szeroko i przenosi się na przód pojazdu. — Wkradłem się do twojego samochodu, bo pomyślałem, że może mnie podwieziesz, zanim wyjadę do Ilsan — mówi w jego stronę z rozbawieniem w oczach.
— A co masz do roboty w Ilsan? — pyta go.
— Nowy klient i nowe zlecenie na pełnię — odpowiada mu z zadowoleniem.
— Rozumiem. Cieszę się, że wróciłeś do kraju i uciekłeś przed tym agentem — mówi spokojnie, a chytry uśmiech na ustach Jeona powoduje w Minie niepewność. — Nie pozbyłeś się go? — unosi brew.
— Nie zamierzam tego robić, a przynajmniej dopóki będzie grzecznym agentem — mówi z zadowoleniem i wyciąga papierosa, którego wsadza między wargi i odpala go zapalniczką. — Podoba mi się on — oznajmia i zaciąga się nikotyną.
— Obydwoje wiemy, jak wyglądają twoje upodobania. Potrzebujesz uległego chłopaka, a nie zawziętego agenta, który na ciebie poluje — mówi niespokojnie Min.
— Pamiętaj, że nawet najtrudniejszego mustanga da się ujarzmić — spogląda na przyjaciela.
— Jakoś kurwa Mustanga z dzikiej doliny nikt nie ujarzmił, a wielu próbowało, więc życzę ci powodzenia w czymś niemożliwym — mówi z rozbawieniem, gdzie dodaje gazu.
— Ty mi tu nie wypierdalaj z bajkami, Min — karci go. — Jestem pewny, że za tą zawziętością jest coś naprawdę uległego — uśmiecha się pewnie.
— Skoro tak twierdzisz. Mimo wszystko życzę powodzenia — uśmiecha się.
— Tobie też z tym małym detektywem. Cały czas nie odpuszcza, a trochę już minęło — śmieje się w rozbawieniu, po czym wyrzuca przez szybę niedopałek.
— Nic mi nie mów o tym małym detektywie. Niech kurwa szuka pokemonów, a mnie zostawi w spokoju! — warczy w rozgniewaniu, gdy Jeon nie może opanować śmiechu.
~
Następnego dnia Taehyunga wybudza dzwonek do drzwi, leżąc płasko na łóżku wśród zużytych chusteczek po nocnym zwalaniu sobie, wstaje i kieruje się w półśnie do drzwi. Otwiera je i przenosi wzrok na staruszkę z kotem w rękach, która przygląda mu się uważnie i czuje się zniesmaczona, widząc niezapięty rozporek w spodniach sąsiada.
— W czym mogę pomóc? — pyta sennie.
— Chciałabym się poskarżyć na głośne krzyki w nocy. Proszę nie seksualizować się z partnerem w tak głośny sposób, bo nie wszyscy chcemy tego słuchać — mówi pretensjonalnie kobieta, a kot miauczy po jej słowach. Taehyunga twarz przypomina dojrzały pomidor, przypominając sobie o wtargnięciu kryminalisty i jego krzyków w proteście, które nie miały znaczyć niczego dwuznacznego.
— To nie tak.. Jednak będę miał na uwadze pani słowa — wysila się na uśmiech, chcąc zachować dobrą twarz w oczach starszej.
— Mam nadzieję — mruczy i odchodzi w stronę schodów. Taehyung zamyka drzwi i pośpiesznie idzie do pomieszczenia, gdzie zbiera chusteczki, które wyrzuca do śmieci, mając ochotę przywalić sobie rurą w łeb, aby zapomnieć, że walił sobie na myśl o kryminaliście. Nie chciał już pamiętać tej nocy, jednak musiał zgłosić wszystko Namjoonowi, który jako jedyny będzie w stanie mu pomóc. Pościelił łóżko i znalazł w całym burdelu telefon, w którym wybrał numer do szefa.
— Już się stęskniłeś? — pyta od razu po odebraniu połączenia, a Kim mimowolnie wywraca oczami.
— Musisz mi pomóc. Stało się coś strasznego! — podniósł głos w zdenerwowaniu.
— Co takiego? — pyta znudzony.
— Jak wróciłem do domu Criminal Moon włamał się do środka i groził mi, a w dodatku obmacywał! — wykrzyczał w strachu, a Namjoon po drugiej stronie starał się nie zaśmiać, jednak nie udało mu się to. — Namjoon, on wie, kim jestem i zna miejsce mojego zamieszkania. Ja się kurwa boję! — dodał, a słysząc kpiący śmiech szefa, marszczy brwi. — Co cię niby tak śmieszy? — pyta.
— Taehyung, tobie naprawdę przyda się odpoczynek od wszystkiego. Masz paranoje i wiem, że próbujesz swoich sztuczek, aby cię przywrócić do pracy, ale miej choć trochę godności i nie zawracaj mi dupy w pracy! — warczy w zdenerwowaniu, po czym bezczelnie się rozłącza. Taehyung patrzy z niedowierzaniem na wyświetlacz telefonu.
— Co za skurwiel! — krzyczy i rzuca telefonem w łóżko. — Nikt mnie na poważnie nie bierze.. — siada na łóżku, gdzie chwyta się za głowę. — Nie mogę tutaj zostać — mierzwi w zdenerwowaniu włosy, wiedząc, że nie może teraz liczyć na pomoc Namjoona.
Siedzi przez dłuższy czas w negatywnych emocjach, myśląc nad jakimś konkretnym rozwiązaniem. Nie chciał wpaść więcej na criminal moona, a przynajmniej do czasu aż nie przywrócą go na jego stanowisko i zwrócą broń, której używać nie może od czasu sytuacji przed niebieskim domem. Wzdycha ciężko i podnosi zdeterminowany wzrok. — Czas wziąć się w garść i wypierdalać — mówi i chwyta za telefon. Wchodzi w przeglądarkę, gdzie poszukuje jakiegoś nowego lokum do mieszkania.
Zatrzymuje wzrok na ciekawym ogłoszeniu. — Wynajem części domu na obrzeżu Seulu w Hyangdong-dong. Koszty do uzgodnienia, zamieszkanie w każdej chwili — czyta, po czym wybiera numer właściciela i przykłada telefon do ucha.
— Dzień dobry, dzwonię w sprawie pańskiego ogłoszenia. Chciałbym wiedzieć, czy wciąż jest aktualne? — pyta, starając się brzmieć spokojnie, a nie jak desperata.
— Tak, wciąż jest aktualne — odpowiada, a na ustach Taehyunga pojawia się uśmiech zadowolenia.
— Chciałbym przyjąć ofertę i to natychmiast — oznajmia mężczyźnie.
— Śpieszy się panu? — pyta z nutką rozbawienia.
— I to jak — odwraca nerwowo wzrok.
— Teraz nie będzie mnie na miejscu, ale nie widzę problemu, aby pan się wprowadził. Mój przyjaciel pana przyjmie, a jak wrócę, możemy podpisać umowę, co pan na to? — pyta.
— Jestem za. Chciałbym jeszcze dzisiaj się przenieść, jeśli to jest możliwe. Bardzo mi na tym zależy — mówi, dłonią pocierając w nerwach udo.
— Nie widzę problemu — mówi sympatycznie.
— Dziękuje, panie em...
— Wystarczy samo panie.. — mówi i się rozłącza, a zmieszany Taehyung spogląda na telefon.
— Brzmiało to jakoś dziwnie znajomo.. — szepcze, gdzie zaraz pokręca głową. — Dobra, weź się w garść i zabieraj się stąd, zanim przyjdzie noc.. — mówi do siebie, chcąc być przygotowanym na każdą ewentualność. — Przyszedł czas, że to ty uciekasz przed kryminalistą, a nie on przed tobą, Kim Taehyung. Jak ty nisko upadłeś..
~
Witajcie ^^
Jakie wrażenia? Postarałam się napisać na szybko rozdział ^^ Taehyung przeprowadza się w obawie przed Crimnalem, choć rozmowa z właścicielem wiele nam zdradza ^^ Widzimy się w następnym rozdziale! ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top